piątek, 30 marca 2012

"Zombie Lake" ("Le lac des morts vivants" Francja / Hiszpania 1981, reż Jean Rollin)



Trzy słowa: Podwodni Zombie Naziści i wszystko staje się jasne. Otwierająca scena to kilkuminutowa kąpiel nagiej pani w jeziorze pokazana dokładnie i z każdej strony - świetnie. Potem bywa różnie. Zombie, sceny podwodne i pojawiające się kolejne gołe dziewczyny są całkiem w porządku ale sporo rzeczy jest po prostu kompletnie bezsensownych. Retrospekcja oraz historia dziewczynki - ręce opadają. Policjanci czy dziennikarka-fotoreporterka niewiele lepsi. Wiadomo że miałem mnóstwo radochy i że chętnie to jeszcze kiedyś obejrzę ale jednocześnie oczywiste jest że to bardzo złe kino.

http://www.imdb.com/title/tt0081027/

"Polowanie na czarownice" ("Season of the Witch" USA 2011, reż Dominic Sena)



Raczej porażka. Sztampowa, słabo trzymająca się kupy historia z niby średniowiecza, z niby rycerzami w niby Europie. Wszystko strasznie naciągane od samego początku (rycerze co odchodzą od Kościoła?) a do tego Nicolas Cage, umówmy się, nie ratuje sytuacji. Szczytem wszystkiego jest scena kiedy chodzi on, udając (bo to nie jest granie roli) rycerza banitę z mieczem w ręku po jakichś komnatach i woła "Helooooooł!", naprawdę pękałem ze śmiechu. Nie wiem o co chodzi, bo z jednej strony pomysł sam nienajgorszy ale z drugiej totalnie zmarnowany przez prawie wszystko co w tym filmie się dzieje. Jedyne za co naprawdę się należą oklaski to charakteryzacja. Christopher Lee jest absolutnie światowej klasy schorowanym starcem - rewelacja. Kropla ode mnie właśnie za schorowanych, gnijących i takie paskudztwa niż za krew jako taką. Tu i ówdzie można też trafić kilka udanych ujęć. Poza tym słabizna. Na dodatek częściej żenująca niż śmieszna.

http://www.imdb.com/title/tt0479997/

sobota, 24 marca 2012

"Invasion of the Bee Girls" (USA 1973, reż Denis Sanders)



Bardzo fajny film klasy F, dostępny za darmoszkę na archive.org. Chodzi w nim o to że w pewnej mieścinie zaczynają znienacka umierać mężczyźni a jako przyczynę ich zgonu lekarze ustalają wyczerpane na tle seksualnym. Jak wskazuje tytuł odpowiedzialne za tą sytuację są kobiety-mutanty więc wiadomo że jest fajnie. Z czystym sumieniem mogę napisać że każda aktorka grająca w tym majstersztyku pokazuje cycki co oczywiście dodaje punktów. Do tego muzyka, która towarzyszy ekscesom na ekranie to naprawdę rasowy, tłusty funk dzięki czemu ogląda się to jeszcze lepiej. Efekty specjalne jak najbardziej się sprawdzają a scena rozwałki w laboratorium to sama rozkosz. Ponieważ nie jest to wielkobudżetowa megaprodukcja to jaram się tym po całości. Do mnie ten film trafił.

http://www.imdb.com/title/tt0070222/

"A Bullet for Joey" (USA 1955, reż Lewis Allen)



Moim zdaniem raz na jakiś czas po prostu trzeba obejrzeć film z gatunku cinema-noir. Tym razem znów się nie zawiodłem. Od początku jest fajnie ponieważ rzecz się dzieje w Kanadzie więc już na starcie coś jest odrobinę inaczej. Znakomity Edward G. Robinson stara się rozwikłać zagadki kilku morderstw, które prowadzą do wiele bardziej konkretnego spisku. Jedyne na co bym narzekał to scena kiedy kataryniarz ucieka policjantowi na samym początku - to jest straszne oszustwo, nie da się w ten sposób uciec policji... Poza tym drobiazgiem całość jak najlepsza - międzynarodowa konspiracja, bezwzględni gangsterzy-porywacze, blond uwodzicielka - absolutnie wszystko siedzi w konwencji i sprawia radość widzowi. Dobrze spędzone półtorej godziny.

http://www.imdb.com/title/tt0047904/

niedziela, 18 marca 2012

"Kryptonim 'Nektar'" (Polska 1963, reż Leon Jeannot)



Komedie z Bogumiłem Kobielą to jednak osobny kosmos. Strasznie zawsze mi się podobało wszystko co z nim widziałem i tym razem nie jest inaczej. Intryga polega na tym że nasz bohater jest dziennikarzem prowadzącym śledztwo w sprawie strasznie kiepskiego napoju, który pojawił się gorącego lata na rynku. Okazuje się że trop wiedzie do szajki złodziei, wykorzystujących telewizyjną rekwizytornię do przechowywania skradzionych klejnotów. Oczywiście w tym wszystkim jest jeszcze piękna młoda dziewczyna i cały szereg strasznie fajnych postaci (ciocia kioskarka - palce lizać). Wszystko okraszone doskonałymi dialogami ("Przepraszam bardzo a pan indywidualnie, czy też w charakterze czynnika?" albo "Posługuje się dziewczętami o anielskim wyglądzie i obiecuje im wyjazd do Francji"). Bardzo przyjemna, spokojna i ciepła komedia kryminalna w dobrym starym stylu. Ktoś był na tyle fajny że wrzucił ją w całości na JuTóba.

http://www.imdb.com/title/tt0057234/

"Perdita Durango" (Meksyk / USA / Hiszpania 1997, reż Alex de la Iglesia)



Oglądałem to już kiedyś dawno i nic nie pamiętałem poza tym że to bardzo dobry film i że Javier Bardem ma fatalną fryzurę. Okazało się że to wszystko prawda. Ulokowałbym "Perditę Durango" gdzieś w okolicach takich filmów jak "Urodzeni Mordercy" czy "Prawdziwy Romans" - ot takie romantyczno-gangsterskie kino, dziejące się na amerykańsko-meksykańskim pograniczu, którego Rodriguez czy Tarantino też by się nie powstydzili. Świetne jest to że jak ktoś zechce to bez problemu odnajdzie w kolejnych scenach wiele różnych symboli, odniesień i tzw. drugie dno. Strasznie mi się także podobał zestaw doskonałych drugo- i trzecioplanowych postaci (gliniarz debil co na końcu ogląda uzębienie to po prostu perełka). Krwi w sam raz ale przyznać należy że scena z przejeżdżaniem leżącego koleżki ciężarówką bardzo ładna. Mówiąc najkrócej - kawał dobrego kina. Alex de la Iglesia nie zawodzi.

http://www.imdb.com/title/tt0119879/

niedziela, 4 marca 2012

"Kobieta w czerni" ("The Woman in Black" Wielka Brytania / Kanada / Szwecja 2012, reż James Watkins)



Przez pierwsze 20 minut miałem nadzieję że ktoś się już nauczył od Japończyków jak robić film o duchach ale niestety nic z tego. Piękne są zdjęcia - wiadomo. Wiadomo też że we współczesnych produkcjach za miliony dolców zdjęcia muszą być piękne bo jakiś poziom trzymać trzeba. Na dodatek tutaj wszystko dzieje się w XIX-wiecznej Anglii w absolutnie malowniczo położonej posiadłości gdzie pejzaże są urzekające a lokalsi brudni. Tutaj plusy się w zasadzie kończą. Jest jedna naprawdę nieźle straszna scena, poza tym jest to przykład na nieumiejętne użycie środków wyrazu. Jest albo za długo, albo za nachalnie, jak już raz widać twarz pomalowaną w blackmetalowe barwy to pojawia się ona co chwila. Po wejściu do każdego pokoju kamera zawsze skręca w lewo. Harry Potter gra głównie drewno. Niestety nic tego nie ratuje. Sama opowieść jest dość sztampowa i szybko staje się jasne co tu będzie grane. Jak ktoś jest fanem takich filmów to można ale naprawdę są fajniejsze.

http://www.imdb.com/title/tt1596365/