piątek, 7 września 2018

"Samuraj - Morderca" ("Samurai" Japonia 1965, reż Kihachi Okamoto)

 

Młody Toshirô Mifune jest członkiem ekipy, która planuje zabić pewnego wysoko postawionego samuraja. Na początku im się to nie udaje więc powstaje kolejny plan a do tego poszukiwany jest zdrajca w ich szeregach. Nie da się ukryć, że jest bardzo ciekawie ponieważ cała opowieść przeplatana jest wieloma retrospekcjami i innymi pobocznymi wątkami. Nie przeszkadzało mi raczej spokojne tempo (myślisz, że minęło 40 minut filmu a okazuje się, że minęło 20) bo intryga jest naprawdę gęsta - tak gęsta, że dałoby się nią obdzielić trzy różne filmy. Im bliżej końca tym bardziej napięcie rośnie. Widz coraz bardziej domyśla się co się wydarzy, potem tego samego domyślają się bohaterowie a na koniec to się dzieje. Dobre! Bardzo podobała mi się postać Kenmotsu - złego i brzydkiego typa, który jątrzy i mąci jak nikt inny w tym filmie. Owszem momentami montaż jest dość szalony, są ciekawe, niecodzienne patenty (typu: przejście przez składany parasol) a do tego tradycyjna muzyka, która nie każdemu może pasować. Wszystko się dzieje zimą, więc końcowe sceny na śniegu są zdecydowanie udane - dobre wykorzystanie pogody w czarno-białym filmie. Mimo, że ma swoje niedociągnięcia to bardzo mi się podobał.

https://www.imdb.com/title/tt0059673/

Brak komentarzy: