sobota, 15 listopada 2008

"The Long Goodbye" (USA 1973, reż Robert Altman)


Oglądałem tuż po przeczytaniu książki więc chyba film był od razu na straconej pozycji. Nie mam nic do gry aktorskiej ani w ogóle do samej tzw. sztuki filmowej. Jakoś jednak jest tak, że im bardziej intryga oddalała się od tego co było w powieści tym bardziej film tracił dla mnie na atrakcyjności. Sam w sobie nie jest zły ale byłby lepszy gdyby to nie był Philip Marlowe, który tutaj np. ma kota i wciąż coś do niego lub do siebie mówi. Nie pasuje mi to, a końcówka już zupełnie mnie zniesmaczyła. Chociaż tak ogólnie to to jest dobra rzecz. Gdyby tylko się dało tak zrobić, żeby bohater się inaczej nazywał...
http://www.imdb.com/title/tt0070334/

Brak komentarzy: