sobota, 31 grudnia 2011

"The Incredible 2-Headed Transplant" (USA 1971, reż Anthony M. Lanza)



Ostatni film roku musiał być czymś grubym - stanęło na tym jakże rozkosznym horrorze klasy Ń. W zasadzie wszystko jest wyjaśnione już w tytule. Szalony naukowiec 'dokleja' lokalnemu wielkoludowi o mentalności ośmiolatka funkcjonującą głowę wąsatego, odrażającego zbiega z zamkniętego zakładu psychiatrycznego. Potem dużo wszyscy się ganiają w kółko po okolicy. Zwyrodnialec jest zwyrodniały, wrażliwiec wrażliwy. Jest też kaleki pomocnik naukowca, jego żona, szeryf i drugi doktor, tanie laboratorium plus całkiem fajna muzyka w tle - dokładnie wszystko jak trzeba. Pomocnik doktora ma też tę cechę że po nałożeniu peruki mógłby świetnie grać starą zrzędzącą babę. Zdecydowanie mi się podobało choć to wyjątkowa taniocha.

http://www.imdb.com/title/tt0067245/

"Paranoia" (Włochy / Francja / Hiszpania 1970, reż Umberto Lenzi)



Bardzo udany film giallo znany także pod dużo fajniejszym tytułem, mianowicie: "A Quiet Place to Kill". Wszystko jak na gatunek przystało jest bardzo komiksowe - zarówno postacie, intryga jak i same kadry czy sposób narracji. Opowieść zaplątana jak trzeba, zaczyna się od wypadku na torze samochodowym, przenosi na Majorkę gdzie ma miejsce tytułowa zbrodnia a potem po kolei okazują się kolejne ciekawostki i wypływają na wierzch kolejne informacje. Od samego początku co chwila powtarzałem "Ale to super jest!" na przemian z "Ale mi się podoba!" a ścieżka dźwiękowa z epoki robiła za tło. Niebieskooki amant, trzy damy, piękne pejzaże, jachty, golizna od samego startu, morderstwo i fortuna do zgarnięcia - nie może być źle, prawda?

http://www.imdb.com/title/tt0064787/

"Christine" (USA 1983, reż John Carpenter)



To jest jeden z tych filmów, które polegają na tym że jak się słyszy o czym są to wzbudza to uśmiech politowania a po obejrzeniu okazuje się że naprawdę zaliczyliśmy kawał bardzo dobrego kina. Spróbujmy: "Christine" jest o chłopcu, który kupuje starego, pięknego ale zaniedbanego Cadillaca. Samochód ma duszę, mało tego - jest zły lub ujmując sprawę inaczej - przeklęty. Wydawać się może że taki pomysł jest z gruntu skazany na porażkę okazuje się jednak że obrobiony przez Stephena Kinga I Johna Carpentera naprawdę nabiera blasku. Oczywiście jest to raczej 'teenage horror' ale trzeba przyznać że trzyma on bardzo dobry klimat. Wszystkie samochody w filmie są super ale tytułowy to rzeczywiście istne cudo, na dodatek pokazane na nieskończonej ilości rozmaitych ujęć. Jeśli ktoś jest maniakiem starych Cadillaców to jest to pozycja obowiązkowa. Dla fanów filmów grozy - wskazana. Dla całej reszty - zalecana bo to naprawdę porządna produkcja.

http://www.imdb.com/title/tt0085333/

czwartek, 29 grudnia 2011

"Jeż Jerzy" (Polska 2011, reż Tomasz Leśniak, Jakub Tarkowski, Wojtek Wawszczyk)



W porządku. Nie jest to może mistrzostwo świata ale bardzo dobrze że w Polsce robi się takie filmy to może kiedyś uda się nam dogonić siódmą setkę krajów, w których powstaje coś naprawdę dobrego. Animacja nie zabija ale daje radę, rysunki w porządku, dowcip często niewybredny ale raczej nie żenujący, głosy podłożone bardzo dobrze, świetne szczególiki i wszelkie drobne smaczki, fajne przejścia między planami - ogólnie jest naprawdę okej. Bardzo prosta intryga może nie przypaść do gustu, na dodatek (czy ja się czepiam?) kolejny raz trafiam na film gdzie końcówka się niepotrzebnie wlecze a tym razem, na domiar złego, całość ma zaledwie 75 minut. Fanem wielkim filmu nie zostanę ale narzekać za wiele nie będę bo mimo wszystko oglądanie sprawiało mi przyjemność. Bardzo się cieszę że to obejrzałem.

http://www.imdb.com/title/tt1880984/

"Black Cat" ("Yabu no naka no kuroneko" Japonia 1968, reż Kaneto Shindô)



Bardzo dobre bo bardzo klasyczne i stylowe. Bardzo lubię takie kino. Rzecz się dzieje w czasach samurajskich a po polsku jest znana(?) jako "Kobieta Kot". Matka i córka zostają napadnięte, zgwałcone i zamordowane przez wędrowną bandę. Jakiś czas potem na okolicznym moście pojawia się demon, który wysysa krew z podróżujących tamtędy samurajów. W zasadzie więcej opisywać intrygi nie trzeba bo jest zbyt ciekawa żeby ją ot tak beztrosko sprzedać. I tak już napisałem za wiele. Świetnie się to oglądało bo z jednej strony jest to bardzo staromodna, momentami niesamowicie teatralna opowieść a z drugiej strony trzeba uczciwie przyznać że mimo półwiecza na karku wszystko w tym filmie idealnie działa. Muszę też zanotować że chyba nigdy dotąd nie widziałem czarno-białego filmu z taką ilością niesamowicie psychodelicznych ujęć. Po seansie byłem absolutnie zachwycony. Dopracowane co do szczególiku (ten warkocz na początku!) kino ze znaczkiem bardzo wysokiej jakości. Zdecydowanie godne polecenia. 10/10.

http://www.imdb.com/title/tt0122136/

"Vortex" ("Uzumaki" Japonia 2000, reż Higuchinsky)



Nie powalił mnie. Czasami Japończycy jednak odjeżdżają za daleko i po prostu niektóre rzeczy wydają mi się bezsensowne. Na dodatek połączenie horroru i komedii nie wyszło na dobre bo ani to straszne ani śmieszne. Krew się na ekranie pojawia i to całkiem konkretnie - w pamięci zapadają zdarte linie papilarne i koleżka owinięty wokół przedniego koła samochodu. Ogólnie: efekty specjalne są jak najbardziej na plus (stonoga jest super!) jednak sama historia o pladze spirali (tak, dokładnie - o pladze spirali!) i szaleństwie z tym związanym jakie spada na małe miasteczko jakoś nie wiem czemu ale w fotel mnie nie wgniotła. Szkoda - liczyłem na szalony japoński horror a trafiłem na coś albo zbyt szalonego dla mnie albo po prostu trochę gniotowatą produkcję i niestety i jedna i druga opcja rozczarowuje. Trudno. Ląduje w szufladce z napisem "Zbyt daleki odlot".

http://www.imdb.com/title/tt0244870/

środa, 28 grudnia 2011

"Shaolin" (Hong Kong / Chiny 2011, reż Benny Chan)



Kolejna chińska megaprodukcja, która niestety na kolana nie powala. Tym razem akcja się toczy w epoce pary i broni palnej. Andy Lau gra generała, Jackie Chan z kolei kucharza. Wszystko toczy się wokół starej szkoły Shaolin więc słusznie należy się spodziewać solidnych bijatyk. Te wyszły rzeczywiście świetnie (rzut tyczką w skroń!). To co nie wyszło to na pewno kolejny raz końcówka - znów wszystko się rozwleka a tym razem na dodatek bezsensownie wybucha. Strasznie mi się też nie podobał angielski kapitan, kompletnie od czapki, jakby na zasadzie że "potrzebujemy jakiejś postaci, która w tym i tym momencie filmu zrobi to i to". Naciągany, antypatyczny typ. Żeby jednak była jasność: nie mogę też powiedzieć że jestem rozczarowany, bo kilka dobrych momentów się tu znalazło i ogólnie jest nienajgorzej. Można obejrzeć ale wcale nie trzeba.

http://www.imdb.com/title/tt1533749/

sobota, 24 grudnia 2011

"Mieszkanie" ("APT." aka "Apateu" Korea Południowa 2006, reż Byeong-ki Ahn)



W porządku. Dosyć typowy dla gatunku 'azjatycki horror' film o tym jak pewna pani zaczyna zauważać coraz to dziwniejsze zdarzenia w bloku naprzeciwko, które to zdarzenia skutkują nagłą śmiercią mieszkańców. Wiadomo że jest trochę bardzo ładnych zdjęć, że koreańskie blokowiska też wyglądają całkiem fascynująco, że bohaterka nie zawsze będzie się zachowywała sensownie, że historia może nie jest jakoś powalająca ale robi swoje i trzyma wcale nienajgorszy klimat. Jak dla mnie to w zasadzie wystarczy żeby się całkiem nieźle wybawić. Pewnie kilka lat wcześniej (np tuż po premierze) bym był dużo bardziej entuzjastyczny ale i tak po obejrzeniu jestem na plus. Jak ktoś lubi to koniecznie. Jak nie, to się go nie przekona. (Buziaki dla Wojtka i Ali!)

http://www.imdb.com/title/tt0826024/

"The Terror of the Tongs" (Wielka Brytania 1961, reż Anthony Bushell)



Jak Christopher Lee gra złego Chińczyka to zawsze jest fajnie. Tym razem jest szefem gangu, który w dziejącym się sto lat temu w Hong Kongu filmie, uśmierca córkę brytyjskiego kapitana przez co ten zaczyna szukać zemsty. Co każdemu białasowi wydaje się oczywiste aby dopaść tajne przestępcze organizacje na terenie wroga należy chodzić po ciemnych spelunkach i głośno krzyczeć kogo i dlaczego się szuka - tak też czyni kapitan. Kolejny radosny kąsek, za który odpowiedzialny jest Hammer Film, gdzie dobry jest nieskalanie dobry a zły jest parszywie zły. Aby obraz był kompletny jest też tajemniczy sprzymierzeniec, zdrajca, starucha, osiłek na usługach złego i piękna dziewczyna (zaiste śliczna Yvonne Monlaur). Zdjęcia oczywiście pośród tekturowych dekoracji i w zasadzie wszystko już jasne. Jak dla mnie mocna pozycja w katalogu wytwórni.

http://www.imdb.com/title/tt0055516/

piątek, 23 grudnia 2011

"Key Largo" (USA 1948, reż John Huston)



Znowu Hamfrej i znowu bardzo dobre. Tym razem odwiedza rodzinę nieżyjącego kolegi z wojska, którzy mieszkają na samym koniuszku Florydy - na tytułowej wysepce Key Largo. Na miejscu okazuje się że nie jest najfajniej i nasz ulubieniec musi stawić czoła w psychologicznej rozgrywce na prawdziwe twardzielstwo pewnemu znanemu gangsterowi, który okazuje się ukrywać w hotelu odwiedzanej rodziny. Żeby było fajniej to właśnie nadciąga huragan i wszyscy zostają odcięci od świata a żona nieżyjącego kolegi jest szalenie atrakcyjna. Naprawdę strasznie wszystko w porzo, potrzebowałem takiego właśnie filmu i ten idealnie trafił. Świetne postacie, fajny, trzymający w napięciu pomysł, spójnie i atrakcyjnie podana całość. Niestety teraz muszę napisać UWAGA SPOILER: ale strasznie dawno nie widziałem filmu, w którym Hamfrej nie dość że na koniec żyje to jeszcze zgarnia i dziewczynę i pieniądze. O to chodzi!

http://www.imdb.com/title/tt0040506/

"Metropia" (Szwecja / Dania / Norwegia / Finlandia 2008. reż Tarik Saleh)



To jest dokładnie coś takiego jak lubię. Science Fiction przedstawiające utopijną, brudną Europę najbliższej przyszłości. Intryga dotyczy walki zupełnie przypadkowej jednostki z okrutnym korposystemem i mimo że temat niby oklepany to bardzo mi się podobało. Można narzekać że akcja się ślimaczy - jak dla mnie wcale nie tak bardzo a jeśli już to taki urok. Wszystko jest animowane w 3D i trzeba przyznać że konwencja się sprawdza. Może postacie ruszają się trochę lalkowo ale skoro wszyscy po równo tak samo to ja to łykam. Szampon pięknie ścieka z butelki. W ogóle bardzo dużo bardzo ładnych obrazków tu mamy mimo tego że całość raczej utrzymana w szaroburej tonacji. Fajne są też rozmaite akcenty osób podkładających głosy, w ogóle głosy sporo robią - tym bardziej że głównie słyszymy co się dzieje w głowie bohatera. Może technicznie to nie jest cudeńko (co nie znaczy że to byle co!) ale jak dla mnie "Metropia" bardzo udanym filmem jest i basta! Pełna rekomendacja.

http://www.imdb.com/title/tt0985058/

niedziela, 18 grudnia 2011

"The Devil's Double" (Belgia / Holandia 2011, reż Lee Tamahori)



Plansza na początku obwieszcza nam że mamy do czynienia z historią, która wydarzyła się naprawdę. Mimo solidnej dawki hardkoru a może właśnie z jej powodu skłonny jestem uwierzyć że to wszystko mogło rzeczywiście mieć miejsce. Film jest o facecie, który ze względu na swoje fizyczne podobieństwo zostaje zmuszony do tego żeby być sobowtórem Udaja Husejna - sadystycznego i psychopatycznego syna Saddama. Aktorsko rzecz jak najbardziej udana - koleżka sobie świetnie radzi z odgrywaniem dwóch zupełnie różnych postaci na raz. Do tego dochodzą bardzo ładne zdjęcia a że sam temat jest szalenie ciekawy to nawet jakoś zniosłem przewidywalność historii i fakt, że końcówka nie jest wystarczająco mocna. Najfajniejszy moment to ten kiedy Udaj rozcina wielkim nożem jednemu grubasowi brzuch i jego flaki wypływają na wierzch. W ogóle trzeba zaznaczyć, że odpychającej brutalności jest w tym filmie sporo, no ale zakładam że taki czas i takie miejsce akcji sprawiają że inaczej być nie może. Mocna rzecz, na pewno warto obejrzeć.

http://www.imdb.com/title/tt1270262/

"The Robot vs. The Aztec Mummy" ("La momia azteca contra el robot humano" Meksyk 1958, reż Rafael Portillo)



Klasyczny film grozy w stylu retro, coś bardziej w rodzaju "opowieści niesamowitych" (i to takich że w dzisiejszych czasach, mało który czternastolatek to łyknie) niż prawdziwego mrożącego krew w żyłach horroru. Większość akcji jest pokazana w formie retrospekcji - oto spotykają się szanowni panowie naukowcy plus żona jednego z nich i rozpoczyna się opowieść o tym co się kiedyś wydarzyło (grobowce, skarby, rytuały, hipnozy) aż dochodzimy do dzisiaj kiedy trzeba podjąć konkretne działanie. Tytułowej mumii jest w filmie całkiem sporo i wygląda nieźle, niestety za mało mamy robota - zostaje wprowadzony do akcji dopiero pod koniec i wielka to szkoda. Swoją drogą mina złego naukowca, którą ten robi gdy ożywia robota jest bezcenna - w ogóle te ich wszystkie naukowe dywagacje są okropnie zabawne i tak jak cała reszta dzieła rozkosznie trącą myszką. Oczywiście odpowiedzialny za dostarczenie mi tego cudeńka jest archive.org. Jedyne na co mógłbym narzekać, to że jest to wersja z amerykańskim dubbingiem bo słuchanie tego wszystkiego po hiszpańsku podniosłoby poziom podjarki o kolejne 100%. Trudno, nie można w życiu mieć wszystkiego.

http://www.imdb.com/title/tt0050717/

niedziela, 27 listopada 2011

"Doomwatch" (Wielka Brytania 1972, reż Peter Sasdy)



Gdzieśtam było napisane że to horror więc się rzuciłem jak kundel na ochłap a okazało się że film jest raczej thrillerem z lekkim posmakiem Science-Fiction. W każdym razie strasznego nic tu nie było. Naukowiec przybywa na wyspę pobrać próbki do badań, mieszkańcy wyspy są niemili i ewidentnie nad wszystkim wisi jakaś tajemnica, którą nasz doktor powoli odkrywa. Szału nie ma ale nie powiem też że film jest nieudany czy słaby. Podobała mi sie charakteryzacja (na koniec jak już sie okazuje o co biega to wyspiarze wyglądaja naprawdę nieźle), podobał mi się klimat prowincjonalnej Anglii (czy tam Kornwalii) za to zdecydowanie nie pasowała mi końcówka. Stanowczo zbyt łatwo udało się doprowadzić bohaterowi swój plan do końca i raczej nie wszystko zostało wyjaśnione (bo co robił w lesie trup dziewczynki?). Generalnie obeszło się bez sikania po gaciach - można w jesienny wieczór obejrzeć ale zupełnie nie trzeba.

http://www.imdb.com/title/tt0068498/

"The Perfect Host" (USA 2010, reż Nick Tomnay)



Bardzo w porządeczku. Ciężko powiedzieć o czym jest film tak żeby nie zepsuć przyjemności oglądania i nie sprzedać sekretów. Napisać można na pewno tyle, że pewien facet robi napad na bank i uciekając oszustwem wkręca się do domu pewnego człowieka, do którego za chwilę mają przyjść na kolację goście. I wtedy zaczyna się konkretnie dziać. Zakręty akcji momentami wprawiają w uczucie bedące mieszaniną osłupienia i zachwytu nad pomysłowością scenarzystów, intryga rozrasta się we wszystkie strony (bo są też i retrospekcje) a końcówka wcale jasno nie określa czym to się wszystko skończyło. Do tego trzeba przyznać że aktorsko jest to rzecz bardzo wysokiej próby. Grający tytułowego gospodarza David Hyde Pierce centralnie pozamiatał - patrzyłem na to co wyprawia i zbierałem szczęke z podłogi. Zdecydowanie warte polecenia.

http://www.imdb.com/title/tt1334553/

piątek, 18 listopada 2011

"Moon of the Wolf" (USA 1972, reż Daniel Petrie)



W porządku. W szczególności jeśli jest do obejrzenia legalnie za darmo. Intryga zbudowana dość tradycyjnie - zaczyna się od trupa a potem pojawiają się kolejne, jednak towarzyszące wszystkiemu okoliczności, mimo padających tu i tam podejrzeń coraz bardziej wskazują na nadprzyrodzone moce a konkretnie na udział we wszystkim wilkołaka. Tenże - kiedy wreszcie pojawia sie na ekranie - bardziej sprawia wrażenie zestresowanego pluszaka niż potwora co jednak nie psuje ogólnego efektu. Bardzo fajnie oddany jest klimat małego miasteczka gdzie każdy każdego zna. Wszystko sie sensownie układa aż do minimalnie naciaganego końca. Kolejna, zdecydowanie jasna strona tego filmu to Barbara Rush - trzeba będzie koniecznie upolować kolejne filmy z jej udziałem. W fotel mnie to wszystko nie wgniotło ale nie mogę powiedzieć że mi się nie podobało. Ładny Rolls Royce.

http://www.imdb.com/title/tt0068967/

środa, 16 listopada 2011

"Your Vice Is a Locked Room and Only I Have the Key" ("Il tuo vizio è una stanza chiusa e solo io ne ho la chiave" Włochy 1972, reż Sergio Martino)



Jeżeli film jest z siedemdziesiątych lat, włoski, reżyserowany przez Sergio Martino a do tego wystepują w nim: Anita Strindberg i czarny kot o imieniu Satan, to wiadomo że będzie mi sie podobało. Na dodatek na ekranie pojawia się prześliczna Edwige Fenech i nie trzeba czekać długo żeby odkryła przed nami swoje wdzięki w ich pełnej krasie. Intryga dość klasyczna jak na film giallo - ginie czyjaś kochanka, później ktoś jeszcze, potem przybywają jedna po drugiej tajemnicze postacie z nieznaną przeszłością ani motywacją (ach ten srebrnowłosy!) a na koniec okazuje się że każdy udawał kogo innego, wszystko jest inaczej i wcale nie kamerdyner zabił. Czyli dokładnie to, za co tak bardzo lubimy gatunek. Krew trochę sie tu i ówdzie polała, napięcie nie malało do końca, który na szczęście okazał się odpowiednio zaskakujący. Po raz kolejny pan reżyser mnie nie zawiódł. Mało tego! Po raz kolejny dostarczył mi mnóstwo radości. Dziękuję.

http://www.imdb.com/title/tt0069421/

"I Sell the Dead" (USA 2008, reż Glenn McQuaid)



Debiut reżysera będącego jednocześnie autorem scenariusza i montażystą. Debiut raczej na plus chociaż żeby było jasne - gdyby pan McQuaid miał już coś poważnego na koncie to ocena byłaby surowsza. Rzecz rozgrywa się w XIX wieku i dotyczy złodziei zwłok. Zaczyna się ciekawie i rozwija się ciekawie chociaż wciąż nie wiemy czy oglądamy film grozy czy komedię. Jak na dobrą komedię nieco zbyt głupawe, jak na film grozy za mało straszne ale przyznaje się bez bicia że całość w sumie mi się podobała. Są tu bardzo ładne zombiaki (a scena z klatką na plaży jest świetna), są krwiożerczy i nieprzejednani konkurenci, jest demoniczny doktor i szalona wampirzyca, jest Ron Perlman (zawsze spoko), są bardzo dobre rysunkowe wstawki a nad wszystkim wisi mroczny i brudny klimat. Co zdecydowanie mi nie przypasowało to epizod z obcym - kompletnie bezsensowny, nic nie wnoszący do akcji zapychacz czasu. Po obejrzeniu brakowało mi poczucia że "ale ekstra!" jednak mimo niedociągnięć film mi się podobał. Czekamy na kolejne dzieła autora bo chłopina ma potencjał.

http://www.imdb.com/title/tt0902290/

"Tucker and Dale vs Evil" (USA 2010, reż Eli Craig)



Bardzo fajne. Udana choć zupełnie przewidywalna komedia omyłek operująca schematami z horrorów. Dwóch tytułowych bohaterów jedzie nad jezioro łowić ryby. Nad to samo jezioro wybiera sie grupa nastolatków, którzy dzięki kilku zabawnym scenariuszowym zabiegom są z każdą chwilą coraz bardziej pewni że poczciwi Tucker i Dale chcą ich zabić, poćwiartowac a kto nie wie czy i nie zjeść. Sporo udanych gagów i malowniczych zgonów wykonanych przez zestaw umiejętnie użytych stereotypowych postaci sprawia że chociaż nie jest to dzieło najwyższych lotów to dobrze się na to patrzy. Bohaterowie wzbudzają sympatię, kiedy trzeba jest zabawnie a kiedy trzeba krwawo. Wszystko w porządku i na miejscu, można polecić.

http://www.imdb.com/title/tt1465522/

niedziela, 6 listopada 2011

"Asylum" (Wielka Brytania 1972, reż Roy Ward Baker)



To jeden z tych horrorów gdzie nie ma ani zombie, ani wampirów, ani nikt nikogo nie tnie piłą na kawałki. Tutaj boimy się ludzkiego szaleństwa. Cała historia toczy się w domu dla niebezpiecznie obłąkanych gdzieś na angielskiej wsi. Młody doktor po kolei rozmawia z czwórką pacjentów a ich historie są pokazane jako kolejne retrospekcje. Wszystko jest bardzo fajne, z dobrym, całkiem mrocznym klimatem. Efekty mimo że tanie i proste (chociaż ktoś może powiedzieć "żenujące") to idealnie pasują zarówno do konkretnych scen jak i do ogólnej atmosfery. Ciężko od razu powiedzieć, która historia jest najfajniejsza ale po zastanowieniu chyba wskazałbym na tą z Peterem Cushingiem i jego krawcem. Żeby było jeszcze fajniej końcówka całego filmu jest dosyć zaskakująca co sprawia że pozostawia on nadspodziewanie dobre wrażenie. Kawał porządnego kina grozy. Zdecydowanie mi się podobało.

http://www.imdb.com/title/tt0068230/

"Bloody Pit of Horror" ("Il boia scarlatto" Włochy 1965, reż Massimo Pupillo)



Jeśli buszując po archive.org trafiam na kolorowy, włoski film z lat sześćdziesiątych gdzie modelki jadą na sesję do odległego zamku, w którym oczywiście coś straszy i po kolei pozbawia ekipę życia to wiadomo że łyknę to jak najszybciej. Na dodatek wysoce prawdopodobne jest to, że po obejrzeniu będę bardzo zadowolony. Tak było i tym razem. Jedyne co solidnie mnie uwierało to fakt, że kiedy ktoś się z kimś bił to było widać jak okropnie udają i jak każdy się stara żeby nikomu przypadkiem nie stała się krzywda. Jak dorośli faceci ewidentnie udają że się biją to niestety śmierdzi to lipą - walki to mocno słaby punkt tej produkcji. Z drugiej strony muzyka towarzysząca wszystkiemu to absolutne cudeńko od początku do końca. Są piękne tekturowe narzędzia tortur, główny zły ma strój niczym pomocnik Batmana, zamek mroczny jak trzeba a intryga mimo że dość typowa i prawie stuprocentowo przewidywalna to i tak daje radę. Do tego jest ten gigantyczny pająk. Warto obejrzeć bo to zabawne a ścieżka dźwiękowa rządzi.

http://www.imdb.com/title/tt0058983/

sobota, 29 października 2011

"Four Flies on Grey Velvet" ("4 mosche di velluto grigio" Włochy / Francja 1971 reż Dario Argento)



Strasznie fajowy oldschool. Trzecie dzieło w dorobku pana reżysera już wyraźnie wskazuje charakterystyczny styl ale jeszcze momentami bywa odrobinę nieporadne. Historia o tym jak pewien perkusista zostaje wrobiony w morderstwo po czym jest szantażowany. Nie wiadomo kto za tym stoi ani co jest prawdą - przyznać należy że w jednej czy dwóch kwestiach za łatwo było mi się domyślić o co chodzi i momentami było troche zbyt naiwnie nawet jak na giallo. Muszę też jednak dla równowagi dodać że klimat w filmie jest naprawdę najwyższej próby - po kilkunastu minutach projekcji już mi sie bardzo podobało i do końca nastrój nie siadał. Żeby było ciekawiej za muzykę odpowiedzialny okazał się niejaki Ennio Morricone. Koniecznie też trzeba powiedziec o świetnej postaci prywatnego detektywa geja - w filmie sprzed czterdziestu lat radzi sobie naprawdę rewelacyjnie. Bardzo jestem zadowolony z faktu że to odgrzebałem i wreszcie zobaczyłem.

http://www.imdb.com/title/tt0066735/

"At Midnight I'll Take Your Soul" ("À Meia-Noite Levarei Sua Alma" Brazylia 1964, reż José Mojica Marins)



Mocno odjechana, całkiem wyjątkowa rzecz. Brazylijski czarno-biały film grozy, gdzie reżyser jest scenarzystą i do tego wykonawcą głównej roli. Ta z kolei jest szalenie niebanalna - bohater to grabarz, bedący ucieleśnieniem zła (zaczyna się od tego że je mięso w Wielki Piątek!). Zawsze w czarnej pelerynie i takim cylindrze osobnik, którego boi się cała mieścina wprowadza w życie swoje niecne plany. Są świetne sceny przesadnie za długiej wczuwki, kiedy nasz demon rzuca sie po ekranie i recytuje doniosłe teksty, są niesamowite efekty specjalne, jest mrok, czarownica, zbrodnia i duchy. Naprawdę mi się podobało chociaz jestem pewien że dla wielu osób taki rodzaj kina jest nie do zniesienia. Dla mnie bomba.

http://www.imdb.com/title/tt0059440/

Tutaj za darmo i na legalu.

czwartek, 27 października 2011

"The Brain That Wouldn't Die" (USA 1962, reż Joseph Green)



O taaaaak! Lubię takie kino jak misie miodek! Naukowiec chcący wyprzedzić swoja erę, eksperymenty z transplantacją, kaleki asystent, nagły wypadek, sztucznie ożywiona głowa narzeczonej, nieudany efekt wcześniejszych badań zamknięty w komórce - po prostu palce lizać. Szkoda tylko że w trakcie projekcji trochę boli scenariusz. Czasami akcja jest bardziej naiwna niż na to przyzwalają nawet dość rozwiązłe kanony gatunku (jak on zabrał tą jej głowę z samochodu?). Plany się bardzo często powtarzają co sugeruje brak funduszy albo pomysłów. Do tego końcówka sprawia wrażenie że producentom naprawdę zabrakło pieniędzy bo spokojnie można było wszystko pociągnąć jeszcze nieco dłużej i ciekawiej. Z drugiej strony: efekt specjalny w postaci głowy jest super a pojawienie się na samym końcu potwora wzbudziło mój nieopisany zachwyt. Zdecydowanie rzecz warta polecenia koneserom - ktoś kto nie jest fanem gatunku raczej uzna to za stratę czasu a jak dla mnie to kolejna perełka z archive.org. Główny bohater miał piękne auta.

http://www.imdb.com/title/tt0052646/

"A trip" ("Izlet" Słowenia 2011, reż Nejc Gazvoda)



Ostatni seans jaki zaliczyłem na tegorocznym Festiwalu był trochę ryzykiem. Trzy osoby rozmawiają - z taką fabułą może być szalenie różnie ale szczerze przyznam że film mimo iż okazał się kompletnie nie moim tematem i nie w moim stylu to jednak jest całkiem dobry. To że jest tu tylko trójka aktorów jest bardzo fajne, zawiłości jakie się między nimi wyjaśniają (lub nie) też są ciekawie poprowadzone. Wiadomo że pistolet musi wystrzelić i tak też się tu dzieje (ale żeby była jasność - czysto metaforycznie). Całość jest wewnętrznie spójna i miła dla oka. Gdybym był młoda dziewczyną to prawdopodobnie szalenie by mi się podobało a tak tylko cieszę się że to zobaczyłem choć pewnie nigdy do tego nie wrócę.

http://www.imdb.com/title/tt1956534/

"The Whisperer in Darkness" (USA 2011, reż Sean Branney)



Kolejna produkcja, która z marszu musiała mi się spodobać. Tym razem mamy klasycznego Lovecrafta co już powoduje u mnie przyśpieszony rytm serca. Na dodatek okazuje się że film jest stylizowany na lata trzydzieste więc łykam go jak pelikan. Jedyne do czego tak naprawdę mógłbym się przyczepić to fakt, że zdjęcia są ostre. Reszta - aktorstwo, praca kamery, kompozycja kadru, sposób narracji - wszystko elegancko imituje niesamowitą erę wczesnego kina grozy - łącznie z momentami mniej lub bardziej subtelnej, studyjnej taniości. Efekty specjalne też nie biją po oczach a świetnie spełniają swoją rolę co ogromnie się liczy. Końcówka jest dokładnie taka jaka powinna wieńczyć tego typu opowieść. W zasadzie to film kręcony w sam raz pod mój gust. I super.

http://www.imdb.com/title/tt1498878/

sobota, 22 października 2011

"Pompeya" (Argentyna 2010, reż Tamae Garateguy)



W porządku chociaż jakoś głowy nie urwał. Fajny jest dlatego, że przeplatają się w nim dwa światy. Oto widzimy trzech panów piszących scenariusz do gangsterskiego filmu aby za chwilę patrzeć na ten właśnie film. Zabawne jest to jak pomysły twórców natychmiast pojawiają się w równolegle dziejącej się fabule dotyczącej młodego chlopaka wkraczającego na przestępczą ścieżkę (szczególnie mnie rozbawiła opcja z azjatyckimi gangsterami). I jedna i druga historia są całkiem ciekawe i strasznie fajnie że w pewnym momencie się one łączą i trwają wspólnie. Mogłoby to wszystko być trochę bardziej na serio dzięki czemu obie opowieści zyskałyby na dramaturgii z drugiej strony przyjęcie konwencji 'z przymrużeniem oka' też całkiem zdaje egzamin. Może nie celująco ale przynajmniej na mocną czwórkę.

http://www.imdb.com/title/tt1740018/

"The Yellow Sea (The Murderer)" ("Hwanghae" Korea Południowa 2010, reż Hong-jin Na)



Bardzo fajne, podobało mi się. Mamy tu zrujnowanego przez madżonga taksówkarza (świetna postać!), którego pewien gangster w swetrze (też mistrz!) wynajmuje do mokrej roboty a w pakiecie otrzymujemy wątek dotyczący żony głównego bohatera. Nic nie idzie tak jak miało więc jest szalenie ciekawie. Żeby było jeszcze lepiej w filmie jest pełno bardzo fajnych motywów - akcja zaczyna się w chińskiej części Korei skąd bohater jest przemycany na południe (super sceny!). Sam fakt że stamtąd pochodzi wszystko mu dodatkowo komplikuje a nam uatrakcyjnia oglądanie. No a dla mnie rewelacyjnym bonusem było to że gangsterzy (i w ogóle wszyscy) bili się na noże i siekiery co od mniej więcej połowy projekcji zaczęło generować kolejne niesamowicie krwawe sceny. Nie wspomniałem jeszcze o zestawie bardzo ciekawych postaci, o dosyć zawiłej intrydze i raczej udanych zdjeciach. Jedyne co mnie trochę męczyło to zbyt podobnie dla mnie brzmiące koreańskie imiona przez co momentami musiałem sie nieco wysilać żeby nie zgubić fabuły. Tak czy owak bardzo mi przypadł do gustu i pewnie kiedyś będę chciał to ponownie obejrzeć.

http://www.imdb.com/title/tt1230385/

piątek, 14 października 2011

"Hara-Kiri: Death of a Samurai" (Japonia 2011, reż Takashi Miike)



Nie miałem najmniejszych szans. Mój ulubiony japoński reżyser bierze się za przeróbkę mojego ulubionego klasyka japońskiej (a i światowej) kinematografii. Na dodatek okazuje się że muzykę robił Ryûichi Sakamoto a tuż po wejściu na salę kinowa dostałem okulary 3D (a nigdy wczesniej filmu 3D nie widziałem). Czy muszę sie tłumaczyć z zachwytu jaki mnie ogarnął? Ten film podobał mi się już zanim zaczęła sie projekcja i tak naprawde nic nie było w stanie tego zmienić. Nadmienię że opowieść nieco inaczej rozłożona niż w oryginale, ale wciąż bardzo poruszająca i oczywiście przecudna dla oka. Jestem pewien że obejrzę to jeszcze nie raz. Kawał dobrej roboty.

http://www.imdb.com/title/tt1728196/

"Policeman" ("Ha-shoter" Izrael 2011, reż Nadav Lapid)



Nudny. Zawiodłem się srodze. Film o izraelskich policjantach z jednostki antyterrorystycznej, w którym za wiele się nie dzieje. Cała opowieść jest wadliwie skonstruowana i przez to nie za bardzo wiemy o co w tym wszystkim chodzi ani co z tego na dobrą sprawę wynika. Niby mamy motyw zbrodni, którą przyjemni chłopcy chcą zamieść pod dywan jednak jakoś on sie rozmywa. Z kolei historia o rewolucyjnej organizacji jest żenująco naiwna, sam główny bohater raczej antypatyczny, brak muzyki i nie do końca udane zdjęcia w niczym nie pomagają - podobnie jak niedomknięte wątki. W całym filmie są dwie dobre sceny a to zdecydowanie za mało - one i sam pomysł pokazują że był tu potencjał - niestety sie nie udało.

http://www.imdb.com/title/tt1978447/

wtorek, 11 października 2011

"Alois Nebel" (Czechy / Niemcy / Słowacja 2011, reż Tomás Lunák)



W porządeczku. Po pierwsze - lubię oglądać filmy robione metodą rotoskopii, uważam że dobrze ogarnięta naprawdę ładnie wychodzi. Tutaj, żeby było fajniej, cały design jest bardzo ładny - górskie mgły, padający deszcz i śnieg, cienie, obskurne budynki i klimat końcówki komunizmu w małej czechosłowackiej mieścinie. Po drugie - film jest czarno-biały co solidnie wspomaga nieco mroczną opowieść. Po trzecie - nie jest za długi, co również jest istotne. Po czwarte - temat zemsty po latach jest umiejętnie podany, przepleciony z opowieścią o samotnym pracowniku kolei. Mimo, że generalnie to co się musi wydarzyć zupełnie nie okaże się dla widza zaskoczeniem to raczej brakuje momentów nudy czy przestoju. Po piąte - bardzo fajne postacie - szczególnie młody Wachek, kawał skurwysyna. Mówiąc krótko: chociaz w ziemię nie wgniata zdecydowanie mi sie to podobało.

Napisać też muszę o tym jak to seans rozpoczął się bez napisów. Potrzeba było krzyków, opuszczenia sali przez znaczną grupe widzów i początku awantury żeby ktoś bez słowa "przepraszam" puścił po kwadransie projekcji film od początku, z napisami. Trochę to żenujące drodzy organizatorzy.

http://www.imdb.com/title/tt1374985/

"The Bengali Detective" (Indie / USA / Wielka Brytania 2011, reż Philip Cox)



Bardzo ciekawy film, momentami absurdalnie śmieszny ("Operacja Tygrys" albo cała ta akcja z tańcem) jednak koniec końców dość przygnębiający. Idąc na seans nie miałem pojęcia że to będzie dokument. Spodziewałem się raczej wesołej komedyjki z hindi-humorem tymczasem okazało się że mam do czynienia z całkiem poważnym tematem prywatnej agencji detektywistycznej. Ponieważ działa ona w Indiach, w Kalkucie, na tamtejszych, co oczywiste zasadach to całe to przedsięwzięcie wydaje nam się momentami czymś absolutnie szalonym. Wiadomo że ogromnie ciekawie jest coś takiego obejrzeć dla samego podpatrzenia jak w innej części świata ten temat może wyglądać a że wygląda niezbyt różowo choć chwilami zabawnie to co innego. Można spodziewać się naprawdę wielu niezłych momentów zarówno wesołych, jak i szokujących więc uważam że warto zaliczyć. Podobał mi się, szkoda że smutna końcówka.

http://www.imdb.com/title/tt1787804/

niedziela, 9 października 2011

"Sauna na księżycu" ("Chang e" Chiny 2011, reż Zou Peng)



Niby fajny ale jednak nie do końca bo zdecydowanie brakuje wartkiej akcji czy jakiegoś lepszego pomysłu na to co się dzieje. Punkt wyjścia nie jest zły - pewien biznesmen z Guangdong otwiera burdel co w Chinach jest nielegalne. Niby daje to wielkie pole do popisu jednak fabuła w sumie składa się z szeregu epizodów i nie ma tu jakiegoś głównego konfliktu, idei, do której ktoś dąży, uczucia, które się rodzi czy walki, którą ktoś toczy (bo starań szefa tak nazwać się nie da). Owszem patrzy sie na to bardzo dobrze bo widać życie w wielkim mieście Kraju Środka i sporo ciekawych rzeczy można zaobserwować ale trzeba uczciwie powiedzieć że filmowi brakuje jakiegokolwiek napięcia. Jak ktoś chce sobie popatrzeć na to jak wyglądają dzisiejsze goniące za kapitalizmem Chiny to świetnie ale na jakąś bardziej skomplikowaną intrygę nie ma co liczyć. Można obejrzeć, są fajne momenty, humor i ogólnie to ciekawa rzecz ale pewien niedosyt pozostaje.

http://www.imdb.com/title/tt1922566/

"Combat Girls" ("Kriegerin" Niemcy 2011, reż David Wnendt)



Fajny chociaż kasku nie zrywa. Dyplomowy film reżysera (i operatora, i producenta) opowiada o dziewczynach z byłego enerdówka, które mówiąc najprościej są nazistkami - jedna, ta bardziej wkurzona, ma wiele tatuaży i jest już starą wyjadaczką, druga aspiruje aby dołączyć do ekipy więc odpowiednio się stara. Historia mimo tego że dość sztampowa - bo chodzi o przemianę, którą przechodzą obie bohaterki - całkiem wciąga. Zdjęcia ładne, oiowa muzyka świetnie wszystko uzupełnia, aktorstwo w porządku, końcówka dramatyczna - no niby nie ma co narzekać ale prawda jest taka że do zachwytu trochę mi brakowało. W sumie daj radę, mimo tego że brakuje jakiegoś naprawdę solidnego kopa.

http://www.imdb.com/title/tt1890373/

sobota, 8 października 2011

"List do Momo" ("Momo e no tegami" Japonia 2010, reż Hiroyuki Okiura)



Bardzo fajne anime. Wszystko by było świetnie gdyby Miyazaki nie zawiesił strasznie wysoko poprzeczki bo historia też taka jak z jego filmów wiec ciężko uciec od porównań. Ogólnie jest naprawdę super ale jednak o jeden level niżej. Pięknie narysowana, bardzo dobra historia o dziewczynce, której tata nie żyje, a która po przeprowadzce z mamą do nowego miejsca spotyka ekipę dziwnych, na początku strasznych jednak koniec końców sympatycznych stworów. Jak to w Kraju Kwitnącej Wiśni bywa wszystko dzieje się na wyspie więc mamy możliwość popatrzenia na cudownie zanimowane fale, sztormy i wszelka wodę. Humoru tyle ile trzeba żeby unieść powagę opowieści, bajkowości w sam raz żeby wszystko trzymało sie kupy - no naprawdę, gdyby nie to że widziałem produkcje Mistrza to bym sikał po gaciach a tak to po prostu napiszę że to bardzo porządna produkcja.

http://www.imdb.com/title/tt1853614/

"Hanaan" (Korea Południowa / Uzbekistan 2011, reż Ruslan Pak)



Lubię filmy o narkomanach. Na dodatek strasznie lubie oglądać te z nich, których akcja toczy się na terenie byłego Związku Sowieckiego bo samo otoczenie aplikuje wówczas dodatkowego doła. "Hanaan" dotyczy trzeciego pokolenia Koreańczyków mieszkających za sprawą Stalina w Uzbekistanie - mówiąc najprościej wszystko wygląda tak, że do wyboru mają trzy opcje: wyjechać do Korei, sprzedawać heroinę lub ją sobie wstrzykiwać. Historia opowiada o czterech kolegach, których losy z grubsza w ten sposób się rozkładają. Bardzo fajny film ze względu na egzotykę tematu chociaż sam przebieg zdarzeń jest momentami dość przewidywalny. Całkiem mocne i bardzo ciekawe. Warto.

http://www.imdb.com/title/tt1865387/

"Palacz" ("Kochegar" Rosja 2010, reż Aleksey Balabanov)



Znany reżyser a okazuje się że nie miałem jeszcze okazji zapoznać się z jego twórczością. Opowieść toczy się w zasypanym śniegiem Sankt Petersburgu gdzie weteran wojenny pali w piecu w jakimś zakładzie a lokalni gangsterzy, którzy znają się z nim z czasów służby w Afganistanie podrzucają mu co jakiś czas do spalenia martwą konkurencję. Tytułowy palacz ma na dodatek śliczną córkę, która robi interesy z córką głównego bandyty co stanie się zarzewiem mającego miejsce w filmie dramatu. Bardzo fajne zdjęcia zarówno zimowych plenerów jak i odrapanych bądź elegancko ruskich wnętrz, świetne postacie, nieco irytująca ale będąca na miejscu muzyka, mocna, oczywiście smutna historia - co tu dużo gadać: pierwszy festiwalowy film w tym roku był zdecydowanie udany. Dobry początek.

http://www.imdb.com/title/tt1746183/

piątek, 7 października 2011

"Messiah of Evil" (USA 1973, reż Willard Huyck)



Zanim się zaczął WFF 2011 postanowiłem obejrzeć jakiś stary film bo najbliższych 15 to będa nowe. Oczywiście dopomógł mi niezawodny archive.org (oni mi naprawdę nie płacą). Trafiło na elegancką Lovecraft'ową opowieść o pewnej młodej damie, która jedzie do nadmorskiego miasteczka odszukać ojca. Ojciec pisał do niej listy i pisał także pamiętniki, które młoda dama odnajduje - czytając je powoli, razem z widzem poznaje tajemnicę. Żeby było ciekawiej bohaterka spotyka młodego bogacza podróżującego w towarzystwie dwóch pań dzięki czemu robi się pikantniej chociaż golizny brak. Ogólnie trzeba przyznać że jest bardzo fajnie mimo że krew chlapiąca na początku później nieco stygnie, muzyka nie zawsze pasuje (ale trzeba jednak przyznać że najczęściej świetnie buduje nastrój) a montaż czasami po prostu nie siedzi. Całość opakowana w fajoską retro stylistykę sprawia że można miło spędzić 90 minut.

http://www.imdb.com/title/tt0071396/

"Shutter Island" (USA 2010, reż Martin Scorsese)



Dobry. Nie taki że urywa łeb ale dający sporo frajdy. Di Caprio jest federalnym detektywem płynącym na oddaloną wyspe gdzie ma przeprowadzić śledztwo dotyczące zniknięcia jednej z groźnych pacjentek lokalnej instytucji dla niebezpiecznie obłąkanych. Z czasem wychodzą na jaw kolejne interesujące informacje i robi się coraz gęściej i coraz ciekawiej aż do finału, który wszystko wywraca do góry nogami. Zastrzeżenie jakie mam jest takie że końcówka, gdy juz widz połapał się w istocie intrygi sie nieco wlecze, na domiar "złego" wszystko układa się nie tak jak sam się spodziewałem i jakbym sobie tego życzył. Bywa. Kilka malowniczo krwawych scen jest, są też stosy trupów i w ogóle musze przyznac że atmosfera jest dośc mroczna. Długi ale bardzo fajny film.

http://www.imdb.com/title/tt1130884/

piątek, 30 września 2011

"Niezniszczalni" ("The Expendables" USA 2010, reż Sylvester Stallone)



Ojej, co tu się dzieje! Po pierwsze grają tu wszyscy: Sylwek, Arnold, Brus Łilis, Miki Rurka, Dolf, Statham, Eric Roberts i ktośtam jeszcze. Fabuła w zasadzie jest nieistotna bo liczą się efektowne strzelaniny i wybuchy (a jak na taką ilość trupów to krwi bardzo niewiele) oraz to żeby zły był bardzo zły a dobry bardzo dobry. Bez sensu jest wymienianie scenariuszowych płycizn bo całość jest na bardzo niskim poziomie - widz do końca nie doczeka się tajemnicy czy zagadki lub jakiegoś zwrotu akcji. Pojawia się też wątek miłosny, który wiadomo jak się zacznie, rozwinie i skończy. Zdecydowanie rekomenduję oglądanie grupowe bo wtedy fajniej można sobie robić jaja ze wszystkiego co się dzieje ze szczególnym uwzględnieniem żenujących one-linerów. Nie trzeba chyba nadmieniać że skoro Sylwek kręci film sam o sobie to będzie on głównym kowbojem i to on będzie rzucał najwięcej drętwych dowcipasów. Wysokobudżetowa tandeta, na szczęście już kręcą kolejną część!

http://www.imdb.com/title/tt1320253/

"Perversion Story" ("Una sull'altra" Włochy / Francja / Hiszpania 1969, reż Lucio Fulci)



Kolejny film z subpodgatunku Fulci robi giallo. Opowieść toczy się w San Francisco i traktuje o jednym panu doktorze, którego żona znienacka umiera a on z czasem zostaje wrobiony i oskarżony o jej morderstwo podczas gdy w okolicy pojawia się łudząco do niej podobna kobieta. Intryga się oczywiście ciekawie plącze i zaskakująco pod koniec wyjaśnia a towarzyszy temu odpowiednia ścieżka dźwiękowa. Główny bohater śmiga bardzo zgrabnym autkiem i w ogóle wszystko jest ładnie nakręcone (a sex spod prześcieradła!) więc i mile się na te komiksowe kadry patrzy. Krwi w zasadzie nie ma wcale, więcej jest gołych cycków i pośladków jednak na szczęście Mistrz nie wytrzymał i musiał wpleść w fabułę rozkładającego się trupa za co dostaje ode mnie pół kropelki. Wiadomo że mi się takie kino nie od dziś podoba więc mimo że może w fotel mnie nie wgniotło to złego słowa nie powiem. Warto obejrzeć i każdemu polecić. Teraz już tak nie kręcą.

http://www.imdb.com/title/tt0065148/

"Dinner for Schmucks" (USA 2010, reż Jay Roach)



Kolejny zawód. Pomysł wcale nienowy - chodzi o to że pewni wysoko postawieni bogacze urządzają sobie obiadki, na które każdy z nich musi przyprowadzić jakąś "dziwną" osobę po to, żeby owa śmietanka mogła się z niej natrząsać. Do tego jest młody aspirujący korporobot, który debiutuje na obiadku - spotyka on faceta zajmującego się rekonstruowaniem rozmaitych scen za pomocą martwych myszy. Jest zatem jakiś potencjał ale moim zdaniem prawie zupełnie niewykorzystany. Od początku wiadomo co dokładnie się stanie a do tego wszystko jest bardzo szablonowo (tak 'poprawnie' w złym znaczeniu tego słowa) przedstawione, zagrane i wyjaśnione. Skłamałbym mówiąc że komedia nie jest zabawna, bo kilka gagów rzeczywiście udanych jednak to zdecydowanie za mało. Można z nudów obejrzeć ale są lepsze rzeczy.

http://www.imdb.com/title/tt0427152/

wtorek, 27 września 2011

"The Treasure of the Sierra Madre" (USA 1948, reż John Huston)



Film wymieniany jako jeden z lepszych westernów chociaż są w nim jeżdżące samochody a nie preria i jak dla mnie to jest nieco od westernu odległy, co nie zmienia faktu że bardzo fajny. Dobre jest na przykład to, że Hamfrej nie gra tu szarmanckiego przystojniaka a w zasadzie kloszarda. Przez większość filmu obdarty, zarośnięty i odpychający pod koniec staje się coraz bardziej gwałtowny i nieelegancki co czyni go jeszcze bardziej antypatycznym. W ogóle można by rzec, że pył, brud i kurz solidną warstwą pokrywają historię poszukiwaczy złota - dwóch bezrobotnych, którzy namawiają starego wygę na wyprawę oraz tego jak wizja ogromnego bogactwa wpływa na ludzkie zachowanie. Ponieważ bardzo lubię takie klimaty to mi się wszystko podobało, chętnie obejrzę kiedyś jeszcze raz.

http://www.imdb.com/title/tt0040897/

"Hell Ride" (USA 2008, reż Larry Bishop)



Rozczarowanie. Niby są całkiem nieźli aktorzy, niby paluchy w tym macza Tarantino, niby są motocyklowe gangi i zemsta po latach i tajemnica a jednak całości czegoś totalnie brakuje. Napięcia za bardzo żadnego nie ma, tym niby charakternym brakuje charakteru, to co ma być szczególne wydaje się sztampowe, muzyka też sprawia wrażenie dołożonej tu i ówdzie na siłę. Scen, które kiedyś mogłyby się stać kultowe w zasadzie brakuje jest za to kilka takich, które raczej wzbudzają uśmiech politowania. Wygląda to jakby twórcy za mocno się starali żeby to było fajne i wyszło im kompletnie nijak.

http://www.imdb.com/title/tt0411475/

"A Serbian Film" ("Srpski Film" Serbia 2010, reż Srdjan Spasojević)



Mocna rzecz. Chodzi o to że pewien szemrany artysta zatrudnia głównego bohatera, który jest byłym aktorem porno do swojego specjalnego równie wielkiego co tajemniczego projektu gdzie istotną rolę ma odegrać legendarna potencja i umiejętności zatrudnianego. W grę wchodzą duże pieniądze więc oferta zostaje przyjęta i szybko okazuje się że wcale nie będzie, nomen omen, różowo. Kolejne etapy projektu są coraz bardziej i bardziej zboczone i chore i wiadomo że w pewnym momencie musi nastąpić totalne przegięcie i ono następuje. Momentami wydaje się to przeginką dla samej przeginki jednak trzeba przyznać że ciężko się oderwać od projekcji, film jednak trzyma w napięciu. Trochę z przymrużeniem oka traktuję opowieści twórców o głębszym życiowym przesłaniu jakie zawiera ich produkcja i mimo że to wszystko jakoś nie do końca mi się wydaje dobrą rzeczą to jednak skłamałbym pisząc że mi się nie podobało. Mimo tej momentami irytującej ścieżki dźwiękowej (wysokie tony!). Na pewno nie każdemu "Serbski film" przypadnie do gustu a wręcz może wywołać kontrowersje co jak dla mnie oznacza tylko że tym bardziej warto go obejrzeć.

No i śmiesznie bo imdb nie uznaje istnienia tegoż dzieła :)

sobota, 10 września 2011

"The Astro-Zombies" (USA 1968, reż Ted V. Mikels)



Rozkoszny film z serii "wszystko źle". Przede wszystkim ani to astro, ani zombies. Inna wersja tytułu - "Space Vampires" - też jest mocno nietrafiona. Generalnie chodzi o to że naukowcy nauczyli się wpuszczać do mózgu różne fale przez co są w stanie sprawić że człowiek nabywa nowe umiejętności. Jak to w takich filmach bywa jeden z badaczy, grany przez Johna Carradine, postanowił pójść z eksperymentami nieco dalej - nie będzie niespodzianką to że zaczyna on wykradać trupy i ma garbatego pomagiera, któremu dokładnie tłumaczy każdy swój ruch w laboratorium. Nie będzie też spoilerem jeśli napiszę że jeden z, nazwijmy to, obiektów eksperymentu wymyka się spod kontroli, prawda? W takich produkcjach są to elementy obowiązkowe niemal jak w łyżwiarstwie figurowym a żeby było jeszcze fajniej mamy w to wplątaną opcję szpiegowską (Tura Satana rządzi!). Oczywiście wszystko jest na maxa przewidywalne a jedyne co jest naprawdę super to muzyka i samochody. Niemniej jednak wybawiłem się. Lubię takie rzeczy.

http://www.imdb.com/title/tt0064048/

"The Gundown" (USA 2011, reż Dustin Rikert)



Zachciało mi się obejrzeć coś świeżego i wybór padł na całkiem nowy western. Niestety kolejny raz okazuje się że gatunek ledwo sobie daje radę i że to co najlepsze nakręcono już dawno. Niby wszystko jest tak jak powinno być - zaczyna się efektowną strzelaniną a potem opowieść splątuje w sobie losy mieszkańców małego miasteczka terroryzowanych przez lokalnego bandytę ze szlakiem podróży pewnego milczącego łowcy nagród, mistrza rewolweru - czyli dość tradycyjnie lecz zarazem z pewnym potencjałem. To, że aktorzy występujący tu są mało znani tez jest dla mnie plusem, tym bardziej że dają sobie radę. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie dziwaczne ciągoty reżysera do podlewania wszystkiego sosem z kaszanki. Tu smętne stanie przy grobach, tam przesadzona opowieść (i w ogóle sytuacja) z edukacją panny lekkich obyczajów, często wszyscy są stanowczo zbyt czyści, główny zły jest też solidnie przesadzony a postać jego dziewczyny to w ogóle absolutna pomyłka. Skończyłem oglądać z mieszanymi uczuciami. Niby sprawnie zrobiony, niby całkiem spoko się na to patrzy ale jednak nie do końca wszystko pasuje. Szczególnie że cukierkowa końcówka pozostawia pewien niesmak komuś, kto lubi widzieć na ekranie krew i jatkę. Nie polecam ani nie odradzam, sprawa raczej dla fanów gatunku.

http://www.imdb.com/title/tt1555110/

"Porco Rosso" ("Kurenai no buta" Japonia 1992, reż Hayao Miyazaki)



Za każdym razem jak biorę się za coś co zrobił Hayao Miyazaki to wiem że musi to być rewelacyjne i jeszcze nigdy moje oczekiwania się nie zawiodły. Tym razem opowieść jest o pilocie hydroplanu, akcja toczy się na Adriatyku w czasach gdy we Włoszech władzę zdobywają faszyści a znakiem szczególnym tego filmu jest fakt że główny bohater jest świnią. Jest także najlepszym pilotem, charakternym pogromcą latających piratów. Nie muszę wspominać że wszelkie powietrzne walki są tak narysowane i zanimowane że dech w piersiach zapiera. Jak za każdym razem w filmach tego pana samo patrzenie na obraz dostarcza tylu wrażeń że możnaby nimi obdzielić co najmniej kilka innych produkcji. Intryga dotyczy tego jak na naszego bohatera zmawiają się okoliczni piraci, którzy wynajmują amerykańskiego asa przestworzy aby pozbyć się Szkarłatnej Świni. Po drodze okazują się po kolei rozmaite rzeczy, pojawiają się ciekawe wątki i postacie i jak zawsze u tego autora wszystko jest bardzo sensownie złożone. Na pewno obejrzę to jeszcze nie raz. Chyba to jeden z tych filmów Miyazakiego, które uważam za najlepsze. Mistrzostwo.

http://www.imdb.com/title/tt0104652/

"The Invisible Ray" (USA 1936, reż Lambert Hillyer)



Kolejny staroć, który musiał się znaleźć na liście pozycji obowiązkowych chociażby dlatego, że na raz występują w nim Boris Karloff i Bela Lugosi. Jest bardzo dobrze. Obaj panowie grają naukowców - Karloff tego bardziej szalonego, który dokonał odkrycia i które jak to zwykle bywa przejmuje kontrolę nad swoim odkrywcą. Bela Lugosi z kolei jest jednym z ekspertów, którzy mają potwierdzić czy epokowe znalezisko Karloffa to nie jakaś chytra sztuczka. Oczywiście opętany naukowiec-odkrywca oskarża naukowców-kontrolerów o kradzież dóbr intelektualnych, wpada w paranoję i planuje zemstę. Do tego są jeszcze żona i matka głównego bohatera, które również mają wpływ na bieg akcji, efekty specjalne, które naprawdę są spoko plus odpowiednia dla gatunku i epoki muzyka. Wynikiem tej mieszanki jest bardzo fajny film, który bardzo przyjemnie się ogląda.

http://www.imdb.com/title/tt0027800/

wtorek, 6 września 2011

"Kto chce zabić Jessii?" ("Kdo chce zabít Jessii?" Czechosłowacja 1966, reż Václav Vorlícek)



Szalenie się ubawiłem. Brawurowe połączenie komiksu z filmem fabularnym, pędząca intryga, śmieszne gagi, rewelacyjne postacie, odpowiednia muzyka i do tego to wszystko nakręcono niemal pół wieku temu - czego chcieć więcej? Historia polega na tym że pewna Pani Naukowiec wymyśla urządzenie, które sprawia że nasze złe sny zmieniają się w dobre. Pech pierwszy polega na tym że działanie maszynki okazuje się mieć ciekawe efekty uboczne a pech drugi na tym, że mężowi Pani Naukowiec śni się pewna zgrabna blondynka z komiksu, który właśnie czytał. Wiadomo że taki temat podany przez sąsiadów z południa w ich niepowtarzalnym stylu musi skończyć się płaczem ze śmiechu. Żeby było fajniej jest tu także nasz ulubieniec Vladimír Mensík w roli woźnego. Absolutna rewelacja.

http://www.imdb.com/title/tt0125301/