sobota, 31 maja 2014

"The MacKintosh Man" (Wielka Brytania / USA 1973, reż John Huston)



Dobre to, lubię takie filmy. Paul Newman jest supertajnym agentem. Jego zadanie jest dosyć złożone i w trakcie projekcji wszystko się z czasem przed nami odkrywa. Im mniej tu teraz napiszę o co w tym chodzi tym lepiej się będzie oglądało. Dosyć powiedzieć że działa pod przykrywką, podaje się za kogo innego niż jest w rzeczywistości a wszystko po to żeby rozpracować organizację przeciwnika. Widz stosunkowo szybko dowiaduje się kto jest zdrajcą co jednak wcale nie sprawia że napięcie siada. Główny bohater jest super, wiadomo: tajemniczy twardziel przechodzący niebezpieczne przygody, dziewczyna jakoś mnie nie oczarowała ale też nie o to tu chodziło. Jaka to szkoda że już takich rzeczy nie kręcą.

http://www.imdb.com/title/tt0070351/

"213 The Gang Project" (USA 2012, reż Rober E. Ball Jr)



Dokument o gangsterach z L.A., który jakoś mnie nie ruszył. Ani mnie on ziębi ani grzeje. Nie wiem czemu. Niby jest całkiem ciekawa opowieść o kilku osobach z kalifornijskiego półświatka ale cały czas miałem poczucie że czegoś brakuje. Nie opuszczało mnie też wrażenie że to nie jest dokument a opowiadające o swoim życiu postacie to aktorzy. Inna sprawa że może po prostu niedawno obejrzany przeze mnie "La Vida Loca" bardzo wysoko zawiesił poprzeczkę a "213 The Gang Project" jest po prostu słaby i niezbyt trzyma w napięciu. Rzecz raczej dla koneserów bądź tych, którzy muszą koniecznie obejrzeć wszystkie filmy o gangach jakie są dostępne. Moim zdaniem można sobie odpuścić.

Film nie istnieje na imdb: http://www.roberteballjr.com/site/213.html

"The Dictator" (USA 2012, reż Larry Charles)



Kolejny film gdzie od początku wiadomo kto ukradnie show. Wiadomo też, że nie sposób uciec od porównań z poprzednimi dokonaniami pana Cohena i jednak jak dla mnie wszystko wypada gorzej. Fabuła nie powala, ot taka sobie historyjka a to, na co wszyscy czekamy czyli żarty, są niestety bardzo nierówne. Od doskonałych (końcowa przemowa o dyktaturze) po bardzo słabe (jak cała sytuacja podczas porodu), jednak w większości przypadków są po prostu średnie. Sascha Baron oczywiście momentami jest znakomicie bezczelny jednak od czasów Borata nie jest w stanie nikogo specjalnie zszokować tym bardziej że tutaj wszystko jest reżyserowane i nie ma miejsca na spontan jak w przypadku przygód wąsatego Kazacha. Obejrzałem, trochę się pośmiałem (ale bez przesady), odhaczyłem i raczej nie będzie mi się chciało do tego wrócić.

http://www.imdb.com/title/tt1645170/

"This Is England" (Wielka Brytania 2006, reż Shane Meadows)



Rzadko oglądam filmy obyczajowe i dlatego bardzo lubię jak wreszcie się za jakiś wezmę i trafi mi się coś fajnego. Już otwierające napisy zapowiadają wiele dobrego. Gra klasyczne reggae a obrazki to w zasadzie zestaw newsów z epoki Margaret Thatcher co idealnie wbija nas w klimat robotniczej Anglii lat osiemdziesiątych. Film opowiada historię, około dziesięcioletniego chłopaka, który zaczyna się zadawać z bandą skinheadów. Dodatkowym smaczkiem jest to że opowieść oparto na faktach z życia scenarzysty/reżysera. To są jeszcze te lata kiedy pośród skinheadów są Czarni a towarzysząca wszystkiemu muzyka to właśnie reggae i rocksteady, którymi film jest szczelnie wypełniony (i super!). Sama opowieść wiadomo że musi się nienajlepiej skończyć, jak to w takich przypadkach bywa, jednak przyznam że finał mnie nieco zaskoczył. Wszystko dzieje się nagle i całkiem drastycznie. Bardzo jestem zadowolony że to obejrzałem, tym bardziej że rzadko sięgam po takie rzeczy.

http://www.imdb.com/title/tt0480025/

"Dead Sushi" ("Deddo sushi" Japonia 2012, reż Noboru Iguchi)



Noboru Iguchi to ten reżyser, który często dostarcza mi najlepszej rozrywki niskich lotów. Rzadko kiedy jego filmy są sensowne a najwięcej radości czerpię właśnie z tego jak wszystko jest przegięte. Nie inaczej jest tym razem, a przyznać trzeba że tu nasz ulubieniec nieźle popłynął. Fabuła prosta jak włos Mongoła: restauracja na uboczu, gdzie pojawia się wirus, który sprawia że sushi ożywa, zaczyna latać i pragnie krwi. Czego więcej trzeba? Wiadomo że aktorstwo jest tragiczne, dialogi drewniane, intryga ledwo trzyma się kupy a efekty specjalne wywołują uśmiech politowania ale ileż z tym jest zabawy! Do tego oczywiście mamy momenty gdzie typowo azjatycki humor bierze górę a widz wtedy już ostatecznie łapie się za głowę i pyta "Co tu się dzieje?!". Jeśli nie traktuje się tego serio to można się solidnie wybawić jednak należy zaznaczyć że są o wiele lepsze filmy tego pana. Do obejrzenia, choć wcale nie obowiązkowo.

http://www.imdb.com/title/tt2396429/

"Headshot" (Tajlandia / Francja 2011, reż Pen-Ek Ratanaruang)



Gangsterskie kino z Tajlandii, nieco dziwne ale zdecydowanie dobre. Rzecz polega na tym że mamy tu policjanta, niesłusznie wrobionego w morderstwo, który na dodatek zaczyna zabijać złych a żeby było jeszcze ciekawiej to z powodu otrzymanego w głowę postrzału zaczyna wszystko widzieć do góry nogami. Słabo? Trochę mnie wybiło z rytmu skakanie po chronologii i z tego powodu musiałem się kilka razy cofnąć żeby do mnie dotarło co było przed czym a co po czym. Sam główny bohater jest dosyć dziwnym kolesiem i ogólnie postacie pojawiające się w filmie raczej nie nadają się do tego żeby się z nimi identyfikować. Końcówka też taka, że w sumie nie wiem czy mi się spodobała czy nie. Jednak to nie są powody do narzekania bo całość jest naprawdę ciekawa i spójna. Po stronie plusów chociażby obrazki, ze szczególnym uwzględnieniem scen ganiania po lesie w rzęsistym azjatyckim deszczu - bardzo lubię, ale też walki i ogólnie to jak wszystko tu jest, w taki niecodzienny sposób pokazane. Momentami drastycznie i hałaśliwie a momentami melancholijnie i spokojnie. Fajna ta maszyna do pisania.

http://www.imdb.com/title/tt1682186/

sobota, 24 maja 2014

"Abraham Lincoln: Vampire Hunter" (USA 2012, reż Timur Bekmambetov)



Od początku wiedziałem że to raczej słaby film a i tak mi się nie podobało. Jednak jak słyszę te gadki o niewolnictwie to mam silne poczucie że ktoś mi wciska propagandę a tego nie lubię. Wiadomo że wszystko opiera się na efekciarskich walkach i te rzeczywiście są elegancko zrobione i wampiry strasznie kłapią zębami i wszystko jest bardzo nowocześnie pokazane ale poza tym raczej główny aktor jest drewnem a intryga od początku jest łatwa do przewidzenia. Sceny w płonącym pociągu to już zupełny cyrk. Podobało mi się jak ich postarzyli na koniec i ogólnie drobne rzeczy w tym filmie przypadły mi do gustu jednak jako całość się moim zdaniem zupełnie nie broni. Porażka raczej, lepiej spędzić czas robiąc coś na drutach.

http://www.imdb.com/title/tt1611224/

"Last Train from Gun Hill" (USA 1959, reż John Sturges)



Western, w którym Kirk Douglas jako przedstawiciel prawa ściga morderców swojej żony czyli synalka lokalnego barona rogacizny (i przy okazji właściciela wszystkiego co jest w okolicy) Anthonyego Quinna. Wiadomo że jest to klasyczny dla gatunku motyw "sam przeciwko wszystkim" i że okaże się kto jest czyim sprzymierzeńcem i dlaczego. Większość filmu to w zasadzie oblężenie, podczas którego bohater musi doczekać na odjazd tytułowego pociągu. Sama końcówka - owszem dramatyczna jednak spodziewałem się czegoś innego, co nie znaczy że mi się nie podobało. Dużo tez się tu napatrzyłem na ładne plenerowe obrazki. W ogóle to jest porządnie zrobiona rzecz a western raz na jakiś czas obejrzeć trzeba. Ten przypasował idealnie.

http://www.imdb.com/title/tt0052993/

"Eyes of Laura Mars" (USA 1978, reż Irvin Kershner)



Prosty pomysł i dobre wykonanie. Historia jest taka że pani fotograf (tytułowa Laura Mars grana przez Faye Dunaway) zaczyna widzieć oczami mordercy. Jej wizje sprawiają że roztacza nad nią opiekę policjant Tommy Lee Jones. I wszystko naprawdę ładnie się rozwija, trzyma w napięciu, jest okraszone dobrą stylóweczką ze schyłku lat siedemdziesiątych. Wiadomo że morderca po kolei eliminuje osoby z otoczenia bohaterki a w pewnym momencie Laura musi w swojej wizji zobaczyć samą siebie. Czekamy na to przez cała projekcję ale tak ma być i wcale nam się to czekanie nie nudzi. Trochę to ma jak dla mnie lekki posmak giallo więc tym fajniej mi się na to patrzyło. Bardzo w porządku robota, godny polecenia film.

http://www.imdb.com/title/tt0077530/

piątek, 2 maja 2014

"Death Smiles on a Murderer" ("La morte ha sorriso all'assassino" Włochy 1973, reż Joe D'Amato)



Kolejne giallo z YouTube'a.  Z Klausem Kinskim i Ewą Aulin, która kiedyś wydawała mi się atrakcyjniejsza chociaż i tak wygląda na słodką, niewinną pieszczoszkę. Dość nietypowo jak na ten gatunek akcja toczy się w 1909 roku a nie w latach siedemdziesiątych. Opowieść jest o tym jak w pewnej posiadłości dosyć znikąd pojawia się młoda dama, przez którą wszystko staje na głowie. Trup ściele się dość gęsto, bohaterowie mają rozmaite wizje i halucynacje, naprawdę jest nieźle, także za sprawą szczególnego montażu, raczej obowiązkowego w takich produkcjach. Narzekać muszę niestety na udźwiękowienie, które przypomina najgorsze polskie filmy gdzie całkiem fajna choć momentami dość dziwna muzyka głośno ryczy a dialogi buczą i są niesłyszalne. Oprócz tego mam wrażenie że nie wszystkie wątki zostały zamknięte (np o co chodzi z eksperymentami Klausa Kinskiego?) ale niech będzie - nie było jakoś fatalnie a wręcz mimo wszystko całkiem ciekawie, aczkolwiek mam wrażenie że jest to rzecz raczej dla fanów. Na osobne zdanie zasługują wnętrza z odrapanymi z farby ścianami - kolejna cegiełka budująca niezły klimat.

http://www.imdb.com/title/tt0068972/