niedziela, 21 czerwca 2009

"Burial Ground" ("Le notti del terrore" Włochy 1981, reż Andrea Bianchi)



W sumie oglądałem to z hiszpańskim dubbingiem i polskimi napisami, więc nie wiem jaki tytuł powinienem wpisać w nagłówku posta. Kino klasy F z początku lat 80-tych. Jedyne co tu jest tak naprawdę udane to zombie - stare, odziane w szmaty, czarno-sino-zgniłe, z robakami w oczodołach. Reszta albo będzie pasowała zagorzałym fanom gatunku albo wzbudzi uśmiech politowania. Albo jedno i drugie jak to było u mnie. Fajnie że jest dużo krwawych momentów - przegryzanie gardeł, obcinanie rąk i głów, obżeranie się mięchem i takie tam inne mimo widocznej sztuczności całkiem fajnie wyszły w przeciwieństwie do gry aktorskiej (gdzie, umówmy się jakakolwiek sztuczność jest nie do wybaczenia - choć hiszpański dubbing nie pomagał) czy sensowności scenariusza. Czasami naprawdę nie wiadomo kto jest gdzie, skąd się pojawia kto inny, czym się zajmował przed chwilą i dlaczego nie był tam gdzie powinien. Na stronie minusów znajduje się też okropnie brzydkie dziecko, które występuje w filmie - ten chłopiec sam w sobie to jakiś horror. Kolejny zły film, który całkiem mi się podobał.
http://www.imdb.com/title/tt0081248/

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ej Karol, chyba nie poznałeś się na najcenniejszym wątku tego filmu jakim jest gnomowaty chłopiec. Napięcie erotyczne pomiędzy nim, a jego matką jest najlepszym elementem tego filmu. Wyczucie z jakim reżyser porusza temat kompleksu Edypa nie ma chyba równego sobie w historii światowego kina.

Dr_Karalus pisze...

Racja! To prawda najświętsza. Nie wiem czemu o tym nie wspomniałem. Chyba mnie tak strasznie ten chłopiec odpychał że starałem się o nim zapomnieć jak najszybciej a ten wątek rzeczywiście jest mocny. Dzięki za zwrócenie uwagi :)