sobota, 29 października 2011

"Four Flies on Grey Velvet" ("4 mosche di velluto grigio" Włochy / Francja 1971 reż Dario Argento)



Strasznie fajowy oldschool. Trzecie dzieło w dorobku pana reżysera już wyraźnie wskazuje charakterystyczny styl ale jeszcze momentami bywa odrobinę nieporadne. Historia o tym jak pewien perkusista zostaje wrobiony w morderstwo po czym jest szantażowany. Nie wiadomo kto za tym stoi ani co jest prawdą - przyznać należy że w jednej czy dwóch kwestiach za łatwo było mi się domyślić o co chodzi i momentami było troche zbyt naiwnie nawet jak na giallo. Muszę też jednak dla równowagi dodać że klimat w filmie jest naprawdę najwyższej próby - po kilkunastu minutach projekcji już mi sie bardzo podobało i do końca nastrój nie siadał. Żeby było ciekawiej za muzykę odpowiedzialny okazał się niejaki Ennio Morricone. Koniecznie też trzeba powiedziec o świetnej postaci prywatnego detektywa geja - w filmie sprzed czterdziestu lat radzi sobie naprawdę rewelacyjnie. Bardzo jestem zadowolony z faktu że to odgrzebałem i wreszcie zobaczyłem.

http://www.imdb.com/title/tt0066735/

"At Midnight I'll Take Your Soul" ("À Meia-Noite Levarei Sua Alma" Brazylia 1964, reż José Mojica Marins)



Mocno odjechana, całkiem wyjątkowa rzecz. Brazylijski czarno-biały film grozy, gdzie reżyser jest scenarzystą i do tego wykonawcą głównej roli. Ta z kolei jest szalenie niebanalna - bohater to grabarz, bedący ucieleśnieniem zła (zaczyna się od tego że je mięso w Wielki Piątek!). Zawsze w czarnej pelerynie i takim cylindrze osobnik, którego boi się cała mieścina wprowadza w życie swoje niecne plany. Są świetne sceny przesadnie za długiej wczuwki, kiedy nasz demon rzuca sie po ekranie i recytuje doniosłe teksty, są niesamowite efekty specjalne, jest mrok, czarownica, zbrodnia i duchy. Naprawdę mi się podobało chociaz jestem pewien że dla wielu osób taki rodzaj kina jest nie do zniesienia. Dla mnie bomba.

http://www.imdb.com/title/tt0059440/

Tutaj za darmo i na legalu.

czwartek, 27 października 2011

"The Brain That Wouldn't Die" (USA 1962, reż Joseph Green)



O taaaaak! Lubię takie kino jak misie miodek! Naukowiec chcący wyprzedzić swoja erę, eksperymenty z transplantacją, kaleki asystent, nagły wypadek, sztucznie ożywiona głowa narzeczonej, nieudany efekt wcześniejszych badań zamknięty w komórce - po prostu palce lizać. Szkoda tylko że w trakcie projekcji trochę boli scenariusz. Czasami akcja jest bardziej naiwna niż na to przyzwalają nawet dość rozwiązłe kanony gatunku (jak on zabrał tą jej głowę z samochodu?). Plany się bardzo często powtarzają co sugeruje brak funduszy albo pomysłów. Do tego końcówka sprawia wrażenie że producentom naprawdę zabrakło pieniędzy bo spokojnie można było wszystko pociągnąć jeszcze nieco dłużej i ciekawiej. Z drugiej strony: efekt specjalny w postaci głowy jest super a pojawienie się na samym końcu potwora wzbudziło mój nieopisany zachwyt. Zdecydowanie rzecz warta polecenia koneserom - ktoś kto nie jest fanem gatunku raczej uzna to za stratę czasu a jak dla mnie to kolejna perełka z archive.org. Główny bohater miał piękne auta.

http://www.imdb.com/title/tt0052646/

"A trip" ("Izlet" Słowenia 2011, reż Nejc Gazvoda)



Ostatni seans jaki zaliczyłem na tegorocznym Festiwalu był trochę ryzykiem. Trzy osoby rozmawiają - z taką fabułą może być szalenie różnie ale szczerze przyznam że film mimo iż okazał się kompletnie nie moim tematem i nie w moim stylu to jednak jest całkiem dobry. To że jest tu tylko trójka aktorów jest bardzo fajne, zawiłości jakie się między nimi wyjaśniają (lub nie) też są ciekawie poprowadzone. Wiadomo że pistolet musi wystrzelić i tak też się tu dzieje (ale żeby była jasność - czysto metaforycznie). Całość jest wewnętrznie spójna i miła dla oka. Gdybym był młoda dziewczyną to prawdopodobnie szalenie by mi się podobało a tak tylko cieszę się że to zobaczyłem choć pewnie nigdy do tego nie wrócę.

http://www.imdb.com/title/tt1956534/

"The Whisperer in Darkness" (USA 2011, reż Sean Branney)



Kolejna produkcja, która z marszu musiała mi się spodobać. Tym razem mamy klasycznego Lovecrafta co już powoduje u mnie przyśpieszony rytm serca. Na dodatek okazuje się że film jest stylizowany na lata trzydzieste więc łykam go jak pelikan. Jedyne do czego tak naprawdę mógłbym się przyczepić to fakt, że zdjęcia są ostre. Reszta - aktorstwo, praca kamery, kompozycja kadru, sposób narracji - wszystko elegancko imituje niesamowitą erę wczesnego kina grozy - łącznie z momentami mniej lub bardziej subtelnej, studyjnej taniości. Efekty specjalne też nie biją po oczach a świetnie spełniają swoją rolę co ogromnie się liczy. Końcówka jest dokładnie taka jaka powinna wieńczyć tego typu opowieść. W zasadzie to film kręcony w sam raz pod mój gust. I super.

http://www.imdb.com/title/tt1498878/

sobota, 22 października 2011

"Pompeya" (Argentyna 2010, reż Tamae Garateguy)



W porządku chociaż jakoś głowy nie urwał. Fajny jest dlatego, że przeplatają się w nim dwa światy. Oto widzimy trzech panów piszących scenariusz do gangsterskiego filmu aby za chwilę patrzeć na ten właśnie film. Zabawne jest to jak pomysły twórców natychmiast pojawiają się w równolegle dziejącej się fabule dotyczącej młodego chlopaka wkraczającego na przestępczą ścieżkę (szczególnie mnie rozbawiła opcja z azjatyckimi gangsterami). I jedna i druga historia są całkiem ciekawe i strasznie fajnie że w pewnym momencie się one łączą i trwają wspólnie. Mogłoby to wszystko być trochę bardziej na serio dzięki czemu obie opowieści zyskałyby na dramaturgii z drugiej strony przyjęcie konwencji 'z przymrużeniem oka' też całkiem zdaje egzamin. Może nie celująco ale przynajmniej na mocną czwórkę.

http://www.imdb.com/title/tt1740018/

"The Yellow Sea (The Murderer)" ("Hwanghae" Korea Południowa 2010, reż Hong-jin Na)



Bardzo fajne, podobało mi się. Mamy tu zrujnowanego przez madżonga taksówkarza (świetna postać!), którego pewien gangster w swetrze (też mistrz!) wynajmuje do mokrej roboty a w pakiecie otrzymujemy wątek dotyczący żony głównego bohatera. Nic nie idzie tak jak miało więc jest szalenie ciekawie. Żeby było jeszcze lepiej w filmie jest pełno bardzo fajnych motywów - akcja zaczyna się w chińskiej części Korei skąd bohater jest przemycany na południe (super sceny!). Sam fakt że stamtąd pochodzi wszystko mu dodatkowo komplikuje a nam uatrakcyjnia oglądanie. No a dla mnie rewelacyjnym bonusem było to że gangsterzy (i w ogóle wszyscy) bili się na noże i siekiery co od mniej więcej połowy projekcji zaczęło generować kolejne niesamowicie krwawe sceny. Nie wspomniałem jeszcze o zestawie bardzo ciekawych postaci, o dosyć zawiłej intrydze i raczej udanych zdjeciach. Jedyne co mnie trochę męczyło to zbyt podobnie dla mnie brzmiące koreańskie imiona przez co momentami musiałem sie nieco wysilać żeby nie zgubić fabuły. Tak czy owak bardzo mi przypadł do gustu i pewnie kiedyś będę chciał to ponownie obejrzeć.

http://www.imdb.com/title/tt1230385/

piątek, 14 października 2011

"Hara-Kiri: Death of a Samurai" (Japonia 2011, reż Takashi Miike)



Nie miałem najmniejszych szans. Mój ulubiony japoński reżyser bierze się za przeróbkę mojego ulubionego klasyka japońskiej (a i światowej) kinematografii. Na dodatek okazuje się że muzykę robił Ryûichi Sakamoto a tuż po wejściu na salę kinowa dostałem okulary 3D (a nigdy wczesniej filmu 3D nie widziałem). Czy muszę sie tłumaczyć z zachwytu jaki mnie ogarnął? Ten film podobał mi się już zanim zaczęła sie projekcja i tak naprawde nic nie było w stanie tego zmienić. Nadmienię że opowieść nieco inaczej rozłożona niż w oryginale, ale wciąż bardzo poruszająca i oczywiście przecudna dla oka. Jestem pewien że obejrzę to jeszcze nie raz. Kawał dobrej roboty.

http://www.imdb.com/title/tt1728196/

"Policeman" ("Ha-shoter" Izrael 2011, reż Nadav Lapid)



Nudny. Zawiodłem się srodze. Film o izraelskich policjantach z jednostki antyterrorystycznej, w którym za wiele się nie dzieje. Cała opowieść jest wadliwie skonstruowana i przez to nie za bardzo wiemy o co w tym wszystkim chodzi ani co z tego na dobrą sprawę wynika. Niby mamy motyw zbrodni, którą przyjemni chłopcy chcą zamieść pod dywan jednak jakoś on sie rozmywa. Z kolei historia o rewolucyjnej organizacji jest żenująco naiwna, sam główny bohater raczej antypatyczny, brak muzyki i nie do końca udane zdjęcia w niczym nie pomagają - podobnie jak niedomknięte wątki. W całym filmie są dwie dobre sceny a to zdecydowanie za mało - one i sam pomysł pokazują że był tu potencjał - niestety sie nie udało.

http://www.imdb.com/title/tt1978447/

wtorek, 11 października 2011

"Alois Nebel" (Czechy / Niemcy / Słowacja 2011, reż Tomás Lunák)



W porządeczku. Po pierwsze - lubię oglądać filmy robione metodą rotoskopii, uważam że dobrze ogarnięta naprawdę ładnie wychodzi. Tutaj, żeby było fajniej, cały design jest bardzo ładny - górskie mgły, padający deszcz i śnieg, cienie, obskurne budynki i klimat końcówki komunizmu w małej czechosłowackiej mieścinie. Po drugie - film jest czarno-biały co solidnie wspomaga nieco mroczną opowieść. Po trzecie - nie jest za długi, co również jest istotne. Po czwarte - temat zemsty po latach jest umiejętnie podany, przepleciony z opowieścią o samotnym pracowniku kolei. Mimo, że generalnie to co się musi wydarzyć zupełnie nie okaże się dla widza zaskoczeniem to raczej brakuje momentów nudy czy przestoju. Po piąte - bardzo fajne postacie - szczególnie młody Wachek, kawał skurwysyna. Mówiąc krótko: chociaz w ziemię nie wgniata zdecydowanie mi sie to podobało.

Napisać też muszę o tym jak to seans rozpoczął się bez napisów. Potrzeba było krzyków, opuszczenia sali przez znaczną grupe widzów i początku awantury żeby ktoś bez słowa "przepraszam" puścił po kwadransie projekcji film od początku, z napisami. Trochę to żenujące drodzy organizatorzy.

http://www.imdb.com/title/tt1374985/

"The Bengali Detective" (Indie / USA / Wielka Brytania 2011, reż Philip Cox)



Bardzo ciekawy film, momentami absurdalnie śmieszny ("Operacja Tygrys" albo cała ta akcja z tańcem) jednak koniec końców dość przygnębiający. Idąc na seans nie miałem pojęcia że to będzie dokument. Spodziewałem się raczej wesołej komedyjki z hindi-humorem tymczasem okazało się że mam do czynienia z całkiem poważnym tematem prywatnej agencji detektywistycznej. Ponieważ działa ona w Indiach, w Kalkucie, na tamtejszych, co oczywiste zasadach to całe to przedsięwzięcie wydaje nam się momentami czymś absolutnie szalonym. Wiadomo że ogromnie ciekawie jest coś takiego obejrzeć dla samego podpatrzenia jak w innej części świata ten temat może wyglądać a że wygląda niezbyt różowo choć chwilami zabawnie to co innego. Można spodziewać się naprawdę wielu niezłych momentów zarówno wesołych, jak i szokujących więc uważam że warto zaliczyć. Podobał mi się, szkoda że smutna końcówka.

http://www.imdb.com/title/tt1787804/

niedziela, 9 października 2011

"Sauna na księżycu" ("Chang e" Chiny 2011, reż Zou Peng)



Niby fajny ale jednak nie do końca bo zdecydowanie brakuje wartkiej akcji czy jakiegoś lepszego pomysłu na to co się dzieje. Punkt wyjścia nie jest zły - pewien biznesmen z Guangdong otwiera burdel co w Chinach jest nielegalne. Niby daje to wielkie pole do popisu jednak fabuła w sumie składa się z szeregu epizodów i nie ma tu jakiegoś głównego konfliktu, idei, do której ktoś dąży, uczucia, które się rodzi czy walki, którą ktoś toczy (bo starań szefa tak nazwać się nie da). Owszem patrzy sie na to bardzo dobrze bo widać życie w wielkim mieście Kraju Środka i sporo ciekawych rzeczy można zaobserwować ale trzeba uczciwie powiedzieć że filmowi brakuje jakiegokolwiek napięcia. Jak ktoś chce sobie popatrzeć na to jak wyglądają dzisiejsze goniące za kapitalizmem Chiny to świetnie ale na jakąś bardziej skomplikowaną intrygę nie ma co liczyć. Można obejrzeć, są fajne momenty, humor i ogólnie to ciekawa rzecz ale pewien niedosyt pozostaje.

http://www.imdb.com/title/tt1922566/

"Combat Girls" ("Kriegerin" Niemcy 2011, reż David Wnendt)



Fajny chociaż kasku nie zrywa. Dyplomowy film reżysera (i operatora, i producenta) opowiada o dziewczynach z byłego enerdówka, które mówiąc najprościej są nazistkami - jedna, ta bardziej wkurzona, ma wiele tatuaży i jest już starą wyjadaczką, druga aspiruje aby dołączyć do ekipy więc odpowiednio się stara. Historia mimo tego że dość sztampowa - bo chodzi o przemianę, którą przechodzą obie bohaterki - całkiem wciąga. Zdjęcia ładne, oiowa muzyka świetnie wszystko uzupełnia, aktorstwo w porządku, końcówka dramatyczna - no niby nie ma co narzekać ale prawda jest taka że do zachwytu trochę mi brakowało. W sumie daj radę, mimo tego że brakuje jakiegoś naprawdę solidnego kopa.

http://www.imdb.com/title/tt1890373/

sobota, 8 października 2011

"List do Momo" ("Momo e no tegami" Japonia 2010, reż Hiroyuki Okiura)



Bardzo fajne anime. Wszystko by było świetnie gdyby Miyazaki nie zawiesił strasznie wysoko poprzeczki bo historia też taka jak z jego filmów wiec ciężko uciec od porównań. Ogólnie jest naprawdę super ale jednak o jeden level niżej. Pięknie narysowana, bardzo dobra historia o dziewczynce, której tata nie żyje, a która po przeprowadzce z mamą do nowego miejsca spotyka ekipę dziwnych, na początku strasznych jednak koniec końców sympatycznych stworów. Jak to w Kraju Kwitnącej Wiśni bywa wszystko dzieje się na wyspie więc mamy możliwość popatrzenia na cudownie zanimowane fale, sztormy i wszelka wodę. Humoru tyle ile trzeba żeby unieść powagę opowieści, bajkowości w sam raz żeby wszystko trzymało sie kupy - no naprawdę, gdyby nie to że widziałem produkcje Mistrza to bym sikał po gaciach a tak to po prostu napiszę że to bardzo porządna produkcja.

http://www.imdb.com/title/tt1853614/

"Hanaan" (Korea Południowa / Uzbekistan 2011, reż Ruslan Pak)



Lubię filmy o narkomanach. Na dodatek strasznie lubie oglądać te z nich, których akcja toczy się na terenie byłego Związku Sowieckiego bo samo otoczenie aplikuje wówczas dodatkowego doła. "Hanaan" dotyczy trzeciego pokolenia Koreańczyków mieszkających za sprawą Stalina w Uzbekistanie - mówiąc najprościej wszystko wygląda tak, że do wyboru mają trzy opcje: wyjechać do Korei, sprzedawać heroinę lub ją sobie wstrzykiwać. Historia opowiada o czterech kolegach, których losy z grubsza w ten sposób się rozkładają. Bardzo fajny film ze względu na egzotykę tematu chociaż sam przebieg zdarzeń jest momentami dość przewidywalny. Całkiem mocne i bardzo ciekawe. Warto.

http://www.imdb.com/title/tt1865387/

"Palacz" ("Kochegar" Rosja 2010, reż Aleksey Balabanov)



Znany reżyser a okazuje się że nie miałem jeszcze okazji zapoznać się z jego twórczością. Opowieść toczy się w zasypanym śniegiem Sankt Petersburgu gdzie weteran wojenny pali w piecu w jakimś zakładzie a lokalni gangsterzy, którzy znają się z nim z czasów służby w Afganistanie podrzucają mu co jakiś czas do spalenia martwą konkurencję. Tytułowy palacz ma na dodatek śliczną córkę, która robi interesy z córką głównego bandyty co stanie się zarzewiem mającego miejsce w filmie dramatu. Bardzo fajne zdjęcia zarówno zimowych plenerów jak i odrapanych bądź elegancko ruskich wnętrz, świetne postacie, nieco irytująca ale będąca na miejscu muzyka, mocna, oczywiście smutna historia - co tu dużo gadać: pierwszy festiwalowy film w tym roku był zdecydowanie udany. Dobry początek.

http://www.imdb.com/title/tt1746183/

piątek, 7 października 2011

"Messiah of Evil" (USA 1973, reż Willard Huyck)



Zanim się zaczął WFF 2011 postanowiłem obejrzeć jakiś stary film bo najbliższych 15 to będa nowe. Oczywiście dopomógł mi niezawodny archive.org (oni mi naprawdę nie płacą). Trafiło na elegancką Lovecraft'ową opowieść o pewnej młodej damie, która jedzie do nadmorskiego miasteczka odszukać ojca. Ojciec pisał do niej listy i pisał także pamiętniki, które młoda dama odnajduje - czytając je powoli, razem z widzem poznaje tajemnicę. Żeby było ciekawiej bohaterka spotyka młodego bogacza podróżującego w towarzystwie dwóch pań dzięki czemu robi się pikantniej chociaż golizny brak. Ogólnie trzeba przyznać że jest bardzo fajnie mimo że krew chlapiąca na początku później nieco stygnie, muzyka nie zawsze pasuje (ale trzeba jednak przyznać że najczęściej świetnie buduje nastrój) a montaż czasami po prostu nie siedzi. Całość opakowana w fajoską retro stylistykę sprawia że można miło spędzić 90 minut.

http://www.imdb.com/title/tt0071396/

"Shutter Island" (USA 2010, reż Martin Scorsese)



Dobry. Nie taki że urywa łeb ale dający sporo frajdy. Di Caprio jest federalnym detektywem płynącym na oddaloną wyspe gdzie ma przeprowadzić śledztwo dotyczące zniknięcia jednej z groźnych pacjentek lokalnej instytucji dla niebezpiecznie obłąkanych. Z czasem wychodzą na jaw kolejne interesujące informacje i robi się coraz gęściej i coraz ciekawiej aż do finału, który wszystko wywraca do góry nogami. Zastrzeżenie jakie mam jest takie że końcówka, gdy juz widz połapał się w istocie intrygi sie nieco wlecze, na domiar "złego" wszystko układa się nie tak jak sam się spodziewałem i jakbym sobie tego życzył. Bywa. Kilka malowniczo krwawych scen jest, są też stosy trupów i w ogóle musze przyznac że atmosfera jest dośc mroczna. Długi ale bardzo fajny film.

http://www.imdb.com/title/tt1130884/