sobota, 27 sierpnia 2011

"Wielki Szef" ("Tang shan da xiong" Hong Kong 1971, reż Wei Lo)



Bardzo fajny chociaż poprzedni film z Bruce'm, który oglądałem podobał mi się bardziej. Wynika to głównie z fabuły w ramach której postać grana przez Mistrza złożyła przysięgę swojej matce że nie będzie się wdawać w bijatyki. Stąd pierwszy raz kiedy widzimy go w akcji ma miejsce dopiero po 45-ciu minutach projekcji. Ogólnie chodzi o to że zatrudnia się on w fabryce lodu a po jakimś czasie wychodzi na jaw że produkcja lodu jest przykrywką do przemytu narkotyków. Wiadomo że oglądanie Brusliego w akcji to sama radocha więc się nie wynudziłem. Spokojnie można to łyknąć. Ach! Osobne zdanie zachwytu należy się sekwencji początkowych napisów, klasa!

Aha, jedno z angielskich tłumaczeń tytułu to "Fists of Fury" - nie mylić ze wspomnianym wyżej "Fist of Fury"!


http://www.imdb.com/title/tt0067824/

sobota, 13 sierpnia 2011

"High Sierra" (USA 1941, reż Raoul Walsh)



Bardzo dobre. Jest wszystko co trzeba. Humphrey Bogart, twardziel z zasadami, i o dobrym sercu opuszcza więzienie gdzie siedział za napad na bank i od razu ma ustawiony kolejny skok. Oczywiście po drodze musi ustalić hierarchie w grupie przydzielonych mu do zadania rzezimieszków a na dodatek poznaje dwie piękne kobiety. Od początku czuć wiszące nad wszystkim fatum i widz jakimś sposobem wie że to wszystko musi się źle skończyć więc gdy atmosfera gęstnieje, wzrasta także niepokój. Trzyma on aż do samego końca bo wciąż liczymy że może jednak jakoś bohaterowi się uda mimo że sytuacja robi się coraz bardziej beznadziejna. Świetny film, początki kina noir, zdecydowanie warty obejrzenia.

http://www.imdb.com/title/tt0033717/

"Jonah Hex" (USA 2010 reż Jimmy Hayward)



Nie wiem dlaczego "Jonah Hex" zebrał tak wiele tak słabych recenzji. Mnie tam się podobał. Wiadomo że filmy oparte na komiksach rządzą się nieco innymi prawami i raczej nie należy co chwilę oczekiwać dzieł typu "Sin City" dlatego przy odpowiednim nastawieniu, bez zbędnej napinki można całkiem miło spędzić czas podczas projekcji. Tym co pcha dość przewidywalną intrygę do przodu jest zemsta tytułowego, obdarzonego pewną nadprzyrodzoną mocą bohatera na strasznie złym Johnie Malkovichu i jego sługusach. Żeby było nieco mniej banalnie o przeszłości i tym co dzieli adwersarzy dowiadujemy się po kawałeczku a nie że mamy podane na talerzu. Z kolei żeby było na czym zawiesić oko i chyba dla równowagi ze szpetnym Hexem mamy tu też niejaką Megan Fox, którą często widzimy w bieliźnie. Efekty specjalne bardzo fajne, walki malownicze, postacie też w porządku a wszelkie wynalazki na tyle zabawne że zamiast czuć żenadę czekałem co się wydarzy dalej (podwójne działko na koniu chyba wygrywa). Do tego gra Mastodon (jednego z koleżków widać w minirólce) więc nie ma co narzekać. Kupuję to.

http://www.imdb.com/title/tt1075747/

sobota, 6 sierpnia 2011

"Piekło jest dla bohaterów" ("Hell Is for Heroes" USA 1962, reż Don Siegel)



Dziwny. Rzecz dzieje się podczas Drugiej Wojny Światowej i opowiada o kilku amerykańskich żołnierzach, którzy przez jakiś czas muszą utrzymać odcinek frontu. I ot w zasadzie cała historia. Broniąc się przed Niemcami stosują różne sztuczki, coraz bardziej ich ubywa aż do końcowego szturmu i mało wzruszającej bohaterszczyzny. Postać grana przez Steve'a McQueena jest zupełnie niesympatyczna więc ciężko jej jakoś szczególnie kibicować. Najfajniejszy moment to zdecydowanie ten kiedy podczas końcowego szturmu biegnący na pierwszym planie statysta potyka się i wywala fikołka na twarz (ręce ma zajęte bo ściska w nich karabin). Jest też interesujący motyw Polaków, z których naśmiewają się wszyscy jankesi. Jak ktoś lubi wojenne filmy to na pewno obejrzy, ja liczyłem że będzie fajniejszy choć nie mogę powiedzieć żeby był jakiś bardzo zły czy nudny. Można zobaczyć ale w fotel nie wgniata.

http://www.imdb.com/title/tt0056062/

"Sharktopus" (USA 2010, reż Declan O'Brien)



Najgorszy z najgorszych więc ogląda się to świetnie, najlepiej w większym gronie. Wszystko zrobione wbrew sztuce: absolutny brak napięcia, efekty niedopracowane, aktorstwo żenujące, całkowicie przewidywalny i śmierdzący lipą scenariusz, krew bijąca komputerową sztucznością. W skrócie chodzi o to że wojskowy eksperyment będący genetyczną mieszanką rekina i ośmiornicy wymyka się spod kontroli, sieje spustoszenie na plażach (żeby było taniej kręcili w Meksyku) i trzeba coś z tym zrobić. Komiczna jest już sama anatomia tytułowego "potwora" a do tego ryczy on niczym niedźwiedź(!?), wygląda raczej zabawkowo oraz, co jest najśmieszniejsze, po prostu nie trzyma w kolejnych scenach skali - tak, w erze tanich renderów 3D to też można widowiskowo spaprać! Wybawiłem się solidnie, wielokrotnie nie wierzyłem własnym oczom i co chwila klaskałem z radości jak dziecko. "Sharktopus" to naprawdę bardzo zły film więc może sprawić pewien rodzaj perwersyjnej przyjemności chociaż trzeba być gotowym na wiele. Ostrzegałem.

http://www.imdb.com/title/tt1619880/

piątek, 5 sierpnia 2011

"The Brides of Dracula" (Wielka Brytania 1960, reż Terence Fisher)



Tytuł jest trochę mylący bo narzeczona jest w sumie jedna a Drakuli nie ma wcale. Nie oznacza to oczywiście że nie ma zupełnie wampirów - są jak najbardziej a film godnie reprezentuje wytwórnię Hammer Films. Jest tu tak naprawdę wszystko czego trzeba: Peter Cushing grający Van Helsinga, stara posiadłość, są groźne miny, sztuczne nietoperze, zastraszeni tubylcy i podwójne nakłucia na kolejnych szyjach. Główna bohaterka to dziewczyna jadąca do pracy w szkole. Trafia ona do gospody, w której nocleg w swoim zamku oferuje jej tajemnicza, demoniczna dama. Jak się okazuje ma ona syna, który - co za pech - jest strasznym przystojniakiem. Nie trzeba być Sherlockiem żeby się domyślić co się będzie działo, jednak mimo wszystko ogląda się to z dużą przyjemnością. Stara, dobra rzecz.

http://www.imdb.com/title/tt0053677/

"King of the Zombies" (USA 1941, reż Jean Yarbrough)



Strasznie fajny. Stary i dobry - mimo tego że raczej tanio zrobiony to znakomicie się go ogląda i muszę przyznać że głównie za sprawą Mantana Morelanda, który centralnie kradnie show. Historia jest o tym jak trzech facetów rozbija się samolotem gdzieś na Karaibach i trafia na wyspę, na której mieszka dziwny doktor - emigrant z ogarniętej wojną Europy. Bohaterowie szukają załogi innego samolotu, który rozbił się w tej okolicy nieco wcześniej. Moreland jest ciemnoskóry i byłem pewien że humor będzie tu oparty, jak często w produkcjach z tych czasów, na tym że Murzyn jest głupi, bojaźliwy i kradnie. Tymczasem postać Jeffa jest znakomita - nieszablonowa, szalenie dowcipna, twardo stojąca na ziemi, owszem tchórzliwa ale potrafiąca to inteligentnie sprzedać. Ponieważ przez pana domu jest traktowany jak podczłowiek szybko poznaje całą służbę i mimo swojego strachu przyczynia się do rozwiązania zagadki. Do tego w trakcie filmu rzuca kilka naprawdę doskonałych powiedzonek, one-linerów czy odpowiedzi. Im dłużej to oglądałem tym bardziej mi się podobało, głównie ze względu na tą osobę. Fabularnie raczej jest to typowa dla tych czasów opowieść grozy ze szpiegowskim smaczkiem jednak jeden występujący tu facet sprawił że film zdecydowanie wybija się z tłumu. Trzeba też przyznać że widoczny niewielki budżet zupełnie nie przeszkadza w odbiorze. Kolejny raz podziękowania dla archive.org.

http://www.imdb.com/title/tt0033787/