piątek, 30 kwietnia 2010

"Vampire's Kiss" (USA 1988, reż Robert Bierman)



Mam poczucie niedosytu. Pomysł niby dobry, potencjał jest i jak Nicolas Cage gania robiąc okropnie głupie miny z plastikowymi wampirzymi zębami to momentami jest naprawdę śmiesznie. Ogromnie z drugiej strony szkoda że w zasadzie całe jego wampiryczne szaleństwo (no może od momentu rozstania z dziewczyną) sprowadza się do jakiegoś kiepskiego mobbingu wobec podwładnej w pracy i to z powodu jakiejś kompletnej bzdury. Chyba właśnie dlatego wszystko wydaje się nieco wlec i rozmywać a końcówka mogłaby się okazać o wiele mocniejsza. W zasadzie można to powiedzieć o całym filmie - da się popatrzeć ale powinien być zdecydowanie lepszy.
http://www.imdb.com/title/tt0098577/

"Sabotage" (Wielka Brytania 1936, reż Alfred Hitchcock)



I jak to jest że co ten Hitchcock nie zrobił to wyszło takie świetne? Że zły od początku jest ewidentnie zły a dobry jest niewinnie dobry i wszyscy wiemy jak się to musi skończyć a jednak obgryzając paznokcie do samego końca czekamy co się okaże? Niektóre pięknie skomponowane i oświetlone kadry strasznie zapadły mi w pamięć (szczególnie wszystkie złe miny szwarccharaktera). Bardzo fajny jest sam temat - bliżej nieokreślony wróg (komunista?) powoduje rękami złego bohatera rozmaite akcje sabotażowe, którym stara się przeciwdziałać łebski policjant. Sabotażysta jest współwłaścicielem kina (co jest dodatkowym smaczkiem bo fajnie popatrzeć na stary film o kinie) i ma piękną i młodą żonę. Kolejny czarno-biały staroć, który obejrzałem w krótkim czasie i kolejny raz jestem zachwycony.
http://www.imdb.com/title/tt0028212/

"The Stranglers of Bombay" (Wielka Brytania 1960, reż Terrence Fisher)



Bardzo fajne. Wiele lat polowałem na ten film i jak wreszcie udało się go obejrzeć to przyznaję bez bicia że wcale nie jestem rozczarowany. Porządnie, fajnie zrobiony (mimo że to Hammer films) i jednak o wiele lepszy niż teoretycznie podobny w klimacie "Gunga Din". Wiadomo że trochę musimy przymknąć na niektóre rzeczy oko, i że film jest sprzed pół wieku więc trochę inaczej oddawało się wtedy klimat grozy czy napięcie. Ciężko tu nie wspomnieć o postaci kapitana Connaught-Smith'a, który jest chyba najgorszym bucem i najbardziej nieprawdopodobnym ignorantem w historii kina. Ogólnie - intryga bardzo fajna (brytyjski żołnierz vs sekta dusicieli) i całkiem sprawnie poprowadzona - Terrence Fisher nie daje plamy. Jest kilka niezłych momentów a najlepszy to walka łasicy z wężem, która raczej nie mogła być ustawiana - bo i jak? Warte obejrzenia i swojej legendy.
http://www.imdb.com/title/tt0054346/

czwartek, 22 kwietnia 2010

"Klątwa Doliny Węży" (Polska 1987, reż Marek Piestrak)



Nareszcie! Wiele mi zabrało żeby w końcu zobaczyć "Klątwę z Doliny Węży" i stało się! Obejrzałem do tej pory mnóstwo kaszaniastych filmów i jednak zgodnie z maksymą "Cudze chwalicie, swego nie znacie" TO przebija wszystkie znane (i pewnie nieznane) mi włoskie, hiszpańskie, niemieckie, amerykańskie czy inne klasyki taniochy. Tak właśnie wygląda definicja filmu który jest tak zły że aż dobry, co ja mówię - doskonały! Zupełnie wszystko mi się tu podobało aż szkoda wskazywać co, bo trzeba by streścić film. Absolutne mistrzostwo świata pod każdym względem. Kiedy zobaczyłem pierwszą scenę zachwycony krzyknąłem "O! to będzie świetne!" - sprawdziło się. Na pewno jeszcze nie raz to obejrzę.
http://www.imdb.com/title/tt0095456/

"Zawód Gangster" ("Rise of the Footsoldier" Wielka Brytania 2007, reż Julian Gilbey)



Mocne kino. Opowieść o karierze typa, który zaczynał od chuligańskich ustawek a dotarł do przemycania prochów na dużą skalę i innych stricte gangsterskich, grubych robót. Główny bohater jest totalnym bucem i ciężko się z nim zidentyfikować ale ogląda się to mimo wszystko świetnie. Krew leje się okropnie malowniczo - film nią nie epatuje jednak zawsze jak jest pokazana to wszystko wygląda bardzo, bardzo prawdziwie (odstrzelone głowy, cios siekierą w ciemię i takie rozkoszne obrazki). Do tego dochodzi bardzo ciekawy montaż i sposób opowiedzenia historii plus kilka energicznych kawałków w ścieżce dźwiękowej. Jak to obejrzałem to przez dwa dni okropnie przeklinałem - przesiąkłem językiem używanym przez postacie z filmu. Wszystko jest niby oparte na faktach - ciekawe do jakiego stopnia.
http://www.imdb.com/title/tt0901507/

"Burnt Offerings" (USA 1978, reż Dan Curtis)



Kolejne miłe zaskoczenie. Na wakacyjne miesiące do domu na odludziu przyjeżdża rodzina. Oczywiście okazuje się że coś z posesją jest nie tak, u ojca pojawiają się halucynacje, matka staje się coraz dziwniejsza, z minuty na minutę nastrój grozy rośnie a wraz z nim napięcie i ciekawość jak to się wszystko skończy. Przyznam - jest tu kilka drobnych nielogiczności scenariuszowych ale toną one w mrocznej atmosferze. Mrocznej pomimo tego, że większość akcji ma miejsce w biały dzień. W jednej z drugoplanowych ról oglądamy Bette Davis która oczywiście jest świetna. Demoniczny szofer też. Klimat często tworzony muzyką naprawdę mi podszedł i momentami miałem gęsią skórkę. Do samej, całkiem mocnej końcówki nie wiemy jak sytuacja się rozwiąże więc byłem przykuty do ekranu i nie mogłem się doczekać finału. Jedyne co mi tak naprawdę nie pasowało to fakt, że główna bohaterka jest zezowata. Poza tym wszystko git.
http://www.imdb.com/title/tt0074258/

"Death Laid an Egg" ("La morte ha fatto l'uovo" Włochy / Francja 1968, reż Giulio Questi)



Wydawałoby się że taki tytuł musi zwiastować solidną kaszanę a tu proszę - miłe zaskoczenie. Owszem jest to kino klasy C lub F, jak kto woli, jednak muszę przyznać że naprawdę fajne i trzymające się kupy. Rzecz dzieje się w głównej mierze na kurzej fermie i kręci się wokół zabójstwa oraz tego czy pojawią się kolejne ofiary. Mamy tu sporą ilość typowych dla takiego czasu i gatunku rozkosznych smaczków: lokaja z dziurą w czole (sic!), najlepszą na świecie prezentację kampanii reklamowej, niesamowicie wystylizowane prostytutki, bezgłowe kurczaki mutanty i dość szaloną intrygę, która co tu dużo mówić, naprawdę wciąga i co ważniejsze jest całkiem nieprzewidywalna. Jakby tego było mało okropnie podobał mi się niecodzienny (awangardowy? szalony?) montaż i psychodeliczna muzyka. Odkąd to obejrzałem Ewa Aulin stała się moją kolejną ulubioną aktorką ze starych filmów. Dobre.

http://www.imdb.com/title/tt0061994/

niedziela, 4 kwietnia 2010

"Lady Snowblood" ("Shurayukihime" Japonia 1973, reż Toshiya Fujita)



Strasznie dobre. Bardzo umiejętnie nakręcone - mimo że sporo jest starych patentów to "Lady Snowblood" doskonale się broni po latach. W Polsce nikt za bardzo nie umie zrobić takiego czegoś do tej pory. Intryga bardzo fajna: o pani, która (i tu niespodzianka!) mści się za śmierć swoich w zasadzie anonimowych, ze względu na przedwczesne i gwałtowne zgony, rodziców. Zaskakujący jest brak tradycyjnej golizny. Jedyne do czego się naprawdę mogę przyczepić to kolor krwi bo bardziej wyglądał on na zupę pomidorową, na dodatek ze śmietaną. Za dużo jej chlapie żeby to zostawić takie niedopracowane, tym bardziej że pozostała czerwień jest bardzo elegancka. Najfajniejszy moment jest oczywiście wtedy kiedy bohaterka przecina na pół wisielca, chociaż twórcy filmu zapewniają nam również wiele innych smakowitych scen. Ogromnie udana rzecz, tym bardziej że pod koniec gdzie wszystko wydaje się już jasne dzieje się trochę więcej niż się można spodziewać. Doskonała odtrutka po "Vicky Cristina Barcelona".
http://www.imdb.com/title/tt0158714/

"Vicky Cristina Barcelona" (USA 2008, reż Woody Allen)



Puszczali w telewizorze to i obejrzałem. Upewniłem się jednak w trakcie projekcji że film traktujący o tzw związkach i dojrzewaniu uczuć jest raczej nie dla mnie. Do tego dwie rzeczy mi grubo nie leżały: jakim cudem ktoś kto studiuje tożsamość katalońską nie mówi w języku i jak to możliwe że cała historia trwa dwa miesiące a nie co najmniej sześć? To że Penelope i Scarlett się przez chwilę całują też zupełnie mnie nie jara. Z kolei jeśli przymknę oko i uznam wszystko za żonglującą stereotypami satyrę to jednak było zdecydowanie za mało śmiesznie. Nie mówię że film zły ale mam poczucie że jakbym tego nigdy nie obejrzał to nic by się wielkiego nie stało. Woody Allen zrobił wiele fajniejszych rzeczy.
http://www.imdb.com/title/tt0497465/

"Hanging Woman" ("La orgía de los muertos" Hiszpania / Włochy 1973, reż José Luis Merino)



Hiszpańsko-włoski film z '73-ciego z orgią trupów w tytule nie może być rozczarowaniem. Owszem może czasami historia jest nieco głupawo naciągana (no bo np. jakim cudem grabarz wszystkich podgląda przez dziury w ścianach? i tak naprawdę po co?) i może jest to kino klasy F ale co ja poradzę że to do mnie trafia? Świetna po raz kolejny jest muzyka - zróżnicowana, fajnie wszystko ilustrująca, sprawia że historia jakimś cudem wydaje się mniej kaszaniasta o co, umówmy się, niełatwo. Zombie i robactwo są w porządeczku, kamerdyner z dziurą w czole: palce lizać, główny bohater ma fryzurę na Beatelsa i elegancki wąs a plenery są prześliczne. Mimo tego że film raczej ogromnie przerażający to nie jest, należy zauważyć że końcówka przepełnia grozą, przynajmniej na tyle na ile w ogóle w tym przypadku można. Tytułowej orgii trochę brak, krwi też mogłoby być więcej no ale wszystkiego mieć nie można. Godny reprezentant gatunku.
http://www.imdb.com/title/tt0069046/

sobota, 3 kwietnia 2010

"The Naked Kiss" (USA 1964, reż Samuel Fuller)



Kolejny obejrzany z rzędu film, który niestety nie jest do końca udany. Mamy tutaj panią, która posiada mroczną tajemnicę a która potem znajdzie się w bardzo ciekawej, niekoniecznie korzystnej dla niej sytuacji. Na dobrą sprawę fajnie robi się jednak tylko przez chwilę, w mniej więcej trzech czwartych filmu. Szkoda trochę. Pierwsza godzina momentami wręcz nudna - wlecze się i wlecze. Długo czekałem aż coś wreszcie z kopyta ruszy jednak nie doczekałem się. Główna postać chyba ma być piękną kobietą jednak wcale taka piękna nie jest. Z kolei dużym plusem jest to że widać że film był kręcony po taniości a mimo to wszystko działa (np scena "na dworcu autobusowym") - szacuneczek. Dziwny, stary film.
http://www.imdb.com/title/tt0058390/