piątek, 20 kwietnia 2018

"Bronson" (Wielka Brytania 2008, reż Nicolas Winding Refn)

 

Kolejna rzecz z serii: jak to możliwe, że dopiero teraz to obejrzałem? W zasadzie podobało mi się tu wszystko. Opowieść i sposób jej przedstawienia - brutalny kabaret, monologi na scenie przeplecione szaleństwem, niby film o więzieniu ale tak naprawdę o mocno wyjątkowym człowieku nie mieszczącym się w żadnych kategoriach, które da się pojąć. Postać głównego bohatera, brawurowo odegrana przez Toma Hardy'ego. Cóż on tu wyprawia! Nawet nie chodzi o samą krew i niezliczone bijatyki. Przykład? - ta jego niby rozmowa z pielęgniarką, gdy pół jego twarzy to on a pół to ona - majstersztyk. Do tego plastyka obrazu - gruboziarniste, często proste ujęcia, które totalnie się sprawdzają. W ogóle - sposób narracji jest nietypowy i zarazem idealnie pasujący do tego co widać. Nie mam się do czego przyczepić. Bezapelacyjnie świetne.

https://www.imdb.com/title/tt1172570/

Brak komentarzy: