wtorek, 2 stycznia 2018

"The Florida Project" (USA 2017, reż Sean Baker)



Jak dla mnie to zbyt dziwny i zbyt nie z mojej bajki. A może wcale nie dziwny? Po prostu zupełnie zwyczajny, dramat obyczajowy o amerykańskiej biedocie, żyjącej w cieniu Disnelyandu. Nie, żeby to była taka stuprocentowa biedota. Niby wszyscy sobie jakoś dają radę i niby to nie jest getto i heroina ale również jest to zdecydowanie życie bez perspektyw. Opowieść dotyczy małej dziewczynki i jej matki. Obie mieszkają w motelowym pokoju (manager motelu - Willem Defoe - wiadomo, że bardzo dobry), obie jakoś wiążą koniec z końcem, konsumują byle jakie jedzenie, oddają się prostym rozrywkom ale są cały czas razem. Czy to dobrze czy źle - chyba każdy widz powinien ocenić sam. Mój problem z takimi filmami polega też na tym, że ponieważ to jest wycinek czyjegoś normalnego życia, to cały seans może się zacząć i skończyć w dowolnym momencie. Nie ma tu jakiejś naprawdę konkretnej opowieści. Jasne - coś się w życiu obu pań dzieje i czasami jest nawet ciekawie ale absolutnie nie można powiedzieć o tym, że jest tu jakaś intryga i że chcemy czegoś dociec. No nie i koniec. Ogólnie rzecz biorąc to to po prostu nie jest moje kino. Nie powiem, że złe ale nie dające mi tyle radochy ile lubię.

http://www.imdb.com/title/tt5649144/

Brak komentarzy: