czwartek, 31 października 2013

"Aragami" (Japonia 2003 reż Ryûhei Kitamura)



Dziwne. Zupełnie nie wiedziałem czego się spodziewać i mimo że dość to niecodzienna rzecz to nie jestem zawiedziony. Okazało się że film polega na tym że dwóch facetów siedzi przez cały czas trwania projekcji w jednym pomieszczeniu, wokół szaleje burza a oni rozmawiają. Żeby było zabawniej, czy też bardziej interesująco jeden jest bogiem wojny a drugi znakomitym fechmistrzem. Wiadomo: od słowa, do słowa okazują się kolejne rzeczy i nawet ma to wszystko sens, szczególnie że (czego nietrudno się domyślić) w końcu zaczynają się ze sobą bić a i końcówka jest owszem sensowna. Najbardziej zapadające w pamięć sceny to całkiem zabawna degustacja alkoholi. Można popatrzeć jednak raczej nie będzie mi się chciało tego oglądać drugi raz.

http://www.imdb.com/title/tt0362417/

"Ran" (Japonia / Francja 1985, reż Akira Kurosawa)



Och jakie to dobre! Pod każdym względem. Intryga najlepsza na świecie - ojciec rodu oddaje władze synom. Jeden z nich się sprzeciwia temu pomysłowi więc zostaje skazany na banicję a dwóch pozostałych zaczyna jątrzyć (moja matka mówi że to "Król Lear", nie wiem, nie czytałem). No i wtedy się zaczyna. Do gry wchodzi również żona jednego z braci i ponieważ (UWAGA SPOILER) kieruje się zemstą jest naprawdę bardzo ciekawie więc do samego końca czekałem na to kto kogo wymorduje a kto się utrzyma na powierzchni. Obrazki przepiękne - malownicze góry porośnięte trawą, wzorzyste, kolorowe kimona, bitwy ze stosami trupów - wszystko naprawdę świetne, mucha nie siada. Wątki może lekko poplątane ale w idealnym stopniu, nie jest tak że ciężko się nam zorientować co jest grane -  bohaterowie wpływają na siebie i współpracują lub się zdradzają. Naprawdę wszystko idealnie. Ogląda się to doskonale, mimo że całość trwa 2 godziny i 40 minut. Mistrzostwo.

http://www.imdb.com/title/tt0089881/

"Iron Man" (USA 1931, reż Tod Browning)



Ponieważ żyję w erze ekranizacji amerykańskich komiksów to wiadomo że zaintrygował mnie "Iron Man" z 1931 roku w reżyserii Toda Browninga i dlatego go obejrzałem. No i przyznam że zupełnie nie żałuję. Rzecz dotyczy pięściarza, noszącego tytułowy pseudonim. Opowieść jest o upadku, wzlocie i ponownym upadku, przyjaźni i zdradzie, wszystko dokładnie tak jak powinno być. Fajne są sceny walk bokserskich - kręcone prawdopodobnie podczas prawdziwych spotkań, prawdziwych zawodników, niekoniecznie z dogodnej dla kamerzysty pozycji (szczególnie pod koniec). Mówiąc najkrócej - fajna opowieść, z ciekawą intryga i nienachalnie podanym morałem. Kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu że najlepsze filmy już nakręcono a Tod Browning to wizjoner. Warto.

http://www.imdb.com/title/tt0022002/

"Dirty Ho" ("Lan tou He" Hong Kong 1976, reż Chia-Liang Liu)



Świetne. Ileż jest filmów kung-fu, gdzie cała akcja to bezsensowny wypełniacz pomiędzy kolejnymi żałosnymi scenami z okładaniem się pięściami? Tutaj tak nie jest, och jak bardzo nie! Każda z walk, nie dość że jest perełką samą w sobie choćby pod względem choreografii (na przykład walka z gangiem pseudokalek lub mistrz i dziewczyna z gitarą vs tytułowy bohater albo walka przy degustacji win, o jakie to dobre!) to jeszcze jest doskonale uzasadniona fabularnie. Im dłużej oglądałem tym bardziej mi się to wszystko podobało. No, może pod koniec jako typowy białas czułem że walki są nieco przydługie ale absolutnie nie zepsuło to ogólnego wrażenia. Oczywiście jest tu typowo azjatycki humor ale mamy też typowo azjatycką intrygę z tajemnicą, która odkrywa się powoli i sięga najwyższych szczytów władzy. Końcówka świetna, idealnie spinająca całą opowieść. Obejrzałem i naprawdę byłem zachwycony. Jeden z najlepszych filmów kung-fu jakie widziałem. Absolutnie godne polecenia.

http://www.imdb.com/title/tt0079432/

poniedziałek, 28 października 2013

"Mega Shark vs Giant Octopus" (USA 2009, reż Jack Perez)



Wiadomo że zabierając się za filmy z tej serii należy się szykować na potworną chałę ale to co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Wiadomo że sam pomysł na scenariusz gdzie zamrożone w lodowcu olbrzymie drapieżniki przebudzają się i zaczynają siać postrach na Pacyfiku mówiąc delikatnie nie jest najlepszy ale dlaczego realizacja tego pomysłu jest tak potwornie żałosna? Ja naprawdę lubię kiepskie i tanie filmy ale w tym przypadku czułem się po prostu zażenowany i zniesmaczony. Pal sześć 'grę aktorską' (ze szczególnym uwzględnieniem 'wojskowego', który bardziej przypominał podrzędnego złodziejaszka), pomijam bezsensowny scenariusz ale dlaczego wszystko jest tak koszmarnie nudne i nieumiejętnie podane? Słabi aktorzy mielą debilne kwestie zamknięci w pudełku przez większość filmu od czasu do czasu mieszając płyny w próbówkach niczym przedszkolaki. Rendery okazały się chyba zbyt drogie więc oba tytułowe monstra pojawiają się dosłownie na ułamki sekund podczas gdy powinny siać spektakularne zniszczenie. Napięcie jest zerowe i ciężko mi było dotrwać do końca. Naprawdę to jest bardzo, bardzo złe i krótka scenka z rekinem wyskakującym z wody i zjadającym odrzutowiec nie ma szans tego zrekompensować. Ból i bieda.

http://www.imdb.com/title/tt1350498/

"I Married a Monster from Outer Space" (USA 1958, reż Gene Fowler Jr.)



Raz na jakiś czas koniecznie trzeba sobie popatrzeć na oldschoolowe Science Fiction. Chyba najbardziej mnie w tym jarają ówczesne efekty specjalne, których tutaj nie brakuje - jest dym, który zabiera ludzi, są tytułowe potwory z kosmosu i to jest naprawdę ekstra. Do tego dochodzą te piękne, stylowe samochody, staroświecka mentalność bohaterów (pocałunek przed ślubem - niedopuszczalne!) i fakt, że kiedyś widz oglądając takie rzeczy naprawdę mógł być przejęty grozą. Sama intryga i gra aktorska spokojnie dają się przełknąć ale jak ktoś nie lubi starych filmów to się pewnie nigdy nie przekona a raczej na pewno nie w tym przypadku. Jedyne co mi nie pasowało to dość banalna końcówka - moją reakcją było "Oddawać pieniądze!" ale spokojnie można przymknąć na to oko, ponieważ cała reszta to czysta rozkosz dla smakosza.

http://www.imdb.com/title/tt0051756/

sobota, 12 października 2013

"Autopsy" (USA 2008, reż Adam Gierasch)



Takich filmów jest milion. Zagubiona młodzież trafia do szpitala na odludziu, gdzie za sprawą szalonego doktora dzieją się straszne rzeczy. Jest dużo biegania po pustych korytarzach, są wielokrotnie pokazywane wszelakie wnętrzności, oczywiście są spore ilości tryskającej juchy, odrąbane członki i inne przyjemności życia. W zasadzie od początku wiadomo co się dalej będzie działo i jak zwykle pytanie brzmi: czy ktoś to przetrwa? Momentami bardzo to wszystko naiwne (szczególnie jak co chwilę zbiegają schodami w dół - po godzinie projekcji chyba powinni być na jakimś minus czterdziestym piętrze) ale prawda jest taka że dokładnie tego się po takich produkcjach należy spodziewać. Fajne są postacie sanitariuszy, tasak w twarzy i porozwieszane flaki Billy'ego. Kto lubi takie bzdury ten będzie zadowolony.

http://www.imdb.com/title/tt0443435/

"Spy Game" (Niemcy / USA / Japonia / Francja 2011, reż Tony Scott)



Bardzo lubię szpiegowskie filmy i strasznie mnie zdziwiło że ten mi umknął. Dopiero niedawno dowiedziałem się o jego istnieniu więc trzeba było nadrobić. Akcja niby rozgrywa się w ciągu dwudziestu czterech godzin ale mamy sporo retrospekcji. Chodzi o to że Brad Pitt zostaje uwięziony przez Chińczyków a jego mentor Robert Redford jest ostatni dzień w pracy i przebywając w biurze stara się go uwolnić, na czym, jak się okazuje, nie zależy wszystkim, którzy pracują w CIA. Bardzo fajnie się wszystko rozkręca, skoki w czasie wiele wnoszą no i oczywiście końcówka jest umiejętnie rozegraną intrygą. Podobał mi się także Stephem Dillane jako jeden z tych niedobrych (bo ja generalnie lubię niedobrych). Bardzo przyzwoite hollywoodzkie kino.

http://www.imdb.com/title/tt0266987/

"The Shooting" (USA 1966, reż Monte Hellman)



Wydaje mi się że nie skumałem tego wszystkiego za bardzo. Pani wynajmuje dwóch panów żeby ją gdzieśtam doprowadzili, po trzech kwadransach dołącza do nich straszliwy kawał drania w osobie Jacka Nicholsona. Jadą przez góry i pustynie, są dla siebie niemili a potem jest koniec. Wiadomo - to wszystko duże uproszczenie ale cały film jest dosyć dziwny. Motywacja bohaterów nie jest dla mnie do końca jasna. Końcówka z jednej strony taka, że wiadomo było od dawna do czego wszystko dąży a z drugiej strony miałem poczucie że to jakoś bez sensu. Muzyka niby buduje nastrój ale ponieważ dzieje się to bez przerwy to w zasadzie żadnej grozy ani napięcia za bardzo nie czuć. Podobała mi się ich jazda przez pustynie, przepocone kapelusze no i ten niedobry Nicholson ale chyba drugi raz bym, już tego nie obejrzał. Raczej dla koneserów westernu.

http://www.imdb.com/title/tt0062262/

"Mimic" (USA 1997, reż Guillermo del Toro)



Zaczyna się tak, że w Nowym Jorku szaleje jakaś roznoszona przez karaluchy plaga, która wybija dzieci. Naukowcy przy pomocy genetycznych kombinacji wyhodowują robaka, który ma uwolnić miasto od epidemii. Jak nieciężko się domyślić wszystko jest kolejną opowieścią na temat: Nie zadzieraj z Matką Naturą, bo oczywiście nowy gatunek insekta wymyka się spod kontroli i mutuje. Zdecydowanie najbardziej podobały mi się właśnie same robaki, które chyba były zrobione naprawdę - 16 lat temu każdy render byłby bardzo bolesny dla oczu a one wyglądają świetnie. Jest w związku z tym w filmie kilka zapadających w pamięć scen. Oprócz tego podobała mi się drugoplanowa postać autystycznego chłopca, czarnoskóry policjant, otwierająca scena w szpitalu pośród szeregu łóżek przykrytych baldachimami i ogólnie panujący mrok. Nie jest to raczej jakieś wielkie, przełomowe dzieło ale można spokojnie obejrzeć.

http://www.imdb.com/title/tt0119675/

"The Best Offer" ("La migliore offerta" Włochy 2013, reż Giuseppe Tornatore)



Włoska produkcja nakręcona po angielsku. Wszystko fajnie jednak trochę to za długie. Opowieść jest o znawcy sztuki, który prowadzi aukcje, wycenia dzieła, jest ekspertem a do tego samotnym ekscentrykiem. Jest przesadnie elegancki, i ma swoje szczególne zwyczaje, nawyki i odchyły. Wszystko to zostanie wystawione na próbę kiedy spotka (w zasadzie to nawet zanim spotka) równie niecodzienną, młodą dziedziczkę rodu, chcącą pozbyć się kolekcji dzieł należącej do jej zmarłych rodziców. Przyznać muszę, że Geoffrey Rush w roli głównego bohatera ociera się o doskonałość. Inny zdecydowany plus to bardzo dużo bardzo ładnych obrazków, jak przystało na film gdzie sporą rolę gra sztuka. Byłoby naprawdę świetnie, gdyby nie ta końcówka - kiedy dowiadujemy się o co tak naprawdę chodzi jak dla mnie film mógłby się już skończyć a on niestety się jeszcze trochę wlecze. Dobrze się to oglądało, mimo moich narzekań - fajna rzecz.

http://www.imdb.com/title/tt1924396/

czwartek, 3 października 2013

"The Parallax View" *USA 1973, reż Alan J. Pakula)



Wszystko zgodnie z regułą Mistrza: na początku trzęsienie ziemi a potem napięcie rośnie. Zanim pojawią się otwierające film napisy, ma miejsce taka sytuacja: zamordowany zostaje senator, zabójca ucieka (o czym wie tylko widz) a ktoś inny ginie ścigany przez policję. Chwilę później specjalna komisja wydaje orzeczenie że zamach był dziełem szaleńca, który działał w pojedynkę i sam nie przeżył. Czy muszę mówić czym to pachnie? Wiadomo, że najlepiej nie zdradzać co się dalej będzie działo - im mniej się wie tym więcej frajdy. Kolejny plus jest taki że chyba przestał mnie odrzucać Warren Beatty, który tu jest naprawdę przekonujący i nie gra lowelasa tylko trzeciorzędnego dziennikarza, który lubi popić. Oprócz samej intrygi bardzo fajne są zdjęcia - ogromnie szerokie plany z niewielką postacią bohatera. Raz jest to wielka tama, raz budynki, które były futurystyczne i wypasione czterdzieści lat temu - tak czy owak, mamy narastające poczucie że porywa się na coś o wiele większego niż on sam a z kolejnymi trupami skóra cierpnie coraz bardziej. Kolejna rzecz - momentami jest tak że pada hasło "robimy coś" po czym następna scena pokazuje już efekty tego działania - bardzo lubię jak akcja w ten sposób wartko idzie do przodu. Dodam jeszcze że końcówka zupełnie mnie nie rozczarowała. Kawał dobrego kina.

http://www.imdb.com/title/tt0071970/

środa, 2 października 2013

"Cosh Boy" *Wielka Brytania 1953, reż Lewis Gilbert



Lubię takie filmy gdzie od początku wiadomo że będzie tylko gorzej a jeszcze bardziej lubię jak bohater za grosz nie wzbudza sympatii. Rzecz się dzieje w powojennym, pełnym rozmaitych zakamarków Londynie i opowiada o szesnastoletnim przestępcy i jego napadającej na staruszki bandzie. Gnojek męczy swoich kolegów, planuje kolejne roboty, bezczelnie traktuje matkę - wojenną wdowę i jeszcze gorzej babcię. Pozuje na przyszłego króla półświatka, nosi się na bogato, pali szlugi leżąc w łóżku. Prawdziwy zepsuty, arogancki, wybuchowy królewicz życia. Pojawia się także prześliczna dziewczyna (w tej roli dwudziestoletnia Joan Collins, tak, ta z "Dynastii"), która również zostanie przez niego odpowiednio potraktowana. Bardzo byłem ciekaw do czego to wszystko prowadzi i okazało się że końcówka jest co najmniej satysfakcjonująca. Tak jak i cały film.

http://www.imdb.com/title/tt0044515/

"It's a Disaster " USA 2012, reż Todd Berger



Kino obyczajowe z lekką nutką Science Fiction. Ciekaw byłem tego filmu po jego opisie i po obejrzeniu nie jestem w stanie jednoznacznie powiedzieć czy mi się podobał czy nie. Na pewno wydaje mi się że jest tu pewien zmarnowany potencjał. Pomysł na film bardzo dobry - kilka par spotyka się jak to mają w zwyczaju na wspólny posiłek i wino, po czym okazuje się że, najprościej mówiąc, świat na zewnątrz przestaje istnieć. Nastąpił bliżej niesprecyzowany atak, wszystko jest skażone i wszyscy wkrótce umrą. Oczywiście w takiej sytuacji wychodzą na jaw różne sprawki z przeszłości i różne dziwne zachowania poszczególnych osób. Wszystko jest sprawnie zrobione, mamy udaną mieszankę charakterów i wątków i całkiem możliwe że ogólnie to bardzo dobra rzecz. Jednak mimo wszystko czegoś mi brakowało więc po seansie miałem odczucie że to ani dobry ani zły film. Na pewno można było wycisnąć z tego pomysłu więcej i na pewno można obejrzeć żeby wyrobić sobie zdanie.

http://www.imdb.com/title/tt1995341/