środa, 25 maja 2011

"The Monster of Camp Sunshine or How I Learned to Stop Worrying and Love Nature" (USA 1964, reż Ferenc Leroget)



Bardzo trudną rzeczą jest aby film o takim tytule sprawił zawód fanom gatunku. Nie dość że cała intryga jest rozkosznie naiwna (naukowiec beztrosko wyrzuca do rzeki trujące odpady, która trafiają na ogrodnika pracującego przy plaży nudystów, ten zmienia się w potwora i atakuje - o niespodzianko! - tylko nagie panie!) to jeszcze wszystko podane jest w zupełnie niecodzienny sposób. Chodzi mi przede wszystkim o niesamowitą narrację z offu wspomaganą co jakiś czas planszami typu "Tymczasem na plaży nudystów". Do tego mamy bardzo dużo fajnej muzyki, mamy zabawne aktorstwo, mamy retro goliznę, mamy zdjęcia kręcone ni to w dzień ni to w nocy - słowem: wiele elementów, które w zasadzie muszą stworzyć coś fajnego. Może w fotel mnie to nie wgniotło, ale miałem sporo radości oglądając. Najzabawniejsze jest chyba to jak aktorzy skrzętnie ukrywają nadmiar ciała (a to gitarą, a to robótką ręczną) wciąż udając nudystów. Przezabawne.

http://www.imdb.com/title/tt0126456/

Brak komentarzy: