niedziela, 29 stycznia 2017

"Iluzja" ("Now You See Me" USA 2013, reż Louis Leterrier)



Podobało mi się. Głównie dlatego, że pasuje mi temat pt: Nowoczesny Robin Hood / Sztuczki Magiczne. Inna sprawa, że chyba po prostu co jakiś czas też tak jest że jakiś hollywoodzki hicior do mnie trafia. Na przykład właśnie teraz. Podoba mi się intryga, podoba mi się to lawirowanie między tym, co kto udaje i kto kogo wkręca. Podoba mi się to, że jak potrzeba to jest spektakularnie - na przykład przy pierwszej, pokazanej w telewizji sztuczce grupy bohaterów a także to, że generalnie akcja płynie raczej wartko. Do tego jest Woody Harrelson i jest Morgan Freeman, więc to też zaliczam do tych fajnych aspektów tej produkcji. Nie przeszkadza mi nawet cała ta tajemniczo-sekciarska otoczka, która pojawia się w pewnym momencie. Trudno, niech będzie - takie są prawa kina rozrywkowego. Oczywiście już nakręcono kolejne części ale wcale nie jestem pewien jak szybko się do nich zabiorę. Boję się, że czar pryśnie.

http://www.imdb.com/title/tt1670345/


"The Sister of Ursula" ("La sorella di Ursula" Włochy 1978, reż Enzo Milioni)



Dużo golizny, trochę krwi i nienajlepsza intryga. Raczej śmiesznie niż mrocznie. Oto do malowniczo położonego hotelu przybywają dwie siostry. Jedna ma raczej ochotę na flirt i wypoczynek a druga jest jakaś dziwna, ma bliżej nieokreślone lęki i wyraźnie coś z nią jest nie tak. Chwilę później w pobliżu dochodzi do morderstwa. Nie trzeba czekać długo aż będzie miało miejsce kolejne. W hotelu, wiadomo - rozmaite persony, których motywacji możemy się jedynie domyślać, więc w sumie jest potencjał żeby było ciekawie szczególnie że pojawiają się pewne interesujące zależności, temat zmarłego ojca sióstr i heroina. Niestety jakoś to wszystko okazuje się niezbyt sensownie rozegrane a długawe sceny erotyczne, delikatnie mówiąc, raczej nie budują tu napięcia. Jasne - sporo jest zabawnych momentów: bożek-dildo czy oczy mordercy idealnie wpisują się w gatunek, jednak mimo to, nie jestem w stanie powiedzieć że mamy do czynienia ze szczególnie porywającą produkcją.

http://www.imdb.com/title/tt0078300/

"Sausage Party" (USA 2016, reż Greg Tiernan + Conrad Vernon)



Trochę fajne chociaż siła rzeczy nie można się było spodziewać fajerwerków. Reklamowany jako obrazoburcza animacja 3D dla dorosłych film ten dzieje się w supermarkecie. Sam pomysł nienajgorszy jednak dosyć ogranicza twórców, którzy ewidentnie sobie z nim nie poradzili. Wiadomo, można było z tego wycisnąć więcej ale sprowadza się to wszystko to półek z produktami, które ze sobą rozmawiają. I niby jest niegrzecznie ale cały ten niegrzeczny humor po trzydziestu minutach robi się już mocno przewidywalny. To samo w warstwie wizualnej - dialogi puszek z owocami, bułek z parówkami i innych bohaterów nie są na tyle błyskotliwe żeby pociągnąć to solidnie do końca a brak spektakularnych ujęć sprawia że dość szybko robi się nudnawo. Sama historia, mimo że nawet pomysłowa to rozwija się w całkiem oczywistym kierunku. Widziałem wiele filmów, które były zdecydowanie bardziej niepoprawne i nie wiem co by się musiało stać żebym to obejrzał kolejny raz. Można zobaczyć, jednak głownie po to żeby wyrobić sobie opinię i zupełnie nie trzeba wracać do tematu.

http://www.imdb.com/title/tt1700841/

"The Fall of Ming" ("Da Ming jie" Chiny 2013, reż Jing Wang)



Niby o wojnie a de facto o chińskiej medycynie. Chodzi o to że wojsko ma wyruszyć na karną ekspedycję. Od tejże ekspedycji na dobrą sprawę zależy los Cesarstwa (a że rzecz jest oparta na faktach to okazuje się że rzeczywiście zależał), jednak żołnierze, jeden po drugim zaczynają chorować. Jest stary lekarz stosujący swoje metody i młody, przepisujący chorym inne niż dotychczas zioła i wprowadzający nowatorskie metody (np. izolację zarażonych i zakrywanie twarzy). Dowodzący armią Generał i sam Cesarz to kolejne punkty nacisku a wszystko skupia się na skromnym, odżegnującym się od wielkiej polityki bohaterze. Im dłużej trwa film tym bardziej oczywiste staje się że konflikt zbrojny to jedynie tło a prawdziwa, momentami całkiem brutalna wojna, toczy się o zdrowie oddziałów. Nie jest to może jakieś szalenie porywające kino ale w sumie dość przyjemne dla oka i ciekawe, tym bardziej że, jak wspomniałem, opisuje prawdziwe wydarzenia.

http://www.imdb.com/title/tt3336934/

"W Pogoni" ("Chugyeogja" Korea Południowa 2008, reż Hong-jin Na)



Znowu Azja, znowu dobre i znowu krwawe, choć oczywiście nie aż tak, jak to ostatnie szaleństwo, które oglądałem. Intryga bardzo fajne - pewien pan sutener bardzo przejmuje się faktem że znikają mu jego dziewczęta. Okazuje się że jest byłym policjantem, więc wie jak przeprowadzić śledztwo. No i tu jest najfajniejsza część - sprawca szybko wpada w łapy stróżów prawa ale sęk w tym że nie za bardzo za co mają go przyskrzynić a zegar tyka. Do tego dodajemy ośmioletnią córkę porwanej prostytutki, którą pan alfons wszędzie ze sobą wozi pięknym jaguarem, świetnego psychopatę-mordercę oraz byłego kolegę pozostającego wciąż na służbie - nie może nie być ciekawie, prawda? Jest kilka pięknie krwawych scen, pada rzęsisty azjatycki deszcz i w sumie do końca nie wiemy kto i czy wyjdzie z tego cało. Dobre kino, bez dwóch zdań.

http://www.imdb.com/title/tt1190539/

"The Murder Clinic" ("La lama nel corpo" Włochy / Francja 1966, reż Michael Hamilton)



Nudne, mało ciekawe i ogólnie cienizna. Niby ktoś gdzieś przybywa do jakiejś kliniki w jakimś domu. Niby są jakieś trupy. Niby jest jakaś tajemnicza postać, z nieznanych powodów mieszkająca na strychu. Niby jest jeszcze ktoś dziwny tu i tam. Do tego kilka oczywistych fałszywych tropów po czym pod koniec banalne rozwiązanie. Nie takie włoskie starocie lubimy. W momencie, kiedy jest tak słabo, każda ze złych cech się w dwójnasób unaocznia - złe aktorstwo przestaje bawić a zaczyna irytować swoja małą wiarygodnością, dłużyzny są strasznie męczące a podła jakość seansu nie dodaje mu klimatu tylko nuży i męczy. Nie znam odpowiedniej recepty na udany stary kiepski film ale tutaj zdecydowanie coś poszło nie tak. Jest wiele fajniejszych włoskich staroci, przy których można się solidnie wybawić. Ten jest grubo poniżej oczekiwań.

http://www.imdb.com/title/tt0060616/

niedziela, 15 stycznia 2017

"I Saw The Devil" ("Ang-ma-reul bo-at-da" Korea Południowa 2010, reż Kim Jee-woon)



Zaczyna się na maxa grubo a potem jest coraz lepiej. Pierwszy strzał w 2017-stym i od razu urwało mi łeb. Wygląda to następująco: pewien zwyrodnialec porywa dziewczynę. Strasznie ją oprawia, jest bardzo sadystyczny w końcu ją zabija i kraje na kawałki po czym okazuje się że owa pani była córką szefa policji i żoną agenta służb specjalnych. No i jedziemy. Poziom okrucieństwa i patologii sięga naprawdę wyżyn ale nie to jest w filmie najlepsze. Pomijając wszelaką, cudownie pokazaną makabrę trzeba uczciwie przyznać że to jest przepięknie opowiedziana historia. Niebanalne, śliczne ujęcia, kadr po kadrze, bardzo przemyślane i wsparte niekoniecznie oczywistą muzyką, budują świetną historię. Kilka scen naprawdę mocno zapada w pamięć. Całość trwa grubo ponad dwie godziny i nie ma tu ani chwili nudy. Bardzo mocne ale też po prostu bardzo dobre kino.

http://www.imdb.com/title/tt1588170/