sobota, 30 stycznia 2010

"Infernal Affairs III" ("Mou gaan dou III: Jung gik mou gaan" Hong Kong / Chiny 2003 reż Wai-keung Lau)



Najbardziej w całej trylogii podoba mi się to, że kolejne części nie są tylko bezmyślnymi sequelami - za każdym razem wszystko budowane jest też wgłąb i wszerz a nie tylko do przodu i do przodu. W trzeciej części dowiadujemy się kolejnych rzeczy na temat policjanta Yana, pojawia się wątek romansowy, skaczemy co chwila po chronologii, więc mamy też Sama i jego interesy z Chińczykami, których efekty wychodzą na wierzch już po śmierci Yana. Mimo tego że to zdecydowanie najmniej porywająca z trzech części (chyba głównie za sprawą wolniejszego tempa i mniejszego napięcia) to po pierwsze: jest to sensowna końcówka opowieści, a po drugie: wiele tzw filmów sensacyjnych czy kina akcji pozostaje daleko, daleko w tyle nawet za tą niby najsłabszą częścią trylogii. Bardzo się cieszę że wreszcie poznałem całość.
http://us.imdb.com/title/tt0374339/

"Yes-Meni naprawiają świat" ("The Yes Men Fix the World" Francja / Wielka Brytania / USA)



Całkiem fajne, tylko szkoda że nic z tego nie wynika. Dwaj goście wkręcają się na różne konferencje, zjazdy etc. i podając się za przedstawicieli korporacji mocno mieszają. Owszem garniturów doprowadza to do szału, w jednym przypadku działania Yes Menów zaowocowały nawet spadkiem giełdowych notowań pewnej nieelegancko zachowującej się firmy. Miło się patrzy jak podejmują kolejne pomysłowe zadania i strasznie fajną akcję robią na koniec filmu, tylko co z tego? I tak wiedzieliśmy że korporacje robią co chcą i że wojny trwają dla zysku. Chwilowe mącenie wody raczej wiele nie zmieni, chociaż z drugiej strony to wspaniałe że są tacy kolesie.
http://us.imdb.com/title/tt1352852/

sobota, 23 stycznia 2010

"Dub Echoes" (Brazylia 2007, reż. Bruno Natal)



Dokument skłądający się z wypowiedzi ponad czterdziestu osób, które zajmują się dubem. Są tu naprawdę absolutnie wszyscy oprócz (z oczywistych powodów) King Tubby'ego. Opowiadają nam jak dub powstawał i skąd się wziął, jak go robili dawno temu na Jamajce i jak rozpełzł na cały świat i wpłynął na prawie wszystko co się teraz nagrywa. Bardzo pozytywna rzecz. Zabawne jest to że dźwięk też jest momentami fajnie dubowo zmixowany, poza tym oczywiście słychać sporo świetnej muzyki. Najbardziej podobał mi się chyba Dr. Das mówiąc że mimo częstego braku słów jest to muzyka buntu: "Słyszysz dub i od razu chcesz zniszczyć Babilon". Prawie tak jak po obejrzeniu tego filmu.
http://www.imdb.com/title/tt1265968/

"Sex of the Witch" ("Il sesso della strega" Włochy 1973, reż Angelo Pannacciò)



Film z takim tytułem nie może być słaby, prawda? Może być zły, ale na pewno nie słaby. To co muszę o nim jednak powiedzieć to to że jest dziwny. Umierająca głowa rodziny dzieli majątek między młodych po czym w posiadłości ma miejsce morderstwo. Jest sporo postaci i ciekawe, chociaż momentami absurdalne, zależności. Mimo tego że mi się podobał to trzeba powiedzieć uczciwie że nie jest to film światowej klasy. Sporo rzeczy załatwionych jest jednym zdaniem (typu: "aresztowali go") i wydaje się że przez to całość trochę traci na atrakcyjności. Z drugiej strony mnóstwo tu fajnych bzdur - psychodeliczna stypa kompletnie mnie rozwaliła, komisarz zawsze jest pod ręką jakby mieszkał w domu gdzie wszystko się dzieje, demoniczna ciotka ma szalone spojrzenie no i samo rozwiązanie tajemnicy jest mocno niecodzienne. Jak dla mnie to idealne rozrywkowe kino: trochę dziwne, trochę głupawe, trochę niesamowite.
http://www.imdb.com/title/tt0195248/

sobota, 16 stycznia 2010

"Parnassus. Człowiek, który oszukał diabła" ("The Imaginarium of Doctor Parnassus" Wielka Brytania / Francja / Kanada 2009, reż Terry Gilliam)



Fajne, a nawet bardzo fajne. W sumie tego się spodziewałem: przenikania tzw realnego świata, który i tak jest tutaj całkiem bajkowy, ze światem wyobraźni, który czego chyba nietrudno się domyślić, jest już maksymalnie psychodeliczny. Świetnym patentem jest podmiana aktorów grających postać Tony'ego - naprawdę majstersztyk. Może wydawało mi się że wszystko będzie jeszcze większym odjazdem i że spodoba mi się jeszcze bardziej więc mam jakieś lekkie poczucie niedosytu. Z drugiej strony nie potrafię zdefiniować jego źródła więc nie mogę się do niczego konkretnego przyczepić. Elegancka bajka, ogromnie miła dla oka, pełna zaskoczeń, fajnych postaci i zapadających w pamięć scen (drabiny!). Na pewno warto obejrzeć na jak największym ekranie.
http://www.imdb.com/title/tt1054606/

"Night of the Seagulls" ("La noche de las gaviotas" Hiszpania 1975, reż Amando de Ossorio)



Ostatnia część cyklu o Blind Dead jest okropnie słaba. Pierwsza mi się podobała, nie widziałem jeszcze drugiej i trzeciej, i jakoś z głupia frant wziąłem się za "Noc mew". Niestety - mimo mojej wysokiej tolerancji na filmową kaszankę tutaj ledwo dałem radę do końca. Wszystko jest bez sensu. Noc jest kręcona za dnia (tak że jak nocą wychodzą z pomieszczenia to nie wiemy czy to się dzieje od razu czy doczekali do rana), wszystkie postacie zachowują się absolutnie idiotycznie, dialogi osłabiają (scena "rekrutacji" pomocy domowej pod sklepem zabija), a takie perełki jak np wioskowy głupek utwierdzają mnie w przekonaniu że długo nie obejrzę nic słabszego. Może momentami było śmiesznie ale tylko dlatego że film jest maksymalnie zły. Wydaje mi się też, że zrozumiałem pewną prawidłowość: nie mam nic przeciwko pokazywaniu tej samej historii po raz kolejny ale musi to być zrobione atrakcyjnie, wtedy to że wiemy co się wydarzy staje się plusem. Tutaj niestety wszystko jest boleśnie schematyczne i do tego nieudolnie pokazane. Nawet zombie na koniach tego nie ratują.
http://www.imdb.com/title/tt0073461/

wtorek, 12 stycznia 2010

"Dead Space: Downfall" (USA 2008, reż Chuck Patton)



Zupełnie nie wiedziałem co to za film poza tym że jest animowany i że to "coś jak 'Obcy'". No i dobra, sprawdziłem i okazało się strzałem w dziesiątkę. Sama kreska w duchu komercyjnej amerykańskiej animacji z wstawkami całkiem udanego 3D, opowieść nawet się trzyma kupy i chociaż trzeba przyznać że postacie są dość płaskie to o dziwo, nie męczyło mnie to. Rysunkowa konwencja skutecznie sprawiała że uproszczenia nie irytowały a ponieważ film nie ma pretensji do bycia wielkim dziełem to przyjemnie się go oglądało, tym bardziej że krew chlapała momentami szalenie obficie. Fruwały urwane szczęki i poobcinane kończyny, co chwila czyjeś kolce kogoś przebijały, nie ma co narzekać. Całkiem udany horror w odległym kosmosie. Jeszcze jedno - napisy mi wyjaśniły że to na podstawie gry komputerowej, o której nigdy nie słyszałem. No i fajnie.
http://www.imdb.com/title/tt1267379/

"The Valachi Papers" (USA 1972, reż Terence Young)



No i okazało się że pierwszy film obejrzany w 2010 niestety też mnie na łopatki nie rozłożył. Nie to żeby był zły ale jakoś sam Charles Bronson nie wystarczył, ciągle mi czegoś brakowało. Niby historia opowiedziana fajnie jako seria retrospekcji, niby jest dużo i interesująco o mafii, sporo różnych wątków i przekrętów, jest o tym jak organizacja rosła w potęgę a główny bohater Valachi wspinał się coraz wyżej ale nie było to wszystko jakoś ogromnie porywające. Nie obgryzałem paznokci z troski o bohaterów ani nie było też scen po których bym się orientował że zaciskam obie pięści. Oczywiście, można obejrzeć a jak ktoś lubi takie klimaty to wręcz powinien, ale trzeba wiedzieć że są lepsze pozycje gatunku.
http://www.imdb.com/title/tt0068341/