niedziela, 30 sierpnia 2015

"The Fifth Cord" ("Giornata nera per l'ariete" Włochy 1971, reż Luigi Bazzoni)



Całkiem przyzwoite giallo. Franco Nero jest dziennikarzem, pijakiem i rozwodnikiem, który okazuje się być osobą łączącą następujące po sobie morderstwa. Oczywiście on sam, zarówno z zawodowych, jak i prywatnych przyczyn, jest jak najbardziej zainteresowany tym tematem więc naturalną koleją rzeczy go drąży. Oprócz tego co zwykle znamionuje takie filmy jak niesamowite stylówki pań i panów, lekka golizna, angielski dubbing. fajne, stare auta i poplątana intryga otrzymamy tu też lekką dawkę perwy. Czyli dokładnie wszystko tak jak trzeba. Może nie jest to jakaś niesamowicie porywająca produkcja ale spokojnie można na nią popatrzeć, szczególnie jeśli jest się fanem gatunku.

http://www.imdb.com/title/tt0067134/

"Bring Me the Head of Alfredo Garcia" (USA / Meksyk 1974, reż Sam Peckinpah)



Nie że to jest złe ale się rozczarowałem. Spodziewałem się bardziej westernu i gangsterki a w pakiecie było też dużo nudnawego leżenia w łóżku i rozmyślań nad istotą wszechrzeczy. Historia jest taka że pewien pan robi dziecko córce pewnego bogatego meksykańskiego przestępcy a ten wyznacza nagrodę za jego głowę. W poszukiwania zostaje wplątany główny bohater, który za niewykonanie zadania sam może stracić życie. Gdyby nie dłużyzny i egzystencjonalne rozkminki to byłoby bardzo fajnie - poszukiwania przybierają bardzo ciekawy obrót a im bliżej końca tym bardziej wiemy że to wszystko nie ma prawa się dobrze skończyć. Cieszę się że to obejrzałem bo lubię reżysera ale uważam że to chyba jego najsłabszy film jaki widziałem (co nie znaczy że zły - po prostu pozostałe są bardzo, bardzo dobre). A trupy, jak to zwykle u niego bywa, padają na ziemię w slow motion, fajne to.

http://www.imdb.com/title/tt0071249/

"Starcrash" (USA 1978, reż Luigi Cozzi)



Wreszcie obejrzałem i już rozumiem zachwyty. To chyba jeden z najlepszych Złych Filmów jakie stworzyła ludzkość. Jest naprawdę bardzo, bardzo niedobry. Można powiedzieć, że daje tak wiele radości jak jest niedobry. Jeśli miałbym wskazać coś co szczególnie mnie rozbawiło to chyba mi się to nie uda - skompresowane zło najwyższej kategorii, scena po scenie. Gra aktorska, scenariusz, kostiumy, efekty i w ogóle logika panująca w "Starcrash" rozkładają na łopatki. Co chwilę łapałem się za głowę nie wierząc w to co widzę - szczególnie mam tu na uwadze te chwile kiedy twórcy w ogóle nie przejmowali się takimi rzeczami jak np prawa fizyki. Jak mówi Księga: "Błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli", jednak moim zdaniem lepiej to zobaczyć samemu niż wierzyć na słowo że to straszliwy gniot, bo to co się dzieje na ekranie przekracza najśmielsze oczekiwania.

http://www.imdb.com/title/tt0079946/