wtorek, 31 października 2017

"Blade Runner 2049" (USA / Wielka Brytania / Kanada 2017, reż Denis Villeneuve)



Wiele już o tym napisano. Co ja mogę? Olśniewający obrazek. Wszystko co widać na ekranie jest super, bez dwóch zdań: budynki, zdjęcia na zewnątrz i wewnątrz, zbliżenia, pejzaże, hologramy, wszystko. Do tego gdyby sam obrazek nie był taki piękny możnaby zamknąć oczy i rozkoszować się tylko tym jak znakomicie jest on opakowany dźwiękowo: najlepsze te subtelne plaskania dronów, ale też inne wizgi, terkoty, wszystkie delikatne i mocniejsze efekty - maestria. Natomiast sama opowieść rozwleczona tak bardzo okropnie mnie wymęczyła. Trwało to i trwało a ja się pociłem w coraz bardziej dusznym kinie. Nie jestem pewien czy naprawdę każda scena była potrzebna a od któregoś momentu zrobiło mi się już wszystko jedno kiedy i na czym historia dobiegnie końcN. Może obejrzę to kiedyś drugi raz, żeby lepiej się wkręcić w fabułę? Nie wiem. Dawno żaden film mnie tak nie wymęczył, jak ten. Piękne, długie i nudne.

http://www.imdb.com/title/tt1856101/

"Ach śpij kochanie" (Polska 2017, reż Krzysztof Lang)



Całkiem w porządku chociaż bez fajerwerków. Całkiem poprawnie i całkiem elegancko opowiedziana historia seryjnego mordercy z czasów PRLu. Na ekranie plejada gwiazd: Linda, Figura, Chyra żeby wymienić te największe. A Andrzej Grabowski jako ruski prokurator zasługuje na osobne zdanie. Krwi odrobina na początku - zdawałoby się, że zwiastuje seans pełny chlapiącej czerwieni jednak wcale tak się nie dzieje. Poza sceną w pierwszych kilku minutach filmu, później jest raczej grzecznie. Oczywiście podobała mi się też stylizacja, głęboka komuna i Bogusław brylujący w siermiędze poprzedniego systemu. To naprawdę fajne. Po stronie minusów - chyba brak takiego zdecydowanego, narastającego napięcia. Wszystko raczej gładko i sprawnie płynie, bez szczególnych skoków akcji czy zakrętów fabuły. Przyjemny w odbiorze jednak czegoś mi brakowało - a może po prostu spodziewałem się więcej niż tylko przyzwoitego kryminału?

http://www.imdb.com/title/tt7135128/

poniedziałek, 30 października 2017

"Kręte Schody" ("The Spiral Staircase" USA 1946, reż Robert Siodmak)



Może nie jest to najlepszy film tego reżysera ale jak zwykle, Robert Siodmak gwarantuje, że poniżej pewnego poziomu jego produkcja nie zejdzie. Prawie cała opowieść toczy się w sporym, znajdującym się gdzieś na uboczu dworku, w deszczową noc. Sytuacja zostaje dość szybko nakreślona i wygląda tak: w okolicy grasuje morderca atakujący kobiety, które są w jakiś sposób upośledzone. Bohaterką filmu jest z kolei niemowa, śliczna dziewczyna, przyjęta do wspomnianej posiadłości jako pomoc domowa. Chyba nie trzeba być geniuszem, żeby się domyślić kto stanie się kolejnym celem zbrodniarza. Napięcie budowane jest całkiem umiejętnie, zestaw osób biorących udział w dramacie jest zdecydowanie interesujący, kilka podanych fałszywych tropów może dla starego wyjadacza jest oczywistych ale dla kogoś, kto nie ogląda jednego filmu noir za drugim, mogą być one niespodzianką. Fajne, krótkie, eleganckie i bardzo sprawne.

http://www.imdb.com/title/tt0038975/

"Znajdźcie te głupią sukę i wrzućcie ją do rzeki" ("Vind die domme trut en gooi haar in de rivier" Holandia 2017, reż Ben Brand)



Ostatni w tym roku film jaki obejrzałem na Warszawski Festiwalu, oparty na faktach, zwycięzca w kategorii 1-2. Mamy tu ojca z dwójką dzieci, którzy żyją z renowacji mieszkań i nielegalnego hodowania psów. Trzymają je w klatkach w mieszkaniu, zapewniają im lewe papiery i sprzedają pokątnie. Jak to bywa w takich sytuacjach, gdy okazuje się, że ze szczeniętami jest coś nie tak wędrują one do rzeki. Moment topienia szczeniąt przez dziewczynę filmuje telefonem jej brat i ponieważ jest mało myślącym dzieciakiem udostępnia filmik w sieci. No i się zaczyna. Z mojej perspektywy to ciekawa produkcja ponieważ po roku od powrotu z emigracji w Holandii miło się patrzyło na ichnią pozornie beztroską, spokojną prowincję pokazaną na ekranie. Zrealizowany zupełnie przyzwoicie, dosyć interesujący, nie wiem czy zasługujący na festiwalową nagrodę ale uważam, że raczej warty obejrzenia.

http://www.imdb.com/title/tt5600678/

"Zabić Jesusa" ("Matar a Jesús" Kolumbia 2017, reż Laura Mora Ortega)



Fajny i taki ładnie brudny w pięknym i brzydkim zarazem Medellin. Chodzi o to, że ojciec pewnej studentki zostaje zamordowany na jej oczach. Ona przez chwile widzi twarz mordercy odjeżdżającego na motocyklu. Policjanci oczywiście są zbyt zajęci wszystkim innym (i przy okazji kradną zegarek nieboszczyka) więc załamana dziewczyna snuje się po mieście, gdzie przypadkowo, w jakimś obskurnym klubie, trafia na wykonawcę wyroku. Zaczynają się podchody. Na pewno jest ciekawie, na pewno nie brak dobrych momentów (np. jak on uczy ją strzelać lub jak ona chce kupić broń) na pewno końcówka udana, na pewno opowieść jest fajna przynajmniej z socjologicznego punktu widzenia. Udanie pokazany syf i beznadzieja. Męczyła mnie trochę za bardzo rozedrgana kamera ale jakoś dało się to znieść. Zapadło mi w pamięć.

http://www.imdb.com/title/tt7272242/

sobota, 28 października 2017

"Obyś żył w ciekawych czasach" ("Ojalá vivas tiempos interesantes" Argentyna / USA 2017, reż Santiago Van Dam)



Jeżeli w filmie dosyć istotną role odgrywają pewne szczególne, narkotyczne kwiaty, ma miejsce dość niecodzienne morderstwo a na dodatek pojawia się kobieta w masce przeciwgazowej to raczej jest spora szansa że będzie mi się to podobało. Pewien argentyński pisarz ma blokadę twórczą. Zastanawia się nad tematem swojej książki, która według niego ma być dziełem mogącym odmienić świat. Żeby przetrwać handluje kwiatkami co dość szybko sprowadza na niego pewnego rodzaju kłopoty. Słyszymy dużo jego myśli zatem znamy motywacje jego działań i tym fajniej nam się to ogląda. Szereg pojawiających się w filmie nietuzinkowych postaci dodaje całej fabule kolorytu. Jest kilka zabawnych, kilka psychodelicznych i kilka mocniejszych momentów ale wszystko podane w odpowiednich proporcjach sprawia że całość nie odjeżdża za bardzo, w którąś ze stron. Ogląda się to bardzo fajnie. Może da się tu do czegoś przyczepić ale ja jakoś nie potrafię.

http://www.imdb.com/title/tt4079554/

"Zabić Arbuza" ("Sha gua" Chiny 2017, reż Zehao Gao)



Jedna lokacja i kilka osób tworzą bardzo fajną opowieść.

http://www.imdb.com/title/tt6392362/

"Stróż" ("El hombre que cuida" Dominikana / Puerto Rico / Brazylia 2017, reż Alejandro Andújar)



Dość spokojne tempo i ładne obrazki karaibskiej okolicy. Opis oczywiście był bardziej dramatyczny niż akcja filmu chociaż w sumie nie było najgorzej. Kilka fajnie zarysowanych postaci spędza czas w posiadłości bogacza.

http://www.imdb.com/title/tt6093428/

"Bomba" (Filipiny 2017, reż Ralston Jover)



Tytuł oryginalny brzmi dokładnie tak jak polski więc go nie wpisuję. Dobra rzecz. Jest sobie facet, głuchy, obiekt kpin. Nie ma stałej pracy i mieszka na śmietnisku. Opiekuje się młodą dziewczyną, z którą łączy go dość dziwna relacja. W szkole z dziewczyny dzieciaki też się śmieją i chodzi ona tam na trochę niepewnych zasadach. Jak odszczeknie za docinki to ją wyrzucą. Nie jest lekko. Oboje starają się jakoś wiązać koniec z końcem. Jak to zwykle bywa, w pewnym momencie pojawia się pewna szansa od losu - facet dostaje pracę, z której już raz go wyrzucili więc nie wolno mu tego spaprać. Do tego temat dziewczyny robi się rozwojowy bo okazują się pewne interesujące rzeczy na jej temat. Ciekawie się na to patrzy. Na dodatek Filipiny nie są mi obcym krajem co też podnosiło przyjemność oglądania - jeepneye, język, widoki, wszechobecne foliówki i śmieci w tropikach. Nie wiedziałem tylko o co chodzi z tytułem - no i wyjaśnia się to w zasadzie w ostatnich dość mocnych minutach. Dobra rzecz.

http://www.imdb.com/title/tt7066638/

niedziela, 22 października 2017

"Nasiona Przemocy" ("Pok-ryuk-eui Ssi-at" Korea Południowa 2017, reż Taegue Lim)



Zawsze na Warszawskim Festiwalu trafia mi się film, który jest przynajmniej odrobinę dziwny. Nie że "Nasiona Przemocy" to kiepska rzecz ale chociażby fakt, że jest nakręcony w formacie 4:3 już na starcie mnie mocno zdziwił.

http://www.imdb.com/title/tt7478284/

"Niech ciała się opalają" ("Laissez bronzer les cadavres" Francja / Belgia 2017, reż Hélène Cattet + Bruno Forzani)



Jeśli to nie jest współcześnie nakręcone giallo to nie wiem jak nazwać to inaczej. Mówiąc w skrócie jest tak: do pewnej posiadłości na odludziu, gdzie obecnie smaży się na słońcu pewna artystka przybywają gangsterzy z łupem, chwilę po nich pojawia się grupa turystów znikąd a po nich dwóch policjantów. No i zaczyna się zabawa - podchody, sojusze, i kolejne trupy oraz próby przejęcia ćwierci tony złota. Brzmi nieźle ale jakoś nie wyrwało mnie z butów - jasne, wiele rzeczy jest jak w pięknych starych włoskich filmach: szczególnie mam na myśli kolory, goliznę, przesadzoną przemoc lecz także niestety zbyt wiele psychodelii. Sporo dziwacznych scen mimo wszystko psuło mi odbiór i w mojej ocenie rozbijało narrację do tego stopnia, że momentami było po prostu nudnawo. To co mi się podobało najbardziej to chyba właśnie sama jakość obrazu - gorące, południowe słońce, wspomniana kolorystyka, i wszystkie inne elementy tworzące ten szczególny klimat. Plus oczywiście sama posiadłość - ktoś naprawdę ładnie wypatrzył lokację do filmu. Można obejrzeć ale raczej nie należy się spodziewać fajerwerków.

http://www.imdb.com/title/tt5827212/

niedziela, 15 października 2017

"Balkan Noir" (Szwecja / Serbia 2017, reż Drazen Kuljanin)



Bardzo mi się podobało z wielu powodów. Po pierwsze - to wszystko jest trochę jak dla mnie eksperymentalne. Historia jest zamknięta w dwudziestu papierosach, każda scena rozpoczyna się tym że ktoś odpala szluga. Do tego sceny są porozdzielane starymi reklamami Cameli i Lucky Strike'ów co nadaje wszystkiemu o wiele dziwniejszy ton. Intryga jest w porządku - nieco mroczna, jak na noir przystało, w zasadzie kryminalna - napiszę tylko, że kobieta nie może się pogodzić z zaginięciem córki i kolejny raz podejmuje jakiś trop. Ale chyba najlepsza ze wszystkiego jest praca kamery i to co widzimy. Obrazek potrafi być na przykład przecięty na dwie części, kiedy indziej kamera się obraca i przesuwa w dość niespodziewanych aczkolwiek w sumie uzasadnionych momentach. Fajnym trikiem jest też to, że kiedy zapalniczka kolejnego palacza pstryka pojawiają się czarne klatki. Trochę odjazd, szczególnie kilka końcowych papierosów, ale mocno mi przypadł do gustu.

http://www.imdb.com/title/tt6100336/

"Pewnego razu w listopadzie" (Polska 2017, reż Andrzej Jakimowski)



Nie każdego dnia idzie się na premierę filmu, która jednocześnie jest filmem otwarcia Warszawskiego Festiwalu Filmowego, i w której na dodatek gra Twój człowiek.

http://www.imdb.com/title/tt7419396/

środa, 11 października 2017

"The Handmaiden" ("Ah-ga-ssi" Korea Południowa 2016, reż Chan-wook Park)



Uwielbiam filmy o przewałach. A jeśli do tego wszystko się dzieje w dalekiej Azji, w latach trzydziestych XX wieku i jest tak znakomicie opowiedziane jak "Służąca", to naprawdę jestem zachwycony. Wszystko tu jest świetne: mistrzowska intryga, narracja, nieoczywiste kadry, gęsta, momentami duszna erotyczna atmosfera, napięcie, kolory, postacie, emocje, wnętrza, retrospekcje. Wszystko siedzi, wszystko pierwsza klasa. Pan Reżyser ma na swoim koncie kilka bardzo dobrych filmów więc w sumie nie jest żadną niespodzianką to, że i tym razem zmajstrował coś bezapelacyjnie udanego. Mimo tego że w sumie jest dość długi to nie nudzi się - wszystko jest tak sprytnie opowiedziane, że nawet, gdy wiemy co się wydarzy to jest tym fajniej. No i oczywiście, prawie do końca nie wiemy komu uda się kogo przechytrzyć. A dziewczyny są super.

http://www.imdb.com/title/tt4016934/

wtorek, 10 października 2017

"Tunisian Victory" (USA / Wielka Brytania 1944, reż Frank Capra + Hugh Stewart + John Huston)



Zupełnie przypadkiem włączyłem i obejrzałem dokument o kampanii aliantów w północnej Afryce. Jasne - całkiem to ciekawe. Po pierwsze jest tu cała masa archiwalnych zdjęć, chociaż twórcy filmu pod koniec uczciwie przyznają że zdarzyło im się załatać coś zdjęciami ze stocku albo dokręcić pewne sceny w odpowiednich poligonowych warunkach - widać te sceny, jednak mi to zupełnie nie przeszkadzało w odbiorze filmu. Dość oczywiste też jest to, że tego rodzaju produkcja musiała mieć w sobie pewne propagandowe momenty - na szczęście niezbyt nachalne i raczej nie wysuwające się na pierwszy plan. Dla nikogo, kto nie przespał kilkunastu lat na lekcjach historii nie będzie też niespodzianką, jak się to wszystko skończy. Raczej dla pasjonatów mocno wkręconych w temat ale i dowolny laik spokojnie może popatrzeć

http://www.imdb.com/title/tt0037404/

wtorek, 3 października 2017

"Samurajskie Chorągwie" ("Fûrin kazan" Japonia 1969, reż Hiroshi Inagaki)



Strasznie długie. Na samym początku Toshirô Mifune w dość niecodzienny sposób, podstępem wkręca się w łaski pewnego lorda. Byłem w związku z tym pewien, że wszystko co robi będzie jednym wielkim przewałem i oszustwem ale jednak okazuje się że wcale nie. Trochę szkoda. Potem, w miarę upływu czasu pnie się on wyżej i wyżej w hierarchii nadwornych dowódców wiernie służąc lordowi i rozszerzając jego zdobycze i wpływy na rozmaite sposoby. A to intrygami, a to sojuszami, a to zdradą, a to w otwartych bitwach pragnie zjednoczyć prowincje od morza do morza. Opowieść trwa i trwa i w sumie nie jest jakoś bardzo nudno ale też nie jest specjalnie porywająco. Jasne - mogłoby być to wszystko krótsze ale jako fan filmów o samurajach nie będę narzekał.

http://www.imdb.com/title/tt0064353/