sobota, 18 września 2010

"Doomsday Machine" (USA 1972, reż Harry Hope + Lee Sholem)



O rety! Już pierwsza scena z kotem rozwala. Mamy tu film, w którym chodzi o to że Chińczycy wynajdują maszynę mogącą zniszczyć ziemię (ach ci wstrętni Chińczycy, jak oni coś wymyślą...). W związku z tym wysłana zostaje w kosmos ekipa, która jak się okazuje ma służyć przetrwaniu gatunku gdzie indziej. Nieciężko się domyślić że mamy do czynienia z filmem Science Fiction klasy F albo Ł. Taniocha co chwilę uderza po oczach - statek kosmiczny zrobiony jest w dużym, przestronnym pokoju gdzie na fotelach i przy kredensie siedzą państwo astronauci w motocyklowych orzeszkach. Dużo radochy wynika też z kradzionych zdjęć (np statek kosmiczny widziany z zewnątrz jest co chwila inny, to są 3 różne pojazdy), z dziwacznych zachowań bohaterów, z najgorszych na świecie efektów specjalnych czy też z faktu że w trakcie produkcji zabrakło kasy i film dokańczał to kto inny (stąd pod koniec wszyscy mają na głowach hełmy gdzie nie widać twarzy, słabo?). A najlepsza moim zdaniem scena to ta z krwią - kiedy pan i pani zostają wyssani w przestrzeń. Muszę jednak przyznać że fabularnie opowieść całkiem trzyma się kupy chociaż zakończenie jest mówiąc delikatnie dość dziwne. Teraz już nikt by nie nakręcił takiego filmu, jestem pewien ("Są dobre strony tego że będą kobiety na pokładzie" - "Będą ci prały skarpetki?") - w ogóle trzeba przyznać że jest to zmierzch pewnej epoki. Pięć lat później na grubo wjechał Lucas i nic już nie było takie jak przedtem.

http://www.imdb.com/title/tt0061592/


A tu film w całości, na legalu, za darmoszkę.

Brak komentarzy: