wtorek, 28 lutego 2012

"Natural City" (Korea Południowa 2003, reż Byung-chun Min)



Zdecydowanym plusem tej produkcji jest jej strona wizualna. Oto mamy cyberpunkowy świat, gdzie po niebie nad oświetlonym miastem z wolna suną rozmaite pojazdy. Mamy szalenie dynamiczne walki i bardzo fajną, momentami solidnie wypasioną wizję przyszłości. Historia opowiada o pewnym policjancie, który zakochuje się w swojej lalce-cyborgu (świetnie dobrana, piękna aktorka! bez szydery!). Pech polega na tym że lalce kończy się zaraz termin ważności a pan się w niej zakochał i nie dość że ani myśli oddawać ją do punktu skupu to jeszcze nonszalancko zachowuje się podczas akcji stróżów prawa przeciwko zbuntowanym cyborgom co stawia go w dość trudnej sytuacji. Do tego niektórym udało się odkryć jak połączyć ludzką duszę ze sztuczną inteligencją a kluczem jest tu postać pewnej młodej dziewczyny... Czyli powinno być bardzo ciekawie ale jednak czegoś mi brakowało. Zdecydowanie nie podobała mi się sama postać głównego bohatera, który jak dla mnie jest po prostu tępakiem, do tego solidnie zakompleksionym stąd ciężko się z nim identyfikować. W ogóle czuć trochę niedosyt - niby rzecz dość bliska tematycznie "Łowcy Androidów" ale jednak całkiem odległa. Widać że ktoś się inspirował ale nie do końca umiał pociągnąć ten temat. Trochę szkoda a trochę i tak warto obejrzeć. Łba nie urywa ale jest całkiem przyzwoity.

http://www.imdb.com/title/tt0378428/

"13 Assassins" ("Jûsan-nin no shikaku" Japonia 2010, reż Takashi Miike)



Absolutne mistrzostwo świata! Na kolana przed dziełem Mistrza! Takashi Miike opowiada nam samurajską historię o tym jak tytułowa ekipa musi zlikwidować pewnego wysoko postawionego okrutnika. Wszystko w tym filmie jest bezbłędnie doskonałe. Prosta acz do końca trzymająca w napięciu intryga, przepiękne zdjęcia, świetne postacie, ani chwili nudy, mnóstwo głęboko zapadających w pamięć scen, elegancko wyreżyserowane walki i mistrzowska końcówka. Jeszcze przez dwa dni po obejrzeniu "Trzynastu zabójców" chodziłem jak naelektryzowany z ekscytacji. Końcowa jatka trwa 45 minut (!!) i jest absolutnym majstersztykiem. Postać złego też doskonała - jest on tak strasznie zły że bardziej nie można i naprawdę wydawało mi się że niejedno już widziałem a tu proszę! Okazuje się że może być jeszcze grubiej. Reżyser nie od przedwczoraj był u mnie w ścisłej czołówce światowych twórców kina ale tutaj chyba przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Najlepsze co widziałem od dawna i ciężko to będzie przebić.

http://www.imdb.com/title/tt1436045/

"Assignment: Outer Space" ("Space Men" Włochy 1960, reż Antonio Margheriti aka Anthony Dawson)



Ojojojoj... Na pytanie "O czym jest ten film?" bardzo trudno jest udzielić sensownej odpowiedzi. O przyszłości, która nigdy nie nadeszła? Lecą ludzie przez kosmos, lecą i lecą i napotykają szeregi problemów. Niby chodzi o to że główny bohater - czyli reporter ma towarzyszyć kosmonautom podczas misji, która z czasem staje się czymś bardziej poważnym i oczywiście niebezpiecznym niż tylko regularnym lotem. Prawda jest jednak taka że wszystko jest rozkosznie infantylne - i nie chodzi mi tu jedynie o przedpotopowe efekty specjalne, loty przez przestrzeń czy design kostiumów. Nasz przystojny dziennikarz rzuca takimi tekstami że nie wiem kto mu je pisał a wszyscy chodzący po statku nieporadnie kucają żeby oddać warunki stanu nieważkości (a wychodzi im to przekomicznie) i zachowują się, mówiąc najprościej, dość dziwacznie. Sama fabuła też sprawia wrażenie sztukowanej na siłę, bo coś się przecież powinno dziać! Koniecznie muszę wspomnieć o scenie kradzionego wybuchu - przez niecałą sekundę mamy na ekranie jakiś bagażnik samochodowy (!) który się rozlatuje udając eksplozję międzygwiezdnej kapsuły. REWELKA! Wybawiłem się przy tym jak dziecko chociaż jestem pewien że dla większości widzów ta produkcja jest gniotem nie do zniesienia. Plusem jest też krótki czas trwania projekcji - dwugodzinnego klocka chyba bym nie zmęczył a 73 minuty to idealna długość. Śliczne i niezamierzenie śmieszne retro science fiction.

Tutaj do obejrzenia za darmo i na legalu.

http://www.imdb.com/title/tt0054330/

"Night of Lust" ("Le concerto de la peur" Francja 1963, reż José Bénazéraf)



Strasznie dobry. Przede wszystkim sam temat filmu - mianowicie wojna heroinowych gangów pięćdziesiąt lat temu we Francji sprawia że już jest ciekawie. Do tego przy użyciu bardzo prostych środków udało się wydobyć reżyserowi mnóstwo emocji w czym znakomicie pomaga świetna ścieżka dźwiękowa, za którą odpowiedzialny jest Chet Baker. Nie trzeba być ekspertem żeby dojrzeć że to raczej tani film ale sztuką jest aby to nie przeszkadzało a dodawało uroku i tak właśnie dzieje się w tym przypadku. Pani aktorka bardzo piękna, akcja się dzieje podczas srogiej zimy i ogólnie cały temat jest bardzo fajnie przedstawiony a klimat świetnie budowany. Zdecydowanie warte polecenia, tym bardziej że to produkcja, na którą trudno trafić więc jak kiedyś będzie z jakiejś okazji w kinie albo telewizji to oglądać bez wahania!

http://www.imdb.com/title/tt0055863/

czwartek, 16 lutego 2012

"Thirst" ("Bakjwi" Korea Południowa 2009, reż Chan-wook Park)



Nareszcie film o wampirach gdzie solidnie leje się jucha. Do tego jest dość oryginalny - nie dość że rzecz się dzieje w Korei to na dodatek bohaterem jest ksiądz, który zostaje wampirem przez przypadek, w efekcie przetaczania mu krwi gdy bierze udział w badaniach nad tajemniczym, malowniczo zabójczym wirusem. Nie chcąc wiele więcej zdradzać napiszę tylko że cielesne żądze powoli przejmują kontrolę nad bohaterem co, jak nietrudno się domyślić, wywołuje w nim pewną wewnętrzną walkę. Mimo tego że rezultat tej walki jest dość łatwy do przewidzenia bardzo fajnie się to ogląda. Nie chodzi o to co się stanie - bo to raczej wiemy - lecz w jaki sposób. Ogólnie rzecz biorąc "Pragnienie" jest całkiem udaną produkcją, podobało mi się. Fajna była scena jak nawzajem z siebie pili krew. Końcówka też mi się podobała. No i oczywiście teściowa. Zauważyłem, że jak zwykle w koreańskich filmach na ścianach pomieszczeń są piękne tapety.

http://www.imdb.com/title/tt0762073/

niedziela, 5 lutego 2012

"The Night Evelyn Came Out of the Grave" ("La notte che Evelyn uscì dalla tomba" Włochy 1971, reż Emilio Miraglia)



Kolejny raz miał być horror a okazało się że to bardziej giallo. Opowieść o pewnym arystokracie, który trochę oszalał po stracie żony i teraz w ramach swojej choroby psychicznej w wymyślny sposób morduje prostytutki. Żeby było fajniej okazuje się że to tylko początek bo potem pojawiają się rozmaite spiski mające na celu odsunięcie go od rodowej fortuny. Każdy oszukuje każdego a do tego są piękne biusty, fajne stare samochody i oldschoolowe halucynacje czyli jest dokładnie tak jak być powinno. Wiele frajdy sprawiały mi różne błędy w sztuce typu: zakręt o 90 stopni w prawo, który okazuje się zakrętem 270 stopni w lewo; bicz który strzela mimo że gdzieś się o coś zahaczył i takie tam. Jeśli chodzi o tego rodzaju kino to nie jestem obiektywny i jaram się nim w opór. Noc, kiedy Ewelina wstała z grobu to bardzo fajna noc.

http://www.imdb.com/title/tt0067487/

"Puppet on a Chain" (Wielka Brytania 1971, reż Geoffrey Reeve)



Jak byłem mały to czytałem książkę o tym samym tytule. Teraz już oczywiście nic z tego nie pamiętam więc tym chętniej obejrzałem film szczególnie że Alistair MacLean napisał też scenariusz. Handel heroiną, trupy, amerykański śledczy w Amsterdamie, piękna kobieta, doskonała muzyka - słowem wszystko czego trzeba w dobrym starym sensacyjnym filmie. Dodam że nikogo z aktorów nie znałem wcześniej. Ogromną frajdą było też popatrzeć na Amsterdam z początku lat 70tych - niby miejsca te same a jednak wszystko w takim świetnym retro stylu, no i reklam mniej. Intryga - bez dwóch zdań udana chociaż jak się przeczytało trzy książki pana autora to wiadomo czego się spodziewać. Zdecydowanie najfajniejszy jest ten długaśny pościg motorówkami po kanałach Amsterdamu - nie wiem czy teraz da się coś takiego nakręcić bez budowania osobnego miasta na pustyni w Nevadzie. To co mi nie pasowało to nachalna antynarkotykowa propaganda bijąca z niektórych dialogów. Do tego stopnia bezczelna że fragmenty znałem stąd że ktoś je kiedyś gdzieś wsamplował. Mimo wszystko całość bardzo mi się podobała. Można spokojnie popatrzeć.

http://www.imdb.com/title/tt0066258/

"The Revenant" (USA 2009, reż D. Kerry Prior)



Fajne bo temat bardzo ciekawie podany. Amerykański żołnierz wraca z Iraku w trumnie i już po pogrzebie budzi się jako nieumarły. Ponieważ średnio się z tym czuje odwiedza swojego najlepszego przyjaciela aby ten pomógł mu jakoś przystosować się do nowej sytuacji. Całość to komedia i zbyt wiele grozy tu nie doświadczymy ale zabawa jest całkiem udana. Wiadomo że wielu nadchodzących rzeczy możemy się domyślić (bo to przecież oczywiste że jego dziewczyna wcześniej czy później się o tym wszystkim dowie) jednak nie wybijało mnie to z dobrego rytmu, w którym wszystko się dzieje. Końcówka jest też całkiem niezła, charakteryzacja udana, nawarstwienie głupot nie poraża a bawi, mówiąc krótko: jest w porządku a jak ktoś lubi temat to nawet bardzo.

http://www.imdb.com/title/tt1336006/