piątek, 19 lutego 2010

"Female Convict Scorpion Jailhouse 41" ("Joshuu sasori: Dai-41 zakkyo-bô" Japonia 1972, reż Shunya Ito)



Rzadko się tak zdarza żeby druga część bardziej mi się podobała od pierwszej, a tu proszę! Miła niespodzianka. Tym razem Matsu, po udrękach za którymi stał naczelnik więzienia, udaje się uciec i to razem z kilkoma innymi paniami. Oczywiście wszyscy są dla siebie strasznie okrutni, każdym kieruje zemsta i jest dość ostro, z tą drobną różnicą w stosunku do pierwszej części że tutaj cała pokazana przemoc ma już jakieś lepsze uzasadnienie fabularne. Nie pastwią się nad sobą tylko po to żeby reżyser z operatorem mieli radochę że coś takiego kręcą - za każdym razem o coś jednak chodzi. Najlepszy pod względem estetycznym był chyba facet z palem wbitym w krok. Po projekcji strasznie się ucieszyłem że ten film bardziej mi podszedł niż pierwszy z serii - teraz liczę na to że kolejne części będą jeszcze fajniejsze.
http://www.imdb.com/title/tt0226874/

"Russian Ark" ("Russkiy kovcheg" Rosja / Niemcy 2002, reż Aleksandr Sokurov)



Na taki film to się chyba mówi "dzieło" i nieważne czy się on komuś podoba czy nie. Wszystko dlatego że jest on zrobiony z wielkim rozmachem i maestrią. Chodzi o to że całość to jedno długaśne (+/- stuminutowe!) ujęcie, w którym wszystko ładnie ze sobą gra a na dodatek wspaniale, momentami wręcz oszałamiająco wygląda. Kostiumy, wnętrza, muzyka i choreografia nieraz naprawdę wciskają w fotel. Kłopot z tym filmem mam jednak taki że nie mogę powiedzieć aby do końca mi się podobał. Może to wynika z tego jak jest zrobiony a może tak sobie pan reżyser założył ale dla mnie za bardzo wszystko jest tajemnicze i zbyt bliskie sennym marzeniom przez co czasami się robi naprawdę nudno. Wydaje mi się że wybrany sposób narracji sprawia że i widzowi oczy się zaczynają kleić. A może jak się to przeskoczy to film sprawia więcej radości? Nie wiem, nie było mi dane. Doceniam wysiłek i uważam że to rzecz warta obejrzenia, ale nie powiem żebym jakoś na punkcie "Rosyjskiej Arki" oszalał.
http://www.imdb.com/title/tt0318034/

piątek, 5 lutego 2010

"The Men Who Stare at Goats" (USA / Wielka Brytania 2009, reż Grant Heslov)



Myślałem przez 3 dni że tytuł komedii roku 2009 zgarnął "Kac Vegas" aż obejrzałem to. Wgniotło mnie w podłogę. Kolega powiedział że film jest "nietuzinkowy" i to jest chyba bardzo trafnie użyte słowo. Poza tym jest okropnie, absurdalnie śmieszny. Chodzi w nim o to, mówiąc najprościej, że amerykańska armia trenuje oddział rycerzy Jedi (sic!), złożony m.in. z Clooney'a i Kevina Spacey pod dowództwem Jeffa Bridgesa. O wszystkim, po latach dowiaduje się dziennikarz Ewan McGregor i tak zawiązuje się intryga. Muszę napisać że końcówka jest świetna a ostatnia scena doskonała. Na dodatek wszystko dzieje się ze śmiertelnie poważną miną co tylko uwypukla komiczny efekt. Dość powiedzieć że obejrzałem go dwa razy z rzędu i jeszcze pewnie nie raz będę spędzał czas w ten sposób. Ciężko wskazać co najfajniejsze bo sam fakt że film jest oparty na takim pomyśle zwala z nóg. Na dodatek nie jest to jakaś głupawa komedyjka tylko jest w tym filmie przesłanie i co jeszcze bardziej niepojęte daje on widzowi jakąś nadzieję. Bardzo dobra rzecz.
http://us.imdb.com/title/tt1234548/

wtorek, 2 lutego 2010

"Kac Vegas" ("The Hangover" USA 2009, reż Todd Phillips)



Po projekcji byłem absolutnie w szoku. Na plus na szczęście. Myślałem że w 2009-tym roku komedia na tak błahy temat jak pobudka po wieczorze kawalerskim i następująca po tym rekonstrukcja zdarzeń musi być oparta na żenującym dowcipie fekalno-genitalnym a tu jednak okazuje się że niekoniecznie. Film jest strasznie zabawny czego nie można powiedzieć o większości ostatnio robionych komedii, prawda? Owszem zdarza się, że humor jest przesadzony albo na granicy dobrego smaku jednak zawsze ma to swoje fabularne uzasadnienie, broń boże nie chodzi tu o jakąś erupcję żenady. Dużo się dzieje, fajne pomysły, niespodzianka goni niespodziankę i momentami naprawdę szczęka dzwoni o podłogę chwilę przed salwą śmiechu. Tyson doskonały. Krwi tyle co przy wyrywaniu zęba :)
http://us.imdb.com/title/tt1119646/

"King Kong vs. Godzilla" ("Kingu Kongu tai Gojira" Japonia 1962, reż Ishirô Honda)



Miałem solidny niedobór starych japońskich filmów o potworach więc padło na długo stojący już w kolejce "King Kong vs Godzilla" - na dodatek, okazało się że reżyserem jest Ishirô Honda. No i w zasadzie można tu skończyć bo wiadomo czego oczekiwać. Mówiąc najprościej, jest to katalog klasycznych dla gatunku chwytów: rozkosznie naiwniuteńką opowieść okraszono gumowymi potworami, zabawkowymi czołgami, rozbrajającymi dialogami, statystami pomalowanymi na czarno żeby udawać "dzikich", finałową walką niszczącą pół tekturowego Tokio i okolice oraz wszystkim innym czego potrzeba żeby seans był udany. Na osobne zdanie zasługuje postać pana Tako, który w całości jest elementem komediowym: sposób mówienia, ruchy, wygląd, wszystko. Myślę że jakbym to obejrzał mając 9 albo 12 lat to byłbym maksymalnie zajarany. A teraz oglądam i mam z tego głupawą radochę. Lubię.
http://us.imdb.com/title/tt0056142/