czwartek, 31 marca 2016

"Ip Man" ("Yip Man" Hong Kong / Chiny 2008, reż Wilson Yip)



Bez szału. Oparta na biografii prawdziwego mistrza kung-fu opowieść dziejąca się w drugiej połowie lat 30-stych ubiegłego stulecia. Początek to rodzinna sielanka w niewielkim miasteczku słynącym ze szkół walki ale potem ma miejsce inwazja Japończyków i mistrz musi stawić czoła nowej rzeczywistości. Zdecydowanym plusem jest scenografia i walki. Trzeba powiedzieć że tych czterdzieści lat temu z górką były one kręcone o wiele prościej. Teraz wszystko wygląda o niebo lepiej. Minus to ckliwe, propagandowe podteksty, których pojawia się tym więcej im bliżej końca. Momentami, szczególnie przez pierwszych czterdzieści minut projekcji, jest nieco nudnawo, dopiero gdy zaczyna się robić groźniej intryga się nieco wyostrza. Okazuje się że są kolejne części ale raczej nie przewiduję że będzie mi się chciało na nie patrzeć.

http://www.imdb.com/title/tt1220719/

"Q: The Winged Serpent" (USA 1982, reż Larry Cohen)



Nad Nowym Jorkiem pojawia się azteckie bóstwo, które ktoś przywołał i które znajduje swoje ofiary głównie na dachach budynków. Myślę że tytuł filmu brzmi "Q" bo pewnie "Quetzalcoatl" byłby za trudnym słowem dla szerokiej publiczności. Bohaterowie są dwaj - jeden to łajzowaty przestępca, który przypadkiem odkrywa kryjówkę ptaszyska podczas ucieczki z napadu a drugi to gliniarz David Carradine. Nietrudno się domyślić, że ich losy dość szybko się splotą - jeden chce uniknąć kary a drugi odnaleźć bestię. Są obgryzione do kości trupy, obdzieranie ze skóry, urwana głowa i kilka innych niezłych momentów. Z drugiej strony sam latający wężo-ptak niestety nie przetrwał próby czasu i raczej w drugiej dekadzie XXI wieku nikogo już nie wystraszy. Można na to popatrzeć bo nie jest to dramatycznie zła rzecz ale pod żadnym pozorem nie należy się spodziewać fajerwerków.

http://www.imdb.com/title/tt0084556/

"Pitbull. Nowe porzadki" (Polska 2016, reż Patryk Vega)



Jestem fanem zarówno poprzedniego filmu jak i serialu więc zupełnie mnie nie dziwiło to że mi się podobało. Mimo że trwa ponad dwie godziny to wcale mnie nie nużył. Ciekawa intryga, znakomite postacie, dobre dialogi, udane zdjęcia i montaż, pięknie filmowana moja ukochana Warszawa. Wszystko mi elegancko usiadło. Najbardziej zdecydowanie podobał mi się psychopata Zupa chociaż oczywiście inni ważniejsi bądź drugoplanowi bohaterowie też świetni - główny śledczy Majami, Gebels, Linda, Ostaszewska, ulubieniec publiczności Strachu, handlarz Zdzichu, obita Agnieszka Dygant - naprawdę dużo tu dobrego. Nawet ten epizodycznie pokazany wstrętny glina z wydziału wewnętrznego też super. Może nie jestem miarodajny ale co ja poradzę że kolejny raz przypomniałem sobie dlaczego jestem fanem? W bonusie wątek kibicowski. Na bank jeszcze nie raz to obejrzę.

http://www.imdb.com/title/tt5377604/

wtorek, 15 marca 2016

"Il Camorrista" (Włochy 1986, reż Giuseppe Tornatore)



Dosyć długi ale bardzo fajny, oparty na faktach film o tym, jak pewien typ staje się bossem neapolitańskiej mafii. Od wyroku za morderstwo do korumpowania polityków, układania się nowojorczykami i ze służbami specjalnymi. Jak należy się spodziewać pełno tu zdrad, morderstw i zasadzek. Jak dla mnie najciekawsze były postępująca bezczelność głównego bohatera idąca w parze z jego narastającym szaleństwem. Wszystko całkiem sprawnie opowiedziane oraz okraszone nawet niezłymi dialogami. Do tego wiadomo - stylówka z epoki i dobra (jak to często we włoskich filmach bywa) ścieżka dźwiękowa, która odpowiednio pomagała budować nastrój. Mimo tego że całość trwa ponad dwie i pół godziny to dobrze się to oglądało i raczej nie mam się do czego przyczepić.

http://www.imdb.com/title/tt0088879/

"The Vampire Lovers" (Wielka Brytania / USA 1970, reż Roy Ward Baker)



Wystarczy spojrzeć na tytuł i na fakt że produkowała to wytwórnia Hammer i wszystko staje się jasne. Chociaż w sumie nie jest tak źle jak moglibyśmy się spodziewać. Owszem, scenariusz nieco dziwny - bo jakim cudem nikt się nie zorientował co się dzieje? Albo: kim jest ten facet w kapeluszu? Z drugiej strony jednak uważam, że nakręcono to całkiem sprawnie - krew nie wygląda jak keczup, nie ma tekturowych nietoperzy ani pluszowych bestii a fakt, że przy sklejkach gubi się kolor, jakoś ujdzie w tłoku. Tak samo jak studyjne zdjęcia na cmentarzu czy podczas jazdy konnej. Nie da się ukryć że nastrój filmu jest całkiem udany a o to tu przecież chodzi. Wrzeszczące, naiwne dziewczęta, odpowiednia ilość krwi i golizny, ładne wnętrza i stroje - wszystko to tworzy naprawdę niezłą atmosferę. Skłamałbym jeśli napisałbym że pod koniec nie miałem momentami gęsiej skórki. Przyzwoity, stary, klasycznie wyglądający film o wampirach. W bonusie Peter Cushing.

http://www.imdb.com/title/tt0066518/

"High Tide" (USA 1961, reż Curtis Harrington)



Jeśli miałbym to jakoś zaszufladkować to powiedziałbym: retro kino grozy w familijnym wydaniu. Historia niby jest dość mroczna ale prawda jest taka że bać się za bardzo nie ma czego. Niby mają się tu dziać jakieś niesamowite rzeczy ale wszystko kończy się tak, że każdy spokojnie zaśnie. Dennis Hopper, będący zupełnym szczawiem, zarówno jeśli chodzi o wiek jak i o graną rolę, zdecydowanie kradnie show. Bez dwóch zdań jest świetny. Jedyne co świadczy o jego dorosłości to fakt że wciąż pali szlugi. Poza tym jest słodko delikatny i naiwny a do tego odziany w marynarskie ubranko. Super. Oczywiście jest też tajemnicza ona: syrena oraz piękne umiejscowienie akcji zarówno jeśli chodzi o miejsce czyli nadmorski kurort, jak i czas, kiedy obcego ot tak częstowano kawą a ludzie byli dla siebie mili i mieli czas na pogawędki. Z kapci może nie wyrywa ale bardzo miło się na to patrzyło a ciekawość co się okaże na końcu tej krótkiej opowieści skutecznie przykuła mnie do ekranu.

http://www.imdb.com/title/tt0055230/