sobota, 10 września 2011

"The Gundown" (USA 2011, reż Dustin Rikert)



Zachciało mi się obejrzeć coś świeżego i wybór padł na całkiem nowy western. Niestety kolejny raz okazuje się że gatunek ledwo sobie daje radę i że to co najlepsze nakręcono już dawno. Niby wszystko jest tak jak powinno być - zaczyna się efektowną strzelaniną a potem opowieść splątuje w sobie losy mieszkańców małego miasteczka terroryzowanych przez lokalnego bandytę ze szlakiem podróży pewnego milczącego łowcy nagród, mistrza rewolweru - czyli dość tradycyjnie lecz zarazem z pewnym potencjałem. To, że aktorzy występujący tu są mało znani tez jest dla mnie plusem, tym bardziej że dają sobie radę. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie dziwaczne ciągoty reżysera do podlewania wszystkiego sosem z kaszanki. Tu smętne stanie przy grobach, tam przesadzona opowieść (i w ogóle sytuacja) z edukacją panny lekkich obyczajów, często wszyscy są stanowczo zbyt czyści, główny zły jest też solidnie przesadzony a postać jego dziewczyny to w ogóle absolutna pomyłka. Skończyłem oglądać z mieszanymi uczuciami. Niby sprawnie zrobiony, niby całkiem spoko się na to patrzy ale jednak nie do końca wszystko pasuje. Szczególnie że cukierkowa końcówka pozostawia pewien niesmak komuś, kto lubi widzieć na ekranie krew i jatkę. Nie polecam ani nie odradzam, sprawa raczej dla fanów gatunku.

http://www.imdb.com/title/tt1555110/

Brak komentarzy: