środa, 21 lipca 2010

"Macao" (USA 1952, reż Josef von Sternberg)



Bardzo fajne. Robert Mitchum i Jane Russell są mówiąc najogólniej wplątani w przemyt diamentów i oboje igrają z lokalnym szefem mafii na tle azjatyckiej scenerii. Oczywiście główny bohater to taki sympatyczny cwaniak z niejasną przeszłością i manierą Philipa Marlowe'a, w którym wszystkie się podkochują, ale tylko jednej uda się spędzić z nim emeryturę. Wydaje mi się że ktoś mógłby powiedzieć, że pachnie tu zrzynką, nie brakuje tanich klisz i że wszystko jest sztampowe podczas gdy dla mnie mamy raczej trzymanie się atrakcyjnej konwencji cinema noir, w której niektóre postacie czy relacje muszą być właśnie takie a nie inne. Koniecznie należy też napomknąć że ostatnie zdanie jakie pada w filmie to dla mnie absolutne mistrzostwo. Tylko dla niego warto oglądać, skądinąd całkiem dobrą całość.

http://www.imdb.com/title/tt0044863/

Brak komentarzy: