wtorek, 25 września 2018

"Sarajevo" ("Das Attentat" Austria / Czechy 2014, reż Andreas Prochaska)



Film rozpoczyna się zamachem na Arcyksięcia Ferdynanda i opowiada o śledztwie, które musi przeprowadzić główny bohater, a którego wynik jest z góry ustalony przez jego przełożonych. Niestety nie mam pojęcia jak blisko lub daleko prawdy historycznej znajduje się intryga wskazująca na to, że to kilka dążących do wojny, austro-węgierskich, wysoko postawionych postaci uknuło cały spisek, którego ofiarą stali się Arcyksiąże i Królestwo Serbii ale pokazane jest wszystko bardzo ciekawie. Jest nieco mroku, jest napięcie, jest rozwijające się na naszych oczach śledztwo - fajnie. Do tego film bardzo ładnie wygląda: umiejętna gra światłem i ostrością, kolory, stylizacje, ładnie pokazane Sarajewo sprzed ponad stu lat; a także brzmi: skrzypiące schody i podłogi, trzeszczący rower, grzechoczące kajdany i dyskretnie budująca nastrój muzyka - wszystko to dało mi dużą radość z oglądania. Dodam też, że nie trwa to niewiadomo jak długo a końcówka pozwala nam się trochę pozastanawiać. Nie wiedziałem czego się spodziewać i znów (trzeci raz?) jestem zadowolony z tego co zaproponował mi Netflix. Dobre.

https://www.imdb.com/title/tt3691446/

sobota, 22 września 2018

"Purple Sunset" ("Ziri" Chiny 2001, reż Xiaoning Feng)



Zdecydowanie najgorszy gniot jaki widziałem w 2018stym i ciężko będzie komukolwiek to przebić. Obrzydliwa chińska propagandówka. Nie wiem jakie boty nabiły aż 7.1 na imdb ale zdecydowanie jest to ocena zawyżona co najmniej trzykrotnie. Trójka bohaterów gania w kółko po lesie, zachowując się jak cymbały. Co chwila mają miejsce sytuacje, które w założeniu mają być pełne napięcia ale nie są, końcówka jest okrutnie rozwleczona, natężenie patosu nie do zniesienia. Pani Rosjanka co chwilę grożnie mierzy do kogoś z pepeszy ale nigdy nie pociąga za spust i po dwóch takich razach już wiemy że ona tego po prostu nie potrafi zrobić choć uparcie to powtarza. Żałosne. Sztucznie płonąca trawa boli w oczy. Japończycy to oczywiście żądne krwi, sadystyczne świnie opętane żądzą mordu. Jedyna w miarę sensowna postać to, o niespodzianko, chiński chłop. Wymęczyłem się przy tym potwornie. Kompletnie bezsensowny, tani kloc nad wszystkie kloce, który nawet nie jest odrobinę śmieszny z powodu swego dziadostwa. Omijać z daleka.

https://www.imdb.com/title/tt0303260/

"Przyciaganie" ("Притяжение" Rosja 2017, Fedor Bondarchuk)



Miałem iść na to do kina na zeszłorocznym festiwalu, miałem nawet bilet w garści ale nie wyszło. Nadrobiłem niecały rok później. Wszystkie filmy Bondarczuka jakie widziałem mi się podobały. Nie inaczej było tym razem. Sceny z  poczatku filmu gdy ogromny statek kosmiczny kosi blokowisko wgniatają w fotel i zdecydowanie wymagają wielkiego ekranu. W ogóle sporo jest tu dobrych obrazków. Słabszą stroną filmu jest sam scenariusz bo zbyt wiele razy zadawałem sobie pytanie "ale jak to?". Jak udaje się tym dzieciakom tak łatwo wchodzić do strzeżonej strefy? Gdy pada hasło "transfer się rozpoczął" czekamy żeby się dowiedzieć, transfer czego, skąd i dokąd - nigdy się to nie wyjaśni. Beztroska transfuzja krwi w szpitalu wyglądającym jak szwajcarska klinika z Jamesa Bonda to również naciągana sprawa. Druga rzecz to nieco rozwleczony a zarazem zbyt szybko dziejący się w czasie (tak w pół dnia) wątek romansowy, no ale niech będzie. Kiedy przymkniemy na to oko to można się sporo nacieszyć. Gopniki w adidasach i BMWicy są jak trzeba, kilka momentów nawet zabawnych, kilka fajnych typowo ruskich motywów, ojciec głównej bohaterki to wyróżniająca się postać, końcowe sceny z rzucaniem wrakami samochodów dobrze zrobione a zdecydowanie najlepsze wrażenie robią początkowe, wspomniane już, sceny upadku pojazdu na Moskwę. Na plus.

https://www.imdb.com/title/tt4731148/

"Impuls" ("Urge" USA 2016, reż Aaron Kaufman)

 

Straszliwy gniot. Obejrzałem bo leciało w telewizji i żałuję zmarnowanego czasu. Ogólnie chodzi o to, że scenariusz jest wybitnie durny. Nierealny, głupi, z dziurami wielkości jumbo-jeta, z fatalnie słabą końcówką, no megaklops. Do tego mamy żenujące i pretensjonalne dialogi (nikt tak się ze sobą nie porozumiewa), słabą grę aktorską (skąd tu się wziął ten Piece Brosnan? I kogo on udaje?) plus chyba jakąś nieudaną próbę moralizatorstwa. O co chodzi? O to że ekipa pachnących na kilometr sztucznością niby-przyjaciół wybiera się na luksusowy weekend do posiadłości jednego z nich (ten z kolei, nie muszę chyba dodawać jest super bucem) po czym razem idą do super ekskluzywnego klubu gdzie otrzymują nowoczesny narkotyk. Do tej pory jest już kiepsko ale potem robi się naprawdę o wiele gorzej. Niezbyt wiadomo o co chodzi, co skąd się bierze i dokąd prowadzi. Naprawdę potworna szmira. Absolutnie szkoda na to czasu. Nie wiem kto daje pieniądze na takie rzeczy.

https://www.imdb.com/title/tt4083572/

czwartek, 20 września 2018

"Gliniarz" ("The Guard" Irlandia 2011, reż John Michael McDonagh)



Rzadko mi się zdarza zaśmiać w głos na filmie a tu miało to miejsce kilka razy. Świetnie! Bohaterem jest zmęczony, bezczelny i nie stroniący od życiowych uciech policjant w wieku bliższym emerytury niż początku kariery. Film jest irlandzki więc jest trochę inaczej niż jesteśmy przyzwyczajeni - pięknie mówią, humor jest też dość szczególny, krajobrazy i miejskie plenery również podkreślają irlandzkość tego filmu. Fabuła opowiada nam o tym, że w mieście pojawia się agent FBI, z którym lokalni policjanci mają pracować po to, aby ująć gang przemytników wwożących towar o ogromnej wartości. Wiadomo kto się z nimi upora i wiadomo, ze użyje do tego niekonwencjonalnych metod. Aktorzy tu występujący są raczej drugoligowi ale udaje im się spokojnie udźwignąc temat, niektóre zdjęcia bardzo fajne, końcówka nieoczywista, słowem - udane, rozrywkowe kino.

https://www.imdb.com/title/tt1540133/

niedziela, 16 września 2018

"Zjedzeni Żywcem" ("Eaten Alive" USA, reż Tobe Hooper)



To mi się nie mogło nie spodobać. Jest obskurny hotel na dusznych bagnach, jest szaleniec z kosą i jest krokodyl. Nad wszystkim unosi się zapaszek taniochy ale zupełnie mi on nie przeszkadzał, wręcz dodawał wszystkiemu uroku. Damy lekkich obyczajów, ich przełożona, policjant, lokalny cwaniaczek - wszyscy oni idealnie tworzą nastrój tego trzecioligowego filmu z lat siedemdziesiątych. Szaleństwo głównego złego jest mocno komiksowe, jego monologi zdecydowanie przesadzone, logika czasami też się gdzies gubi ale wciąż mi to nie przeszkadzało - chodzi o klimat a ten jest dokładnie taki jaki powinien być. Krew, golizna, samochody, rozpadająca się lokacja, chaszcze, uciekające dziecko, drewniana noga - no naprawdę można wymienić jeszcze więcej elementów, które stanowią obowiązkowe punkty takiej produkcji ale nie ma to sensu. Tobe Hooper umiał robić takie rzeczy bez dwóch zdań. Raczej dla koneserów.

https://www.imdb.com/title/tt0074455/

piątek, 14 września 2018

"Zawieście czerwone latarnie" ("Da hong deng long gao gao gua" Chiny / Hong Kong / Tajwan 1991, reż Yimou Zhang)



Znów mi się udało obejrzeć bardzo dobry dramat obyczajowy. Wiele o nim słyszałem - że znany i nagradzany ale od wielu lat jakoś się nie złożyło do tego usiąć. Wreszcie mogę powiedzieć, że jest odhaczony. Rzadko sięgam po filmy w takim stylu więc tym bardziej się cieszę, że to ani nudne ani głupie tylko bardzo ciekawe i wciągające. Opowieść dotyczy dziewczyny, która zostaje czwartą żoną pewnego bogacza (który swoją drogą nigdy nie jest dobrze pokazany - widzimy go albo z tyłu albo z daleka, świetny patent, w końcu to nie o nim). Dziewiętnastoletnia małżonka musi się odnaleźć pośród sztywnych reguł i oczywiście ułożyć sobie relacje z pozostałymi trzema żonami co oczywiście nie będzie takie proste. Może nie ma tu jakiegos ogromnego napięcia ale z uwagą, do samego dramatycznego końca, śledziłem dokąd nas to wszystko doprowadzi. Bardzo mi się podobały obrazki - prawie wszystkie nakręcone w wielkiej rezydencji, czasami bardzo geometryczne, spokojne, eleganckie ujęcia. Przepiękne są stroje wszystkich żon bogacza, detale domu i zdobienia wnętrz. W porządku jest też muzyka i mam tu na myśli także piosenki, które śpiewała na dachu Trzecia Dama. Oczywiście szalenie ciekawe jest też to, jak wszyscy w filmie się zachowują bo przecież Chiny z 1920 roku to raczej zupełnie nieznany mi świat. Kawał dobrego kina.

https://www.imdb.com/title/tt0101640/

piątek, 7 września 2018

"Ostatni Hiszpanie na Filipinach" ("1898. Los últimos de Filipinas" Hiszpania 2016, reż Salvador Calvo)



Podobało mi się. Zaczyna się od bradzo ładnych zdjęć, które ustawiają nas w miejscu akcji - palmy, dżungla, soczysta zieleń, morskie fale, sporo niezłych zdjęć z drona - wszystko to pozwala dobrze wjechać w sytuację, w której znajdują się bohaterowie. Ci z kolei też sa bardzo dobrzy - kapitan z pieskiem, sierżant z ogromną blizną na głowie, porucznik w czapce jak Corto Maltese (gra go jak zwykle bardzo dobry Luis Tosar znany mi z "Cela 211" i "Słodkich Snów"), uzależniony od opium kleryk czy wreszcie młody, główny bohater a zarazem narrator całej opowieści. Kolejny raz jest to jedna z tych historii gdzie od początku wiemy jak się to z grubsza musi skończyć, szczególnie jeśli widz interesuje się cokolwiek historią, mimo to są chwile kiedy napięcie trzyma jak powinno a walki momentami wyglądają odpowiednio krwawo i brutalnie. Do tego dochodzi świadomość całego bezsensu tej sytuacji, która sprawia, że opowieść jest jeszcze bardziej dramatyczna. Nie spodziewałem się, że będzie to aż taki fajny film i jestem bardzo pozytywnie zaskoczony.

https://www.imdb.com/title/tt05698568/

"Samuraj - Morderca" ("Samurai" Japonia 1965, reż Kihachi Okamoto)

 

Młody Toshirô Mifune jest członkiem ekipy, która planuje zabić pewnego wysoko postawionego samuraja. Na początku im się to nie udaje więc powstaje kolejny plan a do tego poszukiwany jest zdrajca w ich szeregach. Nie da się ukryć, że jest bardzo ciekawie ponieważ cała opowieść przeplatana jest wieloma retrospekcjami i innymi pobocznymi wątkami. Nie przeszkadzało mi raczej spokojne tempo (myślisz, że minęło 40 minut filmu a okazuje się, że minęło 20) bo intryga jest naprawdę gęsta - tak gęsta, że dałoby się nią obdzielić trzy różne filmy. Im bliżej końca tym bardziej napięcie rośnie. Widz coraz bardziej domyśla się co się wydarzy, potem tego samego domyślają się bohaterowie a na koniec to się dzieje. Dobre! Bardzo podobała mi się postać Kenmotsu - złego i brzydkiego typa, który jątrzy i mąci jak nikt inny w tym filmie. Owszem momentami montaż jest dość szalony, są ciekawe, niecodzienne patenty (typu: przejście przez składany parasol) a do tego tradycyjna muzyka, która nie każdemu może pasować. Wszystko się dzieje zimą, więc końcowe sceny na śniegu są zdecydowanie udane - dobre wykorzystanie pogody w czarno-białym filmie. Mimo, że ma swoje niedociągnięcia to bardzo mi się podobał.

https://www.imdb.com/title/tt0059673/