sobota, 29 lipca 2017

"Zabójcze ryjówki" ("The Killer Shrews, USA 1959, reż Ray Kellogg)



Wstyd się przyznać ale jeden z klasyków Złego Kina obejrzałem dopiero w drugiej połowie lipca 2017. Strasznie późno. Na szczęście widziałem to w kinie, w związku z czym zabawa była jeszcze lepsza (dzięki Lidia!). Chyba nie ma tutaj sensu zbyt wiele pisać bo to jedna z tych rzeczy, które trzeba obejrzeć koniecznie. Niewiele się tu trzyma kupy, a wszelakich klopsów jest tak dużo że nie wiadomo od czego zacząć. Że raz jest dzień raz noc, na przemian? Że dialogi to jakaś piętrowo budowana, kosmiczna porażka? Że aktorstwo, że budżet, że montaż, że intryga, że postacie? Że miss Szwecji, która momentami mówi znienacka po szwedzku (sic!) a jej "gra" przyprawia o ból zębów? Ciężko chyba wskazać na jeden ulubiony albo lepszy moment bo co chwila jesteśmy atakowani przez rzeczy tak bardzo niepojęte, że nie sposób między nimi ochłonąć. Absolutna perełka. Pozycja obowiązkowa.

http://www.imdb.com/title/tt0052969/

Brak komentarzy: