czwartek, 31 stycznia 2013

"Baron Blood" ("Gli orrori del castello di Norimberga" Niemcy Zachodnie / Włochy, reż Mario Bava)



Strasznie długo się do tego zabierałem, chociaż wiedziałem że to fajne i że chce to obejrzeć i wreszcie się udało. "Baron Blood" (występujący także pod milionem innych tytułów) to jeden z tych bardziej udanych filmów Mario Bavy gdzie jest fajnie podana groza i eleganckie obrazki. Chodzi o to że do austriackiej posiadłości przyjeżdża jej młody dziedzic i odczytuje z pergaminu zaklęcie przywracające życie pewnemu okrutnikowi sprzed wieków, który teraz będzie szukał zemsty. Bardzo przyjemnie wszystko podane a sama postać Barona świetna, szczególnie w tym wczesnym stadium. Jest zamek, są lochy, deszczowe noce, tajemnicze postacie i jeden trup po drugim. Jestem fanem gatunku, zanim obejrzałem wiedziałem że będzie mi się podobało i mimo że nie jest to arcydzieło to na pewno chętnie jeszcze obejrzę nie raz.

http://www.imdb.com/title/tt0069048/

"The Fall of Ako Castle" ("Akô-jô danzetsu" Japonia 1978, reż Kinji Fukasaku)



Elegancka, długa, pełna przepysznych szczegółów, oparta na autentycznych wydarzeniach samurajska opowieść o zemście i honorze. Autor znany jest mi z dwóch mocnych filmów (niezapomnianego "Battle Royale" oraz znakomitego "Under the Flag of the Rising Sun") i wiedziałem że raczej nie odwala lipy jednak muszę przyznać że przy tej okazji naprawdę potwierdził i podbudował swoją pozycję w moim prywatnym rankingu japońskich reżyserów. Postacie, ich postawy i przemyślenia, wnętrza, stroje (wzory na kimonach albo nakrycia głowy!) - wszystko to jest dopracowane co do szczególiku. Toshiro Mifune i Sonny Chiba nie grają tu wiodących ról jednak za każdym razem gdy pojawiają się na ekranie to swoją obecnością i charyzmą szalenie przykuwają uwagę. Końcówka mnie naprawdę rozwaliła, szczególnie informacja o tym gdzie obecnie pochowanych jest czterdziestu siedmiu wojowników, o których mowa. Nie spodziewałem się aż tak dobrego filmu!

http://www.imdb.com/title/tt0077135/

poniedziałek, 28 stycznia 2013

"Ministry of Fear" (USA 1944, reż Fritz Lang)



Nie ma co udawać: jest to kręcone podczas wojny propagandowe kino. Na szczęście Fritz Lang gwarantuje solidny poziom a intryga opowiadająca o mężczyźnie, który przypadkiem wchodząc w posiadanie czegoś czego nie powinien posiadać, wplątuje się w szpiegowski krąg, zapewnia dużą dawkę frajdy nie tylko wielbicielom gatunku. Dla dodatkowego zagęszczenia sytuacji nasz bohater - Ray Milland, żeby było fajniej - dopiero opuścił szpital przez co nie do końca może sobie na wszystko pozwolić. Oczywiście pojawia się kobieta, wszystko się plącze i oczywiście bardzo dobrze się to ogląda. Trochę narzekałem ponieważ oczekiwałem że napięcie aż będzie trzeszczało i chyba bardzo wysoko zawiesiłem poprzeczkę bo miałem lekki niedosyt. Prawdopodobnie spodziewałem się dzieła wybitnego a to jest po prostu bardzo dobre.

http://www.imdb.com/title/tt0037075/

niedziela, 13 stycznia 2013

"Tai Chi 0" (Chiny 2012, reż Stephen Fung)



To jeden z tych filmów, które fajniej się zaczynają niż kończą. Nie wiem czemu ale początek obiecywał więcej, przez pierwsze pół godziny było świetnie ale im dalej szła akcja tym mniej się nią ekscytowałem. Nowocześnie zrealizowane widowisko kung-fu, chwilami mocno pachnące steampunkiem. Opowieść jest o pewnej wsi, której mieszkańcy posiadają i pielęgnują pewien szczególny styl walki. Pech polega na tym że źli Brytyjczycy korumpując lokalnych urzędników zamierzają właśnie wytyczyć linię kolejową i jak nietrudno zgadnąć wieś będzie dla nich przeszkodą. Słowem, którego zdecydowanie należy tu użyć jest "widowiskowy" bo zdjęcia, walki, latające maszyny i kolorowe stroje momentami naprawdę mogą robić wrażenie. Scena z uspokajaniem wirującego dzwonu czy walka w kuchni na parawanach są naprawdę świetne. Z drugiej strony - tak jak wspomniałem - im bliżej finału tym bardziej wszystko się rozmywa, napięcie ucieka przez palce a sama końcówka wręcz rozczarowuje brakiem spektakularności. Inna rzecz że oglądając miałem wrażenie że to chyba fragment większej całości i raczej zapoluję na pozostałe części to może kilka wątków się wtedy wyjaśni. A popatrzeć spokojnie mogę bo obrazki są naprawdę ładne.

http://www.imdb.com/title/tt1981080/

"Hansel & Gretel" (USA 2013, reż Anthony C. Ferrante)



Największą wartością tego filmu jest to że pojawił się jako pierwszy w tym roku więc zabawnie się oglądało siódmego stycznia film z datą 2013 i wiem, że nie jest to najlepsza rekomendacja. Na dodatek jak się okazuje tytuł ten ma być podróbka innego słabego, seryjnie produkowanego, sztampowego horroru jaki ma w tym roku wejść do kin. Żałosne. Z drugiej strony muszę jednak uczciwie przyznać że jak na produkcję takiego sortu to wcale nie jest najgorszej. Były chwile kiedy mile zaskoczony patrzyłem na to co się dzieje i kiedy było naprawdę ciekawie. Niestety to co też trzeba powiedzieć o tym filmie to to, że jest okropnie nierówny. Chwile niezłego aktorstwa i fajne zwroty akcji przeplatają się z totalnym drewnem i nudą. Najsłabszy jest zdecydowanie Hansel - stary dziad grający młodzieniaszka, najfajniejsza Lilith. Można ale zupełnie nie trzeba.

http://www.imdb.com/title/tt2415464