piątek, 28 października 2016

"Blood Moon" (Wielka Brytania 2014, reż Jeremy Wooding)



Nie ma zbyt sensu rozpisywać się nad fabułą filmu jeśli da się ją wyrazić w dwóch słowach: western + wilkołak. Szczerze przyznam że spodziewałem się dużo gorszej szmiry a okazuje się że w kategorii tanich i kiepskich horrorów ten całkiem nieźle daje sobie radę. Zęby od natłoku bzdur nie bolały a krew lała się obficie. Wiele więcej nie trzeba. Należy się oczywiście spodziewać wszystkich obowiązkowych głupot obecnych w takich filmach jak czyści kowboje albo elokwentna Indianka ze szminką na ustach. Zestaw bohaterów też nie jakoś specjalnie oryginalny: przesadnie do granic komizmu milczący i oschły wyga, jadący objąć posadkę młodzieniaszek ze świeżo poślubioną żoną, bogata wdowa (świetna jest), również całkiem młody angielski reporter, ksiądz, bandyci-półgłówki, wspomniana Indianka i szeryf. Zdecydowanie na plus muszę też zaliczyć kosmatego potwora. Jak najbardziej jestem za porządnym kostiumem zamiast kiepskim renderem w każdej możłiwej produkcji. Mimo że z przyzwoitym filmem nie ma to za wiele wpsólnego to wcale nie uważam że zmarnowałem czas.

http://www.imdb.com/title/tt3529110/

Brak komentarzy: