niedziela, 30 listopada 2008

"Infekcja" ("Kansen" Japonia 2004, reż Masayuki Ochiai)


Dziwny ten film trochę. Zaczyna się fajnie i są ładne zdjęcia i wydaje się że będzie się ciekawie działo a potem jakoś wszystko mi się rozpłynęło. Reżyser i scenarzysta chyba nie wiedzieli czy chcą zrobić film o duchach, czy o chorobie czy o zombie i tak nie wiadomo co z tego wychodzi. Dużo fajnych scen jest, owszem, krwi nieco i odpadające członki też są. Mamy mroczne, szpitalne wnętrza (chociaż ciężko jest uwierzyć ze to ma być służba zdrowia w Japonii), typowe dla gatunku motywy i dobrze dobraną muzykę - niby wszystko na miejscu, nie można jednak zaprzeczyć że są o wiele lepsze japońskie horrory.
http://www.imdb.com/title/tt0418778/

sobota, 29 listopada 2008

"Sexy Beast" (Wielka Brytania / Hiszpania 2000, reż Jonathan Glazer)


Wreszcie udało mi się obejrzeć i ogromnie jestem z tego zadowolony. Bardzo fajne postacie i ciekawa intryga bazująca w zasadzie na dialogach, których jest o wiele więcej niż samej tzw "akcji", i które idealnie nas we wszystko wkręcają. Świetnie filmowane, dobra muzyka, no naprawdę kawał udanej roboty. Sam napad (o który niby to chodzi w filmie) dość specyficzny, ale niech będzie. Godne polecenia, nietypowe gangsterskie kino.
http://www.imdb.com/title/tt0203119/

piątek, 28 listopada 2008

"The Dark Knight" (USA 2008, reż Christopher Nolan)


Pomimo ewidentnych niedociągnięć jednak mi się podobał. Nieco za długi, momentami miałem wrażenie że coś się już dzieje tylko po to żeby się dziać, chociaż nie mogę powiedzieć że jest nudny, akcja ciągle goni. Irytowały tez niektóre ewidentne niedorzeczności, jakby scenarzysta nie do końca odrobił lekcje oraz rozświetlone, stalowo-szklane Gotham City - to ma być mroczne miasto? Oczywiście Joker jest fenomenalny, reszta postaci jest dla niego tłem (co nie znaczy ze są źli, po prostu Joker jest świetny). Pół kropli za spaloną twarz, kilka trupów, ran i bijatyk.
http://www.imdb.com/title/tt0468569/

"The Corpse Vanishes" (USA 1942, reż Wallace Fox)


Znów nie ma szans na to żebym był obiektywny. Bela Lugosi pojawia się na ekranie a ja piszczę jak nastolatka na koncercie N'Sync. Oczywiście za każdym razem jest wspaniale zły a jakby tego było mało, ma do pomocy staruchę i jej synów: garbusa i karła. Razem gromadzą ciała dziewic. Prawda że pięknie? Wiadomo że nie jest to szczytowe osiągnięcie kina grozy ale dostarczyło mi mnóstwo zabawy, więc złego słowa nie powiem.
http://www.imdb.com/title/tt0034613/

czwartek, 20 listopada 2008

"Hancock" (USA 2008, reż Peter Berg)


Całkiem ok jak dla mnie, tak naprawdę to zawsze chciałem żeby ktoś zrobił mniej więcej taki film - że jest pokazane jaki bałagan zostaje w mieście po walce superbohaterów. Przyczepić by się można do tego, że końcówka nie powala, że kilka akcji nieco na siłę no ale niech im będzie. Dużo momentów, w których się na głos śmiałem i sporo widowiskowych scen jakoś mi zrównoważyło niedociągnięcia. Nie spodziewałem się cudów więc mile się zaskoczyłem że to nie jakaś chała. Zaczynam w końcu doceniać Willa Smitha powoli chyba.
http://www.imdb.com/title/tt0448157/

"The Torture Chamber of Dr. Sadism" ("Die Schlangengrube und das Pendel" Niemcy Zachodnie 1969, reż Harald Reinl)


Bardzo mi się podobało. Wszystko jak trzeba - opuszczone zamczysko, klątwa sprzed trzydziestu lat, Christopher Lee w roli głównego szwarccharakteru (chociaż trochę go mało na ekranie jak dla mnie), scenariusz z niezłym klimatem na podstawie opowiadania E.A.Poe. Sam byłem zaskoczony tym jakie to fajne, tym bardziej, że odkąd skończył się u nich expresjonizm, Niemcy nie słyną z powalających filmów a i angielski tytuł zwiastował raczej kaszankę. Krwi wiele nie ma, ale są za to malowniczy wisielcy, korytarz z czaszek i naprawdę nie byle jaka komnata tortur plus prześliczna główna aktorka. Klimat grozy trochę zakurzony, ale i tak się to fajnie oglądało.
http://www.imdb.com/title/tt0062235/

"The Machine Girl" ("Kataude mashin gâru" Japonia 2008, reż Noboru Iguchi)



Piałem z zachwytu! Momentami trąci okropną kichą (np jak bohaterowie w przezabawnie żenujący sposób objaśniają co się dzieje: "o! skończyła mi się amunicja", "rety, nie mogę trafić drucikiem do dziurki") i scenarzysta czasami się gubił (najlepsze jak rodzice zabitych łobuzów przebrali się za power rangers) ale to właśnie jest film z gatunku tych, przy których chyba najlepiej się bawię. Poza 30 minutami retrospekcji na początku, przez cały czas widowiskowo tryska krew. Na hektolitry i fontanny, we wszystkie możliwe sposoby. Fabuła to oczywiście zemsta dziewczęcia na szkolnym gangu chuliganów. Zemsta przy pomocy wszelkich środków i wielkiego karabinu maszynowego przymocowanego zamiast utraconej lewej ręki. Wszystko bardzo komiksowe, przesadzone i okropnie śmieszne mimo całej brutalności. Wyłem z radochy.
http://www.imdb.com/title/tt1050160/

sobota, 15 listopada 2008

"Dünyayi kurtaran adam" (Turcja 1982, reż Çetin Inanç)


O jejku... Brak słów. Tureckie gwiezdne wojny z kradzionym materiałem filmowym i dźwiękowym, pluszowymi potworami, bronią i uzbrojeniem z tektury, żenującymi dialogami, walkami kung fu, efektami przy których Pan Kleks to mistrzostwo świata, piciem krwi przez rurkę i w ogóle mnóstwem absurdu. Coś takiego jak montaż w zasadzie nie istnieje, w ogóle okazuje się że da się nakręcić film w TAKI sposób! Wytrzymanie tego od początku do końca to niezapomniane przeżycie. Co chwila łapałem się za głowę, ciężko o tym opowiadać. Rekomendowane oglądanie grupowe.
http://www.imdb.com/title/tt0182060/

"The Long Goodbye" (USA 1973, reż Robert Altman)


Oglądałem tuż po przeczytaniu książki więc chyba film był od razu na straconej pozycji. Nie mam nic do gry aktorskiej ani w ogóle do samej tzw. sztuki filmowej. Jakoś jednak jest tak, że im bardziej intryga oddalała się od tego co było w powieści tym bardziej film tracił dla mnie na atrakcyjności. Sam w sobie nie jest zły ale byłby lepszy gdyby to nie był Philip Marlowe, który tutaj np. ma kota i wciąż coś do niego lub do siebie mówi. Nie pasuje mi to, a końcówka już zupełnie mnie zniesmaczyła. Chociaż tak ogólnie to to jest dobra rzecz. Gdyby tylko się dało tak zrobić, żeby bohater się inaczej nazywał...
http://www.imdb.com/title/tt0070334/

piątek, 14 listopada 2008

"Shockwaves" (USA 1977, reż Ken Wiederhorn)


Podwodni zombie naziści - to brzmi nieźle. Film oparty na klasycznym schemacie: zabłąkany statek dociera na wyspę, gdzie przetrwał doktor nazista, który kiedyś experymentował tworząc nadczłowieka. Najpierw nie podobało mi się że niby to film o zombies ale jednak krwi nie uświadczysz. Jednak okazuje się, że fabuła dość sensownie to tłumaczy, a i doszedłem do konkluzji że przy takim budżecie krew by wyglądała jak keczup, więc wyszło tylko na lepsze. Zaszufladkowałbym to najprędzej jako "tani film grozy". Nie że zły, po prostu tani i trzeba się z tym liczyć. W kółko ganiają się po jednej wyspie i generalnie scenariusz nie powala na kolana, gra aktorów zresztą też, ale muszę przyznać, że chwilami zdecydowanie odczuwa się napięcie. Mnie się podobał.
http://www.imdb.com/title/tt0076704/

sobota, 8 listopada 2008

"Michel Vaillant" (Francja 2003, reż Louis-Pascal Couvelaire)


Kiedy byłem w Belgii "Michel Vaillant" wchodził do kin. Wiedziałem że jest zrobiony na podstawie komiksu i wszyscy się tym jarali, jednak ze względu na barierę językową nie mogłem go obejrzeć, no i proszę! Po latach się udało. Przede wszystkim to nie jest film dla mnie. Oczywiście Luc Besson, który maczał w tym paluchy sprawił że zdjęcia są naprawdę niesamowite i patrzy się na to naprawdę miło, aż ciężko się oderwać. W samej opowieści też jest całkiem sporo zwrotów akcji i jak na film tego typu jest on zaskakująco mało miałki (chociaż wiadomo, że postacie i niektóre sytuacje są stricte komiksowe) i w ogóle nawet udany. Sęk w tym że oni ciągle jeżdżą tymi samochodami... Ponad półtorej godziny ryczących silników od czasu do czasu przerywanych dialogiem to zdecydowanie nie moja bajka. Jak ktoś lubi to powinno się podobać. O wiele, wiele lepszy film od takiego, powiedzmy "Tokyo Drift".
http://us.imdb.com/title/tt0307156/

piątek, 7 listopada 2008

"Hellboy II: The Golden Army" (USA 2008 reż Guillermo Del Toro)


Długo się zastanawiałem co o tym napisać. Po pierwsze: lubię Hellboya, wiadomo, że komiks rzuca na kolana, koniec w temacie. Po drugie: jest tu dużo bardzo fajnych rzeczy - facet co ma dym w środku jest super co do szczególiku, Abe Sapien też bardzo fajny, a to jak Stary Król ma zrobioną koronę z włosów - oczu nie mogłem oderwać! Można by naprawdę długo wymieniać. Po trzecie: film jako taki jest raczej porażką. Ładna ale płytka bajka lokująca się gdzieś za "X-men" a przed "Mumią". Moim zdaniem nie ma co konkurować z takimi filmami tylko trzeba robić coś fajniejszego (już słyszę "to zrób!"), tym bardziej że jako punkt wyjściowy mamy komiks artystyczny a nie popowy. Wiele ładnych detali nie składa się na fajny film. Po czwarte: odbiorca i konkurencja są ściśle ustalone więc mimo wielu walk nie ma krwi.
http://us.imdb.com/title/tt0411477/