wtorek, 28 sierpnia 2012

"Anatomy of a Murder" (USA 1959, reż Otto Preminger)



Po ostatnio obejrzanych "perełkach" współczesnej kinematografii musiałem na odtrutkę sięgnąć po film sprzed pół wieku. Dobry ruch choć spodziewałem się czegoś zupełnie innego bo gatunek pt. dramat sądowy jakoś nigdy mnie nie kręcił. Liczyłem że będzie mroczniej i ciekawiej - było dziwnie ale wcale nie było źle. Oskarżony o morderstwo od początku wydaje się być nieszczery (czy końcówka to potwierdza? - jak dla mnie tak), jego żona jest cała w skowronkach kiedy opowiada adwokatowi, którego ewidentnie podrywa o tym jak ją gwałcono... Nie wszystko tu jest jasne (i chyba w tym tkwi siła), niektóre rzeczy są dość niespodziewane i mimo tego że projekcja trwa całe 160 minut to nie mogę powiedzieć aby się szczególnie dłużyło. James Stewart jak zwykle nie zaniża. Postać sędziego ze szczególnym poczuciem humoru też ogromnie ciekawa. W ogóle wszystko bardzo ciekawe - dobry film.

http://www.imdb.com/title/tt0052561/

"Niezniszczalni 2" ("The Expendables 2", USA 2012, reż Simon West)



Koszmarne gówno - a myślałem że po "Battleship" juz nie może być gorzej. Pierwszą część widziałem i przynajmniej były jaja. Tutaj ogarnęła mnie zgroza że aż taki syf wciska się ludziom. Pomijam denną, nietrzymająca się kupy fabułę, pomijam przyprawiające o ból zębów dialogi, pomijam żenujący udział w tym wszystkim Chucka Norrisa, pomijam że zawodowcy na akcji zachowują się jak totalni amatorzy, pomijam tragiczny tatuaż Jean Claude'a, pomijam Chinkę mówiącą dialektami albańskich górali, pomijam nawet to że oni wszyscy wlatują samolotem do nieznanej jaskini i nikomu się nic nie dzieje (!). Moje pytanie brzmi: dlaczego w produkcji, w którą wpakowano okrągłe sto baniek mamy spapraną ostrość i niechlujne światło? Czy to naprawdę aż tak bardzo wszystko jedno bo dresiarnia i tak będzie zachwycona? Omijać z daleka. 0/10.

 http://www.imdb.com/title/tt1764651/

"Prometeusz" ("Prometheus" USA 2012 reż. Ridley Scott)



Zupełnie przypadkiem obejrzałem drugi z rzędu film Ridleya Scotta. Wszyscy narzekają jaka to straszna kupa a ja się do tego chóru dołączać nie zamierzam. Owszem - kilka scen jest kompletnie bez sensu (np sam początek a szczególnie scena gdy jeden z naukowców wraca wygięty w chińskie osiem na statek a tamci go palą żywym ogniem) jednak nie popsuły mi one radochy z oglądania filmu. Co innego że 3D naprawdę robi robotę - kilka scen zdecydowanie wgniotło mnie w fotel i w ogóle muszę przyznać że jeśli chodzi o obrazek to wszystko jest naprawdę prześliczne. Można narzekać - wiadomo, jednak ja nie będę. Dla mnie "Prometeusz" to pozycja obowiązkowa i po obejrzeniu może nie jestem taki podjarany jak po oglądaniu "Obcych" ale cieszę się że ten film powstał i że go widziałem. Historia zmagań z Obcymi staje się bogatsza a przez to ciekawsza. Bez jakiegoś przeogromnego entuzjazmu ale jednak muszę napisać - "Prometeusz" jest spoko.

http://www.imdb.com/title/tt1446714/

"Robin Hood" (USA 2010, reż Ridley Scott)



Trochę dziwnie mi się to oglądało - niby wszystko jest w porządku - pięknie sfilmowane, całkiem wciągające (chociaż okropnie długie i mimo wszystko przewidywalne) oraz ogólnie trzymające się kupy. Sęk w tym że opowieść ta przedstawia nam początki działalności Robin Hooda (Robina Hood?) przez co miałem silne wrażenie że oglądam po prostu kolejny całkiem udany film osadzony w średniowiecznej scenerii, który jest trochę dziwny dlatego że postacie noszą imiona znane mi z pewnej starej angielskiej legendy. Wiadomo - fajnie się biją, zły jest okropnie zły a dobry jest szlachetny, Max von Sydow bardzo fajny i mówiąc krótko: to jest przyzwoite kino. Nie to że mam jakieś uprzedzenia ale spodziewałem się czegoś zupełnie innego i jakoś nie czuję tej historii tak do końca. Oni naprawdę mogliby się wszyscy nazywać jakoś inaczej, tytuł filmu też mógłby być inny a i tak by się to sprzedało. Nie do końca rozumiem taki ruch. Tak czy owak - można obejrzeć.

http://www.imdb.com/title/tt0955308/