niedziela, 16 września 2018

"Zjedzeni Żywcem" ("Eaten Alive" USA, reż Tobe Hooper)



To mi się nie mogło nie spodobać. Jest obskurny hotel na dusznych bagnach, jest szaleniec z kosą i jest krokodyl. Nad wszystkim unosi się zapaszek taniochy ale zupełnie mi on nie przeszkadzał, wręcz dodawał wszystkiemu uroku. Damy lekkich obyczajów, ich przełożona, policjant, lokalny cwaniaczek - wszyscy oni idealnie tworzą nastrój tego trzecioligowego filmu z lat siedemdziesiątych. Szaleństwo głównego złego jest mocno komiksowe, jego monologi zdecydowanie przesadzone, logika czasami też się gdzies gubi ale wciąż mi to nie przeszkadzało - chodzi o klimat a ten jest dokładnie taki jaki powinien być. Krew, golizna, samochody, rozpadająca się lokacja, chaszcze, uciekające dziecko, drewniana noga - no naprawdę można wymienić jeszcze więcej elementów, które stanowią obowiązkowe punkty takiej produkcji ale nie ma to sensu. Tobe Hooper umiał robić takie rzeczy bez dwóch zdań. Raczej dla koneserów.

https://www.imdb.com/title/tt0074455/

Brak komentarzy: