poniedziałek, 29 grudnia 2008

"Quantum of Solace" (USA / Wielka Brytania 2008, reż Marc Foster)


Chyba jednak muszę napisać że jestem na minus. Owszem gdyby to był jakiśtam film sensacyjny to wszystko w porządku: świetne pościgi, ładne walki, wszystko super. Największy kłopot nawet nie w tym że to nie jest Bond. Chyba po prostu zbyt dawno temu obejrzałem poprzednią część i teraz nie wiedziałem co się dzieje. Co chwila musiałem sobie zadać pytanie: "To gdzie oni teraz idą?" "A po co?" "A ten facet to kim jest w końcu?". Nie wiem, może zbyt zmęczony byłem jak to oglądałem, ale jakoś nie do końca nadążałem. Sekwencja z otwierającymi napisami fajna się zrobiła dopiero od połowy. Poza tym Bond bez Bonda zaczyna mnie nudzić i irytować. W poprzednim odcinku to było ciekawe ale teraz już nie jest. To co? teraz zrobią Gwiezdne Wojny bez mieczy świetlnych i bez Jedi?
http://www.imdb.com/title/tt0830515/

"Lady in the Lake" (USA 1947, reż Robert Montgomery)


Nie da się ukryć że ogląda się to dziwnie, a to za sprawą kamery, która pokazuje wszystko z perspektywy pierwszej osoby, tej opowiadającej nam całą historię (czyli z perspektywy Philipa Marlowe). Zabawne jest to kiedy główny bohater np pali albo się całuje czy dostaje w mordę. Taki zabieg był chyba wtedy bardziej popularny i w sumie nie wiem co miał na celu poza udziwnieniem przekazu, przy czym nie utrudnia oglądania. Sam film w sumie owszem może być, chociaż w kilku momentach robi się przegadany i zaczyna się wlec. Prześliczna główna aktorka pani Audrey Totter.
http://www.imdb.com/title/tt0039545/

piątek, 26 grudnia 2008

"Three Extremes" ("Sam gang yi" Japonia / Hong Kong / Korea Południowa 2004, reż Takashi Miike, Fruit Chan i Chan-wook Park)



Trzy krótkie historie ("Box", "Dumplings" i "Cut") prezentujące dość odmienne wizje horroru, robione przez różne osoby w różnych krajach, więc w zasadzie nie wiem czemu występuje to jako jeden film. Pierwsze dwie opowieści są o wiele fajniejsze od trzeciej, jakiejś takiej dość sztampowej, mało zaskakującej i mocno przegadanej. Nie chodzi tylko o samą historię. "Box" jest prześlicznie filmowany, "Dumplings" już nie aż tak super ale też fajnie. Pod tym względem tocząca się w zamkniętym pomieszczeniu "Cut" też z pozostałą dwójką nie może się równać (mimo podłogi w szachownicę). Z kolei jest w trzeciej opowieści najwięcej widowiskowej krwi, z intensyfikacją czerwieni pod sam koniec, więc przynajmniej taką rekompensatę otrzymujemy. Gdybym miał ocenić całość to moim zdaniem jest w porządku.
http://www.imdb.com/title/tt0420251/

"Zombie Strippers!" (USA 2007, reż Jay Lee)



Mimo tego że są zombie i sporo golizny i krew się leje to film jednak słaby. Nawet kiepski scenariusz jestem w stanie wybaczyć ale beznadziejni aktorzy, żenujące dialogi, wyzierająca z każdej sceny taniocha i dowcip na poziomie polsatowskich seriali skutecznie mnie zniechęciły, ledwo obejrzałem do końca. Jedyne co zdecydowanie należy zapisać na plus to charakteryzacja, zombie są naprawdę eleganckie, ich gnicie ładnie postępuje wraz z upływem filmu. No i zobaczenie Jenny Jameson z rozerwanym gardłem w kałuży krwi też jest dość cennym przeżyciem, chociaż jak wspomniałem - ogólnie to lipa.
http://www.imdb.com/title/tt0960890/

środa, 24 grudnia 2008

"Battle in Seattle" (USA / Kanada / Niemcy 2007, reż Stuart Townsend)


Zdecydowanie lepiej by było obejrzeć dokument na ten temat - owszem do fabularyzowanej historii o protestach i zadymach w Seattle w Listopadzie '99 są wklejone autentyczne zdjęcia jednak opowieść wydaje się być nieco za bardzo przesłodzona przez co wszystko pachnie propagandą (a może jestem przewrażliwiony?), tym bardziej że suche fakty nie są mi za bardzo znane. Ogólnie to nie jest zła rzecz - sporo dość znanych nazwisk, sporo mieszających się wątków, sporo adrenaliny. Wszystko w zasadzie na miejscu, i jestem pewien że wielu widzom mogło się to spodobać, tym bardziej że przekaz oczywiście jest na pierwszym planie. Zdecydowanie najlepszą postać gra Andre Benjamin (aka Andre 3000 z Outkast) - pasuje idealnie! Mimo moich narzekań, warte obejrzenia.
http://www.imdb.com/title/tt0850253/

sobota, 20 grudnia 2008

"Mgła" ("The Mist" USA 2007, reż Frank Darabont)


Dwa słowa: totalna żenada.
http://www.imdb.com/title/tt0884328/

"Macunaíma" (Brazylia 1969, reż Joaquim Pedro de Andrade)


Najfajniejszą rzeczą w tym filmie jest obowiązująca w nim ogromna umowność. W końcu jest to ekranizacja ludowych wierzeń i mimo tego że dzieje się w relatywnie współczesnych czasach to rządzi się prawami legendy - swoją droga Brazylia jako młode państwo ma młode legendy dlatego jak dla mnie wszystko pasuje. Matka wygląda na młodszą od syna a jej niemowlę wygląda na 30 lat a do tego kolory skóry zupełnie się nie zgadzają. Teraz oczywiście nikt czegoś takiego by nie nakręcił (bo np pokazanie w jakich schematach myślowych kiedyś, gdzieś obracali się ludzie pozbawione żenującego moralizowania dziś byłoby uznane za manifestację rasizmu). Momentami absurdalnie śmieszne i bez przerwy zaskakujące czymś nowym. Opowieść o chłopcu, który jest superleniem wykazującym chęć do działania tylko wtedy gdy na horyzoncie pojawiają się pieniądze i sex, podana jako mit o romantycznym bohaterze musi mieć w sobie sporo humoru. Strasznie mi się podobało. Kocham Brazylię.
http://www.imdb.com/title/tt0064616/

niedziela, 14 grudnia 2008

"Under the Flag of the Rising Sun" ("Gunki hatameku motoni" Japonia 1972, reż Kinji Fukasaku)


Mocne. Film jest o tym jak pani stara się dowiedzieć w jakich okolicznościach zginął na wojnie jej mąż. Odwiedza po kolei różne osoby, odtwarza z ich opowieści jego ostatnie chwile no i trzeba przyznać że nie ma przebacz. Krwi niewiele ale jak się leje to spektakularnie do tego mnóstwo wychudłych trupów, obcięte członki, kanibalizm, szaleństwo i odczłowieczenie (np. mocna scena jak się biją o mysz, którą chcą zjeść). Opowieść jest bardzo fajnie zbudowana z retrospekcji i dokumentalnych zdjęć, które po kolei odkrywają coraz gorszy wojenny koszmar. Kawał dobrego kina. Jak byłem mały to mama zabraniała mi oglądania takich rzeczy i strasznie mnie to denerwowało. I super, dziękuję mamo.
http://www.imdb.com/title/tt0289782/

niedziela, 7 grudnia 2008

"Kasjerzy czy kasiarze?" ("Scorched" USA 2003, reż Gavin Grazer)


Nawet może być. Drugo- lub trzecioligowa komedia kryminalna o tym jak trójka pracowników chce obrobić bank, w którym pracują. Oczywiście nie znają nawzajem swoich planów. Zrobione poprawnie, zgodnie z obowiązującymi trendami, momentami nawet śmieszne, czyli w sumie nie ma się czego czepiać. Brakowało mi jednak tzw "czegoś" i ciężko mi zdefiniować czego konkretnie. Taki film do bezmyślnego obejrzenia, jak się go nie obejrzy to nic się nikomu nie stanie. Alicia Silverstone nawet mało irytująca co też jest plusem. W sam raz na jesień.
http://www.imdb.com/title/tt0286947/

sobota, 6 grudnia 2008

"Monster from a Prehistoric Planet" ("Daikyojû Gappa" Japonia 1967, reż Haruyasu Noguchi)


Nie wiem jak to jest ale ja strasznie lubię takie filmy. Mamy tutaj wariację na temat Godzilli, z tą różnicą że potwór nazywa się Gappa (zabawne, co?) i umie latać a sam film jest kolorowy. Oczywiście mamy tu wszystko czego ten gatunek potrzebuje - płonące makiety, gumowe potwory, tanie efekty (które o dziwo są całkiem udane, oczywiście jak na taki rodzaj filmu) i rozbrajający happy end. Wisienką na torcie są Japończycy pomalowani na czarno, którzy udają tubylców na jakiejś wyspie. Słodkie.
http://www.imdb.com/title/tt0061550/

niedziela, 30 listopada 2008

"Infekcja" ("Kansen" Japonia 2004, reż Masayuki Ochiai)


Dziwny ten film trochę. Zaczyna się fajnie i są ładne zdjęcia i wydaje się że będzie się ciekawie działo a potem jakoś wszystko mi się rozpłynęło. Reżyser i scenarzysta chyba nie wiedzieli czy chcą zrobić film o duchach, czy o chorobie czy o zombie i tak nie wiadomo co z tego wychodzi. Dużo fajnych scen jest, owszem, krwi nieco i odpadające członki też są. Mamy mroczne, szpitalne wnętrza (chociaż ciężko jest uwierzyć ze to ma być służba zdrowia w Japonii), typowe dla gatunku motywy i dobrze dobraną muzykę - niby wszystko na miejscu, nie można jednak zaprzeczyć że są o wiele lepsze japońskie horrory.
http://www.imdb.com/title/tt0418778/

sobota, 29 listopada 2008

"Sexy Beast" (Wielka Brytania / Hiszpania 2000, reż Jonathan Glazer)


Wreszcie udało mi się obejrzeć i ogromnie jestem z tego zadowolony. Bardzo fajne postacie i ciekawa intryga bazująca w zasadzie na dialogach, których jest o wiele więcej niż samej tzw "akcji", i które idealnie nas we wszystko wkręcają. Świetnie filmowane, dobra muzyka, no naprawdę kawał udanej roboty. Sam napad (o który niby to chodzi w filmie) dość specyficzny, ale niech będzie. Godne polecenia, nietypowe gangsterskie kino.
http://www.imdb.com/title/tt0203119/

piątek, 28 listopada 2008

"The Dark Knight" (USA 2008, reż Christopher Nolan)


Pomimo ewidentnych niedociągnięć jednak mi się podobał. Nieco za długi, momentami miałem wrażenie że coś się już dzieje tylko po to żeby się dziać, chociaż nie mogę powiedzieć że jest nudny, akcja ciągle goni. Irytowały tez niektóre ewidentne niedorzeczności, jakby scenarzysta nie do końca odrobił lekcje oraz rozświetlone, stalowo-szklane Gotham City - to ma być mroczne miasto? Oczywiście Joker jest fenomenalny, reszta postaci jest dla niego tłem (co nie znaczy ze są źli, po prostu Joker jest świetny). Pół kropli za spaloną twarz, kilka trupów, ran i bijatyk.
http://www.imdb.com/title/tt0468569/

"The Corpse Vanishes" (USA 1942, reż Wallace Fox)


Znów nie ma szans na to żebym był obiektywny. Bela Lugosi pojawia się na ekranie a ja piszczę jak nastolatka na koncercie N'Sync. Oczywiście za każdym razem jest wspaniale zły a jakby tego było mało, ma do pomocy staruchę i jej synów: garbusa i karła. Razem gromadzą ciała dziewic. Prawda że pięknie? Wiadomo że nie jest to szczytowe osiągnięcie kina grozy ale dostarczyło mi mnóstwo zabawy, więc złego słowa nie powiem.
http://www.imdb.com/title/tt0034613/

czwartek, 20 listopada 2008

"Hancock" (USA 2008, reż Peter Berg)


Całkiem ok jak dla mnie, tak naprawdę to zawsze chciałem żeby ktoś zrobił mniej więcej taki film - że jest pokazane jaki bałagan zostaje w mieście po walce superbohaterów. Przyczepić by się można do tego, że końcówka nie powala, że kilka akcji nieco na siłę no ale niech im będzie. Dużo momentów, w których się na głos śmiałem i sporo widowiskowych scen jakoś mi zrównoważyło niedociągnięcia. Nie spodziewałem się cudów więc mile się zaskoczyłem że to nie jakaś chała. Zaczynam w końcu doceniać Willa Smitha powoli chyba.
http://www.imdb.com/title/tt0448157/

"The Torture Chamber of Dr. Sadism" ("Die Schlangengrube und das Pendel" Niemcy Zachodnie 1969, reż Harald Reinl)


Bardzo mi się podobało. Wszystko jak trzeba - opuszczone zamczysko, klątwa sprzed trzydziestu lat, Christopher Lee w roli głównego szwarccharakteru (chociaż trochę go mało na ekranie jak dla mnie), scenariusz z niezłym klimatem na podstawie opowiadania E.A.Poe. Sam byłem zaskoczony tym jakie to fajne, tym bardziej, że odkąd skończył się u nich expresjonizm, Niemcy nie słyną z powalających filmów a i angielski tytuł zwiastował raczej kaszankę. Krwi wiele nie ma, ale są za to malowniczy wisielcy, korytarz z czaszek i naprawdę nie byle jaka komnata tortur plus prześliczna główna aktorka. Klimat grozy trochę zakurzony, ale i tak się to fajnie oglądało.
http://www.imdb.com/title/tt0062235/

"The Machine Girl" ("Kataude mashin gâru" Japonia 2008, reż Noboru Iguchi)



Piałem z zachwytu! Momentami trąci okropną kichą (np jak bohaterowie w przezabawnie żenujący sposób objaśniają co się dzieje: "o! skończyła mi się amunicja", "rety, nie mogę trafić drucikiem do dziurki") i scenarzysta czasami się gubił (najlepsze jak rodzice zabitych łobuzów przebrali się za power rangers) ale to właśnie jest film z gatunku tych, przy których chyba najlepiej się bawię. Poza 30 minutami retrospekcji na początku, przez cały czas widowiskowo tryska krew. Na hektolitry i fontanny, we wszystkie możliwe sposoby. Fabuła to oczywiście zemsta dziewczęcia na szkolnym gangu chuliganów. Zemsta przy pomocy wszelkich środków i wielkiego karabinu maszynowego przymocowanego zamiast utraconej lewej ręki. Wszystko bardzo komiksowe, przesadzone i okropnie śmieszne mimo całej brutalności. Wyłem z radochy.
http://www.imdb.com/title/tt1050160/

sobota, 15 listopada 2008

"Dünyayi kurtaran adam" (Turcja 1982, reż Çetin Inanç)


O jejku... Brak słów. Tureckie gwiezdne wojny z kradzionym materiałem filmowym i dźwiękowym, pluszowymi potworami, bronią i uzbrojeniem z tektury, żenującymi dialogami, walkami kung fu, efektami przy których Pan Kleks to mistrzostwo świata, piciem krwi przez rurkę i w ogóle mnóstwem absurdu. Coś takiego jak montaż w zasadzie nie istnieje, w ogóle okazuje się że da się nakręcić film w TAKI sposób! Wytrzymanie tego od początku do końca to niezapomniane przeżycie. Co chwila łapałem się za głowę, ciężko o tym opowiadać. Rekomendowane oglądanie grupowe.
http://www.imdb.com/title/tt0182060/

"The Long Goodbye" (USA 1973, reż Robert Altman)


Oglądałem tuż po przeczytaniu książki więc chyba film był od razu na straconej pozycji. Nie mam nic do gry aktorskiej ani w ogóle do samej tzw. sztuki filmowej. Jakoś jednak jest tak, że im bardziej intryga oddalała się od tego co było w powieści tym bardziej film tracił dla mnie na atrakcyjności. Sam w sobie nie jest zły ale byłby lepszy gdyby to nie był Philip Marlowe, który tutaj np. ma kota i wciąż coś do niego lub do siebie mówi. Nie pasuje mi to, a końcówka już zupełnie mnie zniesmaczyła. Chociaż tak ogólnie to to jest dobra rzecz. Gdyby tylko się dało tak zrobić, żeby bohater się inaczej nazywał...
http://www.imdb.com/title/tt0070334/

piątek, 14 listopada 2008

"Shockwaves" (USA 1977, reż Ken Wiederhorn)


Podwodni zombie naziści - to brzmi nieźle. Film oparty na klasycznym schemacie: zabłąkany statek dociera na wyspę, gdzie przetrwał doktor nazista, który kiedyś experymentował tworząc nadczłowieka. Najpierw nie podobało mi się że niby to film o zombies ale jednak krwi nie uświadczysz. Jednak okazuje się, że fabuła dość sensownie to tłumaczy, a i doszedłem do konkluzji że przy takim budżecie krew by wyglądała jak keczup, więc wyszło tylko na lepsze. Zaszufladkowałbym to najprędzej jako "tani film grozy". Nie że zły, po prostu tani i trzeba się z tym liczyć. W kółko ganiają się po jednej wyspie i generalnie scenariusz nie powala na kolana, gra aktorów zresztą też, ale muszę przyznać, że chwilami zdecydowanie odczuwa się napięcie. Mnie się podobał.
http://www.imdb.com/title/tt0076704/

sobota, 8 listopada 2008

"Michel Vaillant" (Francja 2003, reż Louis-Pascal Couvelaire)


Kiedy byłem w Belgii "Michel Vaillant" wchodził do kin. Wiedziałem że jest zrobiony na podstawie komiksu i wszyscy się tym jarali, jednak ze względu na barierę językową nie mogłem go obejrzeć, no i proszę! Po latach się udało. Przede wszystkim to nie jest film dla mnie. Oczywiście Luc Besson, który maczał w tym paluchy sprawił że zdjęcia są naprawdę niesamowite i patrzy się na to naprawdę miło, aż ciężko się oderwać. W samej opowieści też jest całkiem sporo zwrotów akcji i jak na film tego typu jest on zaskakująco mało miałki (chociaż wiadomo, że postacie i niektóre sytuacje są stricte komiksowe) i w ogóle nawet udany. Sęk w tym że oni ciągle jeżdżą tymi samochodami... Ponad półtorej godziny ryczących silników od czasu do czasu przerywanych dialogiem to zdecydowanie nie moja bajka. Jak ktoś lubi to powinno się podobać. O wiele, wiele lepszy film od takiego, powiedzmy "Tokyo Drift".
http://us.imdb.com/title/tt0307156/

piątek, 7 listopada 2008

"Hellboy II: The Golden Army" (USA 2008 reż Guillermo Del Toro)


Długo się zastanawiałem co o tym napisać. Po pierwsze: lubię Hellboya, wiadomo, że komiks rzuca na kolana, koniec w temacie. Po drugie: jest tu dużo bardzo fajnych rzeczy - facet co ma dym w środku jest super co do szczególiku, Abe Sapien też bardzo fajny, a to jak Stary Król ma zrobioną koronę z włosów - oczu nie mogłem oderwać! Można by naprawdę długo wymieniać. Po trzecie: film jako taki jest raczej porażką. Ładna ale płytka bajka lokująca się gdzieś za "X-men" a przed "Mumią". Moim zdaniem nie ma co konkurować z takimi filmami tylko trzeba robić coś fajniejszego (już słyszę "to zrób!"), tym bardziej że jako punkt wyjściowy mamy komiks artystyczny a nie popowy. Wiele ładnych detali nie składa się na fajny film. Po czwarte: odbiorca i konkurencja są ściśle ustalone więc mimo wielu walk nie ma krwi.
http://us.imdb.com/title/tt0411477/

środa, 29 października 2008

"Conquest" (Włochy / Hiszpania / Meksyk 1990, reż. Lucio Fulci)


Arcykicha. Rozochociłem się poprzednim filmem Lucio Fulciego i od razu obejrzałem następny. Sam nie wiem co o tym sądzić. Wszystko się dzieje w bliżej nieokreślonej fantastycznej rzeczywistości gdzie ludzie chodzą ubrani w skóry i mieszkają w jaskiniach. Ciężko powiedzieć o czym jest ten film ponieważ fabuła jest w zasadzie szczątkowa. Młodzieniec dostaje łuk i idzie z nim w świat szukać przygód. Nic więcej. Wszystko co się później dzieje nie ma kompletnie sensu. Moment, w którym jednego z bohaterów ludzie-pajęczyny zrzucają ze skały do morza (uprzednio go ukrzyżowawszy ma się rozumieć) po czym zostaje on uwolniony przez delfiny przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. W pewien perwersyjny sposób nawet mi się to podobało - jest krew i żywe trupy, więc to już coś o wiele lepszego niż oglądanie dowolnej komedii romantycznej z Meg Ryan. Klejnot dla koneserów kaszany.

http://www.imdb.com/title/tt0085356/

"Demonia" (Włochy 1990, reż Lucio Fulci)


Nareszcie! Od dłuższego czasu miałem ochotę na coś krwawego i się udało. Grupa archeologów jedzie na Sycylię gdzie badają miejscowe ruiny, w których oczywiście kryje się pradawna tajemnica. Mamy tu wszystko czego trzeba: aktorkę grająca głównie przerażenie, kościotrupy, mroczne katakumby i duchy. Zdecydowanie najlepsza scena to ta gdzie faceta rozrywa na pół - piałem przy niej z zachwytu. Lucio zrobił kilka o wiele lepszych horrorów - film momentami się nieco nie trzyma kupy, wątki się gubią a dialogi są drewniane jednak i tak zapewnił mi mnóstwo radochy, przecież nie oglądałem go dla dialogów.

http://www.imdb.com/title/tt0094997/

wtorek, 28 października 2008

"Ślepa ulica" ("Fim da Linha" Brazylia 2008, reż Gustavo Steinberg)



Ostatni film na tegorocznym festiwalu na szczęście okazał się rewelacją. Przezabawna opowieść na poważny temat. Chodzi generalnie o to, w jak różny sposób różni ludzie traktują pieniądze. Od Indian, którzy odmawiają tańca deszczu bo od tysiąca lat im nikt za to nie zapłacił, po kongresmena (Rubens de Falco! Ktoś go pamięta?), który twierdził, że zdobył majątek ponieważ 1113 razy (lub coś koło tego) wygrał na loterii. Nawet jak ktoś nie będzie chciał zgłębiać tematu i zastanawiać się po filmie nad materialnymi aspektami życia to i tak się wybawi.

http://www.imdb.com/title/tt1183901/

"8 w poziomie" (Polska 2008, reż. Grzegorz Lipiec)


Fajny. Lubie filmy robione przez Sky Piastowskie i ten też mi się podobał. Tym razem intryga jest kryminalna a dzieje się w niedalekiej przyszłości (w kinie największą wesołość wzbudzały chyba pojawiające się tu i tam banknoty z Kaczyńskim). Rzeczywistość bardzo udanie pokazana, gra aktorska w porządku, sporo niedopowiedzeń połączonych z momentami nerwową pracą kamery wzmaga poczucie tajemnicy i skutecznie sprawia że widz bacznie patrzy co się będzie dalej działo. O to chodzi.

-> kolejny film, którego istnienia imdb jeszcze nie uznaje.

środa, 22 października 2008

"Zakręcona Historia" ("Freaky Useless Spicy Story" Indie / Kanada 2007, reż Kalpesh Cl Patel)



Chyba najbardziej pasującym do tego filmu przymiotnikiem będzie "niecodzienny". Teoretycznie jest to sensacyjna komedia, gdzie akcja toczy się wokół kradzieży diamentu, wzięta w nawias i pokazana jako propozycja scenariusza złożonego wielkiemu, znudzonemu producentowi przez reżysera. Nie należy jednak zapominać o tym że wszystko jest swoistym hołdem dla Bollywoodu i czasami film wprawia w niemałe osłupienie a niektórych na pewno w zażenowanie. Momentami bardzo śmieszne, momentami przedziwne jednak z kina wyszedłem ubawiony. Raz na jakiś czas koniecznie należy coś takiego obejrzeć.

-> na imdb póki co film nie istnieje

"Sleep Dealer" (USA / Meksyk 2008, reż Alex Rivera)



Jak dla mnie to kawał porządnego cyberpunku. Jest wszystko czego trzeba - niedaleka przyszłość, praca w wirtualu, wszechwładne korporacje, sporo fajnych rozkminek typu zamknięta na dobre granica między USA a Meksykiem. Nie jest to film z gatunku tych co odmienią czyjeś życie, ale zdecydowanie uważam że to kawał dobrego rozrywkowego kina, szczególnie dla fanów różnych odmian Science Fiction. Wartka, trzymająca się kupy intryga, ładnie nakręcone, wszystko naprawdę w porządku chociaż bez jakichś oszałamiających fajerwerków. Lubię to że można nakręcić fajny film SF bez nadmiernego używania komputera do tworzenia odjechanych światów czy szalonych efektów. Udana rzecz.

http://www.imdb.com/title/tt0804529/

"Miłość i inne zbrodnie" ("Ljubav i drugi zlocini" Niemcy / Serbia 2008, reż Stefan Arsenijevic)



Do trzech razy sztuka - pierwsze dwa filmy na tegorocznym festiwalu mnie rozczarowały, trzeci był naprawdę fajny. Rzecz się dzieje chyba w Belgradzie a akcja się rozgrywa między pomocnikiem drobnego gangstera a dziewczyną, która chce od gangstera i w ogóle z Serbii uciec. Bardzo fajna opowieść i nawet to że wszędzie dookoła jest maxymalny syf, szarzyzna i beznadzieja też jest w tym filmie fajne bo doskonale tworzy klimat. Właśnie się zorientowałem, że nawet mimo generalnie depresyjnej atmosfery, mnie ten film nie zdołował co uznaję za kolejny plus. Podobało mi się.

http://www.imdb.com/title/tt0944958/

"Żniwa" ("Harvest" Saint Lucia 2008, reż Nicolas Jolliet)



Moje nieustanne dążenie do oglądania filmów z krajów, które z filmowej produkcji nie słyną sprawiło, że wybrałem się na "Żniwa". No i niestety znów lipa. Całą historię gościa, który sadzi marihuanę a potem ją hurtowo sprzedaje żeby się wyrwać z Karaibów dałoby się opowiedzieć w max 20 minut, jednak tutaj rzecz jest przeplatana zapisem koncertu dość słabej kapeli (w której zresztą gra główny aktor i współscenarzysta filmu). Amatorszczyzna po całości, dużo kiepskich piosenek z irytującą wokalistką i to w momentach gdy się ma nadzieję na rozwój akcji. Kilka zabawnych scen jest, głównie pod koniec filmu. Za plus uznałbym tez mnóstwo ujęć pełnych wielkich, pięknych roślin. Rastafari!

http://www.imdb.com/title/tt1182896/

piątek, 17 października 2008

"Jeniec" ("Plennyj" Rosja / Bułgaria 2008, reż Aleksei Uchitel)



Pierwszy film Warszawskiego Festiwalu w tym roku i od razu lipa. Jak dla mnie film o niczym. Ruscy porywają Czeczeńca żeby miec przewodnika w góach. No i chyba zamiar był taki że ma się wytworzyc jakaś więź między nimi, niestety nic z tego. Nie można tego też nazwac filmem wojennym mimo tego, że akcja ma miejsce podczas wojny w Czeczenii i biorą w niej udział żołnierze i bojownicy. Idą, idą i nic z tego nie wynika. Plus dużo patrzenia przez snajperkę i irytujących rozmazanych obrazów podczas gdy biegną.

http://www.imdb.com/title/tt1252512/

czwartek, 9 października 2008

"Ossessione" (Włochy 1943, reż Luchino Visconti)



Fajne chociaż dziwne. Obejrzałem ponieważ przeczytałem o tym gdzieś na liście klasycznych filmów noir. Nie moge powiedziec że jest zły ale jakoś chyba nie do końca do mnie trafił. Niby napięcie jest ale nigdy, jak dla mnie, naprawdę nie osiąga zenitu. Zachowanie postaci też jest w mojej opinii dośc umowne. Historia, w zasadzie romansidło (on ją poznaje, zakochują się po czym zabijają jej męża), trzyma się kupy i może chodzi o to że wtedy (1943) taki film był mrożacy krew w żyłach i ludźmi targały takie emocje, jednak mimo tego, że to dobra rzecz czegos mi brakowało.

http://www.imdb.com/title/tt0035160/

środa, 8 października 2008

"I Married a Strange Person" (USA 1997, reż Bill Plympton)



Świetne. Film o tym jak jeden pan przypadkowo, oglądając telewizję posiadł specjalna moc, która umożliwiała mu realizowanie jego fantazji. Pełne humoru typowego dla Plymptona - zabawne jest wszystko - pomysł, ogólna intryga i to co po kolei się dzieje w każdej scenie, rysunki i piosenki (chociaż na ogół nie znoszę piosenek w filmach). Dużo rewelacyjnych scen, szczególnie rozwaliła mnie ta, gdzie bohater wydłubywał sobie brud zza paznokcia - genialne!

http://www.imdb.com/title/tt0119346/

"Rambo" (USA 2008, reż Sylvester Stallone)


Oglądałem w kinie z drugiego rzędu i krew na mnie chlapała. Liczba trupów idzie w setki a każdy umiera malowniczo. Sylwek opanował do perfekcji stanie w deszczu - wielokrotnie stoi i w milczeniu patrzy i deszcz pada i On jest w tym najlepszy. Na osobne zdanie zasługuje bomba z komputera, o której odkąd się pojawiła na ekranie wiadomo, że musi wyubchnąc. Fabuła, jak nieciężko się domyślic jest tylko tłem dla a Jego bohaterskich wyczynów. Obśmiałem się po pachy.

http://www.imdb.com/title/tt0462499/

sobota, 4 października 2008

"Dom latających sztyletów" ("Shi mian mai fu" Hong Kong / Chiny 2004, reż Yimou Zhang)



Okrutnie się zawiodłem. Niby wszystko wygląda ładnie i gra piękna muzyka i jest fajnie na pocztątku, ale ponieważ to już w chińskich filmach ostatnich lat było, chcielibyśmy czegoś bardziej excytującego niż nędzne popłuczyny po "Skaczącym tygrysie, kucającym smoku". Na ogół w takich filmach mamy dwa główne wątki - intrygę szpiegowsko-państwową i intrygę emocjonalną; tutaj ostatnie 30 minut (które kompletnie niweczą film) polega na celebrowaniu rozwiązania intrygi emocjonalnej podczas gdy drugi podstawowy wątek w filmie zostaje zupełnie zarzucony. Całośc okraszona śniegiem z komputera. A było tak pięknie.

http://www.imdb.com/title/tt0385004/

"Mongol" (Rosja / Niemcy / Kazachstan 2007, reż Sergei Bodrov)


Fajne - film o tym jak Czyngis Chan (Temudżyn) był mały i potem jak dochodził do potęgi. Bardzo miłe dla oka. Mało scen batalistycznych i okrucieństw, sporo folku, dyplomacji i ładnych zdjęc. Zdecydowanie najbardziej mrozi krew w żyłach scena jak brak Temudżyna, niejaki Dżamucha goli sobie nożem głowę. Absolutnie wymiękłem. Bardzo fajne jest też to, że mówią po mongolsku. Dobre kino, warte obejrzenia.

http://www.imdb.com/title/tt0416044/

"Das Boot" (RFN 1981, reż Wolfgang Petersen)


Najlepszy. Przez pięć godzin projekcji (oglądaliśmy "uncut version") ani przez chwilę nie czułem że mi się nudzi, nie ziewałem ani nie miałem ochoty przewinąć nieco do przodu. Cały czas napięcie, emocje i niepowtarzalna, pełna potu i strachu atmosfera (no może pomijając szaloną imprezę na początku filmu - to też max hardkor tylko innego rodzaju). Absolutnie prześwietny film. Mnóstwo bardzo dobrych momentów - jak łódź tnie fale a kapitan krzyczy "Schneller! Schneller!" albo jak wyczerpany mechanik śpi na trzęsącym się silniku. Niesamowite. Plus miażdżąca końcówka i wkręcający temat muzyczny. Lektura obowiązkowa.

http://www.imdb.com/title/tt0082096/

sobota, 27 września 2008

"After the Thin Man" (USA 1936, reż W.S. Van Dyke)


Na początku jest śmieszniej a dopiero potem się robi poważniej i kryminał zaczyna przeważac nad komedią. Po raz kolejny okazuje się że mordercą był ten, po którym się tego nie spodziewamy i po raz kolejny Nick Charles wykazuje sie bystrością umysłu oraz skłonnością do nadużywania napojów wyskokowych (co oczywiście pokazane jest komediowo). Tym razem intryga wynika z rodzinnych kłopotów krewnej pani Charles, które z czasem zaczynają się komplikowac. Bardzo fajny film, teraz już się takich nie kręci a ogląda się je wciąż super.
http://www.imdb.com/title/tt0027260/

"Infernal Affairs" ("Mou gaan dou" Hong Kong 2002, reż Siu Fai Mak)


Mistrzostwo świata. W sumie od początku wiadomo o co chodzi - mafia ma w policji szpiega a policja ma szpiega w mafii i jedni i drudzy o tym wiedzą. Nie ma tu szybkiej akcji i szalonych samochodowych pościgów ale jest absolutnie przeogromny ładunek napięcia i niespodziewane zakończenie - rewelka. Dla mnie dobrą sprawą jest też to że bohaterowie się od siebie wyraźnie różnią co przy oglądaniu azjatyckich filmów bywa dla mnie kłopotem. Rzecz absolutnie godna polecenia. Hollywoodzki "The Departed" czyli remake tego filmu był u nas w kinach pod tytułem "Infiltracja" i jak zwykle w takich przypadkach zupełnie go zbojkotowałem.
http://www.imdb.com/title/tt0338564/

"Wojna Logana: Sprawa Honoru" ("Logan's War: Bound by Honor" USA 1998, reż Michael Preece)


AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!! Wyłem ze śmiechu! Boski Chuck Norris w akcji - tym razem wspiera swojego bratanka, którego rodziców zabili wstrętni źli ludzie. Bratanek uczy się karate, idzie do woja, zabija ludzi podczas misji, wychodzi z woja i uznaje że pora się zemścic. Cięzko wymienic co najlepsze bo naprawdę momentami płakałem tarzając się po podłodze. Na koniec Chuck wskoczył w samochód zabijając kierowcę, szefa złych i chyba to była wisienka na torcie. Mimo tego że trup się ściele gęsto to prawie wcale nie widac krwi co jak dla mnie tylko podkreśla jaka to lipa.
http://www.imdb.com/title/tt0176943/

niedziela, 21 września 2008

"Ocean's Twelve" (USA / Australia 2004, reż Steven Soderbergh)


Ja to bardzo lubę takie klimaty więc nic złego nie powiem. Śmieszne że Julia Roberts gra Julię Roberts. Miło się to ogląda jak się lubi takie filmy, jak nie to rzeczywiście jest nieco przegadany i może nudnawy. Oczywiście pierwsza częśc zdecydowanie lepsza. Poza tym przeogromnie mi się podoba ścieżka dźwiękowa więc dobrze mi się na to patrzyło.
http://www.imdb.com/title/tt0349903/

sobota, 13 września 2008

"Logan's Run" (USA 1976, reż Michael Anderson)


Nigdy tego w całości nie widziałem i wreszcie się udało. Strasznie fajne, ogromną frajdę mi sprawiło oglądanie czegoś co 30 lat temu było wypasionym Science Fiction a dziś jest klasyką. Patrząc na efekty wcale nie mogę powiedzieć że są kaszaniaste, wręcz przeciwnie, to wszystko cały czas jak dla mnie działa, ma swój sens i swoja magię. No może Box wygląda za bardzo jak z "Alicji w Krainie Czarów" ale ja mam słabość do robotów i nie przeszkadzało mi to zupełnie. Żałuję tylko że nie oglądałem tego jak miałem 10 lat, wtedy to by było super!
http://www.imdb.com/title/tt0074812/

"Nieznajomi" ("The Strangers" USA 2008, reż Bryan Bertino)


Bardzo lubię takie filmy więc moja ocena nie będzie raczej miarodajna. W kinie byliśmy ze znajomymi i koleżanka powiedziała że był o niczym. Jak dla mnie to jest kolejna wersja klasycznego horrorowego schematu pod tytułem: oni odosobnieni vs. nieokreślone zło. Od początku wiadomo, że możliwe są tylko dwa rozwiązania - uda im się albo się nie uda, proste. Właśnie dlatego że koniec jest w zasadzie znany juz na starcie nie zastanawiam się nad tym co się stanie, tylko jak. A tutaj dzieje się strasznie świetnie. Wszystko bardzo fajnie pokazane, super jest powtarzający się motyw z adapterem, to że nie widać twarzy złych też rewelka. W sumie jest to zrobione dość prosto - znów nie ma potworów z komputera i takich tam głupot - ale za to zabójczo skutecznie. To że film jest stosunkowo krótki też jest dla mnie plusem.
http://www.imdb.com/title/tt0482606/

czwartek, 11 września 2008

"Pocałunek Smoka" ("Kiss of the Dragon" USA / Francja 1991, reż. Chris Nahon)


No i pięknie. Absolutnie przewidywalny i płaski amerykański film sensacyjny z plastikowymi postaciami oraz nierealnymi dialogami i sytuacjami. Dla mnie to to jest film klasy F. Bez żadnej żenady w zasadzie. Fajne walki, nie mogę narzekać - biją się ładnie, z fajną choreografią, i pracą kamery.
http://www.imdb.com/title/tt0271027/

poniedziałek, 8 września 2008

"Rany" ("Rane" Serbia / Niemcy 1998, reż Srdjan Dragojevic)


Z tego co udało mi się w życiu obejrzec "Rany" kojarzą się najbardziej z francuską "Nienawiścią", chociaż nazwanie ich serbskim odpowiednikiem filmu Kassovitza to chyba zbyt łatwe uproszczenie. Oczywiście jest kilka podobieństw i widac, że pan Dragojevic na pewno lubi "La Haine", choc może to mi się tak wydaje bo ja ogromnie lubię? Opowieśc nie zamyka się w dwudziestu czterech godzinach, jest w kolorze i czasami ma zamierzone, regularne sceny komediowe. Bardzo fajna rzecz. Oglądałem w środku nocy i nie zmrużyłem oka przez cały film, znaczy przykuwa uwagę.
http://www.imdb.com/title/tt0165546/

piątek, 5 września 2008

"Horem pádem" (Czechy 2004, reż Jan Hrebejk)


Krew jest ale tak mało że nie warto zaznaczac. Kolejny fajny czeski film. Jak zwykle nie ma za bardzo goniącej akcji ale za to jest mnóstwo świetnych dialogów, fajny splot zdarzeń i sporo zabawnych momentów. Mi oczywiście najbardziej podobał się kibic, który miał klęcznik przed ścianą z pamiątkami, flagami i proporczykami Sparty Praga i wcale nie tylko dlatego był super.
http://www.imdb.com/title/tt0401488/

czwartek, 4 września 2008

"Shadow of the Thin Man" (USA 1941, reż. W.S. Van Dyke)


Bardzo mi się podobało. Fajny starodawny kryminał z fajnym humorem. Nie widziałem wcześniej żadnego filmu z tej serii i jestem pewien, że obejrzę więcej. Główny bohater palce lizac. Samochody też super.
http://www.imdb.com/title/tt0034172/

czwartek, 21 sierpnia 2008

"Men Behind The Sun" ("Hei tai yang 731" Hong Kong 1988, reż Tun Fei Mou)


Straszny hardkor. Rzecz o tajnym obozie japońskiej armii gdzie podczas II wojny przeprowadzano masakryczne eksperymenty. Zaczyna sie niewinnie - rekruci przybywają do jednostki - młodzi, żartujący i naiwni. No i potem się dzieje. Najmocniejsze akcje to chyba komora ciśnieniowa i kobieta z odmrożonymi rękami. Bardzo mocne, nie dla każdego widza. Chcę więcej!
http://www.imdb.com/title/tt0093170/

"Kung Fu Panda" (USA 2008, reż Mark Osborne, John Stevenson)


Śmieszne. Chociaż jak dla mnie to jednak tanim chwytem marketingowym jest robienie filmu o Chinach i Kung Fu w roku olimpiady. Wiadomo, że się sprzeda a przy odrobinie szczęścia sprzeda się też w Chinach. Najsłabszy wydawał mi się sam Panda, bo ma taki irytujący i pozbawiony szacunku do czegokolwiek amerykański charakter. Najfajniejsze - chyba wszelkie szczególiki i patenty. Ogólnie, mimo moich wszystkich politycznych uprzedzeń "Kung Fu Panda" to fajny film, sporo sie śmiałem. Całus dla Ani :)
http://www.imdb.com/title/tt0441773/

"The Third Man" (Wielka Brytania 1949, reż Carol Reed)


W porządeczku, jeden z klasycznych filmów noir. Nie za bardzo pasowała mi muzyka, która jest trochę ni w pięc ni w oko - rzecz się dzieje we Wiedniu a wciąż słychac jakieś takie południowe, włoskie gitarki. Pasują do tego co się dzieje i podkreślają nastrój ale jakieś to takie dziwne. Sama akcja bardzo fajna, ciekawie się wszystko rozwija i zazębia, chociaż jest to drugi film z rzędu jak domyśliłem się o co chodzi! No i zobaczyłem jak wygląda Orson Welles - definicja szelmowskiego uśmieszku.
http://www.imdb.com/title/tt0041959/