piątek, 23 stycznia 2009

"No Country for Old Men" (USA 2007, reż Ethan Coen, Joel Coen)


Bardzo dobry a zarazem bardzo dziwny. Idealnie intrygujące rozpoczęcie opowieści - myśliwy trafia na to co pozostało po gangsterskich rozgrywkach i znajduje walizkę z (grubymi!) pieniędzmi. Reszta jest tego konsekwencją. Najlepszy w filmie jest oczywiście Javier Bardem (z najbardziej obleśną fryzurą świata) - doskonale zły, perfekcyjny w swojej robocie. To co nie do końca do mnie dociera to ogólny przekaz filmu, że to nie kraj dla starych ludzi. Owszem wiem że to ma o tym być i widzę że o to chodzi ale jakoś nie trafia to do mnie. Pewnie powinienem to zobaczyć za 40 lat to nie będę się dziwił. Zdecydowanie warto obejrzeć.
http://www.imdb.com/title/tt0477348/

"Paprika" (Japonia 2006, reż Satoshi Kon)


Jak dla mnie to po to istnieje kinematografia i po to ludzie wymyślili animację, żeby kręcić takie właśnie filmy. Uwielbiam kiedy jest tak jak tutaj że jedno przechodzi w drugie i momentami nie wiadomo co się dzieje. Wszystko jest o snach stąd wszelkie momenty, które można określić jako "odrealnione". Oś intrygi opiera się o to, że ktoś ukradł urządzenie pozwalające zapisywać i analizować sny co po jakimś czasie sprawia ze wszelkie koszmary i inne szalone wizje powoli zaczynają stawać się jednym i przelewać do naszego realnego świata. Dużo fajnych scen, (np jak profesor puchnie do kolosalnych rozmiarów), spora dawka fantazji i psychodelii - szczególnie wyraźnej w chwilach gdy ktoś po raz kolejny śnił to samo. Bardzo mi się podobało. Lubię takie rzeczy i muszę zapolować na inne dzieła zrobione przez tego pana.
http://us.imdb.com/title/tt0851578/

czwartek, 15 stycznia 2009

"Shock" (Włochy 1977, reż Mario Bava)


Ostatni film Mario Bavy nie powala, ale wcale nie jest zły. Kobieta, jej wąsaty mąż i brzydkie, szczerbate dziecko wprowadzają się do domu, w którym kiedyś zabił się pierwszy, również wąsaty mąż tejże pani. Oczywiście zaczynają się dziać różne dziwne rzeczy i po kolei widz dowiaduje się coraz więcej i więcej aż do dramatycznego finału. Niektóre sceny sprawiały że się śmiałem na głos - szczególnie atak latającego noża do kartonu. Ogólnie jednak jest to film grozy i tak naprawdę wszystko ma swoje sensowne uzasadnienie (z latającym nożem włącznie). Męczące bywają też momenty, gdy główna bohaterka popadając w coraz większą paranoję coraz głośniej wrzeszczy - trzeba przyznać, że nie trafiła się tej pani najlepsza rola. Oczywiście dla mnie film zdecydowanie na plus, szczególnie że napięcie bardzo fajnie narasta, intryga ładnie się rozwija, muzyka (jak często w takich przypadkach bywa) świetna, końcówka wszystko zamyka i wyjaśnia, a wszelkie ewentualne niedociągnięcia mnie bawią i rozczulają. Najzabawniejsze na koniec: wszystko dzieje się w Krainie, w Której Ciężarówki Mają Kierownicę Po Prawej a Osobowe Po Lewej Stronie. I to jest największa zagadka tego filmu!
http://www.imdb.com/title/tt0075651/

niedziela, 11 stycznia 2009

"Scoop - Gorący Temat" ("Scoop" USA / Wielka Brytania 2006, reż Woody Allen)


Jak dla mnie to idealne kombo. Scarlett jest taka piękna a Woody taki śmieszny. Oczywiście wszystko jest strasznie fajne i długo nie wiadomo, czy skądinąd też bardzo dobry Hugh Jackman jest mordercą czy nie i wszystko się bardzo fajnie rozwiązuje. Naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Śmiałem się dużo i bardzo mi się podobało. A ona taka śliczna...
http://www.imdb.com/title/tt0457513/

sobota, 10 stycznia 2009

"Sirocco" (USA 1951, reż Curtis Bernhardt)


Nie da się ukryć że są fajniejsze filmy z Humphreyem Bogartem. Nie żeby mi się nie podobał, po prostu były lepsze. A może za dużo już tego widziałem żeby podobna historia pokazana kolejny raz, trzymała mnie w napięciu? Tutaj, żeby było fajniej wszystko dzieje się w Syrii a złymi są okupujący Syrię Francuzi. Nasz bohater zaopatruje lokalsów w broń no i oczywiście pojawia się kobieta, bardzo piękna ma się rozumieć i na dodatek dziewczyna jednego ze złych plus zdrajca pośród swoich - jakże mogło być inaczej? Humphrey lawiruje, kombinuje, ukrywa się, stąpa po cienkiej linie jednak wiadomo jak to wszystko się musi skończyć. Można obejrzeć w zimowy wieczór, fajny film.
http://us.imdb.com/title/tt0044040/

"Spirit - Duch Miasta" ("The Spirit" USA 2008, reż Frank Miller)


Prawie wszyscy co ich spotykam mówią że "Spirit" jest kiepski bo nie jest taki jak "Sin City", czy coś w tym stylu. Halo! Ludzie! To jest zupełnie inna bajka! Jak dla mnie nie jest to idealnie odwzorowany komiks (tak jak właśnie "Sin City") a bardziej wszystko idzie w stronę cinema-noir co nie dziwi, jeśli weźmiemy pod uwagę kiedy powstała graficzna nowela (to się tak chyba kalkuje z angielskiego), na podstawie której nakręcono ten film. Oczywiście używane są często podobne patenty (tutaj chyba główny motyw to czerwony krawat) dzięki którym filmy, w któych macza palce Miller ulegają "ukomiksowieniu" i wyglądają tak powalająco, jednak nie są one nadużywane i ogólnie "Spirit" ma inny, bardziej właśnie filmowy wygląd ("Look-and-feel"). Bardziej też jest bajkowo, choć co prawda nie aż tak jak w "Labiryncie Fauna" - w końcu tutaj mamy kombinację miasto nocą plus superbohater. Nawet jak się biją (a fajnie się biją) to widać że to bajka. Oczywiście zdecydowanie najbardziej rozwala scena, w której Sam Jackson odstawia szopkę w mundurze SS-Mana. Zmiotło mnie, tak jak chyba wszystkich na widowni. Scarlett po stronie złego to też fajna opcja. Filmowi niczego nie brakuje, podobał mnie się i nie wiem czemu niektórzy marudzą (czy nie nadużywam nawiasów?)
http://us.imdb.com/title/tt0831887/

"Gomorra" (Włochy 2008, reż Matteo Garrone)


Absolutnie rewelacyjne. Krwi tak naprawdę nie ma wiele - przemoc i brutalność jest często bardziej odczuwalna pod skórą niż zaprezentowana wizualnie. Od połowy filmu czekałem w każdej scenie, że ten, kto akurat w niej występuje zaraz zostanie zastrzelony. Dobra, złożona opowieść, na dodatek oparta na faktach, więc tym bardziej mrożąca krew w żyłach. Szczególnie uderza bieda, syf i beznadzieja bijąca z każdego niemal ujęcia plus świadomość że nic się tam nie odbywa bez udziału czy wiedzy lokalnych klanów. A najlepsze jest to że nie da się tego określić jako "kino gangsterskie" a raczej "film o mafii" a to, okazuje się, zupełnie nie to samo. Muszę też napisać że każdy z facetów występujących w tym filmie (może oprócz krawca Pasquale) ma fatalny styl choć uważa się za króla życia. Klasycznie po włosku... Na dodatek wszystko bardzo fajnie filmowane w rytm kaszaniastych hitów italo disco. Niesamowite. Trzeba będzie przeczytać książkę.
http://us.imdb.com/title/tt0929425/

"Mothra" ("Mosura" Japonia 1961, reż Ishirô Honda)


I jakim cudem ja mam nie być fanem japońskich twórców skoro oni potrafią coś takiego zmajstrować? Jak zwykle w przypadku filmów SF z Japonii z tego okresu znów mamy potwora, który atakuje Tokio. Tym razem jest to wielka larwa, która potem, już w Tokio buduje kokon i zamienia się w motyla (ćmę? ważkę?). Oczywiście nie muszę pisać że jest bardziej śmiesznie niż strasznie chociaż czasem komedia jest zamierzona (dziennikarz Fukuda jest takim klasycznym pierdołą z japońskich filmów i ma być zabawny). Momenty kiedy nie ma być śmiesznie a jest to choćby po raz kolejny pomalowani na czarno Japończycy czy wojna sztucznego potwora z armią resoraków i zabawkowych czołgów. Plus superśmieszne jest też to, że mamy tu Amerykanów, którzy udają że są kim innym (ich państwo się nazywa Rolisika). Autorem tego dzieła jest ten sam reżyser, który zrobił pierwszy film o Godzilli. Chcę więcej!
http://us.imdb.com/title/tt0055198/

piątek, 2 stycznia 2009

"Wizja Mordercy" ("Anamorph" USA 2007, reż Henry Miller)


Teraz jest jakaś taka moda na kręcenie filmów o gliniarzach co mają wewnętrzny problem, więc są szczególni a na dodatek są wysokiej klasy ekspertami ścigającymi seryjnych morderców (poznajemy to po tym że udzielają wykładów studentom). Tutaj chyba miało być według tego schematu, a że zabrakło oryginalności to mamy thriller psychologiczny klasy C lub D. Ewidentnie miało to być coś mrocznego, skomplikowanego, co nie będzie dawało spać a wyszło coś co jak dla mnie zrobione jest okropnie na siłę. Szczególnie ciężko było znieść bełkotliwe wykłady jakich policjantowi udzielał handlarz sztuką (rola z "Prison Break", się wlecze za tym panem). Farbowany Willem Defoe mnie nie przekonywał, a ta jego przeszłość wcale nie była taka mroczna. Intryga, mimo kilku fajnych pomysłów na pokrajanie ludzi mocno sztampowa, sporo nudnych momentów (mających zapewne "budować psychologię") a dziury logiczne niestety takie że pod koniec szydziłem z nich na całego. Poprzedni film, który oglądałem śmierdział taniochą a miał klimat a ten miał raczej spory budżet a wyszła lipa. Plusik za zezowatego lekarza patologa.
http://www.imdb.com/title/tt0497323/

"Rabid Dogs" ("Cani Arrabbiati" Włochy 1974, reż Mario Bava)


Nie wiem od czego zacząć. Film jest taką kombinacją spaghetti-westernu i filmu drogi, którego akcja się toczy w słonecznej Italii w latach 70'tych, i który znany jest także pod tytułem "Kidnapped". Po napadzie kilku bandziorów bierze zakładników, porywa samochód i ucieka przed Karabinierami. Na pierwszy rzut oka pachnie mocno filmem klasy B ze względu na jakość obrazu i dźwięku ale im dłużej go oglądałem tym bardziej doceniałem jego klasę. Momentami krwawy i brutalny chociaż często agresja i wulgarność jest tylko słowna, albo wynika bardziej z czyjejś postawy niż z faktycznych czynów. Co jakiś czas trafiają się przepiękne kadry czy ciekawie dobrana muzyka a na dodatek groza bywa naprawdę odczuwalna. Jeżeli dodam że koniec jest niesamowitym zakrętem (spadła mi kopara i wrzeszczałem "Ale czaaaaad!") to będzie jasne że Mario Bava kolejny raz nie zawiódł.
http://www.imdb.com/title/tt0071275/

"Czarny Kot, Biały Kot" ("Crna macka, beli macor" Jugosławia / Niemcy 1997 reż Emir Kusturica)


Prześwietne, najlepsze i bezkonkurencyjne. Dawno się tak nie wybawiłem. Wszystko jest na miejscu i wszystko jest doskonałe. Sama opowieść - rewelka! Gangstersko-romansowe cygańskie klimaty gdzie dobry kończy dobrze, zły źle, głupi głupio a miłość wygrywa. Wszystko na superśmiesznie z przezabawną galerią postaci (zdecydowanie wygrywa Wujek Grga, choć reszta depcze mu po piętach) i mnóstwem folkowych smaczków typu: świnia obgryzająca trabanta, zestaw weselnych prezentów czy wypasiony styl Wujka Grga. Do tego idealnie pasująca muzyka, sceneria, gra aktorów, wszystko. Nie wiem co mi się podobało najbardziej ale chyba sam klimat filmu, który pięknie spina miażdżąca końcowa scena ("I think it's a beginning of a beautiful friendship"). Lektura Obowiązkowa.
http://www.imdb.com/title/tt0118843/

"Otwórz oczy" ("Abre los ojos" Hiszpania / Włochy / Francja 1997, reż Alejandro Amenábar)


Fajnie się zrobiło dopiero po jakiejś godzinie seansu. Wcześniej spoglądałem na zegarek a nawet miałem myśl żeby sobie w ogóle odpuścić. Na szczęście kryzys minął i zaczęły się w filmie te już naprawdę fajne wkrętki w sny, w przeszłość i teraźniejszość plus pojawiło się odwieczne pytanie "co jest naprawdę?" (prawidłowa odpowiedź brzmi: biust Penelope Cruz). Fajnie wszystko rozwiązane i koniec końców podobało mi się chociaż naprawdę początek nie zwiastował że będzie aż tak udanie. Gwoli jasności: "Vanilla Sky" nigdy nie widziałem i teraz to już zupełnie mi będzie szkoda czasu.
http://www.imdb.com/title/tt0125659/