wtorek, 31 grudnia 2013

"Pewnej nocy w pewnym mieście" ("Jedné noci v jednom městě" Czechy 2007, reż Jan Balej)



Ostatni film w 2013 obejrzałem w sylwestrowy wieczór i była to czeska animacja gdzie kilka krótszych opowieści składa się na pełnometrażową całość. Łączy je ze sobą tylko czas i miejsce czyli tytułowe miasto nocą. Przyznać muszę że najbardziej tu dominuje i wgryza się w pamięć klimat - jest mrocznie i obskurnie i niesamowicie. Wszystkie lalkowe postacie są szpetne i zdeformowane, jednak jak na czeski film przystało nie brakuje tu humoru i tak naprawdę ogląda się to z wielką przyjemnością mimo całej obecnej na ekranie brzydoty. Mimo że w opisach tego filmu często widnieje słowo "horror" to nie mogę się z tym zgodzić - owszem nie wygląda to pięknie i atmosfera jest raczej przygnębiająca (choć tak naprawdę to tylko pierwsze, powierzchowne wrażenie) ale do horroru to jeszcze daleko. Zdecydowanie warte polecenia.

http://www.imdb.com/title/tt0934870/

"Solomon Kane" (2009, reż Michael J. Bassett)


"Zone Troopers" (USA 1985, reż Danny Bilson)



Och jak ja się przy tym wybawiłem! Chodzi o to że mamy amerykański patrol na tyłach wroga podczas drugiej wojny światowej. Do oddziału należą oprócz dowódcy i zwykłego żołnierza, dziennikarz i zupełnie nieopierzony młokos. Panowie chowają się przed wrogiem aż okazuje się że ci niedobrzy Niemcy położyli łapska na rozbitym statku kosmicznym. Słabo? Intryga, reżyseria, aktorstwo i efekty lokują ten film mniej więcej w 23984692863-ciej lidze światowej kinematografii. Albo jest do bólu stereotypowo albo rozkosznie idiotycznie. Najbardziej mnie rozbawiła scena gdy młody stojąc na warcie "gra w baseball" jakimiś kartkami, które chyba mają udawać takie amerykańskie karty kolekcjonerskie. Oprócz tego wiadomo: gumowe potwory, wszyscy zachowują się jak cymbały a lasery strzelają. Naprawdę jeśli chodzi o jakość to jest bliska zeru ale za to skłamałbym pisząc że ten film nie daje mnóstwo radości. Perełka.

http://www.imdb.com/title/tt0092298/

"The Cat O'Nine Tails" ("Il gatto a nove code" Włochy / Francja / Niemcy Zachodnie 1971, reż Dario Argento)



Nietypowo jak na Dario Argento bo to nie horror a giallo więc i malowniczo chlapiącej krwi o wiele mniej niż by się można spodziewać za to fabuła bardzo fajna. Wszystko się kręci wokół instytutu badawczego, do którego ktoś się włamuje i niby nic stamtąd nie ginie jednak jeden po drugim zaczynają pojawiać się kolejne trupy. Żeby było fajniej śledztwo prowadzi dziennikarz na spółkę z niewidomym autorem krzyżówek (!). No i co tu dużo mówić - naprawdę fajnie się na to patrzy: wnętrza eleganckie, samochody piękne, włoski design w najlepszym stylu widać niemal w każdej scenie, za muzykę odpowiedzialny jest Ennio Morricone, intryga zakręca jak górska szosa a im bliżej końca tym oczywiście robi się ciekawiej, wszystko dokładnie tak jak lubię. Najlepszą postacią jest zdecydowanie Gigi the Loser. Badzo fajne są sceny na cmentarzu w rodzinnym grobowcu jednej z ofiar. Nie da się ukryć że strasznie mi ten film przypadł do gustu. To dokładnie to co lubię.

http://www.imdb.com/title/tt0065761/

"Rush" (USA / Niemcy / WIelka Brytania 2013, reż Ron Howard)



To jeden z tych filmów, w których od początku wiadomo jak się wszystko skończy. Nie ma tu jakiegoś zakrętu akcji czy niespodzianki szczególnie jeśli ktoś się interesuję Formułą 1. Ja się nie interesuję a i tak od początku było jasne jaki będzie finał. Rzecz dotyczy rywalizacji między brzydkim nudziarzem Niki Laudą a śliczniutkim i rozrywkowym Jamesem Huntem, oparta jest na faktach i momentami, nawet zabawna chociaż nie wiem co by się musiało stać żebym drugi raz to obejrzał. Wiadomo - jest trochę ładnych obrazków, ale w dzisiejszych czasach film bez ładnych obrazków to wstyd. Zaczynając oglądanie bylem też pewien że głównie będę słyszał ryk silników i oglądał wskazówkę prędkościomierza co jednak na szczęście nie miało miejsca. Nie jest to jakieś wybitne dzieło, nawet jak na film o sporcie ale jak kogoś interesuje to można popatrzeć. Kropla za okrutnie poparzoną twarz. Dobra robota charakteryzatorów.

http://www.imdb.com/title/tt1979320/

"The Little Shop of Horrors" (USA 1986, reż Frank Oz)



Nie mogę powiedzieć aby zawarte w tytule słowo horror w jakiś sposób przyczyniało się do budowania nastroju grozy. Jasne: jest zabawnie i niesamowicie ale nijak nie sposób się przy tym bać. Historia jest o tym jak młodemu adeptowi botaniki udaje się wyhodować pewną szczególną roślinę. Wzbudza ona (oczywiście) zachwyt szefa jednak szybko okazuje się że jednak nie będzie zbyt pięknie. Otóż owa roślina nie dość że bardzo szybko rośnie to na dodatek najbardziej lubi jeść ludzi. I domaga się ich, dzień w dzień. Tak, ona nie dość że jest mięsożerna to jeszcze mówi "feed me". Żeby trochę zagęścić atmosferę należy wspomnieć o tym że nasz główny bohater startuje do pewnej młodej damy, na której cześć nazywa wyhodowane przez siebie monstrum. Jak ktoś lubi takie rzeczy to nawet uzna to za zabawne, i w ogóle można na to popatrzeć jednak ostrzegam że nie jest to film najwyższych lotów.

 http://www.imdb.com/title/tt0054033/

"A Bucket of Blood" (USA 1959, reż Roger Corman)



No jakby to powiedzieć? Ani to "Bucket" ani "of blood". Mamy tu do czynienia z młodym rzeźbiarzem: artystą nieudacznikiem. Wiele by chciał ale niewiele umie. No i chodzi o to że pewnego dnia zabija kota i jakoś tak się składa że okleja go gipsem i prezentuje jako (szalenie realistyczną) rzeźbę dzięki czemu zyskuje jakiśtam rozgłos. Wiadomą rzeczą jest że tworząc sztukę ekstremalną trzeba się w tejże ekstremie posuwać coraz dalej, więc (o niespodzianko!) nasz bohater przerzuca się na ludzi. Nie trzeba też chyba tłumaczyć że wszystko w końcu musi wyjść na jaw. Może nie jest to najlepszy film Rogera Cormana jaki widziałem ale nie mogę powiedzieć że mi się nie podobał. Ot, typowy, oldschoolowy horror jaki lubię, gdzie groza wynika z faktu że ktoś mógł się posunąć tak daleko w tym co robi. Z kapci raczej nie wyrywa ale zdecydowanie można popatrzeć.

http://www.imdb.com/title/tt0052655/

"The Ghoul" (Wielka Brytania 1933, reż T. Hayes Hunter)



Boris Karloff zawsze spoko. Tym razem jest egiptologiem, co już jest dosyć ciekawe, który postanawia zostać wskrzeszony. Interesujący i w sumie niecodzienny temat (bo w tych starych filmach to zawsze zombie i Karaiby i Voodoo) i całkiem fajny film. Wierząc w moc dawnych bogów nasz bohater postanawia zostać wskrzeszony. Jego pech polega na tym że do wskrzeszenia potrzebuje klejnotu, który zabiera ze sobą do trumny, która to trumna zostaje okradziona. Czy będzie niespodzianką jak napisze że Boris wstanie z grobu jednak nie taki jak to sobie zaplanował? I że będzie tropił rabusiów i szukał zemsty? Lubię takie filmy więc kolejny raz nie ma szans żebym był obiektywny. Oglądać! Bez wahania!

http://www.imdb.com/title/tt0024055/

"Nordvest" (Dania 2013, reż Michael Noer)



Bardzo fajne, współczesne, europejskie, gangsterskie kino jakiego mi brakuje. Młody koleżka, pracujący od zlecenia do zlecenia jako włamywacz otrzymuje ofertę od szefa innego gangu. Zaczyna od drobnych głupot - rozwozi dziewczynki, dostarcza drobne przesyłki. Po niedługim czasie przechodzi pod kuratelę nowego zleceniodawcy jednak poprzedniemu wcale się to nie podoba więc ten zaczyna się upominać o swojego pracownika. Co oczywiste: intryga się zagęszcza i pojawia się przemoc. Mi oczywiście przypominała się nieco trylogia "Pusher" choćby ze względu na umiejscowienie akcji i tak samo mi się to wszystko podobało. Na dobrą sprawę nie jestem w stanie powiedzieć nic złego o tym filmie. Chętnie obejrzę ponownie.

http://www.imdb.com/title/tt2650986/

"Axe" (USA 1974 reż Frederick R. Friedel)



Trzech przestępców ucieka przed sprawiedliwością. Są naprawdę niemili i okrutni - źle traktują ekspedientkę w napotkanym sklepie, i ogólnie epatują taką wstrętną brutalnością jaką znajdziemy tylko w filmach sprzed czterdziestu lat. W końcu trafiają do domu na odludziu. Ich pech polega na tym że w tym domu mieszka pewna dziewczyna, która nie zawaha się użyć tytułowego narzędzia (oraz brzytwy) aby dać im do zrozumienia że nie są mile widziani. Wszystko jest zrobione zgodnie ze sztuka robienia horroru klasy B z lat siedemdziesiątych. Atmosfera, zdjęcia, postacie, tempo narracji - wszystko to tworzy w zasadzie idealnego reprezentanta nurtu. To ten czas i to miejsce. Jak ktoś lubi to polubi jak nie, to się nie przekona. Nie będzie niespodzianką jak napiszę że mi się spodobało, prawda?

http://www.imdb.com/title/tt0075710/

"Horror Hotel" (Wielka Brytania 1960, reż John Llewellyn Moxey)



Zaczyna się tak, że dawno temu palą na stosie czarownicę a w tłumie gapiów nie wszyscy są za tym żeby spłonęła. Poem przenosimy się w czasie i poznajemy pewną ambitną uczennicę, którą jej profesor wysyła na badania terenowe dotyczące czarownic właśnie do tej miejscowości, w której zaczęła się cała opowieść. "Horror Hotel" to amerykańska, przycięta o kilka minut wersja filmu, który w Wielkiej Brytanii nazywał się "The City of the Dead" i co tu dużo mówić - mimo że oglądałem właśnie tę okrojoną wersję to uważam że to wyśmienite, klasyczne, tanie ale świetnie zrobione kino grozy. Przyznać też trzeba koniecznie, że Christopher Lee jest znakomity - mroczny, zimny i bezlitosny - warto to obejrzeć dla niego samego. Muzyka też super, idealnie pasująca i budująca klimat. No i czy czy trzeba wspominać że mieszkańcy miasteczka okażą się nienajmilsi a naiwność dziewczyny będzie musiała ją srogo kosztować? Zdecydowanie do wielokrotnego oglądania.

http://www.imdb.com/title/tt0053719/

Całość można obejrzeć tutaj

"The Cat in The Brain" ("Un gatto nel cervello" Włochy 1990, reż Lucio Fulci)



Dosyć to interesująca i nietypowa rzecz bo wygląda tak: Lucio Fulci reżyseruje film, w którym sam gra reżysera horrorów, który nazywa się Dr Fulci. Trochę trąci schizofrenią, czy mi się zdaje? Oczywiście pojawia się morderca, który kopiuje sceny z filmów Mistrza tyle że w prawdziwym świecie. No i twórca nie byłby sobą gdyby nie delektował się krwawymi scenami pełnymi rozdrapywanych flaków i takich tam przyjemnostek. Główny bohater gania, nie jest zbyt pewny siebie i robi coraz ciekawsze miny a szaleniec jest na wolności i morduje. Trochę dziwnie się ogląda coś takiego, głównie za sprawą scenariusza, ale nie powiem - bardzo to ciekawe.

http://www.imdb.com/title/tt0099637/

"Straszne skutki awarii telewizora" ("Ecce Homo Homolka" Czechosłowacja 1970, reż Jaroslav Papousek)



W zasadzie wystarczyłyby dwa słowa: czechosłowacka komedia. Zaczyna się wszystko w lesie na grzybach, poznajemy tam, niby mimochodem, zupełnie niechcący, rodzinę pana Homolki. Oprócz niego jest tu jego żona, syn, synowa i dwóch wnuków. Wszyscy są jacyś dziwnie do siebie nastawieni i wciąż się kłócą, coraz bardziej i bardziej a widz nie za bardzo wie o co im chodzi i skąd u nich ta absurdalna wściekłość. Niestety polski tytuł zdradza skąd, a szkoda bo w filmie temat telewizora pojawia się dopiero po jakiejś godzinie ("jak nam niedługo nie nareperują telewizora to wszyscy oszalejemy" - czyż nie piękne?). Zdecydowanie najbardziej podobała mi się scena kiedy dzieci bawiły się w tatę. Śmiałem się w głos, chociaż wcale nie tylko wtedy. To pierwsza część trylogii więc pewnie trzeba będzie sięgnąć po kolejne a i do tej kiedyś wrócić bo to naprawdę kawał dobrze spędzonego czasu. Przed telewizorem oczywiście.

http://www.imdb.com/title/tt0132935/

"Powrót potwora z bagien" ("The Return of Swamp Thing " USA 1989, reż Jim Wynorski)



Nie widziałem pierwszej części ale kiedyś za psie pieniądze kupiłem to DVD więc poniekąd nie było odwrotu.Co tu duzo gadać. To chyba kwintesencja czegoś co określa się jako B-Movie, chociażby dlatego że to jest całkiem w porządku rzecz. Wiadomo czego się należy spodziewać i ponieważ jest dokładnie tak jak oczekujemy lub nawet może ociupinkę lepiej to można się przy tym dobrze bawić. Jest zatem Heather Locklear, która rzuca całkiem mało drętwe one-linery, są typowe dla takich filmów dzieciaki co się we wszystko wplątują, jest (a jakże!) zły naukowiec i jego laska, jest ich najbardziej żałosny na całym świecie ochroniarz (jak dla mnie najlepsza postać filmu - tak zły że autentycznie zabawny), no i oczywiście jest tytułowy, dobry i romantyczny, budzący uśmieszek politowania i lekkiego niedowierzania potwór z bagien. Czy muszę też pisać że jest i scena miłosna? Do tego w laboratorium mamy kilka niezłych mutantów i to głównie za nie jest jedna kropla. Sam się sobie dziwię że zamiast być zniesmaczony tak się dobrze wybawiłem. Zero poczucia zmarnowanego czasu.

http://www.imdb.com/title/tt0098193/


"Crow Zero" ("Kurôzu zero" Japonia 2007, reż Takashi Miike)



Takashi Miike to raz na jakiś czas pozycja obowiązkowa. Tym razem nie mamy chorego gore ani pokręconego musicalu ale raczej coś co przypomina film gangsterski. Przypomina dlatego, że toczy się w nim dość bezwzględna walka o przejęcie kontroli nad strefą wpływów. Dowcip polega na tym, że walka toczy się głównie na pięści i kopniaki, biorą w niej udział uczniowie a strefa wpływów to owiana złą sławą najgorsza szkoła w Tokio. I jest super. W szkole nie ma lekcji ani nauczycieli a walka toczy się w zasadzie dla samej chwały bo nie chodzi tu o żaden handel ani zyski. Bijatyki są bardzo widowiskowe i brutalne, szczególnie (co nie dziwi) ta kulminacyjna. Momentami są to kadry żywcem wyjęte z mangi. Im dłużej o tym myślę tym śmieszniejsze mi się to wszystko wydaje - naprawdę fajna parodia gangsterskiego filmu dziejąca się w nieistniejącej szkole, w której uczniów grają dorośli. Czyż to nie bajka? A scena gry w kręgle na dachu mnie rozwaliła zupełnie.

http://www.imdb.com/title/tt1016290/

piątek, 27 grudnia 2013

"The Thousand Eyes of Dr. Mabuse" ("Die 1000 Augen des Dr. Mabuse", Francja / Włochy / Niemcy Zachodnie 1960, reż Fritz Lang)



Co ja mogę napisać jeśli w poprzednim wpisie bardzo dużo używałem słów takich jak: stylowy, elegancki, klasyczny? Tutaj jest to trochę jak opowieść z serii o Bondzie, jednak bez Jamesa Bonda i na dodatek po niemiecku! Historia spadkobiercy legendarnego Dr Mabuse jest całkiem zawiła i mocno wciągająca. Nie ma tu głównego bohatera - oglądamy za to kilka postaci, z których każda ma w całej intrydze jakiś solidny interes do zrobienia. Są sekretne przejścia, jest niewidomy wróżbita, są zabójstwa, przekupstwa, inwigilacja, pościgi, jest atmosfera grozy i niesamowitości - naprawdę wszystko czego potrzeba żeby złożyć do kupy bardzo fajny film kryminalno - sensacyjny. Nie wiem na czym to polega: ostatnie dwa filmy Fritza Langa, które widziałem były świetne ale w zupełnie innym stylu. To tutaj jest rewelacyjne.

http://www.imdb.com/title/tt0054371/

"Whirlpool" (USA 1949, reż Otto Preminger)



Stary, stylowy, mroczny kryminał, zrobiony zgodnie z regułami sztuki. Od początku jest interesująco: pojawia się piękna dama z tajemnicą, jej mąż znany psychiatra i mocno podejrzany samozwańczy doktor - hipnotyzer. Wiadomo że akcja naprawdę zagęści się, kiedy pojawi się trup. Wszystko jest oczywiście bardzo elegancko zagrane, oświetlone i nakręcone, dama ma szalenie stylowe sukienki a czarny charakter ma głos, którym pewnie mógłby kruszyć mury. Takie filmy wchodzą mi zawsze, bardzo lubię i chętnie kiedyś powrócę.
Obserwacja: Gliniarz mówi "Los Angeles", przez g a nie przez dż.

http://www.imdb.com/title/tt0042039/

piątek, 20 grudnia 2013

"The Keep" (USA 1983, reż Michael Mann)



Miałem ochotę na film gdzie są naziści i proszę: jest Jürgen Prochnow, jest Gabriel Byrne, jest kudłata Marion z serialu o Robin Hoodzie (i nawet pokazuje bobra), jest nieco krwi (rozerwany trup, jea!) i jest potwór niczym Eddie z Iron Maiden. Wszystko to opakowane szczególną, niepokojącą ścieżką dźwiękową zrobioną przez Tangerine Dream. Intryga jest taka że przyjeżdża oddział do wsi, zajmuje starodawną strażnicę po czym okazuje się że ona wcale nie ma chronić przed czymś z zewnątrz tylko ma trzymać coś zamknięte w środku. Oczywiście z powodu chciwości poborowych duch szybko zostaje uwolniony i zaczyna siać popłoch i zniszczenie. Robi się całkiem ciekawie, i mimo że jakoś w połowie filmu napięcie nieco siada, to nie mogę powiedzieć żebym narzekał na całość. Efekty specjalne są bardzo fajne, szczególnie jak na film sprzed trzydziestu lat. Mimo że wszystko trąci myszką to zdecydowanie dobrze się przy tym wybawiłem.

http://www.imdb.com/title/tt0085780/

"Maniac" (USA 1980, reż William Lustig)



Dużo jest filmów o psychopatycznych mordercach ale ten wydał mi się wyjątkowy. Jesteśmy z typem praktycznie od samego początku i widzimy jak pogrąża się w swoim szaleństwie. Nie chodzi tu o żadne śledztwo ani pościg za przestępcą, chodzi o to że wciąż jesteśmy blisko niego. Policja pojawia się na chwilkę dopiero na samym końcu. Najbardziej mi się chyba podobają głosy, które słyszy i z którymi prowadzi dialog. Wszystko dzieje się w Nowym Jorku i wygląda naprawdę elegancko - samochody z lat siedemdziesiątych są najpiękniejsze, wiadomo. Za efekty specjalne odpowiedzialny jest Tom Savini, więc nie ma lipy (pytanie: jak to jest rozwalać sobie samemu głowę?).  Żeby było fajniej ścieżka dźwiękowa też należy do udanych. Im bardziej postępuje historia tym robi się ciekawiej, nasz brzydal szaleniec staje się nawet na chwilę czarującym dżentelmenem co świetnie mu wychodzi. Bardzo dobre - wręcz nie spodziewałem się że aż tak dobre.

http://www.imdb.com/title/tt0081114/

"Versus" (Japonia 2000, reż Ryûhei Kitamura)


Nie ma przebacz. W zasadzie od samego początku wszyscy, którzy pojawiają się na ekranie solidnie się ze sobą naparzają biegając w kółko po tym samym lesie. Historia opowiedziana w filmie jest taka że albo się ją łyknie albo zupełnie nie. Z grubsza chodzi o to że w pewnym odosobnionym miejscu jest możliwość połączenia się z innym wymiarem a martwi dość szybko stają na nogi, do tego dochodzi fakt że panowie stający sobie naprzeciw toczą tę samą walkę już od wielu wielu lat. Dialogi wydają się być jedynie pretekstem do tego żeby dalej tłuc się po mordach. Pięści, kopniaki, broń palna i biała - wszystko tu idzie w ruch. Muszę przyznać że jeśli pominiemy treść to jest to naprawdę dobrze wyreżyserowana produkcja. Wszystko tu trzyma wysoki poziom - kadry, przejścia, dojazdy i odjazdy, kolory, choreografia walk, stylizacja postaci - jak ktoś lubi filmy gdzie tryska jucha to "Versus" idealnie spełnia wszystkie warunki. Prawdziwie japońskie szaleństwo.

http://www.imdb.com/title/tt0275773/

"Cztery Pokoje" ("Four Rooms" USA 1995, reż Allison Anders + Alexandre Rockwell + Robert Rodriguez + Quentin Tarantino)



Jeszcze jeden film, do którego się zbierałem kilka ładnych lat. W końcu go obejrzałem i moją reakcję łatwo można określić jednym słowem - rozczarowanie. Z czterech pokazanych historii w miarę podoba mi się tylko ta z Banderasem chociaż i tak mnie zirytowała bo nie lubię błędów typu: podpalamy telewizor, który jest włączony, ogień się rozlewa po wyłączonym a potem jak się już pali to znów jest w nim tańcząca Salma Hayek. No lipa panowie, lipa! Reszta jest raczej nudnawa, przegadana i o niczym. W ogóle to wszystko sprawia wrażenie że chłopaki postanowili zebrać swoje znajome gwiazdy i przy ich pomocy wycisnąć trochę grosza z widza, póki są na fali. Do tego slapstickowa maniera, którą prezentuje główny bohater (Tim Roth) też absolutnie nie przypadła mi do gustu. Wiadomo - jest kilka dobrych momentów, ale one zupełnie nie ratują całości. Raczej można to sobie spokojnie odpuścić.

http://www.imdb.com/title/tt0113101/

wtorek, 17 grudnia 2013

"Bicycle Thieves" ("Ladri di biciclette" Włochy 1948, reż Vittorio De Sica)



Według każdego podręcznika kinematografii "Złodzieje rowerów" to pozycja obowiązkowa. Oczywiście - to bardzo dobry film jak to z włoskimi klasykami zwykle bywa. Ogólnie rzecz biorąc dosyć przygnębiający ale na pewno okropnie ciekawy ze względu na to jaki świat nam przybliża. Naprawdę świetnie że taki moment historii został uwieczniony w taki sposób. W odradzającej się po wojnie Italii panuje straszna bieda, główny bohater aby dostać pracę plakaciarza musi mieć rower, który praktycznie od razu zostaje skradziony. Dla całej rodziny to dramat bo o pracę okropnie trudno a żeby mieć rower sprzedali ostatnie prześcieradła (świetne sceny w skupie tychże). Antonio razem ze swoim synkiem rusza na desperackie poszukiwania utraconego środka lokomocji. Bardzo podobało mi się jak pokazana jest ta cała beznadzieja - jednoizbowe mieszkania, dziurawe ubrania, posiłki dla biedoty, brudne dzieci i coraz bardziej bezradny ojciec. Nie jest to film z szaloną i wartką akcją a jednak bez wątpienia wciąga i ma swoją niezaprzeczalną moc.

http://www.imdb.com/title/tt0040522/

poniedziałek, 16 grudnia 2013

"Until The Light Takes Us" (USA 2008, reż Aaron Aites + Audrey Ewell)



Kolejna rzecz, do której się długo zabierałem i kolejny raz jestem zadowolony że mi się wreszcie udało. Dokument traktujący o norweskiej scenie blackmetalowej zawierający wywiady z wszystkimi żyjącymi osobnikami, którzy to rozkręcili. Jest Varg przystojniak przepytywany w więzieniu w Trondheim, jest brzydal Fenriz, który pali szluga za szlugiem, są Abbath, Demonaz, Frost czy Hellhammer. Wszyscy bez makijaży. Dowiadujemy się z pierwszej ręki jak to było z tymi podpaleniami kościołów, jak to było z zabójstwami i dlaczego panowie postanowili robić to co robili i co o tym myśleli wtedy i teraz. Oczywiście jeśli kogoś ten temat zupełnie nie obchodzi to pewnie film nie będzie tak interesujący jak dla mnie ale dla każdego kto kiedyś katował Darkthrone czy Burzum jest to zdecydowanie interesująca pozycja obowiązkowa.

http://www.imdb.com/title/tt1014809/

"Shaolin Drunken Monk" ("Shao Lin zui ba quan" Hong Kong 1982, reż Chun Ouyang)



Jak to w filmach kung-fu bywa mamy tu co następuje: złego typa, który krzywdzi głównego bohatera, starego mistrza, który w niekonwencjonalny sposób uczy bohatera sztuki walki i końcową konfrontację, która wiadomo jak musi się skończyć. Jeśli ktoś lubi to może obejrzeć ale nie jest to nawet w połowie tak dobry film jak chociażby "Dirty Ho", choć główną postać gra ten sam aktor. Żeby było trochę ciekawiej mistrz jest pijakiem (stąd tytuł), nasz bohater ma tajemniczego przyjaciela bez jednej ręki a wszystko zaczyna się od porwania córki złego szefa, co, jak nietrudno się domyślić, doprowadzi wkrótce do romansu z porywaczem. Raczej dla fanów gatunku, tym bardziej jeśli mówimy o obejrzanej przeze mnie wersji z amerykańskim dubbingiem dodatkowo potęgującym efekt komediowy.

http://www.imdb.com/title/tt0200126/

"The Host" ("Gwoemul" Korea Południowa 2006, reż Joon-ho Bong)



Spodziewałem się kaszanki i miło się zaskoczyłem. Ogólnie chodzi o to że zły naukowiec wylewa do rzeki toksyczne odpady w wyniku czego powstaje potwór-mutant, który zaczyna terroryzować Seul. Wszystko widzimy przez pryzmat dość szczególnej rodziny z ojcem nieudacznikiem na czele i córką, która zostaje porwana przez potwora. Musze przyznać że obrazki są bardzo ładne, sama bestia zupełnie nie boli w oczy i jest zdecydowanie udanym renderem a ja jestem w tej kwestii nad wyraz czepliwy. W ogóle dużo rzeczy mi się tu podobało: wątek cioci łuczniczki jest super, sceny gdy stwór gania ludzi po nabrzeżu naprawdę eleganckie, rzęsisty dalekowschodni deszcz ładnie dodaje klimatu, końcówka wcale nie taka jakiej można by się spodziewać (i nie chodzi mi tu wcale o Agent Yellow, który tez jest bardzo malowniczy). Zdecydowanie dobrze się na to patrzy. Nie przeszkadzało mi nawet to że wszystko podlane jest typowo azjatyckim humorem, który na ogół bardziej mnie żenuje niż bawi. Życia to może nie odmienia i wielkim dziełem nie jest ale spokojnie można sprawdzić.

http://www.imdb.com/title/tt0468492/

czwartek, 12 grudnia 2013

"Quarantine" (USA 2008, reż John Erick Dowdle)



Po całkiem głupawym filmie o zombie uznałem że pora na coś bardziej brutalnego i sięgnąłem po to. Jak ogromne było moje zdziwienie gdy przy końcowych napisach okazało się że jest to remake nigdy nie oglądanego przeze mnie hiszpańskiego "[REC]"! Generalnie ja programowo odrzucam jankeskie przeróbki a tu nieświadomie sięgnąłem po jedną z nich. Mało tego! Podobało mi się! Scenariusz opiera się na prostym patencie ale jest dobrze pomyślany (no tak, ukradli go), postacie, oprócz irytującego policjanta nawet dają radę, zombiaki bardzo fajne, krew się leje jak trzeba i ogólna makabra jest bardzo miła dla oka, finał też jak najbardziej udany. Owszem, męczyła mnie trochę pod koniec nieustanna histeria głównej bohaterki ale byłem to w stanie zaakceptować - dziewczyna nie miała lekko, niech jej będzie. Tak czy owak: dałem się złapać w pułapkę i nie mam za bardzo wyboru tylko muszę za jakiś czas obejrzeć oryginał - wtedy będę mógł narzekać.

http://www.imdb.com/title/tt1082868/

"Zombies on Broadway" (USA 1945, reż Gordon Douglas)



W dzisiejszych czasach to chyba bym zaliczył ten film do komedyjek dla dwunastolatków choć w sumie miło się na niego patrzyło. Chodzi tu o to że pewien gangster chce otworzyć klub i wymyśla sobie że będzie w nim występować prawdziwy zombie. Aby to osiągnąć wysyła dwóch facetów, z których jeden jest potwornie bojaźliwy i głupi a drugi naiwny i mocno bezmyślny, na pewną karaibską wyspę skąd mają przywieźć chodzącego trupa. Na wyspie mieszka prowadzący eksperymenty naukowiec - gra go nikt inny jak Bela Lugosi i to mi wystarcza. Czy trzeba pisać czego dotyczą owe eksperymenty? Czy trudno się domyślić kto na koniec zgarnie dziewczynę a kto źle skończy? Wszystko jest jasne od początku. Gagi, studio, stylizacja tubylców i cała intryga są tak bardzo retro jak tylko się da. Jedyne co mnie zastanawia to charakteryzacja - wszyscy, którzy stają się zombie nagle dostają dziwnego wytrzeszczu oczu. Strasznie mnie ciekawi jak to się robi. W zasadzie jedynie tego rodzaju przemyślenia krążyły mi po głowie po tym całkiem zabawnym filmie.

http://www.imdb.com/title/tt0038270/

"Ninja Scroll" ("Jûbê Ninpûchô" Japonia 1993, reż Yoshiaki Kawajiri)



Wreszcie! Podchodziłem do "Ninja Scroll" już od kilku lat i zawsze coś sprawiało że odkładałem to na później - błąd, bo to bardzo dobra rzecz! Jest tu wszystko czego potrzeba - samotny, charakterny wojownik, mroczny i przebiegły antagonista, tajemnica z przeszłości, rządowy agent (bardzo fajna postać!), trująca dziewczyna, magiczne potwory, pourywane ręce i poodcinane głowy. Rysunkowa krew tryska na prawo i lewo a i końcówka nie należy do najdelikatniejszych, zresztą co tu gadać - w ogóle całość nie ma z delikatnością za wiele wspólnego. Intryga jest na tyle ciekawa i fajnie poprowadzona że bez obaw mogę powiedzieć że film spokojnie broni się po dwudziestu latach od daty produkcji. Oczywiście - dzisiaj pewnie byłby zrobiony o wiele efektowniej ale absolutnie się nie dziwię że zasłużył na miano klasyka. Dobre.

http://www.imdb.com/title/tt0107692/

"Black Sabbath" ("I tre volti della paura" Włochy / Wielka Brytania / Francja 1963, reż Mario Bava)



To jest dokładnie to co mi pasuje. Film się składa z trzech odrębnych opowieści, każda z nich ma swój szczególny klimat i od każdej odpowiednio wieje grozą. Mimo że momentami wiadomo czego się spodziewać po takim oldschoolowym, w większości kręconym w studio kinie to i tak jest znakomicie. Najfajniejsza chyba jest pierwsza, dziejąca się w eleganckim mieszkaniu, bardzo prosta historia ze śliczną Michèle Mercier w głównej roli. Druga część jest o wampirach (wurdulakach!) i mamy w niej odrobinę krwi i odciętą głowę - stąd cała jedna kropla, chociaż ogólnie film jest raczej spokojny niż krwawy. Strasznie mi się tez podobał Boris Karloff, szczególnie w ostatniej scenie, kiedy to żegna się i "odjeżdża" na koniu - to było autentycznie zabawne! Kolejny, podejrzewam że nie ostatni raz, Mario Bava sprawił mi wiele przyjemności.

http://www.imdb.com/title/tt0057603/

środa, 4 grudnia 2013

"The Last Gunfight" ("Ankokugai no taiketsu" Japonia 1960, reż Kihachi Okamoto)



Kolejny raz w krótkim odstępie oglądam film z Toshirô Mifune i kolejny raz jest super chociaż to zupełnie inny klimat. Oldschoolowa opowieść gangsterska gdzie mój ulubieniec gra zesłanego na prowincję skorumpowanego gliniarza. Bardzo przyjemnie się to ogląda, intryga wciąga a na uwagę i osobne słowo zasługuje strasznie fajny montaż. Oprócz tego mój zachwyt wzbudzały samochody a i muzyczka była niczego sobie. Główny bohater jest naprawdę świetny - momentami bezczelny, momentami uśmiechnięty a do tego bez przerwy sprytny bo przecież musi przechytrzyć yakuzę. Kiedy trzeba jest zabawnie, kiedy trzeba niebezpiecznie, wszystko absolutnie na miejscu. Super kino.

http://www.imdb.com/title/tt0053603/

"Prison on fire" ("Gam yuk fung wan" Hong Kong 1987, reż Ringo Lam)



Jakoś nie do końca do mnie to dotarło. Rzecz jest o więzieniu, i mój problem polegał na tym że cała ta instytucja wydawała mi się jakoś po prostu zbyt przyjemna (sic!). Straszne bandziory jakieś takie nie do końca straszne, wciąż jest ładnie i słonecznie, główny bohater jest okropnie naiwny, chwilami wszystko wyglądało mi wręcz na nieco naciągane. Postać, którą gra Chow Yun Fat w ogóle momentami zdaje się być wręcz groteskowa. Nie wiem, może za wiele filmów o więzieniach już obejrzałem? Może chodzi o aktorstwo albo o scenariusz albo o tłumaczenie albo wszystkie te rzeczy na raz? To że jest to typowy film z lat osiemdziesiątych też nie do końca pomaga w odbiorze. Żeby oddać sprawiedliwość muszę przyznać że ostatni kwadrans już jest porządnie brutalny i wynagradza czekanie. Ogólne wrażenie jednak jest takie że przez całą projekcję coś mi po prostu nie pasowało. Dziwne to.

http://www.imdb.com/title/tt0093304/

"The Enemy" ("Neprijatelj" Serbia / Bośnia i Hercegowina / Chorwacja / Węgry 2011, reż Dejan Zecevic)



O jakie to dobre! Dobre i proste. Klasyczny motyw czyli: kilkuosobowa ekipa, odcięta od świata vs. czające się, niezdefiniowane do końca zło (a może wcale nie zło?). Inaczej mówiąc: jak niewielkim kosztem zrobić bardzo udany film, mając parę osób, kilka kałasznikowów i opuszczony dom. Tutaj bohaterami są serbscy żołnierze a akcja ma miejsce w 1995 roku, w Bośni, kilka dni po podpisaniu pokoju. Świetny scenariusz, świetne aktorstwo i dobór postaci, sporo bardzo ładnych zdjęć, mało oczywista końcówka - to wszystko złożyło się na to że oglądając film nie byłem w stanie oderwać wzroku od ekranu. Chciało mi się strasznie pić a nie mogłem wstać i iść po szklankę wody! Rzadko mi się zdarza aż tak wkręcić się w temat. Mocne i bardzo dobre kino, zdecydowanie warte polecenia. Można zobaczyć w całości o tu.

 http://www.imdb.com/title/tt1517225/

"The Hidden Fortress" ("Kakushi-toride no san-akunin" Japonia 1958, reż Akira Kurosawa)



Najprościej mówiąc jest to opowieść o dwóch chamach, którymi kieruje chciwość. Fajnie, bo świetnie jest pokazana mentalność ich i tych, których spotykają. Ponieważ brali oni udział w wojnie po stronie przegranych maja teraz kłopoty: są brudni, biedni, obdarci i śmierdzący. Chcą wrócić do swojej wsi ale wstydzą się wracać z gołymi rękami zamiast łupów a na dodatek granica jest obstawiona przez wojska przeciwnika. Przypadkiem trafiają na tajemniczego osobnika, którego chcąc, nie chcąc zaczynają przeprowadzać okrężną drogą przez niebezpieczną strefę. Nie wiedzą i nie są w stanie się domyślić że właśnie trafili na poszukiwanego generała i księżniczkę, za którą wyznaczona jest solidna nagroda. Żeby było ciekawiej księżniczka ma ze sobą rodowe złoto w pokaźnej ilości. Co tu dużo więcej pisać - mamy do czynienia ze znakomitym kinem a Toshirô Mifune jak raz spojrzy i coś powie to pół Japonii się trzęsie ze strachu. Oglądałem z wypiekami na twarzy i bardzo mi się podobało ale wiadomo nie od dziś że Mifune + Kurosawa to podstawowy przepis na udane kino. Na pewno do tego wrócę.

http://www.imdb.com/title/tt0051808/