sobota, 6 października 2012

"Giallo a Venezia" (Włochy 1979, reż Mario Landi)



Rozkosznie zły film. Tak zły że aż nie wiem od czego zacząć. Nie ma on za bardzo sensu ani technicznie ani formalnie. Montażysta chyba wcześniej pracował jako drwal lub rzeźnik, scenariusz nawet jak na giallo jest kalką kalki kalki a dialogi strach wspominać. Ktoś na starcie ginie, ktoś szuka mordercy, ktoś morduje kogoś następnego. Aktorstwo też niesamowite - tu chyba liderem jest pomocnik prowadzącego śledztwo, który wygląda jak nieudany klon Kojaka. Sam inspektor z kolei w prawie każdej scenie je jajko na twardo. To taki jego dość szczególny trademark. Nie należy zapominać o solidnie wyeksponowanej goliźnie i to naprawdę ocierającej się o hard porno - reżyser ewidentnie delektuje się zbliżeniami włochatych bobrów, które to albo są pieszczone albo dźgane ostrym przedmiotem. Naprawdę jest srogo. Wiadomo - tego typu seans potrafi komuś odpowiednio nastawionemu dostarczyć dużo zabawy niemniej jednak nie należy się po "Giallo a Venezia" spodziewać niczaego dobrego. Ani troszeczkę.

http://www.imdb.com/title/tt0079207/

Brak komentarzy: