czwartek, 30 czerwca 2011

"Django 2: Powrót zza grobu" ("Django 2: il grande ritorno" Włochy 1987, reż Nello Rossati)



Podobało mi się głównie za sprawą czarnego charakteru, który jest takim wstrętnym zwyrodnialcem że aż ciężko w to uwierzyć. Bo wiadomo że Django jak to Django - nie będzie za wiele mówił, w pewnym momencie wyciągnie swój wielki karabin maszynowy i zrobi porządek z kim trzeba. Tym razem Bardzo Zły Człowiek, który po rzece pływa czarnym statkiem (w ładowniach są niewolnicy a na pokładzie hamak, biały obrus i kolekcja motyli) porywa córkę głównego bohatera w celu sprzedania jej do domu uciech. Wiadomo że Milczący Mściciel nie pozostawi spraw samym sobie i wyruszy z odsieczą. Po drodze pozna chłopca i Szkota, którzy zostaną jego przyjaciółmi, uratuje damę i wyswobodzi kogo trzeba. Są podchody, pułapki i zwroty akcji, wybuchy i strzelaniny (choć krwi bardzo niewiele) a zły wciąż jest bardzo okropnie, komiksowo wręcz niedobry - wszystko jak powinno być. Kolejny raz - żadne wielkie dzieło ale całkiem zabawny (choć raczej nieintencjonalnie) spaghetti western.

http://www.imdb.com/title/tt0093113/

"Rope of Sand" (USA 1949, reż William Dieterle)



Burt Lancaster i Peter Lorre w czymś co najbardziej można nazwać czarnym kryminałem chociaż trzeba przyznać że dość szczególnym - nie zaczyna się od trupa i w zasadzie nie o trupy tu chodzi a o diamenty, na punkcie których wszyscy oszaleli a na dodatek akcja się toczy w Południowej Afryce, co też dodaje ciekawego klimatu. Mamy więc postać zawadiackiego głównego bohatera, sadystycznego, skorumpowanego strażnika diamentonośnych pól, cwanego lorda, francuską pannę lekkich obyczajów i do końca projekcji niepewność kto kogo wystrychnie na dudka. W fotel to może nie wgniata ale daje sporo radości i naprawdę fajnie się to ogląda. Czego chcieć więcej?

http://www.imdb.com/title/tt0041822/

"Wrogowie publiczni" ("Public Enemies" USA 2009, reż Michael Mann)



Opowieść o szczycie działalności i śmierci Johna Dillingera. Bardzo fajny i oczywiście smutny film bo mimo tego że od początku wiadomo jak się skończy to i tak finisz jest dołujący. Tak niestety bywa wtedy gdy dobra postać to spektakularny przestępca a policja i agenci FBI to banda wieprzy. Johnny Depp bardzo fajnie się odnajduje w charakternej roli innej niż Jack Sparrow. Dziwne w filmie jest to jak on jest zrobiony - bardzo nowocześnie, aż za bardzo. Chwilami miałem wrażenie że sposób kręcenia przypominający rzeczy na granicy Blair Witch czy momentami wręcz reality show, dziwne ujęcia, odbicia, mocne światło - wszystko to nie pasuje po prostu do czasów, w których toczy się akcja. Nie mówię że to nieudany zabieg bo całość się świetnie ogląda i mimo tego że wszystko długo trwa to nie nuży. Z drugiej strony muszę przyznać że podczas projekcji solidnie mnie ta stylistyka szokowała. Wiadomo, nikt nie powiedział że filmy o latach trzydziestych XX wieku muszą być kręcone w sepii i chwała panu reżyserowi za taki wybryk. Dobra rzecz.

http://www.imdb.com/title/tt1152836/

niedziela, 26 czerwca 2011

"Alien vs. Ninja" (Japonia 2010, reż Seiji Chiba)



"Alien vs. Ninja" to jeden z tych filmów, które można zacząć i skończyć oglądać w dowolnym momencie a i tak będzie wiadomo o co chodzi i i tak widz się wybawi (zakładając że wie na co się porywa). W zasadzie sam tytuł streszcza cała fabułę: panowie i jedna pani ganiają w kółko po lesie (sceny w jakichś budynkach można policzyć na palcach) polując na superszybkie, krwiożercze stwory z kosmosu, które rzeczywiście nieco przypominają Xenomorpha z serii "Obcy". Oczywiście aby nikt nikogo nie posądził o plagiat tutaj kosmita jest nieco inny - ma pyszczek jak delfin a w czaszce dziury - wypuszcza z nich małe, (gumowe?) człekokształtne stworki, które kryjąc się w ludzkich gardłach zamieniają swoich gospodarzy w coś na kształt zombie (sic!). Ekspresja bohaterów jest stuprocentowo japońska do tego krew się leje co chwila i walka goni walkę. Moja ulubiona scena to ta gdzie obcy malowniczo rozrywa jednego z ninjów na pół. Więcej pisać chyba nie ma sensu. Końcówka obiecuje sequel więc już się nie mogę doczekać.

http://www.imdb.com/title/tt1592503/

"Layer Cake" (WIelka Brytania 2004, reż Matthew Vaughn)



Nie jest to może jakieś objawienie i życiowych prawd tu raczej nikt nie odnajdzie ale muszę przyznać że "Layer Cake" jest całkiem sprawnie zrobionym filmem, który się dobrze ogląda. Daniel Craig gra odnoszącego sukcesy hurtownika kokainy, który ma zamiar wykonać solidny, finałowy ruch po czym odejść na wczesną i przyjemną emeryturę. Oczywiście w ostatniej chwili trafia mu się bardzo delikatna sprawa, którą zleca mu jego szef i w miarę jak intryga się rozwija poznajemy coraz więcej skomplikowanych zależności łączących poszczególne osoby dramatu (co dało tytuł tej produkcji). W związku z tym bohater, co nikogo nie dziwi, ma coraz bardziej pod górkę a widz trzymając za niego kciuki wcale nie jest pewny czy to wszystko się uda. Czyli tak jak powinno być. Muszę też przyznać że dzięki dość niespodziewanej końcówce film pozostawia lepsze wrażenie niż gdyby to była zwykła gangsterska opowieść.

http://www.imdb.com/title/tt0375912/

środa, 8 czerwca 2011

"Mutant" (USA 1984, reż John 'Bud' Cardos + Mark Rosman)



Szczerze muszę przyznać że spodziewałem się kompletnej lipy a przeżyłem miłe zaskoczenie. Gdyby nie to że na koniec wiele rzeczy się logicznie sypie to byłby to całkiem udany horror. Opowieść klasycznie banalna - dwaj bracia gubią się i trafiają do mieściny, której mieszkańcy pod wpływem toksyn mutują w zombich. Lepiej być nie mogło. Mutanci są bardzo fajnie zrobieni, pierwszego widzimy po dopiero godzinie projekcji jednak im bliżej końca tym ich tłum gęstnieje więc absolutnie nie ma niedosytu. Jest oczywiście pełny arsenał typowych tricków, do tego są źli lokalsi, szeryf pijak, piękna kelnerka i brzydka pani doktor. Są też cukrowe szyby, co to gęsto się tłuką nikogo nie kalecząc. Wszystko okraszone muzyką, która dość zabawnie - bo mało subtelnie - ilustruje co ważniejsze sceny. Niestety, jak już wspomniałem, pod koniec wszystko się trochę gubi. Znienacka kolejne postacie zaczynają pojawiać się bądź iść to tu, to tam i przy okazji mają kolejne miniprzygody. Sam finał owszem w porządku i jak najbardziej, jednak jakieś 15-20 minut pod koniec filmu było nieco irytujące. Trudno. Nie zmienia to faktu że mimo tej ewidentnej słabości i tak mi się "Mutant" podobał. Żeby było fajniej jest na archive.org.

http://www.imdb.com/title/tt0087796/

"Outrage" ("Autoreij" Japonia 2010, reż Takeshi Kitano)



No co ja poradzę że lubię takie rzeczy? Świeży film, którego tematem są walki o wpływy pomiędzy różnymi klanami yakuzy. W zasadzie to co widz robi przez cały seans to patrzy kto kogo szybciej dopadnie. Czy przeciwników zdąży pierwszy wymordować ten, czy ten czy może tamci? Czy to ten oszukał tamtego czy sam dał się wrobić jeszcze innemu? Dużo fajnych zakrętów wartkiej intrygi, kilka rewelacyjnie brutalnych scen (dentysta i łaźnia!), dobre zdjęcia, ciekawe postacie. Mówiąc krótko: Takeshi Kitano, który sam gra tutaj jedną z głównych ról, nie daje plamy. Może nie jest to jakiś szalenie odkrywczy czy wyszukany film ale trzeba przyznać że świetnie się go ogląda. Nie mam mu absolutnie nic do zarzucenia, wręcz przeciwnie - wyrażam entuzjastyczne opinie na jego temat. Żałuję że nie byłem na tym w kinie, może kiedyś się uda.

http://www.imdb.com/title/tt1462667/

"Evil Brain from Outer Space" (Japonia / USA 1965, reż Koreyoshi Akasaka, Teruo Ishii oraz Akira Mitsuwa)



Sam miód. Sytuacja wygląda tak że mózg złego superłotra po latach niewoli ucieka z niej i chce zawładnąć wszechświatem. Ponieważ ukrywa się na ziemi, rada złożona z przedstawicieli wielu galaktyk wysyła na naszą planetę StarMana, którego zadaniem jest unieszkodliwienie mózgu i powstrzymanie zgłady. Czego więcej trzeba? Oczywiście wszystko jest zrealizowane tak, że fani gatunku poryczą się ze szczęścia. Kostiumy obcych na samym początku filmu od razu wprawiają w dobry humor a potwór z ażurowymi uszami kompletnie wgniótł mnie w podłogę. Wszystkie walki toczone są tak żeby nikomu nie stała się żadna krzywda i strasznie to widać. "Wielka Armia" którą mobilizuje mózg to dziewięciu kolesi w garniturach. O efektach specjalnych można by napisać co najmniej obszerny artykuł. Minuta po minucie, scena po scenie dostajemy kolejne smaczki i perełki i czasami aż nie sposób uwierzyć że naprawdę ktoś to kiedyś nakręcił. Świetnie się wybawiłem, na pewno do tego kiedyś wrócę.

http://www.imdb.com/title/tt0058072/

Tutaj link do filmu (za darmo, na legalu) na archive.org