sobota, 31 grudnia 2016

"Lisa and The Devil" ("Lisa e il diavolo" Włochy / Niemcy Zachodnie / Hiszpania 1973, reż Mario Bava)



Mocno psychodeliczne. Mimo że niejednokrotnie cofałem film, żeby zrozumieć co tam się dzieje to nie było to do końca takie łatwe. Postacie raz się pojawiają, raz znikają, raz żyją raz nie. Zaczyna się dość dziwacznie - oto turystka gubi się w biały dzień w jakimś mieście i nikt nie jest jej w stanie pomóc bo jest pusto na ulicach. Dopiero pod wieczór wsiada do jakiegoś auta i razem z jego pasażerami jedzie do mrocznej posiadłości gdzieś na odludziu. Nie ma to za bardzo sensu a potem wszystko plącze się jeszcze bardziej. Ponieważ za sterami stał Mario Bava to możemy się spodziewać ładnych obrazków, pięknych kolorów, niezłej muzyki a i krwi nieco chlapnie tu i ówdzie. Najlepszy w tym wszystkim jest oczywiście Telly Savalas z lizakiem-kulką w ustach. Ze względu na dosyć szalony scenariusz nie mogę powiedzieć że to jakiś świetny film ale że ja takie lubię to całkiem mi się podobał.

http://www.imdb.com/title/tt0068863/

"Kansas City Confidential" (USA 1952, reż Phil Karlson)



Zaczyna się tak, że pewien nienajmilszy facet zaprzęga trzech oprychów do zrobienia napadu. Na każdego z nich ma jakiegoś haka i zleca im robotę. Wszystko idzie jak z płatka chociaż, oczywiście nie do końca. Pojawia się ktoś, kto w to został wrobiony, potem pojawia się dziewczyna i okazują się kolejne ciekawe rzeczy. Trwa śledztwo i niebezpieczna gra, nie wszyscy do końca wiedzą kto jest kim więc można nawet powiedzieć o jakimś napięciu. Wiadomo, nieco to wszystko już pokrył kurz i na przykład wymuszanie tego i owego na groźnych bandziorach plaskaczami wzbudza raczej uśmiech politowania ale i tak fajnie się na to patrzyło. Może to nie szczyt kinematografii i nie klejnot w nurcie noir jednak jak dla mnie spokojnie daje radę.

http://www.imdb.com/title/tt0044789/

"Miliard Szczęśliwych Ludzi" (Polska 2011, reż Maciej Bochniak)



Super rzecz. O tym, jak zespół Bayer Full za namową pewnego pana postanawia podbić chiński rynek i co z tego wynikło. Gęba mi się cieszyła bez przerwy. Obraz, który się z tego wyłania jest z grubsza taki, że inicjator pomysłu to krętacz i mitoman a artyści to pracowici ale raczej prości ludzie. Są tu autentycznie zabawne momenty, na przykład kiedy Pan Krzysztof opowiada o swoich doświadczeniach kulinarnych, czy też o tym jak należy postępować w kontaktach z Chińczykami, bądź kiedy zespół podejmuje pierwsze próby nauki chińskich tekstów do swoich piosenek. A potem, z chwili na chwilę, kiedy następuje zderzenie z rzeczywistością, już nie wszystkim jest tak wesoło. Na szczęście widzom raczej tak. Nie jestem pewien czy gdybym był bohaterem tego filmu to zgodziłbym się na jego formę. Dobre.

http://www.imdb.com/title/tt2137181/

"Oblężone Miasto" ("Chun sing gai bei" Hong Kong 2010, reż Benny Chan)



Bardzo słabe. Nawałnica bzdur. Zmarnowany, i tak nienajświeższy pomysł. Chodzi o to, że podczas wojny źli ludzie przeprowadzali eksperymenty na swoich jeńcach(?) i teraz zupełnie niechcący cyrkowa ekipa trafia do sekretnej jamy gdzie podtruwa się gazem, który powoduje u nich mutacje. Oczywiście nie u wszystkich jednakowo - w wyniku niezbyt zrozumiałego zamieszania klaun mutuje inaczej. I żeby było jeszcze banalniej - klaun będzie dobry a reszta bandy zła. Klaun zakocha się w prezenterce telewizyjnej (która rzeczywiście jest szalenie atrakcyjna) a reszta bandy idzie rabować banki. Jest do bólu przewidywalnie, niespójnie i bez żadnego rytmu. Raz to pachnie słabą komedią, raz tanim romansidłem a raz szóstoligowym filmem sensacyjnym z elementami SF. Pełno też zagrań typu: gdy jeden z wielkoludów wali kogoś w klatę widać że chowa mu pięść pod pachą. No straszna lipa, nie da się ukryć. Wspomnę też, że w wersji, którą oglądałem na jakieś 8 minut przed końcem zupełnie padł dźwięk, ale to i tak nie ma żadnego znaczenia.

http://www.imdb.com/title/tt1691832/

"Space Battleship Yamato" (Japonia 2010, reż Takashi Yamazaki)



Dla naiwnych dzieci. Jeśli stawką każdego działania bohaterów, od samego początku projekcji, jest los ludzkości i istnienie planety to wiadomo że po piętnastu minutach ciężko stopniować napięcie jeszcze bardziej. Szybko okazało się że mocno kibicowałem zagładzie mając nadzieję na coś szalenie spektakularnego. O ile się nie mylę jest to pochodna serialu anime o tej samej nazwie i jakoś mnie nie dziwi że postacie są papierowe, że konflikty, mówiąc delikatnie, są sztuczne i że od początku wiadomo jak to wszystko się musi skończyć. Po stronie plusów mamy całkiem miłe dla oka wybuchy i bitwy w kosmosie - to zawsze jest spoko. W zasadzie nic więcej pisać nie ma sensu. Jak ktoś jest fanem serii to i tak obejrzy a jeśli do tego jest jeszcze w podstawówce to może nawet mu się spodoba.

http://www.imdb.com/title/tt1477109/

"Miecz Zagłady" ("Dai-bosatsu tôge" Japonia 1966, reż Kihachi Okamoto)



Znane także jako "Miecz Przeznaczenia". Jak dla mnie to o tym jak mistrz fechtunku mordując kolejnych przeciwników coraz bardziej popada w obłęd. Wszystko jest czarno-białe i pozornie niewiele się dzieje. Nie ma jakichś przesadnie długich dialogów czy wielu dynamicznych sytuacji. Najwięcej się dzieje u tego typa w głowie i wyraźnie, na naszych oczach, dzieje się coraz gorzej. Spojrzenie odklejonego od rzeczywistości szaleńca Ryunosuke Tsukue ma opanowane do perfekcji.  Żeby było ciekawiej nie chodzi o samą przelaną przez niego krew lecz także, o nie do końca oczywistą relację bohatera z kochającą go kobietą. Kilka pojedynków naprawdę świetnychToshirô Mifune nie do końca taki kozak, chociaż wiadomo, cienki nie jest, postępujący amok - naprawdę bardzo mi się to podobało.

http://www.imdb.com/title/tt0060277/

"Królowa Śniegu 3: Ogień i lód" ("Snezhnaya koroleva 3. Ogon i led" Rosja 2016, reż Aleksey Tsitsilin)



Nie widziałem ani pierwszej ani drugiej części. Tę widziałem z dziećmi w kinie. Nie powiem, żeby to w jakiś sposób wybijało się ponad albo spadało poniżej przeciętnej. Ot, kolejna, poprawnie wykonana, animowana w 3D bajka dla dzieci, gdzie łatwo przewidzieć co się stanie, gdzie dobry jest dobry a zły jest zły. Moją uwagę zwrócił postawiony w miasteczku, w ramach dekoracji(?) pomnik, łudząco podobny do Robotnika i Kołchoźnicy, obecnych od lat w czołówce Mosfilmu. Nie wiem czy jestem przewrażliwiony czy to element pracy nad młodymi mózgami. Nie znam się na tyle dobrze na współczesnej rosyjskiej animacji dla dzieci by widzieć jakieś konkretne trendy. Poza tym wszystko się zgadza - grzeczni bohaterowie, pościgi, zagrożenie i walka z nim. Tak jak wspomniałem - przeciętna bajka. Można ale nie trzeba.

http://www.imdb.com/title/tt4685554/

środa, 28 grudnia 2016

"Legendary Assassin" ("Long nga" Hong Kong 2008, reż Li Chung Chi + Jing Wu)



Dość proste ale całkiem przyzwoite. Na samym starcie pewien pan napada na drugiego i po krótkiej walce obcina mu głowę. Od tej chwili nie mamy najmniejszych wątpliwości kogo dotyczy tytuł filmu. Tym bardziej że chwilę później kolejny raz zmuszony jest on pokazać swoje umiejętności. Żeby trochę zagęścić akcję zaprzyjaźnia się z lokalną policjantką, szukają go zbiry a wszystko dzieje się na odciętej od świata wyspie - akurat nadchodzi tajfun i nie ma się jak stamtąd wydostać. Postacie są nieco przesadzone i w ogóle jest mocno komiksowo, szczególnie jeśli chodzi o wszelkie mordobicia ze specjalnym wskazaniem na ostatnia walkę. Intryga nie ma jakichś specjalnie niespodziewanych zakrętów ale ponieważ całość trwa krócej niż półtorej godziny to nie zdążymy się znudzić. Wbrew tytułowi legendą kina to się raczej nigdy nie stanie ale spokojnie można obejrzeć jak nie ma nic lepszego do roboty. Fajnie że wszyscy używają klasycznych Nokii.

http://www.imdb.com/title/tt1236370/

"Tajemniczy Ogród" ("The Secret Garden" USA 1993, reż Agnieszka Holland)



Zdecydowanie kino nie dla mnie - po prostu niezbyt wiem o czym był ten film i po co powstał. Osierocona dziewczynka trafia do ogromnej posiadłości swojego wuja. Nikt tu jej specjalnie nie lubi na czele z główną służącą graną przez Maggie Smith. W ogóle dorośli są raczej antypatyczni ale oprócz nich są tam także różne dzieciaki, z którymi dziewczynka powoli nawiązuje jakieś porozumienie. Wszystko toczy się raczej leniwie, obrazki nie porywają (ot skacze sobie ptaszek z gałązki na gałązkę i takie tam) nie mówiąc o samej historii. Tajemniczy ogród wcale nie jest jakoś szczególnie tajemniczy a morał historii jest taki, że dzieci powinny przebywać na świeżym powietrzu a stare baby bywają przewrażliwione. Wspominałem już, że to raczej nie dla mnie?

http://www.imdb.com/title/tt0108071/

"Następny jesteś ty" ("You're Next" USA / Wielka Brytania 2011, reż Adam Wingard)



Temat w zasadzie klasyczny: rodzina spotyka się w wypoczynkowym domku gdzieś na odludziu i nagle pada ofiarą ataku. Nie wiadomo kto jest sprawcą ani co nim kieruje. Mamy tu dużo malowniczo krwawych scen: poderżnięte gardło, siekiera w twarzy, gwoździe w stopach i inne przyjemne ujęcia. A blender na głowie jest niczym wisienka na torcie. Na szczęście nie jest to do końca typowe - im dalej rozwija się akcja tym robi się ciekawiej, szczególnie za sprawą jednej postaci, która, jak się okazuje, znakomicie sobie daje w tej sytuacji radę, mimo że otoczona jest bandą przerażonych gamoni. Na początku nieco irytowała mnie rozedrgana nie wiem po co kamera, ale po jakichś dwudziestu minutach projekcji obraz się uspokaja i można spokojnie cieszyć oko tą rozkoszną jatką. Bardzo mi podeszło.

http://www.imdb.com/title/tt1853739/

poniedziałek, 26 grudnia 2016

"Port of New York" (USA 1949, reż Laslo Benedek)



Stary kryminał o przemytnikach narkotyków, których szefem jest Yul Brynner. Tytułowy nowojorski port to miejsce, do którego docierają transporty. Na samym początku pojawia się trup a potem kolejne i w sumie robi się całkiem fajnie choć oczywiście w porównaniu z tym jak dzisiaj wyglądają porachunki gangsterów to jest to bajeczka dla dzieci. Dodam że wsparta typowo bajkowym, jak na współczesne standardy, dość zabawnym głosem z offu opowiadającym nam jaką to ciężką pracę wykonują dzielni policjanci i agenci celni. Pod koniec sytuacja się trochę zagęszcza i mimo tego że raczej to wszystko jest mocno nadgryzione zębem czasu to i tak oglądało się całkiem przyjemnie. Fajny jest ten dawny Nowy Jork i to jak wszystko tam wyglądało.

http://www.imdb.com/title/tt0041761/

"Ostatnie dni na Marsie" ("The Last Days on Mars" Irlandia 2013, reż Ruairi Robinson)



Niedawno oglądałem "Marsjanina" i z tego powodu ciężko mi uciec od porównań. Mówiąc najprościej - historia jak dla mnie ciekawsza, obrazki o wiele mniej spektakularne. Opowieść jest o tym jak podczas ostatnich godzin przed opuszczeniem stacji badawczej jeden z uczestników wyprawy trafia na jakieś tajemnicze bakterie i co z tego wynika. Mimo tego, że to jak się wszystko potoczy jest raczej łatwe do przewidzenia i tak ogląda się fajnie. Jedyne co mnie nie przekonywało to sam Mars - niestety wygląda bardziej jak jakaś losowa pustynia gdzieś na ziemi - to nie Ridley Scott siedział za sterami a i budżet mniejszy więc w sumie nie ma się co dziwić. Choć raczej nie odmieni niczyjego życia, lub może właśnie dlatego, można to spokojnie obejrzeć.

http://www.imdb.com/title/tt1709143/

sobota, 24 grudnia 2016

"The Floating Castle" ("Nobô no shiro" Japonia 2012, reż Shinji Higuchi + Isshin Inudô)



Długi, ale wcale nie ma chwili nudy. Oparta na faktach opowieść o tym jak kilku japońskich lordów zdecydowało odciąć się od cesarza i założyć własną dynastię oraz o tym jak przy pomocy rozmaitych trików bronili się przed przeważającymi siłami, które zostały wysłane aby przywołać ich do porządku. Bardzo fajne są występujące tu postacie ze szczególnym wskazaniem na księcia i księżniczkę. Do tego: bardzo ładne, mieniące się kolorami, pięknie oświetlone obrazki; niezłe sceny bitewne, gdzie fruwają głowy; rendery, które nie bolą w oczy - słowem: udana produkcja. Jedyne na co mogę narzekać to napisy, które były średnio dopasowane i chwilami sprawiały że musiałem się mocno zastanowić o co tym ludziom chodzi, jednak, co oczywiste, to nie wina samego filmu a raczej wersji, którą mi przypadło oglądać. Lubię takie kino.

http://www.imdb.com/title/tt1674778/

"The Quiet Duel" ("Shizukanaru kettô" Japonia 1949, reż Akira Kurosawa)



Znowu super. Kolejny raz oglądam Mifune u Kurosawy nie jako samuraja - tym razem jest lekarzem, który podczas operacji przecina sobie palec i zaraża się od pacjenta syfilisem. Stawia go to w bardzo trudnej sytuacji. Musi wstrzykiwać sobie leki, musi z bólem serca rozluźnić relacje z ważną dla niego dziewczyną, musi wszystko trzymać za zębami bo sam jest lekarzem a choroba należy do wstydliwych więc wiadomość o niej mogłaby bardzo zaszkodzić jego reputacji. Na domiar złego typ, od którego nasz lekarz chorobę złapał, w ogóle nie chce słyszeć o jakiejkolwiek odpowiedzialności czy leczeniu, prowadzi normalne(?) rodzinne życie i spławia Mifune na drzewo. Tak, z grubsza wygląda plątanina zależności w tym filmie i tak, jak nieczęsto oglądam dramaty to ten, japoński i czarno-biały, bardzo mi się podobał. Osobne słowo muszę powiedzieć o kroplach deszczu, które bębnią. Zresztą co tu dużo gadać: klasa.

http://www.imdb.com/title/tt0041870/

"Polskie Gówno" (Polska 2014, reż Grzegorz Jankowski)



Strasznie mi się podobało i to z wielu powodów.

http://www.imdb.com/title/tt4438688/

wtorek, 20 grudnia 2016

"Narzeczona dla Kota" ("Neko no ongaeshi" Japonia 2002, reż Hiroyuki Morita)



Studio Ghibli po raz kolejny. Kłopot polega na tym że ta wytwórnia przyzwyczaiła mnie do absolutnie najlepszych produkcji. Tutaj wcale nie jest kiepsko jednak ze względu na to że film trwa krótko (zaledwie 75 minut) to siłą rzeczy intryga nie jest jakoś bardzo złożona. Tyle narzekania. Poza tym wszystko cudne szczególnie jeśli ktoś jest posiadaczem kota. Najbardziej czarujące jest to, jak wszystkie koty są zanimowane - widać że ktoś długo obserwował zachowanie, ruchy i mimikę tych zwierzaków co jest doskonale oddane. Świetne jak zwykle są wszelkie szczególiki - koci ochroniarze, wirujące oczy ich cesarza i mnóstwo innych smaczków. Poleciła mi to moja córka - dziękuję Basieńko.

http://www.imdb.com/title/tt0347618/

"The Looters" (USA 1955, reż Abner Biberman)



W porządku. Chodzi o to że jest sobie pan, który mieszka w górach. Ni z tego ni z owego odwiedza go dawny kolega z wojska. Chwilę później w okolicy rozbija się samolot, więc nie ma rady - trzeba wyruszyć i pomóc ewentualnym rozbitkom. Okazuje się że przetrwały cztery osoby - w tym antypatyczny chytrusek i piękność z okładek czasopism. To nie wszystko. Na pokładzie samolotu znajdowała się też paczka ze sporą ilością gotówki. No i mamy teraz klasyczną zagadkę - czy główny bohater zgarnie skarb i dziewczynę czy jednak okaże się co innego? Kto zdradzi? Kto przetrwa? Jeśli na to wszystko nałożymy złe warunki pogodowe i trenującą w okolicy jednostkę artylerii jest szansa że będzie ciekawie. Prawda jest jednak taka, że raczej nie do końca wykorzystano potencjał tego pomysłu. Mogło być trochę lepiej chociaż wcale nie jest jakloś dramatycznie źle. Jak to z czarno-białymi starociami bywa, przyjemnie się na to patrzy.

http://www.imdb.com/title/tt0048313/

"Vaiana: Skarb oceanu" ("Moana" USA 2016, reż Ron Clements + Don Hall + John Musker + Chris Williams)



Trochę nie umiem zrozumieć co kierowało polskim dystrybutorem że zdecydował się zmienić imię głównej bohaterki. Czy Moana to jakieś źle kojarzące się słowo? Czy jest już jakaś bohaterka w kinematografii dziecięcej o takim imieniu? Nie wiem. W zasadzie to wszystko do czego mogę się przyczepić bo film śliczny. Intryga jest skrojona pod dzieci więc niczym szczególnym dorosłego widza nie zaskoczy, natomiast sam opbrazek to naprawdę cudeńko. Ponieważ rzecz się dzieje na wyspach Oceanii moją uwagę szczególnie przykuwało to jak zrobiona jest woda, fale, piana morska - jestem pełny zachwytu, wyszło świetnie. Także wszelkie inne szczegóły mocno przypadły mi do gustu - gadający tatuaż, listeczki i roślinki i wiele innych. Kawał dobrej roboty.

http://www.imdb.com/title/tt3521164/

"Nightmare Castle" ("Amanti d'oltretomba" Włochy 1965, reż Allan Grünewald)



Kolejny film, który zepsułem sobie tym, że za często przerywałem projekcję, bo to, bo tamto w wyniku czego wszelkie napięcie zginęło. Mimo wszystko - raczej na plus bo to taki typowy, czarno-biały, oldschool. Chodzi o to że jest Pan Lord co ma zamek i żonę. Żona go zdradza z ogrodnikiem na czym zostają przyłapani i za karę własnoręcznie przez Lorda pozbawieni życia. Jak to na ogół w takich historiach bywa, para powróci zza grobu żeby szukać zemsty. Nie jest to produkcja, która powala na kolana ale jak na swój czas i styl uważam ją za całkiem przyzwoitą. Myślałem że Barbara Bach będzie jakoś bardziej atrakcyjna choć to wcale nie znaczy że mi się nie podobała. Można poświęcić półtorej godziny na seans jak się jest fanem takich klimatów ale nie zdziwię się jak ktoś powie że nudnawy i za mało się wszystko błyszczy - taki jego urok.

http://www.imdb.com/title/tt0060097/

"Łotr 1. Gwiezdne wojny - historie" ("Rogue One" USA 2016, reż Gareth Edwards)



Dużo lepszy niż ostatnie trzy lub cztery części. Nie wiem ile napisać żeby nie zepsuć komuś oglądania ale oczywiście najfajniejsza była końcówka. Podobał mi się też ogólny powrót do oldschoolu. Jasne, to konieczny zabieg aby całość trzymała się kupy ponieważ "Łotr" kończy się dokładnie tam gdzie zaczyna się "Nowa Nadzieja". Stąd siłą rzeczy na przykład w statkach kosmicznych mamy ekrany, które polegają na tym że wyświetlają się na nich jakieś patyki a nie żadne dotykowe półprzezroczyste cuda na kiju. Ekipa bohaterów w porządku, choć najlepszy z nich wszystkich był oczywiście robot. Cyfrowo podniesione postacie odrobinkę się odcinają od reszty ale i tak można uznać, że ten zabieg należy do udanych. A momenty, kiedy kosmiczne statki wychodzą z cienia planety w światło to dokładnie takie momenty, dla których w ogóle oglądam Science-fiction. Fajne to wszystko, zdecydowanie na plus.

http://www.imdb.com/title/tt3748528/

"Nocturna: Granddaughter of Dracula" (USA 1979, reż Harry Tampa)



Okropnie nudne. Całą intrygę dałoby se skrócić do piętnastu minut. Oto do Transylwanii przybywa zespól grający disco. Daje koncert w hotelu prowadzonym przez tytułową postać, wampirzycę, graną przez eksponującą swe walory fizyczne aktorkę, która każdą emocję gra tak samo. Oczywiście Nocturna zakochuje się w pięknym disco-chłopcu i postanawia jechać za nim do Nowego Jorku. To się nie podoba dziadkowi (John Carradine) bo chłopiec, wiadomo, "nie z naszych". Sfrustrowany starzec jedzie za wnuczką, robi czary mary i w zasadzie tyle. Sporą część seansu zajmują piosenki i pląsy na parkiecie, które po jakimś czasie wywołują solidne znużenie. Tak naprawdę jedyne co dawało mi radochę w tym filmie to postać sfrustrowanego, szpetnego pomocnika Draculi, niespełnionego adoratora, podglądającego główną bohaterkę w kąpieli. On i jego monologi to jedyna osłoda tej całej produkcji. Poza tym - okropne rozczarowanie.

http://www.imdb.com/title/tt0079635/

sobota, 17 grudnia 2016

"Złodziej" ("Vor" Rosja / Francja 1997, reż Pavel Chukhray)



Dobre ale smutne i nieprzyjemne. Oto historia pewnej pani, która zakochuje się w drobnym oszuście, opowiedziana oczami jej ośmioletniego syna. Pan opryszek-przystojniak żyje z tego że naciąga ludzi na swoje opowieści o tym jakim to on nie był żołnierzem (rzecz się dzieje krótko po wojnie), po czym ich okrada. Narzuca to niewygodny schemat gdzie cała trójka wciąż zmuszona jest do udawania i nieustannej ucieczki. I w zasadzie tyle. Chodzi tu nie tyle o wartką akcję lecz raczej o poczucie braku ojca, próby nadrobienia tegoż, o uczucia młodej damy, nadzieję pokładaną w osobie, która na nią nie zasługuje i ostatecznie o łotrostwo żałosnego rzezimieszka. Kolejny raz przypadkiem i niechcący trafiam na film obyczajowy choć liczyłem raczej na coś bliższego kryminałowi. Jak ktoś lubi rzewne i przykre historie to mu się spodoba. Zupełnie nie moja bajka ale nie mogę powiedzieć że to zła rzecz.

http://www.imdb.com/title/tt0124207/


"Barany. Islandzka opowieść" ("Hrútar" Islandia / Dania / Norwegia / Polska 2015, reż Grímur Hákonarson)



Wiele słyszałem zachwytów na temat tego filmu i chyba wywindowały one poprzeczkę zbyt wysoko. Nie że jest kiepski ale oczekiwałem czegoś rewelacyjnego. Żaden ze mnie fan obyczajowego kina stąd mój sceptycyzm. Może i jest ciekawie ale jak dla mnie raczej sennie. Pomysł interesujący, postacie fajne, islandzkie pejzaże wiadomo - cudowne, ale prawda jest taka że spodziewałem się jakiegoś wstrząsu, czegoś niesamowitego, tymczasem historia o dwóch nienawidzących się braciach i ich baranach w pewnym momencie po prostu dobiega końca i już. Jestem pewien że ten film ma swoich wiernych fanów ale to nie jest coś co by mnie wyrwało z kapci. Pół kropli za zwierzęce trupy i zwierzęcą krew.

http://www.imdb.com/title/tt3296658/

"Gorko!" (Rosja 2016, reż Zhora Kryzhovnikov)



Strasznie słaba, nudna i nieśmieszna rosyjska komedia. Pomysł ma potencjał i na początku wydaje się że będzie fajnie ale już po dwudziestu-trzydziestu minutach robi się męcząco a gdy okazuje się że w zasadzie scenarzysta wysypał się już z pomysłów i teraz wszystkie żarty będą w stylu: "pijany wujek coś bełkocze i się potyka" to robi się naprawdę dramat. Wymęczyłem się.

http://www.imdb.com/title/tt3194532/


"Impact" (USA 1949, reż Arthur Lubin)



Kolejny noir w dość krótkim odstępie od poprzedniego. No i nie wiem czy nie aż tak fajny czy to właśnie zbyt blisko jedna projekcja drugiej. Nie że słaby, nic z tych rzeczy. Znów jest tak, że pewna dosyć wredna pani ma kochanka i lepiej nic więcej nie pisać aby nie zepsuć nikomu radości. Zastanawiałem się czy remake w dzisiejszych czasach miałby sens ale jednak tu wyjątkowo nie - śledzenie wszystkiego i wszystkich dziś jest na o wiele wyższym poziomie a zniknąć z mapy wcale nie jest tak łatwo. Poza tym - współcześni ludzie się tak nie zachowują. Mimo tego że ostatni kwadrans przeradza się w dramat na sali sądowej, za czym nigdy nie przepadałem, to i tak bardzo się cieszę że to zobaczyłem. Co ja poradzę że jestem fanem takich filmów?

http://www.imdb.com/title/tt0041503/

poniedziałek, 5 grudnia 2016

"Pitbull. Niebezpieczne kobiety" (Polska 2016, reż Patryk Vega)



Trochę mi nie podeszło, czegoś brakowało. Jak już wspominałem, jestem fanem serii a mimo to nie wyszedłem z kina usatysfakcjonowany. Niby jest wszystko to, co sprawiało że podobały mi się poprzednie części (o serialu nie wspominając) - akcja, krew, dialogi - ale jakoś mi się ten film przelewał przez palce. Szczególnie skłonny jestem do narzekania na ciągłość narracji, która momentami się po prostu rozsypuje. Wątki się rozbiegają i miałem wrażenie że nie do końca złażą się z powrotem a jeśli nawet to ma miejsce, dzieje się kosztem rozbitego tempa i rytmu akcji. Coś jest nie tak. Z drugiej strony nie wydaje mi się że to jest słaby film - raczej poprzeczka została zawieszona dość wysoko i może trudno było sprostać. Podejrzewam że gdybym nigdy nie widział wcześniejszych "Pitbulli" miałbym mniej powodów do narzekania.

http://www.imdb.com/title/tt6212346/

"Bruno & Boots: Go Jump in the Pool" (USA 2016, reż Vivieno Caldinelli)



Bardzo amerykański, bardzo przeciętny, dosyć miałki i raczej wyraźnie tani film dla wczesnonastoletniej młodzieży. Oto dwóch popularnych w szkole łobuziaków postanawia na własną rękę zebrać pieniądze, za które powstanie szkolny basen. Jest bardzo naiwnie, całą intrygę dałoby się wcisnąć w jeden odcinek serialu, a sceny, które powinny być spektakularne są po prostu biedne. Oczywiste jest że żaden ze mnie odbiorca takich filmów i być może dzieciaki to łykają i świetnie się bawią jednak w mojej skromnej opinii naprawdę można się bardziej postarać. Bardzo przeciętna rzecz, raczej utonie w morzu podobnych.

http://www.imdb.com/title/tt3911294/

"The Scarlet Hour" (USA 1956, reż Michael Curtiz)



Absolutnie znakomite. Zaczyna się tak że para kochanków figlując gdzieś na odludziu przypadkiem podsłuchuje rozmowę kilku rzezimieszków, którzy szykują się do obrabowania pewnego domu podczas nieobecności właścicieli. No i potem co chwila okazują się coraz ciekawsze rzeczy, zaczynając od tego że ta pani ma męża a ten pan jest jego pracownikiem. Nie ma chwili nudy. Gdy wydaje się że "aaa, to już wiem, teraz zrobią to" pojawia się kolejna niespodzianka a za nią jeszcze następna. Dużo pięknych obrazków (Pan Curtiz umie), bardzo ciekawe postacie no i, co chyba jest już jasne, świetna intryga. Dziś już nie robią takich filmów. Zdecydowanie godne polecenia.

http://www.imdb.com/title/tt0049718/

środa, 30 listopada 2016

"Doktor Strange" ("Doctor Strange" USA 2016, reż Scott Derrickson)



Do połowy nawet przyzwoicie ale potem już się niestety nudziłem. Marvel to jednak nie do końca moja bajka. Chodzi o to, że te patenty polegające na dosłownym zakrzywianiu rzeczywistości są bez dwóch zdań szalenie spektakularne jednak po jakimś czasie już się nudzą i przyprawiają o zawroty głowy. Nie można oprzeć całego filmu na jednej sztuczce. A kiedy do tego pojawiają się te wszystkie kosmiczne byty i na pierwszy plan wchodzi walka o przejęcie kontroli nad całą ludzkością to po prostu przestało mi się podobać. Nie czytałem komiksów więc nie mogę powiedzieć że to fajnie że tak jest, bo adaptacja zgodna z oryginalną historią. To właśnie nie fajnie, ponieważ odjeżdżamy w zupełny bełkot i z ciekawej komiksowej opowiastki robi się nam rozdęta, patetyczna historia gdzie na szali jest przyszłość gatunku. Nie kupiłem tego. Sumując - wizualnie i owszem, szczególnie zanim nastąpi przesyt, natomiast fabularnie niestety raczej średnio.

http://www.imdb.com/title/tt1211837/

"Invasion of the Neptune Men" ("Uchu Kaisoku-sen" Japonia 1961, reż Kôji Ohta)



Młodzieżowy, naiwny, czarno-biały film o tym jak na ziemi lądują przybysze z Neptuna i jak chcą nami zawładnąć. Na szczęście kilkoro dzieciaków, wspieranych przez swojego nauczyciela, postanawia pokrzyżować im plany. Wiadomo - jak przystało na tanie retro-SF jest dość zabawnie, zwłaszcza wtedy gdy widzimy tekturowe statki i nieporadnie poruszających się kosmitów przyodzianych w strasznie niewygodne stroje. Nie jest to najlepsza rzecz, nawet w ramach swojego gatunku ale raz na jakiś czas lubię sobie takie radosne coś obejrzeć. Fajniej by było gdyby mówili po japońsku ale niestety trafiła mi się wersja z amerykańskim dubbingiem. Nie można mieć wszystkiego.

http://www.imdb.com/title/tt0055562/

"Łza Księcia Ciemności" (Polska / Estonia / Rosja1993, reż. Marek Piestrak)



Nareszcie! Od dawna na mnie czekało to cudeńko i strasznie się cieszę że w końcu się za nie wziąłem. Jasne - nie jest to aż taki cukiereczek jak "Klątwa Doliny Węży" tego samego reżysera ale i tak jest bardzo fajnie. Mówiąc najprościej - łączy nam się tu pewna piękna dama, mroczna tajemnica, z okultystycznymi obrządkami i podnoszącym swój ociekający jadem łeb nazizmem. Czy może być ciekawiej? Najwięcej radochy sprawiały mi chyba monologi szaleńca ale sporo też innych dobrych momentów. Żeby było fajniej, wszystko toczy się w dość egzotycznej (szczególnie jeśli mowa o średnio udanych filmach grozy) scenerii ponieważ rzecz się dzieje w Estonii. Dodaje to drobne smaczki tu i ówdzie. Na pytanie: skąd w ogóle taki pomysł? Odpowiem: nie wiem, nie doczytałem, nie grzebałem się w publikacjach na ten temat. Nie ma chyba sensu pisać zbyt wiele - trzeba to zobaczyć żeby uwierzyć. Rozkosz dla koneserów.

http://www.imdb.com/title/tt0204635/

czwartek, 24 listopada 2016

"Trolle" (Trolls" USA 2016, reż Walt Dohrn + Mike Mitchell)



Całkiem poprawnie zrealizowana i nawet nieźle oprawiona muzycznie przez złote dziecko popu czyli Justina Timberlake'a półtoragodzinna reklama zupełnie nieszczególnych zabawek. Wszystko jest bardzo dobrze przemyślane pod kątem koszenia klopsu na figurkach trolli. Mnogość postaci, które poza tym, że są i się od siebie różnią detalami bądź atrybutami, nie spełniają żadnej fabularnej roli. Podejrzewam że dość sporo trzeba było posmarować za prawa autorskie do popowych hitów i wszystko się musi zwrócić. Co do laleczki. Dość prosta opowieść przeplatana układami tanecznymi, piosenkami i puszczaniem brokatowych bąków. Tyle.

http://www.imdb.com/title/tt1679335/

"Never so few" (USA 1959, reż John Sturges)



Niby wojenny ale tak naprawdę to wszelkie działania militarne giną w tle przygniecione przez romansidło. Trochę się z tego powodu rozczarowałem. Punkt wyjścia wcale nie jest najgorszy: oto niewielka grupa Anglików wspomagana tubylcami powstrzymuje japońską ofensywę w Birmie, między innymi przeprowadzając rozmaite akcje sabotażowe. Pech polega na tym że dowódca owego oddziału (Frank Sinatra w tej roli) co chwila wraca za linię frontu: a to negocjować różne sprawy z górą a to poleżeć w szpitalu i w trakcie tych swoich wycieczek poznaje Ginę Lollobrigidę. No i właśnie tak to się rozjeżdża. Póki są w dżungli to mamy nawet fajny film wojenny, wcale nie pozbawiony różnych trudnych momentów i rozterek a jak z niej wychodzą to robi się nam melodramat z konfliktem gdzieś w tle. W bonusie Charles Bronson i Steve McQueen. Powinno być o wiele fajniej.

http://www.imdb.com/title/tt0053108/

"Hanna" (USA / Wielka Brytania / Niemcy 2011, reż Joe Wright)



Fajne. Trochę jakby political fiction a trochę lekkie SF w bliżej nieokreślonej bliskiej przyszłości lub w zasadzie już teraz.

http://www.imdb.com/title/tt0993842/

wtorek, 15 listopada 2016

"Księżniczka Kaguya" ("Kaguyahime no monogatari" Japonia 2013, reż Isao Takahata)



Długie, smutne i oszałamiająco przepiękne. O ile się orientuję film zrobiony jest na podstawie tradycyjnej japońskiej opowieści o zbieraczu bambusu. Tak się ona nazywa, chociaż to znaleziona księżniczka a nie zbieracz (który ją znalazł w pędzie bambusu) jest główną postacią tej historii. Przede wszystkim muszę napisać że obrazek jest przecudowny. Nie taki, do jakiego przyzwyczaiło nas Studio Ghibli. Wszystko jest malowane akwarelką(?), czasami w taki sposób, że krawędzie kadru pozostają białe co odrealnia opowieść, sprawia że wygląda bardziej jak ilustracje do książki z bajkami a nie film. Ruch niejednokrotnie jest dość oszczędny ale precyzyjny, w sporej mierze mocno wsparty dźwiękiem, który wydobywa to co się dzieje. Postać głównej bohaterki super, intryga, w którą zostaje wbrew swojej woli wpakowana również. Świetnie się to ogląda mimo że to takie przejmująco smutne. Wspaniała rzecz.

http://www.imdb.com/title/tt2576852/

"Rozróba w Manili" ("Showdown in Manila" USA 2016, reż Mark Dacascos)



Potworny klocek. 2,8 gwiazdki na imdb i tak jest mocno na wyrost. Są ci Dobrzy i chcą dopaść tych Złych. Ot cała intryga. Ponieważ gniot to okropny to nie zamierzam oszczędzać spoilerów, a tak w zasadzie jednego głównego - mianowicie, jak to jest możliwe we współczesnym kinie, że banda wesołych najemników, która idzie na ostateczną rozróbę (wszyscy oczywiście w świetnych humorach) wraca do domu w komplecie? Może jeden z nich nabił sobie siniaka ale przecież wszystko jest ok. W zasadzie obrazuje to istotę filmu - jest banalny scenariuszowo, niedorzeczny i okrutnie przewidywalny. Zero niespodzianek, mimo wielu walk - zero fajerwerków, także zero napięcia i w ogóle - brak tu czegokolwiek o czym można napisać ciepłe słowo. Totalna strata czasu. Omijać szerokim łukiem.

http://www.imdb.com/title/tt4586626/

"The Hidden Face" ("La Cara Oculta" Kolumbia / Hiszpania, reż Andrés Baiz)



Bardzo dobry. Im mniej napiszę o co chodzi tym lepiej dla potencjalnego widza. Są trzy osoby, jest dom, jest bardzo fajna retrospekcja. Nie jest to taki thriller, w którym chlapie krew a nadprzyrodzone siły trzaskają oknami. To dużo subtelniejsza, ciekawsza i świeższa opowieść. Z początku nikt nie wie o co chodzi, ani my, ani bohaterowie, jednak w momencie gdy wszystko stanie się jasne, robi sie okrutnie ciekawie. Mozna jeszcze napisać że dwie główne aktorki atrakcyjne i koniecznie polecić do obejrzenia. Pół kropli za sekundę ze zwęglonym trupem.

http://www.imdb.com/title/tt1772250/

"Szwadron" (Polska / Ukraina / Francja / Belgia, reż Juliusz Machulski)



Dawno temu chciałem iść na to do kina, nie poszedłem i obejrzałem teraz. Rzecz polega na tym że młody Radosław Pazura jako żołnierz carskiej armii zostaje wraz z oddziałem, w którym służą Polacy, wysłany do pacyfikacji powstania styczniowego. To co ma być niemalże wycieczką okazuje się solidnych hardkorem gdzie, szczególnie na początku, krew obficie tryska. Do tego dochodzą rozterki sercowe oraz dylematy bohatera odnośnie tego czy jego służba carowi jest moralnie uzasadniona. Fajnie. Nie będę wielkim odkrywcą jeśli napiszę że Gajos jak zwykle jest absolutnie świetny. Pojawia się tu także Franciszek Pieczka, którego widzimy na ekranie przez jakieś pięć minut i który niemal kradnie show. Kolejnym plusem w mojej opinii są też zbiorowe sceny na koniach - wiadomo, szwadron dragonów często się przemieszcza i miło jest popatrzeć na te wszystkie plenerowe obrazki. Szczerze się zdziwiłem że to aż tak udany film, spodziewałem się że będzie o wiele słabiej.

http://www.imdb.com/title/tt0108273/

"The First Wives Club" (USA 1096. reż Hugh Wilson)



To jeden z tych filmów, których nigdy w zyciu bym nie obejrzał gdyby nie to, że ktoś mi za to zapłacił. No ale zapłacił więc obejrzałem. Co mogę powiedzieć? Zdecydowanie to nie jest mój klimat - komedia obyczajowa gdzie trzy panie po czterdziestce postanawiają szukać sprawiedliwości (czytaj: zemścić się na swoich byłych mężach). Trzy główne aktorki (Diane Keaton, Bette Davis i Goldie Hawn) bardzo dobre. W ogóle to jest bardzo przyzwoita produkcja - muzyka rzeczywiście świetna, idealnie niesie cały klimat, montaż, intryga, dialogi - wszystko jak najbardziej udane tylko że całość jest zupełnie nie dla mnie. "Zmowa" to taki film, który potrafię docenić, szczególnie ze względu na walory produkcyjne, jednocześnie zupełnie się nim nie jarając bo sama historia jest dla mnie zbyt wydumana, nieciekawie nierealna, mało śmieszna i mocno przewidywalna. Tak to dla mnie wygląda.

http://www.imdb.com/title/tt0116313/

"Światła Wielkiej Wsi" ("Огни большой деревни" Rosja 2016, reż Ilya Uchitel)



Świetny. Dawno nie oglądałem komedii, na której bym się tak uśmiał. Rzecz dzieje się na pięknej rosyjskiej prowincji - odrapane bramy, syfiaste bazary i ogólny marazm. W takim miejscu dwudziestoletni Fiedia prowadzi kino. Lokalni gangsterzy współpracując z lokalną władzą pod pretekstem niespełnionych wymogów przeciwpożarowych chcą mu je odebrać żeby zrobić w lokalu sklep. Aby zgromadzić fundusze na remont chłopak postanawia nakręcić film. Mało tego, żeby film był kasowy, wraz z przyjacielem porywają gwiazdora rosyjskiego kina, który właśnie przejeżdża przez miasto pociągiem po tym jak po pijaku zdemolował plan zdjęciowy reklamy musztardy. W projekcie uczestniczy jeszcze słodka, delikatna i wstydliwa młodociana mistrzyni karate i zapijaczony, siwowłosy operator. To musi się udać, prawda? A żeby było jeszcze weselej - porwany gwiazdor gra samego siebie. Więcej chyba nie trzeba pisać. Zdecydowanie jest to produkcja godna polecenia.

http://www.imdb.com/title/tt6237128/

wtorek, 8 listopada 2016

"Let Sleeping Corpses Lie" ("Non si deve profanare il sonno dei morti" Włochy / Hiszpania 1974, reż Jorge Grau)



Zombie sprzed czterdziestu lat, czyli to, co tygrysy lubia najbardziej. Tym razem trupy wstają z powodu prowadzonych w okolicy experymentów w dziedzinie ochrony roślin. Moment, w którym wpada na to główny bohater, cwaniaczek-motocyklista i to jak szybko do pomysłu przekonuje resztę towarzyszy niedoli to czyste złoto. Niestety jest też Zły Glina, który chyba nigdy nie słyszał o czymś takim jak śledztwo. Raczej ufa swojemu nosowi. No w ogóle pełno tu głupawych scen, dialogów i postaci zatem jest dość zabawnie. Krew chlapie na prawo i lewo, dźwięki towarzyszące maszerującym trupom świetne a samochody mają mocno rozbujane resory. Do tego nad wszystkim unosi się lekki zapaszek starodawnej tandety, Uwielbiam to.

http://www.imdb.com/title/tt0071431/

"McVicar" (Wielka Brytania 1980, reż Tom Clegg)



Oparta na faktach opowieść o gangsterze, który po otrzymaniu dwudziestotrzyletniego wyroku uciekł z więzienia o zaostrzonym rygorze i odstawił kolejny spektakularny numer. Piękny, brytyjski oldschool z charakternym bohaterem-łobuzem i ekipą szemranych typów po obu stronach krat. Są odpowiednie ubrania i wnętrza, gra świetna muzyka a język filmowy jest taki, jak dawno temu. Wszystko się klei zarówno w warstwie wizualnej jak i fabularnej. Po wydarzeniach opisanych w filmie McVicar złagodniał, napisał książkę i stał się tzw. porządnym człowiekiem. Za to dla mnie najważniejszy morał filmu brzmi tak, że na kolegów zawsze można liczyć. Kupuję to. Może nie wyrwał mnie z kapci ale dobrze mi się go oglądało i mam poczucie że to kawałek fajnego kina.

http://www.imdb.com/title/tt0081144/

"The Hatchet Man" (USA 1932, reż William A. Wellman)



Edward G. Robinson jest Chińczykiem. W swojej społeczności pełni tradycyjną funkcję faceta od toporka, który służy do wykonywania wyroków. Aby nie sprzedać zbyt wiele napiszę tylko, że w pewnym momencie, niełatwo osiągnięta amerykańska sielanka zostaje przerwana i rekwizyt będzie musiał wrócić do gry. Najlepsze w tym filmie jest oczywiście to, że Azjatów grają Biali - wszyscy odpowiednio ucharakteryzowani, z podmalowanymi oczami, pudrem i mocną szminką na ustach. Prawdziwi Azjaci owszem występują tu również, lecz jedynie w rolach drugo- czy trzecioplanowych. Ot, urok epoki. Prawie wszystko kręcone w studio, wszystko w odpowiednim starodawnym stylu. Trochę jest dziwnie przez to etniczne zamieszanie ale oglądanie jak najbardziej przynosi przyjemność. Fajne.

http://www.imdb.com/title/tt0022979/

"The Hospital" (USA 1971, reż Arthur Hiller)



Dobra komedia w starym stylu o tym jak to w szpitalu jest bałagan i co z tego wynika. Bohater to jeden z głownych lekarzy, przechodzący akurat załamanie nerwowe i ogólny życiowy kryzys. Na to nakłada się coraz ciekawiej rozwijająca się dziwna sytuacja polegająca na tym, że w szpitalu przybywa trupów. Taka kombinacja sprawia że musi być i ciekawie i wesoło przy czym to jedna z tych komedii gdzie nie ślizgają się na skórkach od bananów. Tu raczej komizm pochodzi stąd że widzimy jak Dr Bock dostaje coraz większego szału i mimo że jest to podane na serio to bawi nas okropnie. także dlatego, że wszystko zostało podlane odpowiednio napisanymi dialogami. Nie da się ukryć, że mi się podobało. W Służbie Zdrowia od 45-ciu lat bez zmian.

http://www.imdb.com/title/tt0067217/

poniedziałek, 31 października 2016

"My Name is Bruce" (USA 2007, reż Bruce Campbell)



Grubszy numer. Klasyk Złych Filmów. Chodzi o to że pan Bruce Campbell, aktor znany z produkcji, w których masakruje tłumy rozmaitych potworów, trafia gdzieś na prowincję. Tu, zostaje rozpoznany przez swoich maniakalnych fanów ale jednocześnie ktoś budzi lokalne monstrum, które trzeba pokonać. Podane to jest na śmiesznie, nikt nie udaje że to straszny horror i nawet da się to przełknąć. Komizm wynika głównie ze zderzenia tego co Bruce, dzięki swemu wielkiemu ego, sobie wyobraża (siebie jako świetnego aktora i całą sytuację jako fetę zainscenizowaną z okazji jego przybycia do wsi) z tym co ma miejsce naprawdę czyli ze Strażnikiem Umarłych, który szaleje w okolicy. Główny bohater jest aroganckim chamem i daje temu wyraz na prawo i lewo co nie przeszkadza zapatrzonemu weń tłumowi oczekiwać od niego konkretnych działań i ratunku. Wszystko zrobione mocno z przymrużeniem oka i raczej jakaś megaprodukcja to to nie jest ale każdemu, kto jakoś siedzi w temacie powinno przypaść do gustu.

http://www.imdb.com/title/tt0489235/

"Assassination" ("Amsal" Korea Południowa 2015, reż Dong-hoon Choi)



Fajny chociaż trudny i wymagający skupienia by nadążyć za intrygą. Trwa wojna między Koreą a Japonią, widz śledzi działania ruchu oporu, są zamachy, walka i zdrada. Wszystko fajnie jednak mój problem był klasycznym żenującym problemem białasa. Większość postaci występowała w mundurach i miała podobne fryzury a do tego trudne do zapamiętania imiona. No niestety ledwo udawało mi się połapać w łamigłówce pod tytułem: kto przekręca a kto jest przekręcany. Na dodatek nie było dla mnie oczywiste kto kiedy do kogo zwracał się po japońsku a kiedy po koreańsku przez co sporo niuansów mogło mi umknąć. Szkoda. Gdyby nie to, jestem pewien że "Assassination" sprawił by mi o wiele więcej radochy.

http://www.imdb.com/title/tt3501416/

"Zwykli Ludzie" ("Ordinary People" USA 1980, reż Robert Redford.



Rzadko mi się zdarza oglądać dramat obyczajowy i musze przyznac że mnie wciągnął. Opowieść jest o młodym chłopaku, który nie może dojść do siebie po tym jak jego brat na jego oczach utonął. Chwilę nam zajmuje zanim okaże się o co tu chodzi i dlaczego on taki dziwny. Rozgrywa się to z grubsza pomiędzy młodym, jego rodzicami i terapeutą a na koniec dość ciekawie wychodzi co z czego wynika. Widać wewnętrzną walkę chłopaka, rozterki ojca (Donald Sutherland) i matki, która jednak nie za bardzo cokolwiek ułatwia. Wiadomo że mają też miejsce kłopoty w szkole i łzy na kozetce, przy czym rozmowy z terapeutą to całkiem zgrabnie napisane dialogi. Zupełnie nie jest to film z mojej bajki ale nie mogę powiedzieć złego słowa. Krwi oczywiście brak.

http://www.imdb.com/title/tt0081283/

"The Royal Tailor" ("Sang-eui-won" Korea Południowa 2014, reż Wonsuk Lee)



Przed seansem wyszedł Pan Reżyser i powiedział że on wie że ten film jest nudny i że on sobie tam stanie obok wyjścia i będzie patrzył kto wychodzi. Dobry numer ale nic z tego, było całkiem interesująco. Rzecz się dzieje dawno temu w Korei i mamy tu klasyczną rozgrywkę między starym, który umie, jest przywiązany do tradycji i ma pozycję a młodym, który jest geniuszem i nie liczy się z konwenansami. Obaj są krawcami i obaj szyją najpiękniejsze ubrania zarówno dla króla jak i dla konkurujących ze sobą o jego względy pań. Łatwo się domyślić że w takiej sytuacji antagoniści będą mieli duże pole do popisu. Oczywiście jest bajecznie kolorowo, momentami nawet zabawnie a całość zdecydowanie mi się podobała. Można powiedzieć że w jakimś stopniu konflikt przypomina trochę ten między Amadeuszem a Salierim, chociaż końcówka jest zgoła odmienna. Bardzo fajnie się na to patrzyło, nie ma pan racji Panie Reżyserze.

http://www.imdb.com/title/tt4024104/

piątek, 28 października 2016

"Blood Moon" (Wielka Brytania 2014, reż Jeremy Wooding)



Nie ma zbyt sensu rozpisywać się nad fabułą filmu jeśli da się ją wyrazić w dwóch słowach: western + wilkołak. Szczerze przyznam że spodziewałem się dużo gorszej szmiry a okazuje się że w kategorii tanich i kiepskich horrorów ten całkiem nieźle daje sobie radę. Zęby od natłoku bzdur nie bolały a krew lała się obficie. Wiele więcej nie trzeba. Należy się oczywiście spodziewać wszystkich obowiązkowych głupot obecnych w takich filmach jak czyści kowboje albo elokwentna Indianka ze szminką na ustach. Zestaw bohaterów też nie jakoś specjalnie oryginalny: przesadnie do granic komizmu milczący i oschły wyga, jadący objąć posadkę młodzieniaszek ze świeżo poślubioną żoną, bogata wdowa (świetna jest), również całkiem młody angielski reporter, ksiądz, bandyci-półgłówki, wspomniana Indianka i szeryf. Zdecydowanie na plus muszę też zaliczyć kosmatego potwora. Jak najbardziej jestem za porządnym kostiumem zamiast kiepskim renderem w każdej możłiwej produkcji. Mimo że z przyzwoitym filmem nie ma to za wiele wpsólnego to wcale nie uważam że zmarnowałem czas.

http://www.imdb.com/title/tt3529110/

"The Democratic Terrorist" ("Den demokratiske terroristen" Szwecja / Niemcy 1992, reż Pelle Berglund)



Zaczyna się zwęglonym trupem ale to w zasadzie by było na tyle jeśli chodzi o okropne obrazki. Tytuł dziwny, nie wiem czemu tak. Szwedzki agent przenika do niemieckiej organizacji terrorystycznej i praktycznie za nich planuje cały zamach, na którego przeprowadzenie wcześniej ich dość niedelikatnie namawia. Oczywiście po to żeby można było przyłapać trochę nieporadnych i rozlazłych rewolucjonistów na gorącym uczynku. Słodkie, prawda? Nad wszystkim unosi się wciąż obecny zapaszek lat osiemdziesiątych - "pelna napięcia" muzyka, która przesadnie długo nam towarzyszy, waciane buły pod naramiennikami płaszczy i inne radości życia. Przyznać też muszę że jeśli rzeczywiście tak wtedy wyglądała konspiracja i planowanie ataków to wydaje mi się to kompletnym przedszkolem. W skrócie: można obejrzeć dla jaj ale nie będzie to jakoś szalenie jajcarskie, można obejrzeć jak nic innego nie ma w tv ale specjalnie polować na to nie ma raczej wielkiego sensu.

http://www.imdb.com/title/tt0104082/