środa, 22 września 2010

"Night Fright" (USA 1967, reż James A. Sullivan)



Dawno temu w pewnym amerykańskim miasteczku rozbiła się rakieta z kosmosu. Chwilę później zaczęły się okrutne mordy na młodych (granych przez trzydziestolatków) ludziach. Oczywiście niektórzy młodzi okazują się być sceptyczni i wbrew przestrogom tych rozsądniejszych idą bawić się do lasu. Wypływają lokalne mikrozależności i niesnaski po czym, gdy robi się gorąco otrzymujemy podane w dwóch zdaniach wyjaśnienie. Zaczyna się polowanie na okrutnego potwora-mutanta (którego najgorszą zbrodnią jest chyba to że ukradł kostium King-Konga i go popsuł). Brzmi wszystko banalnie ale dobrze się na to patrzyło - mamy ładną Dorothy Davis, stylowe samochody, zabawnie sztuczne dialogi, mamy bieganie po lesie i momenty zaskoczenia i prawie nawet mamy momenty grozy! Z drugiej strony jestem pewien że dla dzisiejszych fanów "Piły" zabiegi pokazane tutaj to raczej przedszkole. Nie wiem też czy brak jakiegokolwiek światła w bardzo wielu scenach to efekt zamierzony czy dziura w budżecie bo czasami naprawdę, szczególnie w plenerowych scenach po prostu nic nie widać. W fotel nie wgniata ale w jesienny wieczór można popatrzeć (za darmoszkę i na legalu).

http://www.imdb.com/title/tt0062036/

Brak komentarzy: