sobota, 28 lutego 2015

"Bleeder" (Dania 1999, reż Nicolas Winding Refn)



Po nakręceniu pierwszego "Pushera" reżyser zrobił z tymi samymi aktorami ten właśnie film i przyznać trzeba że może poza ogólnym klimatem jest to jednak zupełnie inna bajka. Główny, niezbyt rozgarnięty i dość porywczy bohater dowiaduje się że zostanie ojcem i w zasadzie istotą filmu jest to, jak on sobie poradzi i dlaczego średnio. Podskórny niepokój stopniowo narasta i mimo że niby wszystko się spokojnie i powoli toczy to czujemy że raczej się nie doczekamy happy endu a pistolet, który pojawia się w filmie w końcu wystrzeli. Nie ma tu zbyt wartkiej akcji czy spektakularnych scen, raczej oczekiwanie na  katastrofę jednak wcale nie uważam że to coś złego. Koniecznie muszę też dodać, że ogromnym plusem jest Mads Mikkelsen jako pracownik wypożyczalni video. Cudo. Dla niego samego warto ten film obejrzeć.

http://www.imdb.com/title/tt0161292/

"Horny House of Horror" ("Fasshon heru" Japonia 2010, reż Jun Tsugita)



Japońskie szaleństwo w domu uciech. Oto trzech kumpli po wspólnym meczu baseballa postanawia się udać na dziewczynki. Jeden z nich ma opory bo niedługo bierze ślub ale pozostali go namawiają - musi z nimi iść bo przecież niedługo już nic nie będzie takie jak dawniej. Panowie nie wiedzą jednak, że z przybytku, do którego trafili, goście raczej nie wychodzą w jednym kawałku. I w zasadzie tyle. Jucha się leje jak trzeba, co chwila zaskakują nas coraz bardziej chore rozwiązania aż do samego końca gdzie absurd wychodzi poza wszelkie skale. Wiadomo że z odpowiednim nastawieniem świetnie się coś takiego ogląda a jak na dodatek jest się fanem takich rzeczy to zabawa jest przednia. Minimum środków, maksimum radochy. Japończycy umieją takie rzeczy jak nikt inny.

http://www.imdb.com/title/tt1806906/

"The Good, the Bad, the Weird" ("Joheunnom nabbeunnom isanghannom" Korea Południowa 2008, reż Jee-Woon Kim)



Koreański western w Mandżurii z początków XX wieku. Brzmi dziwnie i dziwnie się to trochę ogląda ale wcale nie powiem żeby to był zły film. Trzej bohaterowie to bardzo (za bardzo!) współcześnie wyglądający Zły - z modną fryzurą i kolczykami w uszach, Dobry czyli łowca nagród i Dziwny czyli drobny łotrzyk, któremu wpada w ręce coś co może go przerosnąć. Tym czymś jest mapa skarbów, na którą poluje wiele potężnych osób - zarówno ci, którzy są u władzy jak i ci, którzy trzęsą półświatkiem. Pościgów, strzelanin i akrobatycznych bijatyk co niemiara, obrazki nie raz bardzo ładne, postacie ciekawe, intryga w porządku. Może na początku trudno się zorientować kto jest z kim i co ma na celu ale dość szybko wszystko wskakuje na właściwe tory i spokojnie można patrzeć na film, aż do samego końca gdy okazuje się czym jest ów skarb i kto go zgarnie. Niecodzienne ale całkiem w porządku.

http://www.imdb.com/title/tt0901487/

"Il Boss" (Włochy 1973, reż Fernando Di Leo)



Trzecia część trylogii rozpoczyna się masakrą w kinie jednak należy zaznaczyć że przez cały film reżyser skrzętnie unika eksponowania jakiejkolwiek krwi. Główny bohater to właśnie sprawca tej jatki i chwilę po tym jak dokona morderstwa wrogowie rozpoczynają polowanie. Zdrada czai się na każdym kroku, w zasadzie nie wiemy ani przez chwilę, kto komu może zaufać i kto będzie następny w kolejce do odstrzału. Znany nam z poprzedniej części obleśny przystojniak Henry Silva (grający tu jednak inną postać) tańczy na linie i przyznać trzeba że może ostatnia część podobała mi się odrobinę mniej niż pierwsze dwie to i tak dostarczyła mi dużo dobrej rozrywki. Ogólnie cała trylogia zdecydowanie na plus.

http://www.imdb.com/title/tt0069818/

środa, 18 lutego 2015

"Killers" (Indonezja / Japonia 2014, reż Kimo Stamboel + Timo Tjahjanto)



Jeżeli film zaczyna się od tego że zamaskowany facet wkłada związanej dziewczynie na głowę torebkę foliową po czym ją wali młotkiem to jest spora szansa że mi się to spodoba. Intryga jest fajnie złożona - oto mamy dwóch typów, jeden to psychopata mieszkający w Tokio a drugi to dziennikarz z Jakarty. Jeden morduje bo tak ma, a drugi zaczyna zabijać bo jest nieco zagubiony. Obaj wrzucają filmy ze swoimi dokonaniami do sieci i w ten sposób się poznają. Nie da się ukryć że oglądając to miałem dużo radochy. Same oczy i spojrzenie psychopaty (Kazuki Kitamura) wygrywają dla mnie ten film. Do tego trzeba przyznać że wszystko jest bardzo ładnie nakręcone - jedna ze scen, które mi się ogromnie podobały to ta gdy policjanci rozmawiają z centralą, podczas gdy szaleniec pakuje dziewczynę do bagażnika swojego auta. Wiele innych ujęć też jest bardzo dobrych i pomysłowych. Krew chlapie malowniczo jak trzeba i zdecydowanie nie ma tu udawania - zabójstwo w klubie, nożycami do kwiatów, pierwsza klasa. Z tonu notatki chyba jasno wynika że bardzo mi to przypadło do gustu, prawda?

http://www.imdb.com/title/tt2409300/

"Lady Whirlwind" ("Tie zhang xuan feng tui" Hong Kong 1972, reż Feng Huang)



Trochę dobry a trochę zły film kung-fu. Dlaczego dobry? Bo intryga jest w porządku, walki całkiem udane, niektóre postacie bardzo dobre a do tego jest kilka ładnych obrazków (np te przy końcowej walce nad wodą). Dlaczego zły? Przede wszystkim dlatego że motywacja tytułowej bohaterki, granej przez bardzo fajną Angelę Mao, jest dla mnie niejasna. Niby czegoś chce ale w sumie do końca nie jesteśmy pewni tego co zrobi i jak się zachowa. Dziwne to. Do tego niestety jest kilka (na szczęście dosłownie kilka) takich momentów kiedy widać że typ co ma właśnie oberwać chwilę wcześniej się kuli i czeka aż otrzyma cios. Niedopuszczalne. Montaż też czasami się wcale nie klei. Krew owszem pojawia się całkiem często jednak niestety ma nie ten kolor co trzeba. Raczej zupa pomidorowa ze śmietaną niż sok malinowy. Mimo mojego narzekania ogólnie na plus jednak z solidnymi zastrzeżeniami, choć fani gatunku będą raczej zadowoleni.

http://www.imdb.com/title/tt0069380/

sobota, 14 lutego 2015

"Manhunt" ("La mala ordina" Włochy / Niemcy Zachodnie 1972, reż Fernando Di Leo)



Tak się złożyło że jedną gangsterską trylogię przeplotłem drugą. Kolejny obejrzany przeze mnie film Fernando Di Leo, to opowieść o trochę obciachowym alfonsie, który zostaje oskarżony o kradzież ładunku heroiny. Z Nowego Jorku przyjeżdża dwóch zabójców (biały lowelas i czarny brzydal) mających go sprzątnąć i przy okazji pokazać Mediolańczykom kto rządzi tym biznesem i kogo powinni się słuchać. Wszystko trzyma ten sam fajny oldschoolowy klimat, znany z pierwszej odsłony: znów mają świetne ubrania i znów gra znakomita muzyka. Jest kilka ckliwych momentów mających za zadanie pokazać że alfons też człowiek i że nasz bohater tak naprawdę wcale nie jest jakimś strasznym przestępcą ale jest też trochę (niemal bezkrwawej) przemocy. Ogląda się to bardzo fajnie - od początku, w nowojorskim gabinecie, do finałowego starcia na opuszczonym złomowisku. Jak ktoś nie lubi takich rzeczy to pewnie wzgardzi, jak ktoś lubi to nie trzeba specjalnie namawiać.

http://www.imdb.com/title/tt0068902/

"Pusher III" (Dania 2005, reż Nicolas Winding Refn)



Trzeci "Pusher" to opowieść o Milo, facecie, który w poprzednich częściach trząsł półświatkiem, handlował dragami i na wiele sobie pozwalał. Kilka lat później, Milo chodzi na spotkania uzależnionych (nie ćpa już od pięciu dni!), właśnie ma zająć się urodzinami swojej dwudziestopięcioletniej córki, sprzedać 10 tysięcy pigułek, które młode cwaniaki mu wcisnęły zamiast heroiny i bardzo nie chce żeby cały ten stres popchnął go z powrotem w ramiona nałogu. Nie muszę chyba pisać, że nie jest dobrze. Najbardziej podobał mi się Radovan, który, jak zapowiadał otworzył bar z kebabem, a scena z jego udziałem znacząco podnosi ilość krwi w filmie. Bardzo mocny jest tez polski wątek - coś koszmarnego. Strasznie się cieszę że po latach ponownie obejrzałem całą trylogię pokazującą że handel narkotykami to nie blichtr, nocne kluby i dziewczyny tylko brud, przemoc i ohyda. Totalnie godne polecenia.

http://www.imdb.com/title/tt0425379/

poniedziałek, 9 lutego 2015

"Pusher II" (Dania / Wielka Brytania 2004, reż Nicolas Winding Refn)



Druga część nie jest kontynuacją pierwszej. To historia jednej z drugoplanowych postaci, chyba najgorszego przygłupa z nich wszystkich, opuszczającego właśnie więzienie Tonny'ego. Gra go strasznie brzydki Mads Mikkelsen i jest świetny. Jak na prawdziwego dresiarza przystało Tonny po odbyciu wyroku chce się zmienić ale (o niespodzianko!) szybciej wraca na przestępczą drogę niż się sam spodziewał a żeby było zabawniej, jego prywatne życie okazuje się ogromnym ciężarem i patologią. Typ stara się sobie z tym radzić jak umie a umie nie za bardzo - szczególnie że przez większość czasu dba o to żeby regularnie wciągać kolejne kreseczki. Jest tu kilka rzeczywiście zabawnych scen ale kolejny raz wszystko utrzymane jest w tym samym stylu - pełno brudu pokazanego przez rozedrganą kamerę. Im bliżej końca tym bardziej jesteśmy pewni że coś drastycznego się w końcu musi wydarzyć i to następuje. Jeśli podobał się pierwszy "Pusher" to drugi raczej też. Wiadomo że za chwilę obejrzę trzecią część.

http://www.imdb.com/title/tt0396184/

"Pusher" (Dania 1996, reż Nicolas Winding Refn)



Oglądałem wszystkie trzy "Pushery" ale tak dawno temu, że postanowiłem przysiąść do nich ponownie. Okazało się to bardzo słuszną decyzją bo poza ogólnym wrażeniem że to świetne kino nie pamiętałem nic. Mamy tu podzielona na dni tygodnia historię sprzedawcy narkotyków, który planuje wykonać dochodowy ruch co jednak mu nie wychodzi, w związku z czym popada w długi. Jak to w takim biznesie bywa, wierzyciele są bezlitośni a kolejne próby wyrwania się z opresji wpychają bohatera w jeszcze większe bagno tym bardziej że nie jest on jakimś wielkim bystrzakiem. Historia jest raczej mało sympatyczna, wiadomo: heroina, przemoc, brutalni i nieprzyjemni panowie - wszystko do tego pokazane raczej przez pryzmat brudu a nie blichtru. To wcale nie jest fajnie być gangsterem i jeść obiad z mikrofali kisząc się w jakiejś norze. Wrażenie sprzed ponad dwudziestu lat zostało podtrzymane - udana, warta obejrzenia rzecz. Końcówka bardzo dobra.

http://www.imdb.com/title/tt0117407/

"John Wick" (USA / Kanada / Chiny 2014, reż Chad Stahelski + David Leitch)



Kolega poradził mi żebym się nastawił na bezsensowną strzelaninę, tak zrobiłem i chyba jedynie takie podejście ma sens. Niektóre momenty kiedy się tłuką po pyskach wręcz się proszą o wciśnięcie fast forward - to dobry moment na uzupełnienie orzeszków w misce lub herbaty w kubku bo i tak wiadomo jak każda walka musi się skończyć. Keanu, jak to Keanu, raczej drewniany co nie jest wielkim zaskoczeniem. Poza tym powiedzieć o tym można tez że wszystko jest bardzo komiksowe - płaskie postacie pierwszoplanowe, nierealne postacie drugoplanowe, pozbawiona większych niespodzianek, prosta intryga i końcówka - aż sprawdziłem czy taki komiks istnieje i bardzo się zdziwiłem że nie. Po stronie plusów na pewno jest choreografia walk (ale wstyd by było gdyby to schrzanić bo przecież o to tu chodzi żeby się malowniczo okładali) i kilka ładnie, geometrycznie skomponowanych kadrów, w tym nocne przeloty nad oświetlonymi ulicami Nowego Jorku. Jak ktoś lubi takie rzeczy dla odmóżdżenia to raz na jakiś czas można, choć zupełnie nie trzeba.

http://www.imdb.com/title/tt2911666/