środa, 30 listopada 2016

"Doktor Strange" ("Doctor Strange" USA 2016, reż Scott Derrickson)



Do połowy nawet przyzwoicie ale potem już się niestety nudziłem. Marvel to jednak nie do końca moja bajka. Chodzi o to, że te patenty polegające na dosłownym zakrzywianiu rzeczywistości są bez dwóch zdań szalenie spektakularne jednak po jakimś czasie już się nudzą i przyprawiają o zawroty głowy. Nie można oprzeć całego filmu na jednej sztuczce. A kiedy do tego pojawiają się te wszystkie kosmiczne byty i na pierwszy plan wchodzi walka o przejęcie kontroli nad całą ludzkością to po prostu przestało mi się podobać. Nie czytałem komiksów więc nie mogę powiedzieć że to fajnie że tak jest, bo adaptacja zgodna z oryginalną historią. To właśnie nie fajnie, ponieważ odjeżdżamy w zupełny bełkot i z ciekawej komiksowej opowiastki robi się nam rozdęta, patetyczna historia gdzie na szali jest przyszłość gatunku. Nie kupiłem tego. Sumując - wizualnie i owszem, szczególnie zanim nastąpi przesyt, natomiast fabularnie niestety raczej średnio.

http://www.imdb.com/title/tt1211837/

"Invasion of the Neptune Men" ("Uchu Kaisoku-sen" Japonia 1961, reż Kôji Ohta)



Młodzieżowy, naiwny, czarno-biały film o tym jak na ziemi lądują przybysze z Neptuna i jak chcą nami zawładnąć. Na szczęście kilkoro dzieciaków, wspieranych przez swojego nauczyciela, postanawia pokrzyżować im plany. Wiadomo - jak przystało na tanie retro-SF jest dość zabawnie, zwłaszcza wtedy gdy widzimy tekturowe statki i nieporadnie poruszających się kosmitów przyodzianych w strasznie niewygodne stroje. Nie jest to najlepsza rzecz, nawet w ramach swojego gatunku ale raz na jakiś czas lubię sobie takie radosne coś obejrzeć. Fajniej by było gdyby mówili po japońsku ale niestety trafiła mi się wersja z amerykańskim dubbingiem. Nie można mieć wszystkiego.

http://www.imdb.com/title/tt0055562/

"Łza Księcia Ciemności" (Polska / Estonia / Rosja1993, reż. Marek Piestrak)



Nareszcie! Od dawna na mnie czekało to cudeńko i strasznie się cieszę że w końcu się za nie wziąłem. Jasne - nie jest to aż taki cukiereczek jak "Klątwa Doliny Węży" tego samego reżysera ale i tak jest bardzo fajnie. Mówiąc najprościej - łączy nam się tu pewna piękna dama, mroczna tajemnica, z okultystycznymi obrządkami i podnoszącym swój ociekający jadem łeb nazizmem. Czy może być ciekawiej? Najwięcej radochy sprawiały mi chyba monologi szaleńca ale sporo też innych dobrych momentów. Żeby było fajniej, wszystko toczy się w dość egzotycznej (szczególnie jeśli mowa o średnio udanych filmach grozy) scenerii ponieważ rzecz się dzieje w Estonii. Dodaje to drobne smaczki tu i ówdzie. Na pytanie: skąd w ogóle taki pomysł? Odpowiem: nie wiem, nie doczytałem, nie grzebałem się w publikacjach na ten temat. Nie ma chyba sensu pisać zbyt wiele - trzeba to zobaczyć żeby uwierzyć. Rozkosz dla koneserów.

http://www.imdb.com/title/tt0204635/

czwartek, 24 listopada 2016

"Trolle" (Trolls" USA 2016, reż Walt Dohrn + Mike Mitchell)



Całkiem poprawnie zrealizowana i nawet nieźle oprawiona muzycznie przez złote dziecko popu czyli Justina Timberlake'a półtoragodzinna reklama zupełnie nieszczególnych zabawek. Wszystko jest bardzo dobrze przemyślane pod kątem koszenia klopsu na figurkach trolli. Mnogość postaci, które poza tym, że są i się od siebie różnią detalami bądź atrybutami, nie spełniają żadnej fabularnej roli. Podejrzewam że dość sporo trzeba było posmarować za prawa autorskie do popowych hitów i wszystko się musi zwrócić. Co do laleczki. Dość prosta opowieść przeplatana układami tanecznymi, piosenkami i puszczaniem brokatowych bąków. Tyle.

http://www.imdb.com/title/tt1679335/

"Never so few" (USA 1959, reż John Sturges)



Niby wojenny ale tak naprawdę to wszelkie działania militarne giną w tle przygniecione przez romansidło. Trochę się z tego powodu rozczarowałem. Punkt wyjścia wcale nie jest najgorszy: oto niewielka grupa Anglików wspomagana tubylcami powstrzymuje japońską ofensywę w Birmie, między innymi przeprowadzając rozmaite akcje sabotażowe. Pech polega na tym że dowódca owego oddziału (Frank Sinatra w tej roli) co chwila wraca za linię frontu: a to negocjować różne sprawy z górą a to poleżeć w szpitalu i w trakcie tych swoich wycieczek poznaje Ginę Lollobrigidę. No i właśnie tak to się rozjeżdża. Póki są w dżungli to mamy nawet fajny film wojenny, wcale nie pozbawiony różnych trudnych momentów i rozterek a jak z niej wychodzą to robi się nam melodramat z konfliktem gdzieś w tle. W bonusie Charles Bronson i Steve McQueen. Powinno być o wiele fajniej.

http://www.imdb.com/title/tt0053108/

"Hanna" (USA / Wielka Brytania / Niemcy 2011, reż Joe Wright)



Fajne. Trochę jakby political fiction a trochę lekkie SF w bliżej nieokreślonej bliskiej przyszłości lub w zasadzie już teraz.

http://www.imdb.com/title/tt0993842/

wtorek, 15 listopada 2016

"Księżniczka Kaguya" ("Kaguyahime no monogatari" Japonia 2013, reż Isao Takahata)



Długie, smutne i oszałamiająco przepiękne. O ile się orientuję film zrobiony jest na podstawie tradycyjnej japońskiej opowieści o zbieraczu bambusu. Tak się ona nazywa, chociaż to znaleziona księżniczka a nie zbieracz (który ją znalazł w pędzie bambusu) jest główną postacią tej historii. Przede wszystkim muszę napisać że obrazek jest przecudowny. Nie taki, do jakiego przyzwyczaiło nas Studio Ghibli. Wszystko jest malowane akwarelką(?), czasami w taki sposób, że krawędzie kadru pozostają białe co odrealnia opowieść, sprawia że wygląda bardziej jak ilustracje do książki z bajkami a nie film. Ruch niejednokrotnie jest dość oszczędny ale precyzyjny, w sporej mierze mocno wsparty dźwiękiem, który wydobywa to co się dzieje. Postać głównej bohaterki super, intryga, w którą zostaje wbrew swojej woli wpakowana również. Świetnie się to ogląda mimo że to takie przejmująco smutne. Wspaniała rzecz.

http://www.imdb.com/title/tt2576852/

"Rozróba w Manili" ("Showdown in Manila" USA 2016, reż Mark Dacascos)



Potworny klocek. 2,8 gwiazdki na imdb i tak jest mocno na wyrost. Są ci Dobrzy i chcą dopaść tych Złych. Ot cała intryga. Ponieważ gniot to okropny to nie zamierzam oszczędzać spoilerów, a tak w zasadzie jednego głównego - mianowicie, jak to jest możliwe we współczesnym kinie, że banda wesołych najemników, która idzie na ostateczną rozróbę (wszyscy oczywiście w świetnych humorach) wraca do domu w komplecie? Może jeden z nich nabił sobie siniaka ale przecież wszystko jest ok. W zasadzie obrazuje to istotę filmu - jest banalny scenariuszowo, niedorzeczny i okrutnie przewidywalny. Zero niespodzianek, mimo wielu walk - zero fajerwerków, także zero napięcia i w ogóle - brak tu czegokolwiek o czym można napisać ciepłe słowo. Totalna strata czasu. Omijać szerokim łukiem.

http://www.imdb.com/title/tt4586626/

"The Hidden Face" ("La Cara Oculta" Kolumbia / Hiszpania, reż Andrés Baiz)



Bardzo dobry. Im mniej napiszę o co chodzi tym lepiej dla potencjalnego widza. Są trzy osoby, jest dom, jest bardzo fajna retrospekcja. Nie jest to taki thriller, w którym chlapie krew a nadprzyrodzone siły trzaskają oknami. To dużo subtelniejsza, ciekawsza i świeższa opowieść. Z początku nikt nie wie o co chodzi, ani my, ani bohaterowie, jednak w momencie gdy wszystko stanie się jasne, robi sie okrutnie ciekawie. Mozna jeszcze napisać że dwie główne aktorki atrakcyjne i koniecznie polecić do obejrzenia. Pół kropli za sekundę ze zwęglonym trupem.

http://www.imdb.com/title/tt1772250/

"Szwadron" (Polska / Ukraina / Francja / Belgia, reż Juliusz Machulski)



Dawno temu chciałem iść na to do kina, nie poszedłem i obejrzałem teraz. Rzecz polega na tym że młody Radosław Pazura jako żołnierz carskiej armii zostaje wraz z oddziałem, w którym służą Polacy, wysłany do pacyfikacji powstania styczniowego. To co ma być niemalże wycieczką okazuje się solidnych hardkorem gdzie, szczególnie na początku, krew obficie tryska. Do tego dochodzą rozterki sercowe oraz dylematy bohatera odnośnie tego czy jego służba carowi jest moralnie uzasadniona. Fajnie. Nie będę wielkim odkrywcą jeśli napiszę że Gajos jak zwykle jest absolutnie świetny. Pojawia się tu także Franciszek Pieczka, którego widzimy na ekranie przez jakieś pięć minut i który niemal kradnie show. Kolejnym plusem w mojej opinii są też zbiorowe sceny na koniach - wiadomo, szwadron dragonów często się przemieszcza i miło jest popatrzeć na te wszystkie plenerowe obrazki. Szczerze się zdziwiłem że to aż tak udany film, spodziewałem się że będzie o wiele słabiej.

http://www.imdb.com/title/tt0108273/

"The First Wives Club" (USA 1096. reż Hugh Wilson)



To jeden z tych filmów, których nigdy w zyciu bym nie obejrzał gdyby nie to, że ktoś mi za to zapłacił. No ale zapłacił więc obejrzałem. Co mogę powiedzieć? Zdecydowanie to nie jest mój klimat - komedia obyczajowa gdzie trzy panie po czterdziestce postanawiają szukać sprawiedliwości (czytaj: zemścić się na swoich byłych mężach). Trzy główne aktorki (Diane Keaton, Bette Davis i Goldie Hawn) bardzo dobre. W ogóle to jest bardzo przyzwoita produkcja - muzyka rzeczywiście świetna, idealnie niesie cały klimat, montaż, intryga, dialogi - wszystko jak najbardziej udane tylko że całość jest zupełnie nie dla mnie. "Zmowa" to taki film, który potrafię docenić, szczególnie ze względu na walory produkcyjne, jednocześnie zupełnie się nim nie jarając bo sama historia jest dla mnie zbyt wydumana, nieciekawie nierealna, mało śmieszna i mocno przewidywalna. Tak to dla mnie wygląda.

http://www.imdb.com/title/tt0116313/

"Światła Wielkiej Wsi" ("Огни большой деревни" Rosja 2016, reż Ilya Uchitel)



Świetny. Dawno nie oglądałem komedii, na której bym się tak uśmiał. Rzecz dzieje się na pięknej rosyjskiej prowincji - odrapane bramy, syfiaste bazary i ogólny marazm. W takim miejscu dwudziestoletni Fiedia prowadzi kino. Lokalni gangsterzy współpracując z lokalną władzą pod pretekstem niespełnionych wymogów przeciwpożarowych chcą mu je odebrać żeby zrobić w lokalu sklep. Aby zgromadzić fundusze na remont chłopak postanawia nakręcić film. Mało tego, żeby film był kasowy, wraz z przyjacielem porywają gwiazdora rosyjskiego kina, który właśnie przejeżdża przez miasto pociągiem po tym jak po pijaku zdemolował plan zdjęciowy reklamy musztardy. W projekcie uczestniczy jeszcze słodka, delikatna i wstydliwa młodociana mistrzyni karate i zapijaczony, siwowłosy operator. To musi się udać, prawda? A żeby było jeszcze weselej - porwany gwiazdor gra samego siebie. Więcej chyba nie trzeba pisać. Zdecydowanie jest to produkcja godna polecenia.

http://www.imdb.com/title/tt6237128/

wtorek, 8 listopada 2016

"Let Sleeping Corpses Lie" ("Non si deve profanare il sonno dei morti" Włochy / Hiszpania 1974, reż Jorge Grau)



Zombie sprzed czterdziestu lat, czyli to, co tygrysy lubia najbardziej. Tym razem trupy wstają z powodu prowadzonych w okolicy experymentów w dziedzinie ochrony roślin. Moment, w którym wpada na to główny bohater, cwaniaczek-motocyklista i to jak szybko do pomysłu przekonuje resztę towarzyszy niedoli to czyste złoto. Niestety jest też Zły Glina, który chyba nigdy nie słyszał o czymś takim jak śledztwo. Raczej ufa swojemu nosowi. No w ogóle pełno tu głupawych scen, dialogów i postaci zatem jest dość zabawnie. Krew chlapie na prawo i lewo, dźwięki towarzyszące maszerującym trupom świetne a samochody mają mocno rozbujane resory. Do tego nad wszystkim unosi się lekki zapaszek starodawnej tandety, Uwielbiam to.

http://www.imdb.com/title/tt0071431/

"McVicar" (Wielka Brytania 1980, reż Tom Clegg)



Oparta na faktach opowieść o gangsterze, który po otrzymaniu dwudziestotrzyletniego wyroku uciekł z więzienia o zaostrzonym rygorze i odstawił kolejny spektakularny numer. Piękny, brytyjski oldschool z charakternym bohaterem-łobuzem i ekipą szemranych typów po obu stronach krat. Są odpowiednie ubrania i wnętrza, gra świetna muzyka a język filmowy jest taki, jak dawno temu. Wszystko się klei zarówno w warstwie wizualnej jak i fabularnej. Po wydarzeniach opisanych w filmie McVicar złagodniał, napisał książkę i stał się tzw. porządnym człowiekiem. Za to dla mnie najważniejszy morał filmu brzmi tak, że na kolegów zawsze można liczyć. Kupuję to. Może nie wyrwał mnie z kapci ale dobrze mi się go oglądało i mam poczucie że to kawałek fajnego kina.

http://www.imdb.com/title/tt0081144/

"The Hatchet Man" (USA 1932, reż William A. Wellman)



Edward G. Robinson jest Chińczykiem. W swojej społeczności pełni tradycyjną funkcję faceta od toporka, który służy do wykonywania wyroków. Aby nie sprzedać zbyt wiele napiszę tylko, że w pewnym momencie, niełatwo osiągnięta amerykańska sielanka zostaje przerwana i rekwizyt będzie musiał wrócić do gry. Najlepsze w tym filmie jest oczywiście to, że Azjatów grają Biali - wszyscy odpowiednio ucharakteryzowani, z podmalowanymi oczami, pudrem i mocną szminką na ustach. Prawdziwi Azjaci owszem występują tu również, lecz jedynie w rolach drugo- czy trzecioplanowych. Ot, urok epoki. Prawie wszystko kręcone w studio, wszystko w odpowiednim starodawnym stylu. Trochę jest dziwnie przez to etniczne zamieszanie ale oglądanie jak najbardziej przynosi przyjemność. Fajne.

http://www.imdb.com/title/tt0022979/

"The Hospital" (USA 1971, reż Arthur Hiller)



Dobra komedia w starym stylu o tym jak to w szpitalu jest bałagan i co z tego wynika. Bohater to jeden z głownych lekarzy, przechodzący akurat załamanie nerwowe i ogólny życiowy kryzys. Na to nakłada się coraz ciekawiej rozwijająca się dziwna sytuacja polegająca na tym, że w szpitalu przybywa trupów. Taka kombinacja sprawia że musi być i ciekawie i wesoło przy czym to jedna z tych komedii gdzie nie ślizgają się na skórkach od bananów. Tu raczej komizm pochodzi stąd że widzimy jak Dr Bock dostaje coraz większego szału i mimo że jest to podane na serio to bawi nas okropnie. także dlatego, że wszystko zostało podlane odpowiednio napisanymi dialogami. Nie da się ukryć, że mi się podobało. W Służbie Zdrowia od 45-ciu lat bez zmian.

http://www.imdb.com/title/tt0067217/