wtorek, 15 marca 2016

"High Tide" (USA 1961, reż Curtis Harrington)



Jeśli miałbym to jakoś zaszufladkować to powiedziałbym: retro kino grozy w familijnym wydaniu. Historia niby jest dość mroczna ale prawda jest taka że bać się za bardzo nie ma czego. Niby mają się tu dziać jakieś niesamowite rzeczy ale wszystko kończy się tak, że każdy spokojnie zaśnie. Dennis Hopper, będący zupełnym szczawiem, zarówno jeśli chodzi o wiek jak i o graną rolę, zdecydowanie kradnie show. Bez dwóch zdań jest świetny. Jedyne co świadczy o jego dorosłości to fakt że wciąż pali szlugi. Poza tym jest słodko delikatny i naiwny a do tego odziany w marynarskie ubranko. Super. Oczywiście jest też tajemnicza ona: syrena oraz piękne umiejscowienie akcji zarówno jeśli chodzi o miejsce czyli nadmorski kurort, jak i czas, kiedy obcego ot tak częstowano kawą a ludzie byli dla siebie mili i mieli czas na pogawędki. Z kapci może nie wyrywa ale bardzo miło się na to patrzyło a ciekawość co się okaże na końcu tej krótkiej opowieści skutecznie przykuła mnie do ekranu.

http://www.imdb.com/title/tt0055230/

Brak komentarzy: