niedziela, 28 października 2012

"Skyfall" (Wielka Brytania / USA 2012, reż Sam Mendes)



Z ostatnich trzech bondów ten podoba mi się zdecydowanie najbardziej. Wszystko w zasadzie powróciło na swoje miejsce. Jest określona misja, jest dziewczyna i jest konkretny czarny charakter. Zdjęcia plenerowe zapierają dech w piersi (Szanghaj czy szkockie plenery są przepiękne), dialogi oczywiście bardzo dobre a udanie sfilmowane wszelkie mrożące krew w żyłach spektakularne przygody sprawiają że patrzy się na to bardzo dobrze (znów Szanghaj nocą się kłania i akcja z opłaconym morderstwem w światłach reklam). Podoba mi się też to, że twórcy nie są ślepi na upływ czasu i udanie graja tym tematem. Chyba jedyne na co się skrzywiłem to sekwencja początkowych napisów - jakaś taka marna mi się wydała. Dziewczyna złego - Bérénice Marlohe naprawdę dobra ale prawda jest taka że to Javier Bardem kradnie wszystkim show. Tylko dla tego co on tu wyprawia warto obejrzeć "Skyfall". Chyba nieco zaskakująca końcówka też mi się podobała i już czekam na kolejną część.

http://www.imdb.com/title/tt1074638/

piątek, 26 października 2012

"Tobruk" (Czechy / Słowacja 2008, reż Václav Marhoul)



Trochę byłem zdziwiony tematem: żołnierze niepodległej Czechosłowacji walczą po alianckiej stronie w Afryce(!). Fabularnie nie jest to może nic spektakularnego - dość typowa, całkiem sprawnie pokazana wojenna historia, w której dialogi mogły by być o niebo lepsze. Z kolei po stronie plusów znajdziemy sporo bardzo ładnych zdjęć, zarówno jeśli chodzi o pustynne pejzaże jak i sceny z walką i wybuchami. Jak to w takich filmach bywa od początku się zastanawiamy kto i jak szybko zginie a nasza ciekawość zostaje niebawem zaspokojona. Jest facet z urwanymi nogami, jest stary wysuszony trup i kilka innych smakowitych wojennych obrazków. Hełmu to wszystko raczej nie zrywa ale jak ktoś lubi to można obejrzeć.

http://www.imdb.com/title/tt1224376/

"The Lady from Shanghai" (USA 1947, reż Orson Welles)



Całkiem jeszcze niegruby Orson Welles i partnerująca mu Rita Hayworth zapewnili mi półtorej godziny znakomitej rozrywki. On jest irlandzkim marynarzem, którego dopada fatum w postaci zauroczenia nią. Ona oczywiście ma bogatego i starego męża, z którym wspólnie płyną w rejs zatrudniając wcześniej Orsona. Po jakimś czasie wszystko się solidnie zagęszcza - pojawia się jeden i drugi trup a sytuacja głównego bohatera staje się bardzo, bardzo krucha. Czy muszę pisać jak fajnie to wszystko nakręcone i przedstawione? Scena rozmowy w rekinarium czy końcówka w parku rozrywki - palce lizać. Świetny jest też prowadzący opowieść głos Wellesa, który słyszymy z offu. Klasyczne cinema-noir. Zdecydowanie bardzo dobre.

http://www.imdb.com/title/tt0040525/

"Szpieg" ("Tinker Tailor Soldier Spy" Francja / Wielka Brytania / Niemcy 2011, reż Tomas Alfredson)



Niestety strasznie zarżnąłem ten film oglądając go w mocno niesprzyjających warunkach. Ciągle coś lub ktoś mi przerywał i przeszkadzał - musiałem co chwilę pauzować, cofać, oglądać powtórnie niektóre sceny co skutecznie zabiło jakikolwiek rytm i napięcie oraz prawie do zera odarło całość z dramaturgii. Oczywiście film jest zdecydowanie udany - jak zwykle świetny Gary Oldman jako nie-do-końca-emerytowany pracownik MI6 szuka sowieckiego kreta w głównej siedzibie brytyjskiego wywiadu. Intryga bardzo fajnie się plącze i im więcej wiemy tym bardziej chcemy patrzeć co się dalej wydarzy. Zdecydowanie i bezapelacyjnie muszę to obejrzeć jeszcze raz - w spokoju od początku do końca.

http://www.imdb.com/title/tt1340800/

wtorek, 23 października 2012

"Catlow" (USA 1971, reż Sam Wanamaker)



Zupełnie nijaki western i nawet nie pomaga to że gra w nim Yul Brynner. Całość sprawia wrażenie zrobionej z minimalnym polotem w związku z koniunkturą na gatunek, dlatego znajdziemy tu luźno i jakby pospiesznie posklejane ze sobą figury obowiązkowe (pościgi, pejzaże, strzelaniny i Indian) które na dobrą sprawę ledwo ledwo łączą się w całość. Dzieje się tak wyłącznie z powodu postaci antagonisty, podczas gdy podstawowe zadanie głównych bohaterów pozostaje nierozwiązane. Oglądało się to dość przyjemnie do momentu kiedy zaczęło się okazywać że prowadzi to wszystko donikąd co wywołało zrozumiałe rozczarowanie. Nie było tylko napadu na pociąg.

http://www.imdb.com/title/tt0066900/

sobota, 6 października 2012

"Giallo a Venezia" (Włochy 1979, reż Mario Landi)



Rozkosznie zły film. Tak zły że aż nie wiem od czego zacząć. Nie ma on za bardzo sensu ani technicznie ani formalnie. Montażysta chyba wcześniej pracował jako drwal lub rzeźnik, scenariusz nawet jak na giallo jest kalką kalki kalki a dialogi strach wspominać. Ktoś na starcie ginie, ktoś szuka mordercy, ktoś morduje kogoś następnego. Aktorstwo też niesamowite - tu chyba liderem jest pomocnik prowadzącego śledztwo, który wygląda jak nieudany klon Kojaka. Sam inspektor z kolei w prawie każdej scenie je jajko na twardo. To taki jego dość szczególny trademark. Nie należy zapominać o solidnie wyeksponowanej goliźnie i to naprawdę ocierającej się o hard porno - reżyser ewidentnie delektuje się zbliżeniami włochatych bobrów, które to albo są pieszczone albo dźgane ostrym przedmiotem. Naprawdę jest srogo. Wiadomo - tego typu seans potrafi komuś odpowiednio nastawionemu dostarczyć dużo zabawy niemniej jednak nie należy się po "Giallo a Venezia" spodziewać niczaego dobrego. Ani troszeczkę.

http://www.imdb.com/title/tt0079207/

"The Inugami Family" ("Inugami-ke no ichizoku" Japonia 1976, reż Kon Ichikawa)



Na początku głowa bogatej rodziny umiera i zostawia dość złożony testament. Chwilę później ma miejsce pierwsze morderstwo a potem się robi coraz ciekawiej. Jest zamaskowany mężczyzna, jest bezstronny detektyw, są zazdrosne konkubiny, ich synowie i młoda a piękna dziewczyna, której nikt nie lubi a od której wszystko zależy. Ogólnie intryga przypomina mi trochę Agathę Christie a trochę filmy giallo - czyli dokładnie tak jak lubię - mroczne tajemnice z przeszłości, niejasne intencje, niepohamowana chciwość. Owszem, można powiedzieć że momentami wszystko się nieco dłuży, bo i film do najkrótszych nie należy (146 minut) jednak koniec końców nie mogę powiedzieć żeby wiało nudą. Fajnie się też patrzy tu na nakładające się na siebie starą i nową Japonię - jedni noszą garnitury i półbuty a inni kimona i geta. Strasznie ciekawie to wygląda. Dobra robota.

http://www.imdb.com/title/tt0074691/

"Brother" (Japonia / USA / Wielka Brytania 2000, reż Takeshi Kitano)



To jeden z tych filmów, która chciałem zobaczyć w zasadzie odkąd się ukazały i jakoś nigdy się nie złożyło. Wiadomo że jak ktoś lubi solidną porcję brutalnej gangsterki to zdecydowanie jest to rzecz warta obejrzenia bo wszystko jest zrobione naprawdę okazale i bardzo sprawnie. Jeśli chodzi o intrygę to jak niemal zawsze w takich przypadkach wszystko sprowadza się do jednego pytania: jak szybko oni wszyscy nawzajem się wymordują? Takeshi Kitano ucieka z Japonii do Ameryki gdzie prowadzi interesy jego brat i ku przerażeniu tegoż szybko zaszczepia tam swoje metody załatwiania spraw. Wiadomo że krew się malowniczo poleje i że świetnie się na to wszystko patrzy. Chętnie kiedyś obejrzę ponownie.

http://www.imdb.com/title/tt0222851/