sobota, 10 stycznia 2009

"Mothra" ("Mosura" Japonia 1961, reż Ishirô Honda)


I jakim cudem ja mam nie być fanem japońskich twórców skoro oni potrafią coś takiego zmajstrować? Jak zwykle w przypadku filmów SF z Japonii z tego okresu znów mamy potwora, który atakuje Tokio. Tym razem jest to wielka larwa, która potem, już w Tokio buduje kokon i zamienia się w motyla (ćmę? ważkę?). Oczywiście nie muszę pisać że jest bardziej śmiesznie niż strasznie chociaż czasem komedia jest zamierzona (dziennikarz Fukuda jest takim klasycznym pierdołą z japońskich filmów i ma być zabawny). Momenty kiedy nie ma być śmiesznie a jest to choćby po raz kolejny pomalowani na czarno Japończycy czy wojna sztucznego potwora z armią resoraków i zabawkowych czołgów. Plus superśmieszne jest też to, że mamy tu Amerykanów, którzy udają że są kim innym (ich państwo się nazywa Rolisika). Autorem tego dzieła jest ten sam reżyser, który zrobił pierwszy film o Godzilli. Chcę więcej!
http://us.imdb.com/title/tt0055198/

Brak komentarzy: