niedziela, 24 lipca 2011

"Idi i smotri" (Związek Radziecki 1985, reż Elem Klimov)



Krwi wiele nie ma, są za to trupy, spalony facet, urwana noga i przepotężna trauma. Bardzo dobry ale też bardzo ciężki film dziejący się na Białorusi w 1943 roku. Bohaterem jest młody, może piętnastoletni chłopak, który ogromnie chce wstąpić do partyzantki. Oczywiście okazuje się że to jak wygląda wojna niszczy go psychicznie w ciągu dosłownie kilku tygodni (jeśli nie kilku dni). Oglądanie tego co się dzieje na ekranie to niemałe wyzwanie dla widza, a branie w tym udziału na żywo jako nastolatek to absolutne spustoszenie emocjonalne (które swoją drogą świetnie jest tu pokazane). Bywa że momentami podjeżdża to wszystko bolszewicką propagandą a momentami się nieco wlecze ale trzeba przyznać że jako film rzecz jest zrealizowana rewelacyjnie. Od początku wiadomo że jest źle i będzie coraz gorzej a nie sposób oderwać wzroku od obrazu mimo wszystkich okropieństw wojny. Mocne i warte obejrzenia chociaż na pewno nie dla każdego.

http://www.imdb.com/title/tt0091251/

sobota, 23 lipca 2011

"Manhunt - Polowanie" ("Rovdyr" Norwegia 2008, reż Patrik Syversen)



Zupełnie przypadkowo trafiłem na to w telewizorze i było to dokładnie coś co lubię. Film którego akcja toczy się w 1974tym roku - grupa młodzieży jedzie na wycieczkę, podpadają gburowatym wieśniakom i ci urządzają na nich polowanie w okolicznych lasach. Najlepsze chyba jest to że wszystko doskonale udaje epokę - sam temat filmu, doskonała stylizacja (te ich dresiki i te dystrybutory na stacji!), długość projekcji, kolory - dosłownie wszystko. Moim zdaniem to nad wyraz udana próba przypomnienia tego co w gatunku najlepsze tym bardziej że jatka jest bardzo malownicza - przestrzelona stopa, drut kolczasty w ustach, wywleczone flaki, obcięty język - same smakowitości. Przerażenie i atmosfera osaczenia też całkiem dobrze zobrazowane mimo tego że w kółko ganiają po tym samym lesie. Zupełnie z zaskoczenia świetnie się wybawiłem.

http://www.imdb.com/title/tt1054115/

piątek, 22 lipca 2011

"Księżyc Zero Dwa" ("Moon Zero Two" Wielka Brytania 1969, reż Roy Ward Baker)



Mieszane uczucia miałem. W sumie fajna rzecz ale za mało fajna żeby być super a z drugiej strony zbyt dobrze zrobiona żeby być choć odrobinę kaszaniasta (a umówmy się - w tym temacie Hammer Film potrafią być ekspertami). Wszystko traktuje o pilocie kosmicznym, który zostaje wynajęty przez złego bogacza w celu sprowadzenia asteroidy zrobionego w całości z szafiru. Po drodze wychodzą kolejne sprawki i zawiązuje się intryga o skomplikowaniu typowym dla kina familijnego z lat 60-tych - mniej więcej od połowy filmu wiemy dokąd dąży całość i jak się to z grubsza skończy. Nie zmienia to faktu że ogląda się film całkiem przyjemnie - od bardzo fajnego animowanego początku, po raczej nie trzymające w napięciu sceny końcowe. Przyjemne, dobrej jakości retro SF.

http://www.imdb.com/title/tt0064691/