sobota, 27 czerwca 2009

"Czerwona Oberża" ("L'auberge rouge" Francja 2007, reż Gérard Krawczyk)



Miło trafić coś takiego - śmieszną francuską komedię. W tytułowej oberży mieszka rodzina, która morduje podróżnych żeby wejść w posiadanie ich sakiewek. Oczywiście w końcu musi się wydarzyć coś co sprawi że ten proceder wyjdzie na jaw z wszelkimi konsekwencjami. Jest trochę ładnych zdjęć, kilka fajnie zarysowanych postaci (ten pan co miał taką fryzurę na bok był super, drwal też) i sporo zamieszania a co za tym idzie sporo zabawy. W erze debilnych komedii ten film zdecydowanie wygrywa z większością konkurencji.

http://www.imdb.com/title/tt0880440/

niedziela, 21 czerwca 2009

"Burial Ground" ("Le notti del terrore" Włochy 1981, reż Andrea Bianchi)



W sumie oglądałem to z hiszpańskim dubbingiem i polskimi napisami, więc nie wiem jaki tytuł powinienem wpisać w nagłówku posta. Kino klasy F z początku lat 80-tych. Jedyne co tu jest tak naprawdę udane to zombie - stare, odziane w szmaty, czarno-sino-zgniłe, z robakami w oczodołach. Reszta albo będzie pasowała zagorzałym fanom gatunku albo wzbudzi uśmiech politowania. Albo jedno i drugie jak to było u mnie. Fajnie że jest dużo krwawych momentów - przegryzanie gardeł, obcinanie rąk i głów, obżeranie się mięchem i takie tam inne mimo widocznej sztuczności całkiem fajnie wyszły w przeciwieństwie do gry aktorskiej (gdzie, umówmy się jakakolwiek sztuczność jest nie do wybaczenia - choć hiszpański dubbing nie pomagał) czy sensowności scenariusza. Czasami naprawdę nie wiadomo kto jest gdzie, skąd się pojawia kto inny, czym się zajmował przed chwilą i dlaczego nie był tam gdzie powinien. Na stronie minusów znajduje się też okropnie brzydkie dziecko, które występuje w filmie - ten chłopiec sam w sobie to jakiś horror. Kolejny zły film, który całkiem mi się podobał.
http://www.imdb.com/title/tt0081248/

"À ma soeur!" (Francja / Włochy 2001, reż Catherine Breillat)



O jak bardzo nie czaję takich filmów! Historia o dojrzewających siostrach - starsza jest wiotka i ładna a młodsza gruba ale ewidentnie mądrzejsza. Miałem nadzieję że coś się pod koniec wydarzy i owszem stało się, jednak jakoś nie wgniotło mnie to w fotel. Generalnie oglądając ten film nieźle się męczyłem, głównie za sprawą dialogów, z których w głównej mierze składa się opowieść. Nie powiem że są złe, to raczej postaci w filmie mnie dobijają. Jeżeli ludzie tak się właśnie do siebie odnoszą i jeżeli tak to wygląda jak Włoch podrywa małolatę to naprawdę jestem przygnębiony tym że takie są standardy na świecie. Najfajniejsza w filmie jest oczywiście młodsza siostra, najsensowniej się zachowuje, jej reakcje i działania wydają się być najbardziej zrozumiałe. Zdecydowanie to nie dla mnie kino - wszystko się wlecze (wiem to wakacje, ma być leniwy klimat...), męczę się rozterkami nastolatek i żenującymi kitami młodego kolesia, nie łapię dlaczego postacie się zachowują tak jak się zachowują a na koniec deus ex machina rozwiązuje sytuacje. I za to tyle nagród? Niepojęte...
http://www.imdb.com/title/tt0243255/

"Yojimbo" (Japonia 1961, reż Akira Kurosawa)



Super. Toshiro Mifune jest roninem, który trafia do wioski gdzie trwa coś co można określić jako wojna gangów. Ponieważ jest on mistrzem miecza jedni i drudzy chcą go przeciągnąć na swoją stronę aby ostatecznie zniszczyć przeciwnika. Zaczyna się świetna intryga ponieważ nasz bohater wcale się nie pali do tego żeby służyć bandytom a ci nie przestają knuć jak tylko mogą. Dużo fajnych scen np. jak liść tańczący na wietrze zostaje przybity nożem albo wybieranie drogi na początku filmu. Bardzo mi się też podoba przyroda - targane wiatrem trawy i drzewa dodają klimatu wcale w nie mniejszym stopniu niż facet, który na głównym placu miasteczka ogłasza godzinę + wszelkie inne smaczki. Bardzo fajne.
http://www.imdb.com/title/tt0055630/

niedziela, 14 czerwca 2009

"Terminator: Salvation" (USA 2009, reż McG)



Dużo lepsze niż trzecia część. Przeniesienie całej akcji w przyszłość i praktycznie brak Arnolda sprawiły że oglądałem to bardziej jako "film z cyklu" niż kontynuację tej samej opowieści. Co innego, że gdybyśmy naprawdę chcieli się zagłębić w tą ich plątaninę z przenoszeniem się w czasie, rozmnażaniem wcześniej i zabijaniem później, to jak dla mnie już dwójka jest całkiem naciągana. Tutaj wszystkie zagwozdki związane z następstwem wydarzeń i pętlami czasowymi przyjąłem na wiarę (załatwione jest to w dwóch zdaniach), i dobrze mi się patrzyło na nowoczesne kino S-F. Dużo widowiskowej akcji, Christian Bale się nadaje, wybuchy wyszły świetnie, maszyny i walki też. Oczywiście ostatnie 15 minut jest po hollywoodzku do dupy i musi być cukierkowo do wyrzygów i z morałem na tle zachodzącego słońca. Rozbawiło mnie też to że przy pojawianiu się kolejnych robotów, zawsze ktoś krzyczał wyraźnie ich nazwę ("Uważaj, Mototerminator!"), żeby rodzice wiedzieli jakie zabawki będą od teraz chciały ich dzieci. A ukrywanie się reżysera pod skrótem uważam za pretensjonalne.
http://www.imdb.com/title/tt0438488/

"Gran Torino" (USA 2008, reż Clint Eastwood)



Mój wujek powiedział że Clint jak zwykle świetny a film banalny. Nic dodać, nic ująć. Rzeczywiście: główny bohater grany przez reżysera/producenta naprawdę rozwala a poza tym nie dość że nietrudno jest się domyślić jak rozwinie się sytuacja to reszta aktorów wyraźnie odstaje (no może poza fryzjerem) - szczególne drewno przedstawia sobą rodzeństwo sąsiadów. Oczywiście miło się to ogląda, bo w końcu w coś te pieniądze musieli wpakować i jest to poprawne rozrywkowe kino ale nie że jakiś przełom albo coś wspaniałego. Gdyby podstawić kogoś innego za Clint'a Eastwood'a to mogłoby się zrobić drastycznie słabo. Mimo wszystko jednak warto obejrzeć bo gość jest rewelacyjny.
http://www.imdb.com/title/tt1205489/

sobota, 13 czerwca 2009

"Disco Godfather" (USA 1979, reż J. Robert Wagoner)



Tytuł filmu jest jednocześnie ksywką głównego bohatera a tenże jest byłym gliną, obecnie właścicielem, managerem i główną gwiazdą, DJ-em rezydentem jednego z klubów disco w L.A. Wszystko jest pięknie, imprezy trwają a cekiny świecą aż do momentu kiedy krewniak naszej gwiazdy niestety pakuje się w PCP. Od nadmiaru narkotyku miesza się młodzieńcowi we łbie (wszelkie sekwencje halucynacji są bardzo fajnie oldskoolowe i śmiesznie odjechane) a jego wujek rusza na krucjatę ze złem. Gra aktorska oczywiście nie jest światowej klasy, walki momentami przekomiczne, na końcu napięcie absolutnie siada przez co film zostawia dziwne wrażenie niedoróbki. W zamian za to mamy świetny klimat, niesamowite stroje, dużo dobrej muzyki i sporo scen, które chcąc nie chcąc wywołują uśmiech. Do "Coffy" czy "Shaft" mu daleko ale ponieważ lubię takie rzeczy, to podobało mi się z wszelkimi niedociągnięciami.
http://www.imdb.com/title/tt0074412/

poniedziałek, 1 czerwca 2009

"Samurai III: Duel on Ganryu Island " ("Miyamoto Musashi kanketsuhen: kettô Ganryûjima" Japonia 1956, reż Hiroshi Inagaki)



No niestety - w trzeciej części opowieści nawarstwiło się uczuciowych problemów, które trzeba rozwiązać. Owszem mamy piękne sceny (np na początku przy wodospadzie), finałowa walka jest rewelacyjna a jej wynik robi ogromne wrażenie i ogólnie nie brak tu ciekawej intrygi jednak sporą część filmu pochłaniają relacje Musashiego z Otsu (czeka na niego od pierwszej części filmu) i z Akemi (również od początku się w nim kocha), których emocjonalne rozterki niestety są dla mnie średnio zrozumiałe. Zwróciłem też uwagę że kimona bohaterów są już naprawdę bardzo szykowne i eleganckie - w pierwszej części Musashi był jeszcze prostakiem, tutaj jest już uznanym fechmistrzem więc i nosi się o wiele lepiej. Do tego muszę wspomnieć że makijaż głównego przeciwnika jest na maxa przesadzony co przez całą projekcję wywoływało u mnie uśmieszek. Warto obejrzeć, chociażby aby zakończyć sagę.
http://www.imdb.com/title/tt0049710/

"Samurai II: Duel at Ichijoji Temple" ("Zoku Miyamoto Musashi: Ichijôji no kettô" Japonia 1955, reż Hiroshi Inagaki)



Ciąg dalszy nastąpił całkiem szybko - nie chciałem oglądać nic innego. Druga cześć historii przygód samuraja Musashi Miyamoto zdecydowanie wygrywa. Owszem, nadal nie do końca rozumiem pań, które się wszystkie w nim szalenie kochają ale trzeba powiedzieć że tego na co narzekałem przy poprzedniej części tu nie ma wcale: "Pojedynek w Świątyni Ichijoji" to elegancka historia, która się zaczyna rozwija i kończy. Musashi jest już prawdziwym samurajem i stawia czoła uczniom szkoły miecza (w zasadzie to wszystkim uczniom, świetna jest walka na ryżowisku pod koniec filmu - ich osiemdziesięciu a on sam) i jej głównemu mistrzowi. Oczywiście życie nie jest takie proste na jakie wygląda, pułapka czyha jedna za drugą a na zakończenie od wyniku pojedynku dużo ważniejsza okazuje się nauka jaką z niego wynosi główny bohater. Bardzo fajne. Tym razem też wiemy że to nie koniec przygód ale wszystko jest ułożone sensowniej i podane ciekawiej. Zdecydowanie najlepsza z trzech części.
http://www.imdb.com/title/tt0048579/