czwartek, 31 grudnia 2015

"Sacrifice" ("Zhao shi gu er" Chiny 2010, reż Kaige Chen)



Drugi lub trzeci sort chińskich kostiumowych (super?)produkcji. Jest dosyć typowo - ładnie pokazane walki i przepyszne stroje nie wynagrodzą tego że im bliżej końca tym nudniej, retrospekcje dodatkowo wszystko rozciągają a ostatnie minuty wloką się w nieskończoność. Imponujących ujęć czy spektakularnych scen zbiorowych w zasadzie brak a końcówka jest rozegrana w kameralnym gronie (a nie że np. podczas bitwy, nic z tego). Opowieść traktuje z grubsza o tym, że ktoś podmienia swoje dziecko za ostatnie z rodu po czym przez piętnaście lat czeka na zemstę. Nie wiem dlaczego tak jest, że bardzo często filmy tego rodzaju ciekawie się zaczynają a potem wszystko traci impet i gubi się w rzewnych i przydługich scenach. Dylematy postaci też raczej robią się kuriozalne i bliższe telenoweli niż wzbudzające empatię i oczekiwanie. Jasne, da się tu znaleźć kilka miłych dla oka chwil ale bardziej się wynudziłem niż wybawiłem. Raczej dla fanów.

http://www.imdb.com/title/tt1726738/ 

"The Return of the Pink Panther" (Wielka Brytania 1975, reż Blake Edwards)



Setny film w 2015 roku okazał się klasykiem obejrzanym w miłych okolicznościach w dobrym towarzystwie. W sumie wiadomo czego się tu spodziewać. Peter Sellers, jego szalejący przełożony, elegancki adwersarz i akcja dziejąca się w Maroku udającym nieistniejące państwo, jak to często się wtedy w filmach robiło. Wszystko okraszone lekkim oldskoolowym rasizmem ("mój mały żółty przyjacielu"), który w dzisiejszych czasach jest tak samo niemożliwy jak i dziecinnie zabawny. Nie da się ukryć że oczekiwanie aż nadęty i pewny swego geniuszu inspektor znów coś rozwali, potknie się albo w coś wpadnie daje dużo radochy. Często, mimo że wiemy co się musi wydarzyć, jesteśmy zaskoczeni tym, jak szybko to następuje. Dużo zabawy. Zawsze warto obejrzeć.

http://www.imdb.com/title/tt0072081/

środa, 30 grudnia 2015

"Trip with the Teacher" (USA 1975, reż Earl Barton)



Podręcznikowy przykład na to jak nie powinno się robić filmów. Chwilami zabawne ale ogólnie rzecz biorąc bardzo złe kino. Cztery dziewczęta i ich nauczycielka oraz kierowca autobusu zostają osaczeni na bezludziu przez niedobrych motocyklistów. I w zasadzie to tyle. Nie ma tu żadnych szczególnych zakrętów intrygi ani wielkich niespodzianek. Bo końcówkę trudno takową nazwać. Cały film mógłby spokojnie trwać o połowę krócej - wszystko jest na maxa rozciągnięte w związku z czym jakiekolwiek próby budowania napięcia rozsypują się zanim cokolwiek uda się stworzyć. Ach, no i oczywiście nikt w tym filmie nie zachowuje się rozsądnie. Ani oprawcy, ani ofiary. Wlokło się to nieskończenie długo, mimo tego że to ledwo 91 minut. I żadne patenty typu powtarzanie kolejny raz tego samego tematu na pianino w niczym nie były w stanie pomóc. Jedyne co jest naprawdę super to okulary(!) i mina głównego Złego. Słabe, można odpuścić.

http://www.imdb.com/title/tt0070834/

niedziela, 27 grudnia 2015

"Horrors of the Red Planet" (USA 1965, reż David L. Hewitt)



Przeglądając blogaska pod koniec roku zobaczyłem że nie dodałem tego, obejrzanego w listopadzie filmu. Pewnie dlatego że długo po nim płakałem ze śmiechu. Znany także jako "The Wizard of Mars", to chyba jeden z bardziej popularnych, klasycznych Złych Filmów. Scenariusz jest kompletnie bezsensowny (czwórka bohaterów ląduje znienacka na Marsie i postanawia gdzieś iść), aktorstwo komiczne, charakteryzacja marsjanina z mózgiem na wierzchu również. Popełnione są tu chyba wszystkie możliwe błędy, ot choćby to że na Marsie rosną roślinki i mieszka potwór z rolek papieru toaletowego. Albo to, że kiedy są na zewnątrz to nam wciskają że są w środku i na odwrót. Albo to, że aktor wymieniony jako główna gwiazda pojawia się dwadzieścia minut przed końcem i jest latającą w przestrzeni kosmicznej głową. Albo to, że rysunkowe efekty specjalne potrafią niechcący zostać w kadrze na kolejne ujęcie. Albo to, że stoją w miejscu a nam opowiadają jakim to wartkim, podziemnym strumieniem płyną. Albo to, jak nieudolnie próbują budować napięcie wmawiając nam że wulkan zaraz wybuchnie. Muszę pisać jeszcze? Mnóstwo dobrej zabawy.

http://www.imdb.com/title/tt0059920/

"Backtrack: Nazi Regression" (Wielka Brytania / Irlandia 2014, reż Tom Sands)



Nudny, tani, głupi i słabo zagrany klocek. Intryga polega na tym (jest to tak głupie że aż nie chce mi się pisać), że pewien pan poddaje się hipnozie wykonywanej przez młodocianą hipiskę. W wyniku hipnozy pojawiają się jakieś obrazy, w których nasz bohater jest nazistą i aby odkryć prawdę wyrusza z hipnotyzerką na wycieczkę. Wraz z nimi jadą jego dziewczyna i jej chłopak, którzy od początku filmu figlują na boku. Nic tu się nie trzyma kupy. Trochę to jest opowieść o efektach nieudanych eksperymentów, trochę rzecz w stylu "kilkoro młodych na odludziu" a trochę niewiadomo co. Bohaterowie wyczyniają głupoty, snują się tam i z powrotem, mają żenujące wizje aż w końcu dochodzi do pewnych strasznych wydarzeń. Powiem tylko że jedyne co w filmie udane to oparzenia wykonane palnikiem. Poza tym wszystko jest kiepskie wliczając w to żenującą końcówkę.

http://www.imdb.com/title/tt3121860/

"Bulwar Zachodzącego Słońca" ("Sunset Blvd." USA 1950, reż Billy Wilder)



Klasyk. Znakomity pod wieloma względami. Jest tu upadający hollywoodzki scenarzysta, który trafia do upadłej ekscentrycznej gwiazdy i wpada w pewien szczególny rodzaj relacji, który kończy się tak, jak na film z tamtych lat przystało. Ona jest świetna - stara wariatka o milionie twarzy, mistrzostwo świata. Znakomity jest tez jej służący. Oglądanie tego sprawiało mi mnóstwo przyjemności pod każdym względem ponieważ każdy szczegół jest elegancko dopracowany co nieustannie cieszy widza. Chyba nie ma sensu za wiele pisać. Koniecznie i obowiązkowo.

http://www.imdb.com/title/tt0043014/

piątek, 25 grudnia 2015

"Lucy" (Francja / USA 2014, reż Luc Besson)



Sam początek jest bezsensowny (kajdanki? serio?), potem robi się ciekawie, jednak im bliżej końca tym nudniej. Scarlett Johansson zostaje wplątana w intrygę polegającą na tym że zaszywają jej w brzuchu paczkę nowego narkotyku i każą jej z tym lecieć do Europy. Paczka pęka i syntetyk sprawia że dziewczę zaczyna wykorzystywać coraz większą część swojego mózgu stając się swojego rodzaju nadczłowiekiem. Oczywiście w tej chwili jej celem jest zemsta na złych, którzy jej to zrobili. Brzmi nieźle i na początku jest rzeczywiście ok. Nie tylko fabularnie ale i formalnie - podobały mi się te obrazki z dzikimi zwierzętami wmontowane na samym początku. Dobry zabieg i szkoda że potem to znika. Biją się fajnie, ganiają się fajnie, bohaterka się fajnie zachowuje ale im bardziej staje się supermenką tym gorzej się to wszystko ogląda. Nie wiem czemu. Zdziwiło mnie też, że tak krótki film potrafił mnie jednak w ostatnich dwudziestu minutach znudzić i do tego rozczarować zakończeniem. Uczucia mam mieszane bo jest tu trochę dobrego ale też według mnie jest zmarnowany potencjał. To chyba rzecz dla osób, które są wielkimi fanami Scarlett i lekkiego S-F. W innym przypadku można sobie odpuścić.

http://www.imdb.com/title/tt2872732/

czwartek, 24 grudnia 2015

"Rare Exports: A Christmas Tale" (Finlandia / Norwegia / Francja / Szwecja 2010, reż Jalmari Helander)



Dzień przed wigilią obejrzałem ten jakże świąteczny film. Nic o nim nie wiedziałem wcześniej. Kolega powiedział mi, że kiedyś powstały krótkie reklamówki jakiejś agencji kreatywnej i ponieważ ich popularność przerosła oczekiwania nakręcono też długi metraż. Chodzi tu o to, że gdzieś daleko w Laponii jest święty Mikołaj. Tylko że jest on, hmmm, jakby to ująć.. dzikim zwierzęciem. Im mniej się tu wypowiem tym lepiej, dość powiedzieć że bohaterem jest mały chłopiec, który jako jedyny zdaje sobie sprawę z tego co się dzieje, podczas gdy dorośli są przejęci utratami dochodów spowodowanymi nagłym wymarciem reniferów. Momentami jest bardzo śmiesznie (pułapka w kominku!) ale przy takim ustawieniu całej historii należy się tego spodziewać. Całość nie trwa długo, dobrze się ją ogląda, niewielkie środki wykorzystane są odpowiednio. Nie mam zarzutów. Mówiąc krótko - bardzo udana produkcja.

http://www.imdb.com/title/tt1401143/

poniedziałek, 21 grudnia 2015

"Spectre" (USA / Wielka Brytania 2015, reż Sam Mendes)



No niestety. Może nie jestem rozczarowany ale nowy Bond jakoś mnie nie porwał. Jest okej bo jestem fanem Bonda ale też, mimo że trwa prawie dwie i pół godziny, pozostawił pewne wrażenie niedosytu. Z jednej strony mamy kontynuacje wątku ze "Skyfall" a z drugiej zwyczajną bondowską intrygę, które oczywiście się zazębiają. Wiadomo, wiele się w Bondzie zmieniło i nie uważam że wszystko na minus jednak sceny gdzie podrywa Monicę Belucci albo gdzie ląduje w ramionach kolejnej panienki są po prostu śmieszne. Sama akcja wiadomo - gna do przodu i jest ciekawa, okraszona walkami, gadżetami i pościgami - wszystko jak trzeba. Z drugiej strony końcówka jest taka jakby już nigdy nie mieli nakręcić żadnej kolejnej części i w sumie całkiem by mi to pasowało. Opowieść jest domknięta i fajno. Szkoda że na tym się nie skończy.

http://www.imdb.com/title/tt2379713/

"Spirited Away" ("Sen to Chihiro no kamikakushi" Japonia 2001, reż Hayao Miyazaki)



NARESZCIE! Obejrzenie tego filmu zajęło mi kilkanaście lat, nie wiem dlaczego. Ponieważ napisano o nim chyba już wszystko to nie będę marnował prądu na streszczanie intrygi. Napiszę jak bardzo jestem zachwycony. Czym najbardziej? Oczywiście nieskrępowaną fantazją autorów, galopująca wyobraźnią, nieskończoną ilością niesamowitych pomysłów. Wszystko co się tam dzieje jest, mówiąc delikatnie, absolutnie niesamowite. Postacie, wnętrza, wszelkie rozkminki i patenty bez wyjątku wyrywają z kapci. Strona wizualna oczywiście tak samo ale tego się spodziewałem. Dosłownie co kilka scen powtarzałem "ale to jest super!". Wszelkie zachwyty jakie słyszałem na temat "Spirited Away" są jak najbardziej uzasadnione. Kto nie widział, niech się za to bierze jak najszybciej.

http://www.imdb.com/title/tt0245429/

"Straight Outta Compton" (USA 2015, reż F. Gary Gray)



Ciężko mi mieć do tego dystans skoro na tych bitach się poniekąd wychowywałem. Akcja nie jest jakąś szczególną niespodzianką - wszyscy wiemy że Cube odejdzie, i że na końcu Eazy umrze ale przecież nie o to chodzi. Chodzi o to że wszystko jest fajnie zrobione - widzimy jak powstawały kawałki, do których bujaliśmy się pół roku później na imprezach. Wszystko elegancko wystylizowane na tamte lata. Ładnie pocięte i pokazane - ze studia, prosto na scenę, od surówki i prób złapania dobrej melodii po bujające się tłumy. Cała, szersza opowieść też jest dobrze poprowadzona. Na osobne słowa uznania zasługuje O'Shea Jackson Jr, którego każde drgnięcie wargi wygląda jak u ojca - brawo. Długie to ale naprawdę dobrze mi się oglądało i cieszę się że miałem sposobność.

http://www.imdb.com/title/tt1398426/

środa, 16 grudnia 2015

"Skok na kasyno" ("Mélodie en sous-sol" Francja / Włochy 1963, reż Henri Verneuil)



Stary, antypatyczny kryminalista (Jean Gabin) plus jego młody pomocnik (Alain Delon) równa się to co w tytule. Bardzo fajny oldskoolowy kryminał. Stary postanawia zrobić ostatni numer, który go ustawi, potrzebuje do tego młodego, któremu wszystko dokładnie mówi co tamten ma robić. Samo włamanie długie i trzymające w napięciu a końcówka zupełnie niespodziewana i zarazem świetna, mocno zapadająca w pamięć. Wiele więcej dodawać naprawdę nie trzeba - obaj panowie znakomici, francuskie kino z tamtej epoki, wiadomo że trzyma poziom. Do tego blichtr, kryminaliści i ładne dziewczęta. Sama radość oglądania.

http://www.imdb.com/title/tt0057344/

"Brylantowa ręka" ("Бриллиантовая рука" ZSRR 1969, reż Leonid Gajdaj)



Przeczytałem że to najlepsza komedia wyprodukowana w ZSRR więc się skusiłem i nie było najgorzej. Sam pomysł bardzo zabawny - oto pewien dzielny obywatel w nagrodę za uczciwą postawę jedzie na wycieczkę do Turcji. Pech chce że wplątuje się w przemytniczo-kryminalną aferę, polegającą z grubsza na tym że wraca do domu z ręką w gipsie, w którym omyłkowo ukryte zostają kosztowności. Jak to w takich komediach bywa główny bohater jest totalnym, roztrzęsionym pierdołą, potykającym się o co tylko się da. Humor często jest slapstickowy, sporo jest np ujęć z przyśpieszonym bieganiem, ciągle coś się nie udaje, etc. Chwilami rzeczywiście jest zabawnie. Autorowi filmu udało się też uniknąć sowieckiej propagandy więc w sumie, choć może boków nie zrywałem, to wcale nie powiem że żałuję. Najlepsza Sowiecka komedia jest nawet ok.

http://www.imdb.com/title/tt0062759/

"Devil Woman" ("Onibaba" Japonia 1964, reż Kaneto Shindô)



Czarno-biały, klasyczny, japoński film grozy. Przez pierwszą godzinę bardziej zagęszcza się tu klimat niż coś konkretnego się dzieje ale potem jak już akcja nabierze rumieńców to jest całkiem w porządku. Bardzo fajnie że bohaterami są wieśniacy mieszkający w szałasach z trawy i żyjący z mordowania wojennych niedobitków i dezerterów. Częściej trafiam na opowieści o samurajach i arystokracji niż o chamach jedzących psy. Atmosfera jest więc całkiem duszna, brudna i coraz mroczniejsza. Jest tajemnicza dziura w ziemi, jest romans i zazdrość, jest demon i jest grające swoją rolę morze traw. Tak jak wspomniałem, rozkręca się wszystko powoli, z początku sporo tu długich, spokojnych i cichych momentów i mimo że przy pierwszym podejściu, prawie rok temu, dwa razy na tym zasnąłem to bardzo się cieszę że w końcu udało mi się dotrwać do końca. Warto.

http://www.imdb.com/title/tt0058430/

"Ginger" (USA 1971, reż Don Schain)



Bardzo, bardzo zły. Idiotyczna fabuła, sporo golizny a o grze aktorskiej wspominać nie ma co, bo jej tu po prostu nie ma. Super. Pani, która gra główną rolę zasłynęła z tego że występowała jako sobowtór Brigitte Bardot i podejrzewam że nie występowała ubrana. Akcja jest taka że jakaś nieokreślona organizacja zatrudnia zblazowaną, osieroconą i bogatą małolatę (postać ma w filmie 23 lata, aktorka ją grająca ma lat 26 a wygląda na 35, samo zło), której zadaniem jest rozwalić gangi sprzedające narkotyki w pewnym kurorcie. Wybierają ją ponieważ... no właśnie - w sumie nie wiemy dlaczego. Ani nie jest ładna, ani przeszkolona ani nic nie osiągnęła. No i idzie to dziewczę ich tropić, ochoczo po drodze zrzucając ciuszki. Dowiadujemy się tez że kilku poprzednim organizacjom i ich agentom to się nie udało. No co za pech. Tyle o fabule. Co jeszcze? Ot choćby żenujące dłużyzny. Sceny gdzie ma być erotyczne napięcie są koszmarnie nudne np. taniec w klubie trwa okropnie długo i nie wiadomo po co. Do pełni porażki przyczyniają się też fatalny montaż, nieistniejące oświetlenie i szereg innych błędów w sztuce filmowej. Wybawiłem się setnie.

http://www.imdb.com/title/tt0067133/

"Disembodied" (USA 1998, reż William Kersten)



Bardzo fajne z kilku powodów - ewidentnie niski budżet nie przeszkadzał stworzyć niezłego klimatu.Wszystko jest dosyć mroczne i obskurne. Chodzi o to że pewna dziewczyna wprowadza się do podrzędnego hotelu. Jak widz szybko jest się w stanie domyślić jest z nią coś nie tak. Coś bardzo nie tak. Na policzku wyrasta jej dziwna rzecz a ona sama nie zachowuje się tak jak inne młode dziewczyny w jej wieku. Mimo że z czasem intryga nieco traci na sensowności to na szczęście film nie gubi klimatu. Na osobne zdanie zasługuje hotelowy recepcjonista - zarówno ze względu na swój wygląd jak i mocno przegięte zachowanie. No dobry jest skubaniec. Kolejny raz  nie wiedziałem czego się spodziewać i raczej obawiałem się że będzie to kolejny, typowy Zły Film a tu proszę: jakie miłe zaskoczenie. Tzn. żeby była jasność - to nie jest za dobra rzecz ale na pewno może się autentycznie spodobać.

http://www.imdb.com/title/tt0225528/

środa, 9 grudnia 2015

"Women in the Night" (USA 1948, reż William Rowland)



Głównie z powodu scenariusza to raczej mocno bezsensowny film. Do tego nawet nie jest śmiesznie a raczej nudnawo. Kompletnie nic się tu nie trzyma kupy. Naziści, próbują zbudować wunderwaffe, już po upadku Hitlera, w Szanghaju gdzie toczy się akcja. Już jest nieźle, co? Intryga polega na wykorzystaniu dziwnej, międzynarodowej zbieraniny dziewcząt, będących w dziwnym areszcie, do wykonania misji polegającej na odwracaniu uwagi japońskich notabli by Niemcy mogli zyskać na czasie. Do tego chodzi też chyba o pokazanie jak strasznie źli byli Niemcy a moralnie zepsuci Francuzi, serio. Naprawdę nie ma tu raczej nic dla czego warto spędzić czas przy tej produkcji. Obejrzałem do końca z poczucia obowiązku. Najlepszy ze wszystkiego jest plakat.

http://www.imdb.com/title/tt0040003/

"Słodkich Snów" ("Mientras Duermes" Hiszpania 2011, reż Jaume Balagueró)



Świetne. Gdzieś ktoś napisał że to horror i tego się spodziewałem ale okazało się że jest dużo lepiej. To raczej thriller albo współczesny film grozy opowiadający o pracującym w eleganckiej kamienicy dozorcy. Im mniej napisze o co chodzi tym lepiej, wystarczy powiedzieć że historia bardzo ciekawie się nam rozwija i z chwili na chwilę szczęka zjeżdża nam coraz niżej. Głównego bohatera gra Luis Tosar, którego widziałem już w "Cela 211", i który również tu jest absolutnie świetny. Uczciwie muszę jednak przyznać, że to nie tylko on buduje atmosferę. Dźwięk, oświetlenie, narracja, sam budynek: wszystko idealnie tworzy coraz bardziej niepokojący klimat. Kolejny raz biorę się za hiszpański film, o którym nic nie wiem i kolejny raz jestem zachwycony. Rewelka.

http://www.imdb.com/title/tt1437358/

"The Pumaman" ("L'uomo puma" Włochy 1980, reż Alberto De Martino)



Przezabawne, pokraczne i bardzo złe. Jest taki facet - wielki Indianin. Chadza on po kampusach i wyrzuca studentów przez okna. Chodzi o to że według jakichśtam wytycznych z przepowiedni, szuka on Człowieka Pumy, a ten wiadomo - wyrzucony przez okno spadnie na cztery łapy. Serio, tak się zaczyna ten film. Potem okazuje się że Pumaman musi stawić czoła pewnemu Niedobremu Człowiekowi, który posiadł maskę z folii aluminiowej. Przy pomocy tej maski, oraz glinianych, stojących obok siebie główek, kontroluje mózgi innych osób i już za chwilę przejmie całkowitą kontrolę nad światem bo właśnie zamierza zawrzeć umowę z kimśtam jeszcze. Dodam że główny bohater, jak na pumę przystało umie latać. Robi to w szczególnym stylu - z rękami i nogami zwisającymi w dół, ku ziemi. Więcej pisać chyba już nie muszę. Momentami trochę nudnawe ale mimo wszystko - och, jak bardzo warto to obejrzeć!

http://www.imdb.com/title/tt0081693/

piątek, 4 grudnia 2015

"Siła złego na jednego" ("Alles auf Zucker!" Niemcy 2004, reż Dani Levy)



Nie wiem jak to się stało że oglądam drugi z rzędu niemiecki film i do tego komedię. Raczej słabą komedię trzeba przyznać, chociaż pod koniec seansu, gdy wszystko odpowiednio się zagęściło, było nieco lepiej. Bohaterem jest pewien kiepski cwaniak, namiętny hazardzista i pijak. Żyje z tego co uda mu się ukręcić z gier i rozmaitych drobnych numerów. W pewnym momencie dowiaduje się że otrzyma ogromny spadek, jednak wymogiem jest żeby pochówek mamy odbył się zgodnie z ortodoksyjną żydowską tradycją. Oczywistym jest że będzie to nie lada wyzwaniem, tym bardziej że na pogrzeb z Ameryki przylatuje dawno nie widziana, religijna rodzina. Pomysł może nie jakiś super porywający ale potencjał jest. Przyznać trzeba jednak że tak samo myślę o całości - film mnie nie porwał ale od biedy da się na niego popatrzeć. Nic szczególnego.

http://www.imdb.com/title/tt0416331/

"Biegnij, Lola, biegnij" ("Lola rennt" Niemcy 1998, reż Tom Tykwer)



Nigdy nie oglądałem a takie to fajne. Bardzo w duchu lat 90-tych. Jest szybki rytm elektronicznej muzyki, szybkie cięcia, animowane wstawki i szalona historia. Wszystko jak trzeba. Opowieść jest o tym że chłopak tytułowej bohaterki wpadł w tarapaty, jest winien ciemnym typom grube pieniądze i ma godzinę na to żeby je zdobyć. Planuje w związku z tym obrobić sklep na co Lola nie może się zgodzić więc bierze sprawy w swoje ręce i zaczyna wyścig z czasem i losem. Jak zwykle - im mniej się wie co będzie dalej, tym jest fajniej, głównie za pomocą pewnego prostego i ustawiającego cały film zabiegu. Poczucie uciekających minut jest bardzo dobrze oddane nie tylko w warstwie montażu ale również za pomocą pulsującej ścieżki dźwiękowej. Dokładnie tak się kręciło dwadzieścia lat temu i bardzo to trafia w mój gust.

http://www.imdb.com/title/tt0130827/