czwartek, 29 grudnia 2011

"Black Cat" ("Yabu no naka no kuroneko" Japonia 1968, reż Kaneto Shindô)



Bardzo dobre bo bardzo klasyczne i stylowe. Bardzo lubię takie kino. Rzecz się dzieje w czasach samurajskich a po polsku jest znana(?) jako "Kobieta Kot". Matka i córka zostają napadnięte, zgwałcone i zamordowane przez wędrowną bandę. Jakiś czas potem na okolicznym moście pojawia się demon, który wysysa krew z podróżujących tamtędy samurajów. W zasadzie więcej opisywać intrygi nie trzeba bo jest zbyt ciekawa żeby ją ot tak beztrosko sprzedać. I tak już napisałem za wiele. Świetnie się to oglądało bo z jednej strony jest to bardzo staromodna, momentami niesamowicie teatralna opowieść a z drugiej strony trzeba uczciwie przyznać że mimo półwiecza na karku wszystko w tym filmie idealnie działa. Muszę też zanotować że chyba nigdy dotąd nie widziałem czarno-białego filmu z taką ilością niesamowicie psychodelicznych ujęć. Po seansie byłem absolutnie zachwycony. Dopracowane co do szczególiku (ten warkocz na początku!) kino ze znaczkiem bardzo wysokiej jakości. Zdecydowanie godne polecenia. 10/10.

http://www.imdb.com/title/tt0122136/

Brak komentarzy: