sobota, 29 czerwca 2013

"Farewell, My Lovely" (USA 1975, reż Dick Richards)



Pierwszą ekranizację tej powieści Chandlera widziałem na tyle dawno że zupełnie nie pamiętałem odpowiedzi na pytanie "kto zabił?" więc fajnie, tym bardziej że nie tylko o to tutaj chodzi. Philip Marlowe dostaje zlecenie na odnalezienie pewnej pani a im dłużej jej szuka tym bardziej wychodzą na jaw rozmaite ciemne sprawki a trup ściele się coraz gęściej. Niestety Robert Mitchum jakoś mi tu nie leżał - po tym jak się raz zobaczy Hamfreja to już chyba nikt nie będzie pasował do takich ról - chociaż jego głos z offu, który nas prowadzi przez film bardzo udanie buduje nastrój. W ogóle całość wygląda dość teatralnie - detektyw po kolei odwiedza jedną osobę po drugiej, scena po scenie, dialog po dialogu, a narrator to wszystko łączy - jednak moim zdaniem wychodzi to bardzo w porządku. Plusem (dość zabawnym) jest też minirólka niejakiego Sylvestra Stallone. Ogólnie to nie powiem że to jest złe kino, jestem jak najdalej od tego - z chęcią to kiedyś sobie obejrzę jeszcze raz, choćby po to żeby spróbować się przekonać do odtwórcy głównej roli.

http://www.imdb.com/title/tt0072973/

Brak komentarzy: