czwartek, 28 grudnia 2017

"Bright" (USA 2017, reż David Ayer)



Niby nowy pomysł w kinie ale jak ktoś grał w gry RPG to od dawna nie mógł się doczekać świata, który jest taki jak ten nasz za oknem ale zamieszkany przez elfy, orki, krasnoludy, centaury i chochliki. Sama opowieść to nic szałowego - jest przyzwoicie i raczej przewidywalnie ale też przyznać trzeba, że wszystkie smaczki wyciągnięte ze światów fantasy są dość dobrze wyeksploatowane. Świetnie grają w drugim i trzecim planie. Will Smith jako niechętny swojemu partnerowi policjant spokojnie daje radę, orki są brzydkie i mało bystre jak trzeba, elfy piękne i wyniosłe, wszystko gra. Magia potraktowana zgodnie z logiką przedstawionego świata. Lubię jak jest sensownie i spójnie nawet jeśli sama opowieść to zupełna bajka. Mam szczerą nadzieję, że to dopiero początek i pojawi się więcej filmów, które bazują na tak ustawionym uniwersum bo naprawdę wiele można jeszcze z tego wycisnąć.

http://www.imdb.com/title/tt5519340/  

"Opiekunka" ("The babysitter" USA 2017, reż McG)



Zawsze to jest dla mnie trochę podejrzane, gdy reżyser chowa się za nic nikomu nie mówiącym pseudonimem. Spodziewałem się czegoś nieco lepszego ale i tak jest w miarę ok.

http://www.imdb.com/title/tt4225622/

"Królestwo Zwierząt" ("Animal Kingdom" Australia 2010, reż David Michôd)

 

Bardzo dobry. Pełna patola po australijsku. Zaczyna się od tego, że mama siedemnastoletniego bohatera przesadza z heroiną i umiera. Chłopca bierze pod swoje skrzydła babcia. Okazuje się, że ma ona jeszcze kilku dorosłych synów, z których każdy zajmuje się zawodowo przestępczością. Wiadomo, że od początku nurtuje nas pytanie: jak się to wszystko skończy? I kończy się bardzo interesująco. Po drodze są morderstwa, narkotyki, bezkarna policja, ukrywanie się i zdrady. Panowie bandyci to szalenie ciekawa mieszanina wyrzutków ale zdecydowanie najlepsza z nich wszystkich jest oczywiście ich drobna mamusia. Ścigający ich wąsaty policjant - bardzo fajny. Ogromnie podobał mi się też główny bohater - zamknięty w sobie chłopak, którego mało bystry wyraz twarzy sprawia, że niezbyt jesteśmy się w stanie domyślić, co mu krąży po głowie. Jest napięcie, są niespodzianki, nie przychodzi mi do głowy nic złego co mógłbym napisać o tym filmie.

Seans nr 100 w 2017.

http://www.imdb.com/title/tt1313092/

"Nowy Początek" ("Arrival" USA 2016, reż Denis Villeneuve)



Bardzo ładne dla oka i bardzo ciekawe Science Fiction. Chodzi o to że nad kilkoma miejscami na ziemi pojawiają się owalne obiekty - statki kosmiczne. Obcy próbują nawiązać kontakt z Ziemianami. Jasne jest to że w różnych miejscach ziemi, rożne rządy odmiennie na tę sytuacje reagują. My śledzimy oczywiście to co się dzieje w Ameryce a główną bohaterką jest pani ekspert od lingwistyki i moim zdaniem strasznie interesująco to wszystko wyszło. Początkowa nieufność rządowych agentów do jej propozycji, próby zrozumienia języka Obcych, motyw chorej córki, który najpierw wydaje się ckliwą wstawką a z czasem okazuje się jedną z osi całej sprawy, sama estetyka statku kosmicznego czy wreszcie niesubordynacja tych i owych bardzo udanie budują nam całą opowieść. Trochę to inne podejście do tematu pt kontakt z Obcymi i naprawdę dobrze to wszystko wyszło. Podobało mi się.

http://www.imdb.com/title/tt2543164/

środa, 20 grudnia 2017

"Wyspa Śmierci" ("Ta paidia tou Diavolou" Grecja 1976, reż Nico Mastorakis)



Rozkosznie brutalna, bezsensowna scenariuszowo, fatalnie zmontowana i źle opakowana muzycznie czterdziestoletnia grecka(!) produkcja. Wybawiłem się jak rzadko.

http://www.imdb.com/title/tt0188527/


"Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi" ("Star Wars: Episode VIII - The Last Jedi" USA 2017, reż Rian Johnson)



No niestety. Disney wjechał na grubo. Oczywiście - to nadal są Gwiezdne Wojny a ponieważ do samej fabuły przyczepiają się w internetach tłumy, wszystko jest analizowane kawałeczek po kawałeczku przez tak wiele osób, to nie widzę sensu w byciu kolejną z nich. Raczej chodzi o to czy mi się podobało i chyba niestety nie za bardzo. Co mnie bolało? Dużo bezsensu. To jasne, że z wiekiem człowiek mniej przymyka oko na jakieś niedorzeczności, do tego dokłada się chyba jakiś sentyment, że "to już nie to" plus fakt, że oglądałem to w kinie w wersji z dubbingiem przez co totalnie kojarzyłem to raczej z bajkami dla dzieci a nie z czymś ociupinkę choćby mrocznym. Wiadomo: te przytulankowe zwierzątka to bezczelny skok na kasę rodziców, wiadomo że są one fabularnie zbędne tak jak kilka niby zabawnych, wprowadzających element humorystyczny scenek i dialogów. Nie siadło mi to. Najbardziej podobała mi się chyba elegancka Laura Dern w roli Pani Admirał. Walki i wszystkie kosmiczne ujęcia co dość oczywiste są super. Nie ma się co oszukiwać, wizualnie jest to znakomite. I w ogóle, to wcale nie jest zły film, to raczej ze mną coś nie tak - nie cieszę się już tym tak bardzo jak kiedyś. Nie zmieni to faktu, że wychodząc z kina miałem szczerą nadzieję, że po dziewiątej części nastąpi już definitywny koniec sagi.

http://www.imdb.com/title/tt2527336/

"Człowiek na dachu" ("Mannen på taket" Szwecja 1976, reż Bo Widerberg)

 

Stary szwedzki kryminał. Na początku dochodzi do krwawego morderstwa, fabuła opowiada o śledztwie dotyczącym tegoż. Może nie ma tu jakiegoś niesamowitego tempa i zwrotów akcji ale na pewno jest bardzo ciekawie. Szczególnie interesująco robi się wtedy gdy ofiara, dość wysoko postawiony policjant, okazuje się być osobą, której wielu życzyło jak najgorzej. Pojawia się jeden nieco oczywisty fałszywy trop a od pewnego momentu akcja zmienia się nam ze śledztwa w pościg. Raczej to wszystko w trochę retro-stylu ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Piękna Szwecja sprzed czterdziestu lat też bardzo fajna. Kolejny raz - to nie jest film, który wgniata w fotel. Powstał on na długo przed modą na skandynawskie kryminały i jako jeden z prekursorów trendu na pewno jest bardzo interesujący. Dobrze się to oglądało, nie ma na co narzekać.

http://www.imdb.com/title/tt0074857/

"Invincible Armour" ("Ying zhao tie bu shan" Hong Kong / Tajwan 1977, reż See-Yuen Ng)



Raz na jakiś czas trzeba sobie popatrzeć na jakiś porządny, stary film kung-fu. Fabularnie wygląda to tak, że główny bohater zostaje na bezczelnego wrobiony w morderstwo. Dość ono jest dziwnie zaaranżowane, no ale co ja poradzę? Takie prawo opowieści. Ponieważ ciąży na nim zaoczny wyrok protagonista musi się ukrywać przed równocześnie ścigającymi go rozmaitymi ludźmi i w ten sposób trafia na chłopca, który uczy go wyjątkowej techniki niewidzialnej zbroi. Oczywiście z czasem dowiaduje się kto go wrobił i musi oczyścić swoje imię. Nic nowego prawda? A z drugiej strony - znów się pięknie tłuką w malowniczych okolicznościach, starcy mają długie i siwe brody a na dodatek wcale nie są czcigodni tylko źli i antypatyczni. Jasne, momentami może wydawało mi się, że walki są jednak nieco przydługie ale z drugiej strony nie mogę powiedzieć, żeby wiało nudą. Końcówka, gdy nagle się okazuje to i tamto też niezła. No w ogóle - całkiem przyzwoita rzecz, spokojnie można obejrzeć.

http://www.imdb.com/title/tt0076939/

piątek, 15 grudnia 2017

"Jackpot" ("Arme Riddere" Norwegia 2011, reż Magnus Martens)



Współczesny, fajny, dobrze poprowadzony, całkiem sprytny, skandynawski kryminał. Nie taki mroczny jak większość produkcji, które można zaszufladkować jako "skandynawski kryminał" ale nie da się nie zauważyć, że kiedy trzeba jest odpowiednio krwawo. Dla równowagi - kiedy trzeba jest również odpowiednio zabawnie, a że wszystko trwa krótko to raczej nie zdąży się znudzić. Fajnie opowiedziana historia - oto, pośrodku jakiejś strasznej jatki policjant znajduje faceta, który ją przetrwał. I przez prawie cały film go magluje z czego my się dowiadujemy o co w ogóle chodziło. Stąd poszatkowana chronologia ale przyznać trzeba, że poszatkowana w bardzo zręczny sposób. Do tego odpowiedni zestaw charakternych postaci (ten policjant jest naprawdę świetny), odpowiednio wysoka stawka, odpowiednio podsycana niepewność i w wyniku tego mamy kawał dobrze oglądającego się filmu.

http://www.imdb.com/title/tt1809231/ 

"Człowiek zwany Ciszą" ("Il grande silenzio" Francja / Włochy 1968, reż Sergio Corbucci)

 

Klaus Kinsky jest taki zły. Bardzo zły. Samo spojrzenie ma takie, że tych czterdzieści lat temu na pewno paniom miękły nogi. To jeden z tych westernów, w których Złymi są łowcy nagród. Bezlitośnie dający upust swoim sadystycznym żądzom pod płaszczykiem walki z przestępczością. I taki właśnie jest Klaus Kinsky. Oprócz niego jest tu też lokalny, niedobry biznesmen, szeryf, który w sumie nie za bardzo daje radę, piękna dziewczyna oraz tytułowy milczący mściciel. Milczy ponieważ gdy był młody źli ludzie poderżnęli mu struny głosowe, chwilę po tym jak na jego oczach zamordowali mu rodziców. Jest kilka ciekawych momentów, no ogólnie jest nieźle. Oprócz głównego szwarccharaktera zdecydowanie najbardziej podobała mi się końcówka - wydawało mi się, że to będzie kolejny taki tam, przyzwoity western, a jednak za jej sprawą trochę opadła mi szczęka.

http://www.imdb.com/title/tt0063032/

"Coco" (USA 2017, reż Lee Unkrich)



Lee Unkrich nie tylko wyreżyserował ten film lecz także go napisał i zmontował. Ogólnie, wiadomo co można o tym powiedzieć - wypasiona w każdym szczególe bajka Disneya/Pixara oparta o ten sam schemat fabularny co większość tego typu bajek. Młody człowiek chce innej przyszłości niż wyobraża sobie dla niego jego rodzina. Trafia mu się pewna przygoda, w wyniku której idole zostaną odarci z ich blasku a ci, którzy wydawali się nijacy okażą się bohaterami. Oczywiście rodzina staje się wyrozumiała wtedy gdy bohater jest gotów się pogodzić z losem. Wszystko zgodnie z podręcznikiem. Zdecydowanie na plus jest cały pomysł i scenografia - otóż większa cześć filmu dzieje się w świecie umarłych, postacie to kościotrupy a każdy możliwy ornament jest w piękne meksykańskie czaszki. I super! Świetnie jest oswajać dzieciaki z takim tematem i podawać im go w ten sposób. Do tego dodajmy wizualny przepych (ten most z nieustannie sypiących się płatków!) i hicior gotowy. Porządna produkcja. Aż żałuję, że nie widziałem tego w 3D.

http://www.imdb.com/title/tt2380307/