czwartek, 19 czerwca 2008

"Izo" (Japonia 2004, reż Takashi MIike)


Dziwne to jakieś. Niby krew chlapie i tryska, on idzie i zabija i zabija i wszystko jest okej, ale jakoś czegoś mi brakowało. Ciężko mi określic czego, zmęczył mnie trochę ten film, chociaż sporo sie w nim dzieje i nie jest zły - może za dużo ciężkich przemyśleń i dziwnych jazd? No w sumie sam nie wiem. Jak się lubi Takashiego Miike to na pewno rzecz obowiązkowa, ale jak się go nie zna to chyba lepiej zacząc od czegoś innego. Otwierająca scena na krzyżu - mistrz.
http://www.imdb.com/title/tt0377079/

1 komentarz:

nidhogg pisze...

na otwierajaca scene sie spoznilam do kina, ale najwieksze wrazenie na mnie wywarlo bieganie po nieskonczonosci. i biegnie i biegnie i biegnieeeee
chyba za gupia jestem do tego


eee no wlasnie, ja naleze do tych, co nie znali i po tym filmie niekoniecznie chcialabym poznawac dalej...