wtorek, 31 marca 2009

"Carandiru" (Brazylia / Argentyna 2003, reż Hector Babenco)


Świetna rzecz. Pan Doktor idzie leczyć chorych w więzieniu Carandiru w Sao Paulo gdzie, co nie dziwi, panują AIDS i twarde dragi. Oparte na podstawie prawdziwych wspomnień więziennego lekarza i kończące się masakrą jaka miała miejsce w 1992 roku. Oczywiście to co się odbywa za murami jest ciężkie do opisania w kilku słowach, chociaż nie wszystko co widzimy to przygniatająca niedola i absolutny syf. Nie zapominajmy że to Brazylia i czasami latynoski temperament jest tu całkiem śmiesznie pokazany (zdecydowanie moja ulubiona postać to typ, co ma 2 babki) a i kilka sytuacji jest stricte komicznych. Oczywiście końcówka nie wprawia we wspaniały nastrój ale dominującym wrażeniem nie jest dół tylko poczucie że obejrzało się kawał dobrego filmu.
http://www.imdb.com/title/tt0293007/

"Martyrs" (Francja / Kanada 2008, reż Pascal Laugier)



Film o którym było niby głośno że jest jakiś szczególnie brutalny. No owszem, krew się leje całkiem malowniczo (postarali się momentami naprawdę), szczególnie w pierwszej połowie. Wtedy jest też całkiem ciekawie - kilka mocnych scen, stary zapis video, jedna tajemnica pojawia się za drugą i wszystko fajnie. Niestety w chwili kiedy zaczyna się okazywać o co w tym wszystkim chodzi znów okazuje się że jednak wygrywa tania lipa. Pseudointelektualny bełkot niejakiej Madame niestety przygniata i pozbawia wszelkiej nadziei - jest źle i nie będzie lepiej, mamy kolejny film gdzie próba uzasadnienia przemocy wychodzi żałośnie. Po co to komu? Jak ma się lać jucha to niech się leje, niepotrzebne mi są do tego jakieś totalne brednie, których muszę wysłuchiwać pomiędzy tymi bardziej czerwonymi scenami. Szkoda bo początek fajnie mnie nakręcił a potem się srodze zawiodłem.
http://www.imdb.com/title/tt1029234/

czwartek, 26 marca 2009

"Black Christmas" (Kanada 1974, reż Bob Clark)



Kilka moich ostatnich spotkań z horrorami zrobionymi już w XXI wieku sprawiło że byłem naprawdę zniesmaczony i konieczne było obejrzenie czegoś starszego co miało szanse demonstrować jakąś dawno zapomnianą szkołę pełną uroku i klasy. No i udało się. "Black Christmas" okazał się eleganckim filmem grozy (nie horrorem jednak). Mimo tego że w niektórych momentach aż prosiło się o choćby kroplę krwi (przebijanie skóry się udawało "na sucho") to i tak jest naprawdę fajnie. Lata siedemdziesiąte, kamera z perspektywy mordercy, dom dla studiujących dziewcząt i już wiele więcej naprawdę nie trzeba. Nie było tak, że się okropnie bałem, ale dreszczyk przebiegł nie raz. Na szczęście nie widziałem współczesnego remake'u i jakoś mi się nie śpieszy.

http://www.imdb.com/title/tt0071222/

"Earthlings" (USA 2003, reż Shaun Monson)



Masakra. Absolutnie przerażające. 90 minut przepełnione okrucieństwem i cierpieniem. Czasami owszem są piękne zdjęcia ośmiornicy albo ptaka ale wszystko po to żeby kontrastować z obrazkami z rzeźni, ferm, przemysłowych hodowli, przytułków i laboratoriów. Może krew się nie leje przez cały czas, ale wtedy kiedy akurat jest bezkrwawo mamy elektrody, komory gazowe i nieopisane szaleństwo. Obejrzałem do samego końca i ciężko to zniosłem. Zdecydowanie wolę jak krew jest sztuczna a mordują się ludzie nawzajem.
http://www.imdb.com/title/tt0358456/
a tu film w całości:
http://video.google.com/videoplay?docid=7584730387826688635&hl=nl

środa, 25 marca 2009

"Nienarodzony" ("The Unborn" USA 2009, reż David S. Goyer)


Lipa. W sumie wszyscy z kina wychodzili mocno rozczarowani. Na szczęście mogłem się pośmiać z kiepskich "momentów" kiedy się trzeba bać i słabej głównej aktorki, więc czas nie do końca stracony. Niestety to raczej szydera była niż taki pełny radości śmiech jaki towarzyszy oglądaniu fajnych klasycznych tzw. horrorów klasy B. Do tego sam fakt że najlepszą cechą filmu jest to że niezamierzenie wywołuje u widza zażenowany rechot nie świadczy o dziele najlepiej. No szkoda - ktoś się postarał ale się nie udało. Proszę próbować dalej.
http://www.imdb.com/title/tt1139668/

środa, 18 marca 2009

"Persepolis" (Francja / USA 2007, reż Vincent Paronnaud i Marjane Satrapi)


Strasznie mi się podobało. Laska zrobiła cały animowany film o tym jak dorastała podczas irańskiej rewolucji, o tym jak jej potem było na emigracji i jak wróciła do kraju. Niby brzmi banalnie a jednak naprawdę nie jest. Mimo tego że oprócz kilku scen wszystko zrobione jest w czerni i bieli film jest bardzo ładny. Najfajniejsze jest to że autorka tworzyła sama o sobie więc wszystko jest takie bardzo prawdziwe, maksymalnie wiarygodne a zarazem proste i momentami w strasznie fajny sposób umowne. Nie czytałem komiksu, na podstawie którego film jest zrobiony. Będzie trzeba sięgnąć.
http://www.imdb.com/title/tt0808417/

"Tampopo" (Japonia 1985, reż Juzo Itami)



Film o jedzeniu a konkretnie o japońskich kluskach ramen. Samotna matka przy pomocy kierowcy ciężarówki przechodzi catharsis wraz ze swoim małym barem gdzieś w Japonii. Momentami naprawdę śmieszne, a jeśli nie to po prostu bardzo sympatycznie się na to patrzy. Jedyna naprawdę drastyczna scena to ta kiedy zabijają żółwia - na żywo i w kolorze, szybko bardzo. Mam nadzieję że go potem chociaż zjedli. Sporo jest tu krótkich, bardzo ciekawych, dodających klimatu scenek nie powiązanych fabularnie z historią w filmie poza głównym tematem jakim jest jedzenie. Świetna jest też zabawa "w żółtko" - rewelka :) Ogólnie - całkiem fajna rzecz, nie rzuca na kolana, ale bardzo miło się ogląda.
http://www.imdb.com/title/tt0092048/

wtorek, 10 marca 2009

"Ex Drummer" (Belgia 2007, reż Koen Mortier)


Krew na grubo leje się pod sam koniec. Przez cały film raczej jesteśmy wystawieni na totalną patologię, taką że czasami aż strach. Pomysł jest taki, że trzej upośledzeni zakładają kapelę. Na perkusistę biorą pisarza, równie sławnego co zepsutego. Ciężko więcej powiedzieć nie zdradzając treści - film jest naprawdę mocny, momentami przepełniony szaleństwem, dobrze sfilmowany z gitarową ścieżką dźwiękową. Oczywiście zupełnie inaczej zapamiętałem Flandrię a mimo to obrazki tu pokazane w stu procentach mi pasują. Na osobne zdanie zasługują doskonałe początkowe napisy. Ciekawostka: belgijska wersja jest o 15 minut krótsza niż wersja "na świat" - ciekawe czy chodzi o tą wspaniałą końcową masakrę?
http://www.imdb.com/title/tt0812243/

poniedziałek, 9 marca 2009

"Bloody Mallory" (Francja / Hiszpania 2002, reż Julien Magnat)


Ultrakaszana. Arcykicha. Zawsze jak oglądam coś takiego to się zastanawiam jakim cudem komuś jest nie wstyd iść z takim pomysłem żeby dostać kasę na realizację filmu, i jakim kołkiem musi być ktoś kto coś takiego finansuje. Masakra. Niby to ma być francuska odpowiedź na Buffy i nie wiem czy taki był zamiar ale jak dla mnie to jest to film, na który nie nabierze się średnio rozgarnięty dziesięciolatek. Bzdura goni bzdurę, logiczne dziury łatane są kolejnymi bzdurami, ręce (i powieki) opadają. Do tego dochodzi żałosna końcówka, marne aktorstwo i tekturowe postacie - wszystko sprawiło że jak na to patrzyłem ogarniało mnie uczucie przygnębiającej żenady, nawet nie było śmiesznie. Trzymać się od tego z daleka, ostrzegałem.
http://www.imdb.com/title/tt0299556/

"Strażnicy" ("Watchmen" Wielka Brytania / USA / Kanada 2009, reż Zack Snyder)



Krew jak już chlapie to strasznie malowniczo! Nie tylko dlatego film mi się bardzo podobał. Owszem, jest długaśny i ciągle są w nim jakieś retrospekcje i niektóre gadki mogą nużyć, jednak dla mnie wszystko składa się w ładną całość a dialogi dla innych męczące mnie bawią i sprawiają że wszystko jest wyraźniejsze. Pewnie to dlatego że jestem fanem Alana Moore'a i kreowane przez niego światy bardzo do mnie trafiają a na dodatek lubię historie o superbohaterach, którzy tutaj żeby było fajniej są w zasadzie emerytowani (z rozmaitymi tego konsekwencjami). Do tego dołożymy na początek tajemnicze morderstwo i robi się coraz fajniej. Oczywiście najlepszy w filmie jest Rorschach, szczególnie jak trafia za kratki. Rozumiem że nie każdemu musi się takie kino podobać, ale ja się wybawiłem. Lubię i mi z tym dobrze.
http://www.imdb.com/title/tt0409459/

środa, 4 marca 2009

"Kradnąc Rembrandta" ("Rembrandt" Dania / Wielka Brytania 2003, reż Jannik Johansen)



Duńczykom w jakiś sposób udaje się kręcić fajne sensacyjne i kryminalne filmy. Tym razem się też nie zawiodłem chociaż pod koniec motywacja głównego bohatera nie jest dla mnie jasna. Ogólnie chodzi o to że brat dość kiepskiego rzezimieszka dostaje zlecenie na kradzież obrazu a przez pomyłkę, razem kradną wart o wiele więcej obraz Rembrandta. Bardzo się fajnie oglądało, wszystko jest porządnie zrobione, oczywiście sama kradzież jest ledwie początkiem a potem akcja się zagęszcza. Nie jest to film z gatunku tych co odmieniają na zawsze czyjeś życie ale jako rozrywkowe kino się w sam raz sprawdza.
http://www.imdb.com/title/tt0345853/

"Last Life in the Universe" ("Ruang rak noi nid mahasan" Tajlandia / Japonia 2003, reż Pen-Ek Ratanaruang)



Jak dla mnie to film z gatunku usypiających. Nie to że zły ale rozwiązania w nim zastosowane jakoś tak na mnie nasennie działały. Dużo spokojnej, monotonnej muzyki, lub w którymś momencie jako podkład dźwiękowy słyszymy długi fragment lekcji obcego języka, dialogi (co wynika z charakterystyki postaci) są dość oszczędne - wszystko to sprawia że film ma swój szczególny nastrój. Nie jest broń boże zły - ma swój klimat i momentami jest naprawdę zabawny a sama opowieść o niespełnionym samobójcy i kobiecie, którą spotyka jest całkiem ciekawa. Tylko wszystko podane w dość specyficzny sposób. Jak ktoś lubi azjatyckie kino to koniecznie. Ja chyba obejrzę jeszcze raz.
http://www.imdb.com/title/tt0345549/